Psychika Uwodziciela, część 7


W tym artykule będę kontynuował omawianie bardzo ważnego tematu, jakim jest SZACUNEK DO KOBIET.

Tak jak pisałem wcześniej, Szacunek Do Kobiet i związany z nim obraz kobiet jest po pierwsze szkodliwy z praktycznego punktu widzenia, a po drugie jest to coś rozmijającego się z rzeczywistością, coś po prostu NIEPRAWDZIWEGO. Jest to zresztą tak naprawdę obraz moralizatorski typu "Jakie kobiety POWINNY być (według obyczajowości)", który jest fałszywie przedstawiany/postrzegany jako informacja "Jakie kobiety SĄ".

Tutaj chcę bardzo jasno zaznaczyć, że to NIE JEST tak, że brak szacunku do kobiet to jest jakiś tam subiektywny pogląd, a szacunek do kobiet to inny subiektywny pogląd, w jakiś sposób równoważny względem poprzedniego. Nie, tak NIE JEST.

W rzeczywistości:

I. Brak szacunku opiera się na ZNAJOMOŚCI kobiet - na WIEDZY o tym, jakie są kobiety.

II. Szacunek do kobiet opiera się na NIEZNAJOMOŚCI kobiet - na błędnej "ANTY-WIEDZY" i BRAKU WIEDZY o kobietach.

Przy czym:

1. Gdy piszę powyżej o "Anty-Wiedzy", to mam na myśli inny rodzaj Anty-Wiedzy, inny rodzaj NIEPRAWDZIWYCH INFORMACJI, niż w przypadku Anty-Wiedzy środowiska PUA, o których często wspominałem. Powyżej mam na myśli Anty-Wiedzę płynącą z mainstreamowej obyczajowości i moralności naszej kultury, naszego społeczeństwa.

2. Pisząc powyżej o Anty-Wiedzy, mam na myśli zarówno to, co wpaja bezpośrednia propaganda obyczajowa płynąca np. od rodziców, jak i własne błędne wnioski, wynikające z obserwacji, a także doświadczeń opartych o zachowanie kobiet działających w ramach "Gry Pozorów". Bo kobiety generalnie udają grzeczniejsze, lepsze, bardziej cnotliwe niż sa faktycznie - a wielu facetów bierze tę "Grę Pozorów" za prawdziwy stan rzeczy i wykształca się w ich przekonanie, że one faktycznie takie są - co jest błędnym wnioskiem, nieprawdziwą informacją, czyli właśnie "Anty-Wiedzą".

3. Pisząc o "Wiedzy" i "Braku Wiedzy", mam na myśli znajomość lub nieznajomość faktycznego stanu rzeczy, wykraczającego poza "Grę Pozorów". Wielu facetów tego nie rozumie o tyle, że mają jakieś doświadczenie z kobietami, ale jest to doświadczenie ograniczone w sensie "jakościowym". Czyli np. ktoś miał w życiu 5 lasek, z których każda przespała się z nim po co najmniej miesiącu chodzenia ze sobą - taki facet może mieć obraz stosunków z kobietami ograniczony do jego własnych doświadczeń i może mu się nie mieścić w głowie np. to, że jest możliwe wyruchanie laski tego samego dnia, w którym się ją poznało.


W tym i kolejnych artykułach chciałbym omówić wiele różnych aspektów, wiele różnych kwestii odnośnie których ludzie dotknięci szacunkiem do kobiet mają błędne, rozmijające się z rzeczywistością wyobrażenia, chore myślenie, itd itp.


Poczucie, że kobieta to ktoś LEPSZY, ktoś stojący WYŻEJ od mężczyzny. Ktoś kogo mężczyzna "MUSI SZANOWAĆ", ktoś kogo pod żadnym pozorem nie wolno w żaden sposób urazić.

To jest w oczywisty sposób KWINTESENCJA SZACUNKU DO KOBIET.

Faceci dotknięci Szacunkiem Do Kobiet mają większe czy mniejsze poczucie, że kobieta to jakiegoś rodzaju "Dama", "Księżniczka", czy też "Królowa", która w jakiś sposób jest LEPSZA od nich i którą MUSZĄ SZANOWAĆ, a której urażenie oznaczałoby jakiegoś rodzaju katastrofę.

Kiedyś pisałem o tym, że tak silny u wielu facetów lęk przed podejściem jest tak naprawdę lękiem przed pełnym pogardy spojrzeniem kobiety. Tak naprawdę boją się oni skrzywionej miny Damy/Księżniczki/Królowej i potępiającego ich spojrzenia mówiącego "Ty Robaku! Jak śmiesz do mnie podchodzić!". I to świetnie obrazuje zjawisko o którym tutaj piszę - dla wielu facetów skrzywione spojrzenie ze strony kobiety jest emocjonalnie tak wielką katastrofą, tak wielkim "big deal", że wolą nie podejść i zrezygnować z jakichkolwiek szans na zaruchanie kobiety, byle by tylko uniknąć ryzyka wystąpienia tej "katastrofy".

Co tu dużo mówić - to jest coś ABSURDALNEGO. Lecz pomimo tego to zjawisko niszczy życie seksualne, szkodzi milionom mężczyzn w samej Polsce.

W rzeczywistości bycie kobietą nijak nie czyni danej osoby wyjątkową, czy też w jakiś sposób "lepszą".

Mniej więcej połowa populacji Polski to kobiety - a według statystyk, nawet trochę więcej niż połowa. Więc jakim cudem bycie kobietą miałoby czynić ją w jakikolwiek sposób wyjątkową?

To samo tyczy się bycia "lepszą" - mamy w Polsce miliony kobiet, różnych kobiet, ładnych i brzydkich, inteligentnych i głupich, bogatych i biednych. Są kobiety alkoholiczki, są prostytutki, są osiedlowe dresiary/szlauchy - czy one też są "lepsze"? Bo kobietami sa zdecydowanie. A co np. z laskami pracującymi na kasie w supermarkecie? Albo z kobietami, które są zwyczajnie GŁUPIE, mało rozgarnięte? Czy one też są "lepsze"? A co z przeciętnymi kobietami - czy przeciętna, zwyczajna kobieta jest "lepsza"? Jakim cudem, skoro jest właśnie przeciętna, zwyczajna?

Wielu facetów ma szczególny problem z Szacunkiem w stosunku do kobiet atrakcyjnych fizycznie. Ale co zmienia to, że kobieta dobrze wygląda? W kontekście "wyjątkowości", w żaden sposób nie czyni to ją wyjątkową - kobiety atrakcyjne, czy też nawet bardzo atrakcyjne fizycznie, to po prostu jakiś odsetek populacji, co w odniesieniu do milionów kobiet oznacza, że takich kobiet jest naprawdę dużo.

To samo tyczy się bycia "lepszą" - są atrakcyjne alkoholiczki, atrakcyjne prostytutki, seksowne osiedlowe dresiary/szlauchy. Czy on też są "lepsze"? Albo ładne laski na kasie w supermarkecie? Co z atrakcyjnymi kobietami, które są GŁUPIE, TĘPE? Czy one też są "lepsze"? A co z laskami, które są ładne, ale tak po za tym są całkowicie przeciętne, zwyczajne? Czy ładna laska, która w sensie osobowości i inteligencji prezentuje sobą przeciętność, jest w jakiś sposób "lepsza"?


To oczywiście bez sensu - tyle, że cały Szacunek Do Kobiet nie opiera się na logice i na rozsądku, tylko na wbitych "na pałę" uwarunkowaniach obyczajowych, wpojonych za pomocą propagandy i prania mózgu, w dużej mierze dokonanego gdy facet był jeszcze dzieckiem i nastolatkiem, gdy jego umysł był szczególnie podatny na kształtowanie. Odczuwanie Szacunku Do Kobiet to kwestia zewnętrznego uwarunkowania, bycia "dobrze wytresowanym pieskiem", ofiarą indoktrynacji - z logicznym myśleniem nie ma to nic wspólnego, logiczne myślenie kieruje ludzi w zupełnie innym kierunku.


Szacunek Do Kobiet jest czymś żałosnym, komicznym, jeżeli zestawi się to z tym, jak wygląda życie seksualne kobiet, szczególnie tych atrakcyjnych i/lub wiele imprezujących.

Kobieta po 20-ce ma z reguły na koncie kilku partnerów seksualnych. Tych partnerów jest przypuszczalnie trochę więcej, gdy jest atrakcyjna - bo takie laski częściej zwracają na siebie uwagę i stają "celem ataku" facetów dobrych z kobietami, w tym także "zawodowych ruchaczy" mojego pokroju. Podobnie jest z imprezami - jedna rzecz, że sprzyja to poznawaniu ludzi, a alkohol ośmiela facetów i czyni laskę łatwiejszą. Druga rzecz, że większość facetów dobrych z kobietami to imprezowicze, a jeżeli imprezująca laska jest ładna, to na przestrzeni lat mogło ją ruchać wielu "cwaniaków" jak ja - i taka kobieta może mieć na liczniku nie kilku, a np. kilkunastu facetów.

Ale załóżmy umiarkowany wariant, w którym mamy atrakcyjną laskę, która miała 5 partnerów seksualnych. Może np. miała 2 stałych, długoterminowych chłopaków, a 3 razy została "bez-związkowo" zaliczona przez jakichś gości mniej czy bardziej dobrych z kobietami.

Tylko co tak naprawdę oznacza to, że laska miała 5 partnerów seksualnych? To oznacza, że miała w sobie fizycznie penisy 5 facetów. I o ile różne laski robią z różnymi facetami różne rzeczy, o tyle możemy podejrzewać, że mogła np. lizać ich jajka, połykać ich spermę, być klasycznie penetrowana z gumką i bez.

Tę laskę miało, spuszczało się w nią 5 facetów. Jaki sens w tym momencie ma postrzeganie jej jako kogoś "wyjątkowego", czy też "drogocennego" jak jakiś klejnot? Przecież to normalna laska, którą normalnie wyruchało kilku normalnych facetów.

Ta laska miała w ustach penisy i spermę 5 facetów. Czy ona jest w jakiś sposób, nie wiem, "lepsza" od facetów, lepsza od nich lub od Ciebie? Czy była od nich lepsza w momencie, w którym miała właśnie w ustach ich nasienie? Albo może była wtedy lepsza od Ciebie?

Czy ona była "księżniczką" lub "królową", gdy wystawiała pupę, albo rozchylała nogi w celu zostania wyruchaną, co swoją drogą pewnie nieraz miało miejsce wtedy, gdy oboje byli pod wpływem alkoholu?


Wielu facetów dotkniętych Szacunkiem Do Kobiet uznaje powyższą narrację za coś nagannego, "uwłaczającego godności kobiet", godnego potępienia, odrażającego, itd itp.

Problem w tym, że przedstawiony przeze mnie obraz jest PRAWDZIWY. Bo kobiety po prostu robią takie rzeczy.

Ale na tym właśnie polega Szacunek Do Kobiet, że ludziom jest wciskany do głowy nieprawdziwy, propagandowy obraz wynikający nie z obserwacji rzeczywistości, tylko z obyczajowości i tego jak według tej obyczajowości "powinno być". I ten obraz "jak powinno być według obyczajowości" jest fałszywie przedstawiany jako obraz "jak jest".

A potem gdy taka osoba spotyka się z PRAWDZIWYMI informacjami, takimi które faktycznie mówią "jak jest", to dochodzi do "ZDERZENIA", konfliktu dwóch światopoglądów i pojawia się dyskomfot, dysonans poznawczy, co często kończy się tak, że taka osoba wmawia sobie, że te nowe (prawdziwe) informacje są w jakiś sposób nieprawdziwe, przesadzone, itd itp. Albo w ogóle wpada w emocje, oburzenie, a nawet agresję, dzięki czemu tak naprawdę unika merytorycznej konfrontacji z tym, co tej osoby jest niewygodne. Właśnie dlatego Szacunek Do Kobiet potrafi utrzymywać się w ludziach i nie znikać w konfrontacji z doświadczeniami życiowymi, które go podważają (a tych jest tak naprawdę wiele) - występuje właśnie taki "mechanizm obronny", który polega na odrzucaniu informacji sprzecznych z dotychczasowym, mocno ugruntowanym w danym człowieku, "zabetonowanym" światopoglądem. Generalnie jest zresztą tak, że ludziom wydaje się, że myślą racjonalnie, co często nie jest prawdą, bo w rzeczywistości ich sposob myślenia często polega na "filtrowaniu" nowych informacji przez pryzmat zgodności z ich już ugruntowanym światopoglądem.

Przy czym jeżeli ktoś całkowicie odrzuca, całkowicie potępia obraz kobiet jaki wcześniej przedstawiłem, to jest raczej "ciężkim przypadkiem". A są też przypadki bardziej umiarkowane, a przez to mniej oczywiste. Mam tu na myśli facetów, którzy niby wiedzą o tym co napisałem, niby to rozumieją, ale jednak nie do końca. Bardzo często facet w jakimś ogólnym, abstrakcyjnym sensie rozumie, że laski się ruchają, ale gdy widzi w swoim życiu określoną, konkretną laską, to jakoś to do niego nie dociera i wydaje mu się, że "ona jest INNA, ona taka nie jest, ona siebie szanuje". To się najczęściej dodatkowo pogarsza, jeżeli laska ma miłą twarz, jest inteligentna i ładnie, schludnie ubrana.

Ale nawet jeżeli facet wie, że to co opisałem jest prawdziwe w przypadku zdecydowanej większości lasek, i że dana, konkretna laska którą właśnie widzi w swoim życiu, najprawdopodobniej jest właśnie taka, to pozostaje jeszcze niezwykle istotna kwestia przyswojenia sobie tego na GŁĘBOKIM, a nie jedynie na powierzchownym poziomie. Chodzi tu zasadniczo o to, czy facet widząc atrakcyjną kobietę CZUJE, że to jest najprawdopodobniej zwyczajna laska, która normalnie rucha się z facetami, czy też jedynie tak MYŚLI, a czuje zgodnie z Szacunkiem Do Kobiet, że to jest jakaś księżniczka, dama która "się szanuje" i reprezentuje sobą nie wiadomo co, jest nie wiadomo kim.


We wcześniejszej części artykułu napisałem coś takiego:

"Brak szacunku opiera się na ZNAJOMOŚCI kobiet - na WIEDZY o tym, jakie są kobiety."


W ogromnym uproszczeniu, ten cały brak szacunku, to całe ogarnięcie psychiczne polega zasadniczo na tym, aby postrzegać kobiety W SPOSÓB ZGODNY Z RZECZYWISTOŚCIĄ.

Czyli jeżeli mamy taką normalną laskę, która w normalny sposób rucha się z normalnymi facetami, to zasadniczo chodzi tu o to, aby postrzegać ją we właśnie taki, ZGODNY Z RZECZYWISTOŚCIĄ sposób.

W bardzo minimalistycznym sensie chodzi o coś takiego:

Ona jest normalną laską - i należy ją postrzegać jako normalną laskę.

To zasadniczo jest czymś bardzo, bardzo PROSTYM. Oczywiście zdecydowana większość facetów sobie z tym nie radzi, bo CZUJE coś innego, ze względu na sprzeczne z tym uwarunkowania na poziomie głębokim - ale od strony FAKTÓW jest to coś naprawdę prostego.



Szacunek Do Kobiet w kontekście bycia (nie)atrakcyjnym w oczach kobiet.


Poczucie, że kobieta jest "WYJĄTKOWA", "WAŻNA" czy "LEPSZA" jest oczywiście NIESAMOWICIE SZKODLIWE z praktycznego punktu widzenia, bo generuje ono Opory, wywołuje stres i blokady - trudno, żeby ktoś ktoś był wyluzowany i czuł się swobodnie, próbując wyruchać kobietę w sytuacji, w której w jakimś, mniejszym czy większym stopniu, czuje się on przy niej jak "poddany" przy "królowej", która może go "zmiażdżyć" pogardliwym spojrzeniem.

Jest to coś na wiele sposobów niekompatybilnego, rozmijającego się z tym, jakiego typu faceci podobają się kobietom:

1. Kobietom podobają się faceci wyluzowani (potocznie, nieprecyzyjnie: "pewni siebie"). Tutaj jest jest jaskrawa niekompatybilność, o której pisałem powyżej. Bo facet który stresuje się przy "królowej" z powodu żywionego do niej Szacunku wypada w jej oczach gorzej, jest dla niej mniej atrakcyjny.

2. Kobietom podobają się faceci konkretni, którzy mają ogarnięte życie, itd. A facet z Szacunkiem Do Kobiet na różne sposoby (także poprzez "energię") pokazuje/sugeruje, że jest w jakimś stopniu LESZCZEM, a nie konkretnym facetem.

3. Kobiety generalnie lubią drani. A facet z Szacunkiem to w gruncie rzeczy "grzeczny chłopiec mamusi", który nadal żyje wpojoną mu kiedyś obyczajowością. A laski raczej nie lubią takiej "energii", takiego "klimatu" u faceta.

4. Kobiety lubią facetów "ze swojej ligi". (Niekoniecznie w sensie wyglądu - dla bardzo wielu mocno atrakcyjnych lasek facetami "z ich ligi" są faceci którzy są bogaci, a najlepiej bogaci i sławni.) A tak się składa, że postrzeganie kobiety jako "ważniejszej" czy "lepszej" w praktyce wcześniej czy później przekłada się na dany lasce komunikat "nie jestem z Twojej ligi, jestem poniżej Ciebie, a danie mi dupy byłoby z Twojej strony frajerstwem".


Nie chcę tutaj przesadzić, bo faceci z Szacunkiem potrafią jak najbardziej podobać się kobietom, jeżeli np. mają dobry wygląd, ale generalnie jest tak, że Szacunek Do Kobiet OBNIŻA ATRAKCYJNOŚĆ.

To nie jest żaden "magiczny efekt", inne czynniki nadal się liczą i model z Szacunkiem nadal będzie dużo bardziej atrakcyjny niż brzydki kartofel bez Szacunku. Ale jeżeli mówimy o facetach o tym samym poziomie atrakcyjności płynącej z innych czynników, to facet bez Szacunku będzie z reguły bardziej atrakcyjny, a facet z Szacunkiem mniej.

Swoją drogą, kobiety często nie tylko mówią, ale także MYŚLĄ, że chcą facetów którzy będą je szanować, facetów dla których będą najważniejsze, itd itp. Ale W PRAKTYCE wygląda to oczywiście tak, że kobietom bardziej podobają się faceci pozbawieni Szacunku, którzy w jakimś sensie mają je w dupie.

Co więcej, bardzo często, pewnie prawie zawsze jest tak, że kobieta która mówi o tym, że facet powinien szanować kobiety, "mieć zasady", itd itp, JUŻ dała dupy jakiemuś "draniowi", który jest w jakiejś mierze zaprzeczeniem tego, o czym ona mówi.

Ogólnie można powiedzieć, że Szacunek Do Kobiet prowadzi faceta w kierunku rozmijającym się z tym, co faktycznie się podoba, co faktycznie jest atrakcyjne dla kobiet.


Szacunek Do Kobiet w kontekście potrzeb typu BDSM występujących u wielu kobiet.

Dla mnie osobiście najbardziej śmieszne/żenujące/groteskowe w kontekście tego postrzegania kobiet jako "Królowych" czy "Księżniczek" jest to, jak wiele kobiet pragnie zostania zdominowanymi, zeszmaconymi, sponiewieranymi przez mężczyznę.

Najlepszym zobrazowaniem tego jest ogromna popularność książki Pięćdziesiąt twarzy Greya” - ta powieść w klimacie BDSM jest tak popularna wśród kobiet dokładnie dlatego, że rezonuje ona z ich pragnieniami. A gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi, to w tej książce główna bohaterka jest generalnie wiązana, biczowana i kontrolowana przez swojego ukochanego - i chodzi o to, że ciągoty w tym kierunku są obecne u bardzo dużej ilości kobiet.

Ja sam lubię dominować, szmacić, poniewierać laski - to co robię można nazwać "lekkim BDSM", bo nie potrzebuję "zaawansowanych" rekwizytów, zadaję niewielką ilość bólu, a sednem tej zabawy jest jak dla mnie nie strona fizyczna, a strona psychiczna - odpowiednia relacja pomiędzy mną i kobietą, w której kobieta jest moją niewolnicą, suką, własnością, ofiarą, itd itp.

Z racji mojej "kariery uwodzeniowej" i tego, że ruchałem setki kobiet, to przetestowałem moje skłonności na wielu z nich - nie na wszystkich, ale na wielu. Przy czym na początku, gdy zacząłem dostrzegać u siebie tego typu skłonności, co miało miejsce mniej więcej na przełomie liceum i studiów, to czułem się nieco "wykolejony", a może nawet "zboczony" i myślałem, że jeżeli miałbym to jakoś zrealizować, to będę musiał znaleźć do tego podobnie "wykolejoną" laskę, która być może będzie w jakiś sposób dziwna, "inna", itd itp. Ale zacząłem delikatnie sondować laski (bardziej czynami niż słowami) i okazało się, że zadziwiająco wiele z nich podniecają takie rzeczy. Nie w takim sensie, że już próbowały i już wiedzą, że to lubią - w takim, że nie próbowały, ale odkrywają, że im to odpowiada. Nasłuchałem się w tym kontekście tekstów typu: "tyle się przy Tobie o sobie nauczyłam", itd, itp. I to dało mi dużo do myślenia w kontekście tego, jakie naprawdę są kobiety.

Przy czym tutaj muszę zaznaczyć, że ja wtedy byłem już bardzo dobry w uwodzeniu i być może to jest tak, że nie tyle one są tak super otwarte na elementy BDSM, co po prostu ja jestem dobry w "urabianiu" ich w tym kierunku - bo w sumie jest to też pewien rodzaj uwodzenia. Jest wysoce prawdopodobne, że tak właśnie jest, lecz niemniej jednak w dalszym ciągu oznacza to, że taki element występuje w psychice wielu, moim zdaniem większości kobiet - nawet jeżeli wymaga to sprawnego "wyciągnięcia" na zewnątrz.

I tutaj nasuwa się pytanie: Na ile kobiety faktycznie pragną Szacunku, a na ile pragną czegoś dokładnie ODWROTNEGO? Nie na poziomie powierzchownym ich psychiki, nawet nie na poziomie głębokim w sensie długoletnich i w dużej mierze podświadomych uwarunkowań płynących z doświadczeń życiowych (w tym szczególnie dzieciństwa). Ja zastanawiam się na tym, czy przypadkiem kobiety nie pragną czegoś odwrotnego względem Szacunku na poziomie powiedzmy "hormonalno-seksualno-biologicznym", który nie jest wykształcony w wyniku doświadczeń życiowych, tylko zakodowany genetycznie. Bo o ile teraz są laski, które się po prostu naczytały modne "„Pięćdziesiąt twarzy Greya” i z tego powodu wydaje im się to "cool", to kiedy zaczynałem robić takie rzeczy w okolicach początku lat 2000-nych, to czegoś takiego w masowej kulturze nie było, ale było to obecne w psychice wielu kobiet.



Gdy wprowadzałem do relacji elementy tego "szmacenia", czy też "lekkiego BDSM", to spotykałem się z różnymi reakcjami. Do części kobiet to niespecjalnie trafiało i sprawa zatrzymywała się na trochę ostrzejszym seksie. Ale do wielu, do WIĘKSZOŚCI, trafiało to dobrze, albo bardzo dobrze. I było w tym coś takiego, że oczywiście czyniło to seks przyjemniejszym, ale nie na zasadzie jakiejś "powierzchownej" zabawy seksualnej, tylko na zasadzie czegoś autentycznie GŁĘBOKIEGO. Trudno to przekazać, ale te praktyki tak jakby otwierały inny poziom seksualności kobiety, czyniąc seks "czymś więcej" relatywnie względem normalnego seksu, naszą relację "czymś więcej" względem normalnej relacji, a mnie "kimś więcej" względem normalnego faceta (i to w obrębie tych, z którymi laska spała).

Duża część tego zjawiska przejawia się niewerbalnie, przez to jak kobieta dotyka, jak się bzyka, jakie ma spojrzenie, minę, ton głosu, itd. I to są bardzo fajne sprawy, ale ciężko byłoby to wiernie przekazać w tekście. Np. gdy kobieta patrzy się na Ciebie wzrokiem, w którym widać uwielbienie, oddanie, uległość, całkowite poddanie się, wzrokiem który zdaje się mówić "Ty jesteś moim Panem, a ja Twoją posłuszną niewolnicą". Kobieta potrafi mieć wtedy "odmienione" oczy, które wyglądają tak, jakby była pod wpływem jakichś narkotyków. Zmienia się też głos, który jest inny, taki autentyczny, jakby wzruszony, jednocześnie wyciszony i szczęśliwy.

Kobiety wyrażają to też słowami, aczkolwiek zacytowanie samych słów nie oddaje w pełni tej atmosfery:

- "Nie wiedziałam, że może mi być tak dobrze"

- "Jaką ja jestem uległą suką" (wypowiedziane z zadowoleniem)

- "Jestem Twoją posłuszną suką"

- "Chcę być Ci już zawsze posłuszna"

- "Ty jesteś taki niesamowicie męski..."

- "Rób ze mną co chcesz"

- "Ty jesteś zupełnie inny niż inni faceci" (z podziwem, uwielbieniem)

I tego typu rzeczy są mówione przez kobietę w sytuacji, w której ja ją zeszmaciłem, sponiewierałem, upokorzyłem, pokazałem jej, że widzę jej miejscu u moich stóp. Może się to wydawać absurdalne, pozbawione sensu i logiki - ale tak to wygląda.

1. Ja ją PONIŻYŁEM i jestem za to przez nią NAGRADZANY.

2. Ja ją PONIŻYŁEM i jestem za to przez nią WYWYŻSZANY.

3. Ja okazałem jej SKRAJNY BRAK SZACUNKU, a ona w zamian za to okazuje mi SKRAJNIE WYSOKI SZACUNEK.

Co nam to mówi o tym, jak funkcjonuje psychika tych (wielu) kobiet?

Powyżej opisuję łóżkowe sytuacje typu lekkiego BDSM, ale czy przypadkiem w jakimś stopniu nie ma podobnej zależności w całości relacji pomiędzy kobietami i mężczyznami?

Jak wiecie, ja generalnie nie mam Szacunku Do Kobiet i uważam to za coś szkodliwego, patologicznego. I jak na tym całościowo wychodzę?

1. Ja mam BRAK SZACUNKU DO KOBIET i jestem za to w życiu NAGRADZANY.

Miałem i mam w życiu ogromną ilość, setki atrakcyjnych i bardzo atrakcyjnych kobiet. Dostaję od nich seks, czułość, bliskość emocjonalną, itd itp.

2. Ja mam BRAK SZACUNKU DO KOBIET, a jestem w kontekście kobiet WYWYŻSZANY.

Kobiety na wiele sposób pokazują mi, że wysoko mnie cenią, że jestem w ich oczach kimś atrakcyjnym, kimś ważnym, kimś więcej niż inni faceci.

Inna sprawa, też związana z "wywyższaniem" mojej osoby, to sytuacje, w których idę gdzieś z moją "stałą" laską, z którą spotykam się dłuższy okres czasu. To jest zawsze laska 9/10, typ "najlepsza laska w klubie", bo o ile mogę ruchać 7 i 8, o tyle nie chce mi się się z nimi dłużej spotykać. I gdy idę z taką laską 9/10 po ulicy, gdy jesteśmy w restauracji, itd, to spada na nas lawina pożądliwych męskich spojrzeń. Kobieta u mojego boku jest dla nich NIEOSIĄGALNYM MARZENIEM, czymś czego bardzo pragną, ale nie mogą mieć. I może ja jestem płytkim człowiekiem, ok, ale to sprawia mi przyjemność, czuję się ZWYCIĘZCĄ, czuję, że jestem PONAD innymi facetami.


3. Ja mam BRAK SZACUNKU DO KOBIET, a dostaję od kobiet DUŻO SZACUNKU.

Kobiety, znajome i nieznajome, generalnie traktują mnie z szacunkiem. To wynika z różnych czynników, w tym chociażby z tego jak się ubieram, ale po części jest to też wpływ mojej komunikacji niewerbalnej, mojej "energii" - laski w jakimś stopniu czują we mnie lekkiego "drania", faceta który nie jest jakimś przeciętnym leszczem. Nie mówiąc już o tym, co się dzieje, gdy wprowadzam swoje "lekkie BDSM".

Czy nie zastanawia Was dziwne podobieństwo pomiędzy tym co opisują powyższe 3 punkty, tyczące się moich ogólnych relacji z kobietami, a tym co opisują wcześniejsze 3 punkty tyczące się łóżkowego "lekkiego BDSM"?

Ta dla wielu osób absurdalna dynamika typu "Ja mam do nich BRAK SZACUNKU, a one do mnie BARDZO DUŻO" w moim wydaniu ma całkiem cywilizowane oblicze, bo w gruncie rzeczy ja jestem całkiem miłym i ciepłym facetem. Ale ta dynamika ma też swoje ciemniejsze oblicza. Umiarkowanie ciemniejszym obliczem są faceci będący w wysokim stopniu DRANIAMI - tak całościowo, a nie umiarkowanie i "częściowo" jak ja. Jeszcze ciemniejszym, wręcz mrocznym obliczem tej dynamiki są faceci typu "PIJE I BIJE", którzy traktują swoje kobiety w okropny sposób, ale te jakimś cudem przy nich trwają, a nawet ich kochają.

A co z facetami, którzy mają odwrotnie, to znaczy mają Szacunek Do Kobiet i to na wysokim poziomie? Jak to u nich wygląda?

Jest to skomplikowane, bo w grę wchodzi wiele czynników. I to co napiszę poniżej nie jest wcale jakąś żelazną regułą, czymś co musi zawsze mieć miejsce - powiedzmy, że jest to LUŹNA tendencja:

1. Facet który WYWYŻSZA kobiety, często jest przez nie KARANY, źle traktowany.

2. Facet który WYWYŻSZA kobiety, często jest przez nie PONIŻANY, traktowany jak przedmiot czy śmieć.

3. Facet który ma do kobiet BARDZO DUŻO SZACUNKU, często otrzymuje od kobiet BARDZO MAŁO SZACUNKU.

Wiele ludzi albo się zetknęło, albo przynajmniej słyszało o sytuacji, w której facet traktuje kobietę dobrze lub nawet bardzo dobrze, a ona traktuje go źle. On stara się jej dogodzić, stara się zbudować harmonijny związek, a jej ciągle coś nie pasuje, ciągle ma jakieś pretensje, dojeżdża go, itd itp. Coś takiego może mieć różne przyczyny, w tym także wiele przyczyn występujących równolegle, ale jedną z nich jest właśnie taka "paradoksalna" dynamika, jaką opisałem powyżej.

Wielu osób w jakimś stopniu zauważyło tę dynamikę i zdało sobie sprawę, że to jest jakiegoś rodzaju mechanizm, który można i należy opisać. Tylko niestety, te osoby były chyba mimo wszystko idiotami i opisały to w mniej czy bardziej poroniony, głupi, błędny sposób. Ja osobiście podejrzewam, że te osoby znały te mechanizmy głównie z tej "złej" strony, czyli były raczej ich ofiarami, niż beneficjentami. Te osoby chyba nie za bardzo wiedziały, jak to wygląda po tej "dobrej" stronie, to znaczy gdy facet czerpie z tego korzyści i ich opis tej "dobrej" strony jest nie tyle realnym opisem, co tym jak wyobrażają to sobie faceci sami będący leszczami.

Przykładem tego jest tragiczny termin "Nice Guy", czyli "Miły Facet". Ten termin powoduje, że wielu ludziom wydaje się, że bycie miłym jest czymś jednoznacznie złym, a bycie chamskim czy szorstkim jest czymś jednoznacznie dobrym. A to jest wielka bzdura - tym większa, że wielu ostrych cwaniaków, drani, imprezowych ruchaczy jest na początku BARDZO miła i czarująca. Dlaczego? Bo to DZIAŁA. Ja też jestem miły dla kobiet - myślicie, że dlaczego? Tak w ogóle to czy myślicie, że nie wolałbym podejść do laski, złapać ją za włosy i powiedzieć coś w stylu "Suko, idziemy do mnie!", zamiast w ogóle bawić się w uwodzenie, rozmawianie, urabianie, itd? Jasne, że bym wolał. Tylko to tak po prostu nie działa.

Mniej tragiczny, ale nadal głupi jest termin "Alpha". Przez ten termin ludziom wydaje się, że oni mają być jakimiś "przywódcami stada", "dominującymi samcami", itd. To jest żenujące, bo taki sposób ujmowania męskiej atrakcyjności wykluczałby wiele osób dobrych z kobietami, które takie nie są, bo np. prezentują typ wyluzowanego imprezowicza.

Pod wpływem tych głupot wielu ludzi zajmujących, próbujących zajmować się uwodzeniem ma niewłaściwe wyobrażenia i działa w błędny sposób. Mam tu na myśli nieudolne działanie w stylu "konfrontacyjnym", facetów nieudolnie próbujących wyszydzić, wyśmiać, poddać w wątpliwość wartość kobiety, itd itp - w nadziei, że uczyni ich to atrakcyjnymi poprzez to mityczne "stanie sie Alpha". Problem w tym, że o ile styl "konfrontacyjny" potrafi działać i to działać bardzo dobrze, to wymaga to wyczucia, umiejętności. A jeżeli ktoś ich nie posiada, to styl "konfrontacyjny" najprawdopodobniej zrobi z niego niedostosowanego towarzysko, niefajnego ZJEBA.

Wracając do dynamik związanych z tym, jak kobiety traktują facetów z różnymi poziomami Szacunku względem nich, to napisałem wcześniej o braku szacunku i o bardzo wysokim poziomie szacunku - a co z facetami ze ŚREDNIM poziomem Szacunku? Moim zdaniem ogólna, luźna tendencja jest taka:

1. Facet który ŚREDNIO szanuje kobiety, często jest przez nie ŚREDNIO traktowany.

2. Facet który ŚREDNIO szanuje kobiety, często nie jest przez nie ani szczególnie mocno wywyższany, ani szczególnie mocno poniżany.

3. Facet który ŚREDNIO szanuje kobiety, często jest przez nie ŚREDNIO szanowany.

Komuś może się wydawać, że ten wariant jest w jakiś sposób "prawidłowy", "zdrowy", niepatologiczny. Bo obie strony traktują siebie w podobny sposób, nikt nie jest wyżej, nikt nie jest niżej. Ale w rzeczywistości ten wariant wcale nie jest dobry i posiada poważne wady.

Przede wszystkim, ten wariant oznacza tak naprawdę, że facet jest umiarkowanym, przeciętnym LESZCZEM.

Faceci z taką mentalnością są często uważani przez laski za normalnych, przeciętnych facetów. Co oznacza z jednej strony, że laski nimi jakoś szczególnie nie pogardzają, ale z drugiej strony też nie mają wrażenia, aby ci faceci "mieli to coś". Mam tu oczywiście na myśli poziom osobowości i niewerbalnej "energii", bo wygląd, kasa, itd to zupełnie inna sprawa.

Tacy faceci są często odbierani przez laski jako "nic nadzwyczajnego, zwyczajny facet". A chyba nie muszę tłumaczyć, że bycie tak odbieranym przez kobiety nie jest niczym szczególnie dobrym i nie jest drogą do świetnego życia seksualnego.

Z tego robią się często takie niby poprawne, ale jednoczesnie nijakie związki, w których niby nie ma wielkich problemów, ale w których stosunek kobiety do faceta jest tak naprawdę "taki sobie".

Ta dynamika jest o tyle zdradliwa, że jest czymś "normalnym", przeciętnym i facetom z taką mentalnością bardzo często wydaje się, że jest z nimi wszystko ok, że nie ma żadnego problemu, itd itp. Często jest tak, że taki facet ma tak naprawdę "byle jaki" związek, w którym laska ma do niego średni stosunek, ale on dostaje dupy, a z laską jakoś się dogaduje, więc związek uznaje za udany. I taki facet może nie zauważać, albo NIE CHCIEĆ zauważać tego, że tak naprawdę jego własna kobieta ma do niego średni stosunek, a jego pozycja w relacji z nią jest taka sobie. Jego kobieta ma do niego średni, a nie wysoki poziom szacunku - czyż nie jest rzeczą oczywistą, że nie jest przez nią traktowany tak dobrze, nie jest mu tak przyjemnie, jak byłoby, gdyby ona miała do niego wysoki poziom szacunku?


Ja generalnie dostaję od kobiet dużo szacunku i generalnie jestem przez nie traktowany jako "ktoś więcej", ktoś lepszy od innych facetów ORAZ lepszy od samych kobiet. Nie zawsze, w różnym stopniu, ale taka jest generalna tendencja. Czasami przybiera to bardziej umiarkowaną formę, w której kobieta "tylko" ma względem mnie dużo szacunku i "tylko" wysoko mnie ceni. A czasami idzie to wyraźnie w kierunku klimatów BDSM i w jakimś stopniu jestem dla laski jej Panem, Władcą, Właścicielem, a ona jest moją Niewolnicą, moją Posłuszną Suczką, itd itp. Z tego powodu ja znam kobiety od tej strony, wiem jak dobrze potrafią się zachowywać względem faceta którego wysoko lub bardzo wysoko cenią.

Bardzo wielu facetów kobiet od tej strony nie zna, bo maksimum czego byli w stanie w życiu doświadczyć, to wcześniej opisany "średni" wariant, w którym żadna strona nie dominuje w zdecydowany sposób. To też tyczy się znajomości mentalności poszczególnych, indywidualnych kobiet, które zna (a raczej "zna") dany facet. Chodzi mi tu o to, że dany facet poprzez to jaki jest, "wydobywa" z kobiety pewne zachowanie, określony sposób traktowania jego osoby - a bardzo często jest to postrzegane przez facetów jako stała cecha osobowości danej kobiety, na zasadzie "ona taka jest", a także ogólna wiedza o kobietach, w sensie "kobiety takie są". Jest to bzdura, bo ta sama kobieta potrafi traktować różnych facetów w zupełnie różny sposób. Tylko właśnie na tym polega problem, że przeciętni faceci, czyli tak naprawdę "umiarkowane leszcze" z Szacunkiem Do Kobiet, nie mają pojęcia o tym, jak potrafią wyglądać relacji z kobietami ludzi ogarniętych, pozbawionych Szacunku Do Kobiet.

Bardzo często jest np. tak, że dana kobieta jest przykra, niemiła, dominująca, wymagająca względem jednego faceta, a słodka i miła dla drugiego. Szczególnie będąc w stałej relacji z tym pierwszym, a ruchając się na boku z tym drugim - to jest swojego rodzaju KLASYKA.

Ja miałem ogromną ilość sytuacji, w których kobiety które bzykałem rozmawiały ze mną na temat swojego byłego lub obecnego chłopaka czy męża, i tego jak go traktowały. I bardzo często wyglądał to tak, że kobieta która dla mnie była bardzo miła, uczynna i bezproblemowa, opowiadała mi o tym, jak dla tego innego faceta była nieprzyjemna, złośliwa, wręcz emocjonalnie sadystyczna. I w tym wszystkim bardzo często pojawiał się wątek POGARDY, a także jakby NIECHĘCI WYNIKAJĄCEJ Z POGARDY.

To są np. takie sytuacje:


- Do laski zadzwonił do niej były facet, z jakimś zapłakanym głosem, a ona była dla niego celowo, złośliwie zimna i niemiła. A gdy mi o tym opowiada, to czuć w jej głosie taką złośliwość połączoną z pogardą do tego kolesia.

- Laska opowiada mi (po ruchaniu się ze mną), jak odmówiła swojemu stałemu chłopakowi/mężowi seksu, kłamiąc, że źle się czuje. I śmiejemy się z tego, ona jest z siebie zadowolona, a przy tym widać, że nie chodziło tylko o samą chęć uniknięcia seksu, ale także o "wbicie szpilki" mężczyźnie którym pogardza.

- Laska opowiada, jak była dla kolesia celowo niemiła, naburmuszona, bo "ona ma go dosyć". I jak próbował to "naprawić", próbował polepszyć ich relacje poprzez jakieś starania dogodzenia jej, ale ona celowo i świadomie zlała te starania. Oczywiście opowieść w tonie wesoło-pogardliwym "hahaha, co za żałosny frajer" i/lub zgorzkniało-pogardliwym "beznadziejny frajer, nie mogę na niego patrzeć".


Tak jak napisałem wcześniej, ja mam skłonności w kierunku lekkiego BDSM i lubię szmacić, poniewierać, upokarzać laski. Mam w głębi serca poczucie, że kobieta to moja poddana, należna mi niewolnica, której sensem istnienia jest służenie mi, które to służenie jest dla niej wielkim zaszczytem i łaską z mojej strony. Mam poczucie, że jedynym naprawdę właściwym miejscem dla kobiety jest leżenie u moich stóp, całkowite podporządkowanie i całkowite uniżenie się przede mną .
Tylko nie zrozumcie mnie źle - ja nie jestem jakimś nadętym, drażliwym typem z "trudną osobowością". Ja jestem całkiem elastycznym, miłym i ciepłym człowiekiem, który nie forsuje swoich tendencji BDSM na siłę, "na pałę" - ja robię to z wyczuciem, działając w sposób dostosowany do laski i do sytuacji. I nie jestem od tego uzależniony - czuję się ok bez tego, a z tym czuję się dużo lepiej.

Właśnie ta moje elastyczność, wyczucie, powodują, że robiłem to lekkie BDSM z wieloma laskami, które przedtem takich rzeczy nie robiły i w mniejszym czy większym stopniu nie zdawały sobie sprawy z tego, że w ogóle mogłyby takie rzeczy lubić. Mam na myśli szczególnie czasy przed "Pięćdziesiąt twarzy Greya”, kiedy laski były takich rzeczy mniej świadome - ale jak najbardziej miały w swoje te tendencje, które PÓŹNIEJ sprawiły, że ta książka stała się wśród nich tak popularna.

I ja szmaciłem, poniewierałem wiele lasek, które NIE WIEDZIAŁY, jak bardzo to je pociąga. Leciały przy tym tekstu:

- „Ja nie wiedziałam, że taka jestem”

- „Ile ja się o sobie przy Tobie nauczyłam”

- „Jaką ja jestem uległą suką”

- „Ty mnie znasz lepiej, niż ja sama znam siebie”

- „Dopiero teraz się dowiedziałam, co to znaczy być kobietą”

Oczywiście jest tak, że to właśnie w tych BDSM'owych relacjach doświadczam wyższego, wręcz skrajnie wysokiego poziomu szacunku do mojej osoby, a co się z tym wiąże, wyjątkowo fajnego i miłego traktowania ze strony kobiet.

Przytoczę tutaj pewną sytuację, która świetnie to zobrazuje:

Kiedyś miałem taką laskę, którą szybko i sprawnie ułożyłem sobie na uległą, posłuszną suczkę, i która uwielbiała to jak ją traktuję. Lecz kiedy doszło do pierwszego seksu oralnego, to miał miejsce pewien zgrzyt i to w sumie z mojej winy. Bo kiedy ona zajmowała się moim penisem, to ja powiedziałem jej, że chcę, aby na koniec połknęła. A ona odparła grzecznym, ale zranionym głosem, że jak ja mogę podejrzewać ją o to, że ona mogłaby wypluć MOJE nasienie. Powiedziała, że połykanie mojego nasienia jest dla niej ZASZCZYTEM, czymś BARDZO WAŻNYM i że nigdy, przenigdy by nie wypluła, i że jest jej przykro, że pomyślałem, że mogłaby tak postąpić.

Drodzy Czytelnicy, tak wygląda naprawdę WYSOKI poziom szacunku kobiety do mężczyzny. I chyba jest rzeczą jasne, że bycie z laską która ma do mnie takie podejście, jest DUŻO przyjemniejsze od „normalnej” relacji. I to też w jakimś stopniu przenosi się na codzienne życie - taka laska jest „grzeczna”, odnosi się do mnie z szacunkiem, życzliwością, „miękkością”, kobiecością. Przedkłada moje potrzeby nad swoje, dopasuje się do moich potrzeb i mojej woli. Są słowa, które słyszałem od tak wielu lasek, że mam wrażenie, jakby był to cytat z jakiejś książki czy filmu - a są to słowa „Będzie tak, jak Ty chcesz”.

Inna sprawa, że o ile w tego typu układach kobieta jest „ofiarą”, jest „pokrzywdzona” w sensie braku szacunku, poniżenia, podporządkowania, zniewolenia, a nawet przemocy fizycznej, o tyle to wcale nie oznacza,że ona jest nieszczęśliwa - bo jest DOKŁADNIE ODWROTNIE.

Wiele kobiet mówiło mi otwarcie, że nigdy nie czuły się tak szczęśliwe, że nigdy nie czuły się tak spełnione.

Zresztą nawet w przypadku wcześniej wspomnianej laski od seksu oralnego - dla niej zrobienie mi dobrze i połknięcie mojego nasienia, według jej własnych słów, było ZASZCZYTEM, czymś BARDZO WAŻNYM. Ona czuła się podczas tego wszystkiego MEGA SZCZĘŚLIWA i oprócz szacunku czuła do mnie także ogromną WDZIĘCZNOŚĆ. To jest swoją drogą stały element w tego typu relacjach z różnymi laskami - WDZIĘCZNOŚĆ danej laski za to, że ją zeszmaciłem, sponiewierałem, upokorzyłem.

To wygląda właśnie tak, że gdy ja zeszmacę, sponiewieram, zniewolę, upokorzę laskę, to OBOJE jesteśmy szczęśliwi.

I tutaj wypadałoby zadać pytanie, czy jeżeli zeszmacenie laski, okazanie jej braku szacunku czyni OBOJE partnerów szczęśliwymi, to czy przynajmniej w jakimś stopniu nie jest tak, że traktowanie laski z szacunkiem czyni OBOJE partnerów nieszczęśliwymi?

Nie chcę przesadnie generalizować i tworzyć z tego jakiejś uniwersalnej zasady, ale na pewno CZĘSTO tak właśnie jest.

Tutaj muszę opisać jedno KLUCZOWE ZJAWISKO:

1. Tak jak napisałem wcześniej, ciągoty w kierunku relacji BDSM ma bardzo wiele lasek - dowodem na co jest popularność „Pięćdziesiąt twarzy Greya”.

2. Tak jak pisałem wcześniej, wiele lasek w mniejszym czy większym stopniu NIE WIE o swoich własnych tendencjach w tym kierunku. Bo z tym jest tak, że laska musi to POCZUĆ, musi tego DOŚWIADCZYĆ i wtedy jest masa reakcji „Ja nie wiedziałam, że taka jestem”.

Rzecz w tym, że przeciętny facet, czyli tak naprawdę „przeciętny leszcz” tego z niej nie wydobędzie. Prymitywny „macho dominator” najprawdopodobniej też nie, bo ją do siebie zrazi, wystraszy, wywoła ostrą kolizję z jej blokadami i obyczajowością.

3. W wyniku tego często jest tak, że laska w jakimś stopniu czuje się nieszczęśliwa, niespełniona i nie tylko NIE WIE DLACZEGO, ale także NIE WIE, ŻE MOŻE BYĆ INACZEJ i z tego powodu uznaje swój poziom (braku) zadowolenia za „normalny”.

Chodzi o to, że jeżeli dana laska z mniejszymi czy większymi ciągotami BDSM (a takich jest moim zdaniem większość) natrafi na swojej drodze na kilku, powiedzmy 4 przeciętnych facetów, którzy oczywiście jej tego nie dadzą, to ona najprawdopodobniej uzna, że relacje damsko-męskie „po prostu tak wyglądają” - czyli przyjmie swoje dotychczasowe doświadczenia za punkt odniesienia.

Problem w tym, że ona przyjmuje to za swój punkt odniesienia na "powierzchownym" poziomie, podczas gdy w głębi serca w jakimś stopniu czuje, że coś jest nie tak, albo że to "nie jest do końca to". I to ma negatywny wpływ na jej (nie)zadowolenie z relacji facetami, co także uderza w tych facetów.

Często bywa tak, że facet daje kobiecie normalny związek, w którym wszystko wydaje się być w porządku, ale ona tego nie docenia, jest dla niego nieprzyjemna, niemiła, itd itp. To może mieć różne przyczyny, bo np. laska może mieć po prostu wredny charakter, albo facet jest słaby w łóżku, ale jest też możliwe, że przyczyną tego jest właśnie nieodpowiadający lasce klimat relacji, a ta sama laska byłaby zupełnie inna w relacji o innym klimacie. Mam tu na myśli sytuację, w której laska ma wewnętrzną potrzebę bycia szmaconą i czucia silnego respektu względem mężczyzny, tylko niekoniecznie jest tego w pełni świadoma, a facet ma wysoki poziom Szacunku Do Kobiet i też nie jest tego świadomy.

To często skutkuje "Błędnym Kołem Dogadzania/Ustępowania", w którym widząc niezadowolenie i przykre zachowania kobiety, facet stara się jej ustępować, dogadzać, próbując w ten sposób uczynić ją szczęśliwą, a co za tym idzie - poprawić to jak ona go traktuje.

Problem polega na tym, że jej niezadowolenie i przykre zachowania płyną tak naprawdę z "głębokiego", emocjonalnego poziomu, którego ona najczęściej sama nie rozumie. Wszelkiego typu pretensje, przykre słowa, fochy i przesadnia wymagania są jedynie skutkami, sposobem na wyrażenie tych odczuć, a nie faktycznym problemem. A wielu facetów w takiej sytuacji próbuje radzić sobie z tym poprzez zaspokajanie różnych zachcianek, niesłuszne ustępowanie kobiecie, itd itp.

I teraz tak:

1. Jedna rzecz, że to Dogadzanie/Ustępowanie długoterminowo nigdzie nie prowadzi, bo nijak nie pomaga na faktyczną przyczynę problemu, a jedynie wywołuje u kobiety chwilowe zadowolenie na poziomie "powierzchownym".

2. Druga rzecz, że takie Dogadzanie/Ustępowanie jeszcze pogarsza sprawę. Bo jeżeli problemem jest to, że kobieta ma niespełnioną potrzebę bycia szmaconą, czucia RESPEKTU przed mężczyzną, to dogadzanie, ustępowanie jej jest oddalaniem się od tego i pogarszaniem problemu. Mamy tutaj sytuację, w której źródłem problemu jest tak naprawdę WYSOKI poziom szacunku ze strony mężczyzny - jaki sens w tym momencie próba poradzenia sobie z tym problemem poprzez JESZCZE WYŻSZY poziom szacunku? To tak, jakby ktoś próbował gasić pożar benzyną.

Przytoczę tutaj pewną sytuację z mojego życia:

Poznałem kiedyś pewną laskę, która była dość "wyszczekana", zachowywała się nieco "konfrontacyjnie", z wieloma tekstami i ogólną atmosferą typu "co to nie ja". Była fizycznie atrakcyjna, na swój sposób była fajna, aczkolwiek miała też w sobie coś denerwującego.

Co zrobiłem?

Czy podszedłem, złapałem na włosy i powiedziałem "na kolana suko?" NIE. To czy też może wszedłem w jakiegoś rodzaju wymianę złośliwości, wzajemne docinanie sobie? NIE.

W dużej mierze zignorowałem jej głupie teksty, unikając konfrontacji i zacząłem z nią normalnie rozmawiać. Patrzyłem na nią, patrzyłem w jej oczy i zauważyłem, że pomimo otoczki "co to nie ja", w niej tak naprawdę widać, czuć jakiś SMUTEK. I w miły, przyjazny, empatyczny sposób skomentowałem to, zapytałem się o to. Z laski już kompletnie opadło "co to nie ja" i przede mną stała sympatyczna, nieco smutna dziewczyna. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak ona chłopaka, który ją kocha, ale "ona nie wie, czy ona kocha jego". Rozmawialiśmy o tym i zacząłem zauważać, że w niej chyba jest coś uległego, wręcz masochistycznego. I znowu - zacząłem (z wyczuciem) komentować to co zauważyłem. Efekt? Laska praktycznie "odpłynęła", zaczęła naładowanym emocjonalnie głosem opowiadać, jak ona ma w sobie takie (uległe/masochistyczne) impulsy i że czuje, że jest z nią coś nie tak. Bo tutaj ma świetnego chłopaka, który jest przystojny i ją kocha, doskonale ją traktuje, którego koleżanki jej zazdroszczą - a ona jakoś nie czuje się ok z jego zachowaniem względem niej. Ja w tym momencie (z wyczuciem) opowiadam jej, że ja mam odwrotne impulsy, że jak dla mnie kobieta musi być pode mną, że lubię "ostro" traktować kobiety, itd itp. Laska patrzy na mnie Z PODZIWEM, rozmarzonym wzrokiem. Lecą teksty typu "ja też bym tak chciała" i "zazdroszczę Twojej dziewczynie". W ciągu może 1.5h czy 2h laska przechodzi z klimatu "co to nie ja", do tego, że np. otwarcie jej mówię "jesteś moją słodką suczką", na co ona odpowiada "tak, jestem". Albo "ale nie będziesz mnie bił zbyt mocno, ok?".

Później poznaję laskę lepiej i co się okazuje? Faktycznie ma chłopaka, chłopak faktycznie dobrze wygląda. Problem w tym, że ona jest masochistką, a on ją kocha i dogadza jak tylko może, traktuje jak księżniczkę. Co więcej, ona próbowała go SPROWOKOWAĆ do ostrzejszych zachowań poprzez celowe bycie chamską i nieprzyjemną. Efekt? On jej ustępował, a jej ręce opadały.

Ta laska zachowywała się względem innych ludzi, w tym względem swojego chłopaka, w sposób uszczypliwy, konfrontacyjny, nieco złośliwy i szorstki, itd itp. Lubiła na odchodne zrobić mi loda, albo przynajmniej polizać, pocałować mój penis - mówiąc, że potem spotka się ze swoim chłopakiem i pocałuje go, oczywiście w międzyczasie nie myjąc zębów. Ona śmiała się z tego, szydziła przy mnie z tego swojego chłopaka, itd itp. Mówiła np. "no wiesz, a może mu posmakuje?".

A jak traktowała mnie?

Oczywiście zupełnie inaczej, z ogromnym szacunkiem, uległością, itd itp. I była naprawdę UROCZĄ, PRZEMIŁĄ dziewczyną, zupełnie inną od tego, czego doświadczali od niej inni ludzie.

Ona mi mówiła, że przy swoim chłopaku jest jakaś wściekła, bo on ją denerwuje - i że jej złośliwość względem niego to JEGO wina, a nie jej.

Z kolei odnośnie mnie mówiła, że właśnie przy mnie czuje się wyluzowana, odprężona, szczęśliwa i ogólnie PSYCHICZNIE WYPOCZĘTA. Co jest swoją drogą bardzo TYPOWĄ reakcją kobiet przy tego typu klimatach.

Co ciekawe, ta laska mówiła, że gdy rozważała, myślała o tym, czy by nie zachować się względem mnie w jakiś złośliwy/szorstki sposób (co w jej przypadku było już nawykiem w stosunkach z ludźmi), to powstrzymywało ją przed tym JEJ WŁASNE CIAŁO - mówiła, że wtedy czuje uścisk gardle, drętwienie języka, dreszcz przechodzący przez ciało i że od tego czuła się całkowicie pokonana, całkowicie bezsilna, ale jednocześnie było to dla niej PRZYJEMNE doświadczenie. To były indywidualne odczucia tej konkretnej laski, ale moim zdaniem jest w tym coś ciekawego, chyba istotnego. Po pierwsze spójrzcie na to, jaki zestaw wrażeń ta laska odbierała jako coś przyjemnego, a po drugie zwróćcie uwagę na to, że w jej własnym odbiorze płynęło z jej ciała (a nie z psychiki) - czy może być tak, że jest to jakiegoś rodzaju "pierwotny", biologiczny mechanizm?



Bardzo istotnym aspektem tego wszystkiego, a jednocześnie czymś, czego wielu ludzi nie skojarzyłoby z tego typu praktykami, jest SPOKÓJ, HARMONIA, WYCISZENIE. Może się to na pierwszy rzut oka wydawać czymś kompletnie niezrozumiałym, bo przecież chodzi tu o "szmacenie" kobiety, o jej upokarzanie, zadawanie jej bólu, itd - to nie są rzeczy, które kojarzą się ze spokojem/harmonią/wyciszeniem. Ja sam na początku tego nie widziałem, bo czułem w sobie agresję, wściekłość, chęć psychicznego i fizycznego "stłamszenia" kobiety - to mnie kręciło, ale nie miało to nic wspólnego ze spokojem czy wyciszeniem. Dopiero później, gdy zacząłem to wprowadzać w życie, to okazało się, że jasne, jest agresja, przemoc, tłamszenie, upokarzanie - ale kiedy to już zostanie DOKONANE to pojawia się niesamowite KATHARSIS.

Kobiety mają DOKŁADNIE to samo - po zeszmaceniu, sponiewieraniu, upokorzeniu, zniewoleniu kobiety następuje u niej SILNE WYCISZENIE, SZCZĘŚCIE, HARMONIA, SPOKÓJ.

Już pokazałem kobiecie jej miejsce, już ją zeszmaciłem, już ją sobie podporządkowałem jako suczkę i niewolnicę. W tym momencie czuję władzę na kobietą, mam takie specyficzne poczucie miażdżącej władzy i wyższości, ale jest w tym także pewnego rodzaju HARMONIA, poczucie tego, że moje stosunki z kobietą są właśnie takie, jakie być powinny. Ona jest u moich stóp, a ja jestem jej Panem, Władcą, Właścicielem, a ona moją Suczką, Poddaną, Niewolnicą. I oboje wiemy, oboje czujemy, że to jest coś PIĘKNEGO, SŁUSZNEGO, PRAWIDŁOWEGO. I kiedy ma to miejsce, to przelewa się przeze nas oboje fala niesamowicie przyjemnego, niesamowicie głębokiego SPOKOJU, ZRELAKSOWANIA, takiego poczucia, że osiągnęliśmy razem stan idealnej harmonii, "fundamentalnego poukładania", stan który idealnie wydobywa na zewnątrz moją męskość, a jej kobiecość. I powiem tak - moim zdaniem kto tego nie zaznał, ten tak naprawdę nie rozumie co to znaczy być mężczyzną, ten nie rozumie co to znaczy kobieta, ani co to znaczy być z kobietą JAKO MĘŻCZYZNA - a nie jako "osoba z penisem".



Swoją drogą, może być tak, że część czytelników pomyśli sobie coś w stylu "Milroh, Ty masz takie instynkty, ale JA NIE MAM - więc z tego co piszesz niewiele dla mnie wynika". Chciałbym to z góry uprzedzić i napisać, że Wy (część czytelników) możecie mieć zupełnie inne skłonności, ale to nic zmienia w kontekście tego, jakie skłonności mają kobiety. A wiele kobiet, moim zdaniem większość, ma właśnie jakiegoś rodzaju potrzebę bycia zdominowanymi, zeszmaconymi, itd itp. I jeżeli ktoś chce mieć realne spojrzenie na kobiety, czy też realne spojrzenie na to, w jaki sposób obyczajowość i Szacunek Do Kobiet budują obraz kobiet rozmijający się z rzeczywistością, to zwyczajnie musi to uwzględnić, nawet jeżeli jego własne upodobania są zupełnie inne.

Jeszcze inną sprawą jest to, czy dany facet który uważa, że nie ma takich skłonności, faktycznie w ogóle ich nie posiada, czy też może posiada powiedzmy "potencjał" w tym kierunku, który nie został "uaktywniony" przez brak odpowiednich doświadczeń, wzorców i/lub został "zablokowany" przez wychowanie, obyczajowość, Szacunek Do Kobiet. Ta druga opcja jest o tyle prawdopodobna, że coś takiego na pewno występuje u wielu kobiet - dana kobieta często nie wie, że lubi takie rzeczy, aż pozna odpowiedniego partnera, który ją w to wprowadzi. Oczywiście ja wiem o tym stąd, że dla bardzo wielu kobiet to ja byłem takim partnerem. I słuchałem od nich tekstów typu "Ile się przy Tobie o sobie dowiedziałam", czy też "Ja nie wiedziałam, że taka jestem".


Chciałbym tutaj jeszcze zaznaczyć, żebyście nie postrzegali tego, co piszę o Szacunku Do Kobiet i tego co piszę o moich klimatach "lekkiego BDSM" jako jednej i tej samej rzeczy.

To co piszę o (braku) Szacunku Do Kobiet to w przeważającej mierze produkt "tradycji" imprezowiczów z TIAN, która to tradycja nie jest związana z BDSM, tylko raczej ze "standardowym" ruchaniem panienek na/po imprezach. I ta wiedza służy dobrze także takim ludziom, którzy niespecjalnie czują klimat BDSM - więc jeżeli ktoś takich klimatów nie czuje, to nadal może z tego korzystać. Zresztą u mnie samego brak Szacunku Do Kobiet pojawił się w liceum, a tendencje BDSM zaczęły się pojawiać w poważniejszej formie kilka lat później, w okolicach 20 roku życia.

Jednocześnie uważam, że moja perspektywa na kwestie (braku) Szacunku Do Kobiet, męskiej i kobiecej psychiki, itd, jest "pogłębiona", zdecydowanie BOGATSZA, PEŁNIEJSZA, LEPSZA dzięki temu, że mam też doświadczenia z moim "lekkim BDSM". I moim zdaniem BDSM to nie jest jakaś głupia zabawka, tylko coś co uruchamia w człowieku pewne silne, "głębokie" mechanizmy/instynkty.

 Przy czym ja piszę w tym artykule o klimatach BDSM niekoniecznie po to, aby ktoś z tego korzystał realizując tego typu praktyki. Tutaj chodzi też o pokazanie, że pewne cechy, pewne zachowania mężczyzn mogą być dla kobiet atrakcyjne lub nieatrakcyjne "wbrew logice". I mam tu na myśli nie tylko łóżko czy związek - także w momencie samego poznawania kobiety, nasze zachowanie i ogólna "energia" może dać kobiecie do zrozumienia, wywołać odczucie, że jesteśmy facetem tego czy innego rodzaju. Facetem który być może mógłby ją zeszmacić, albo facetem do tego niezdolnym. Facetem któremu być może mogłaby paść do stóp, albo facetem którym mogłaby tylko pogardzać. Wielu facetów tego nie rozumie, robiąc jeden z dwóch przeciwstawnych błędów:

1. Część facetów zachowuje się w sposób zgodny z ich wysokim czy średnim Szacunkiem Do Kobiet i wywołuje u kobiet przede wszystkim EMOCJONALNE wrażenie, że są leszczami, seksualnie niegroźnymi, bezpłciowymi chłopcami (wysoki Szacunek), albo umiarkowanymi leszczami (średni Szacunek). I o ile wygląd czy pieniądze mimo tego spokojnie mogą doprowadzić do seksu, o tyle jakość tej relacji może nie być najwyższa. 

2. Część facetów nieudolnie próbuje "być Alpha", "zdominować laskę", itd itp. Co w pewnej mierze można nazwać nieudolnymi próbami SYMULOWANIA zachowań mężczyzn z brakiem Szacunku Do Kobiet, przez facetów ze średnim Szacunkiem Do Kobiet (ci z wysokim pewnie by się nie odważyli). Tutaj najczęściej mamy podwójny problem, bo raz, że ci faceci TOPORNIE próbują zasymulować coś, czego tak naprawdę nie czują i nie rozumieją, bazując na własnych błędnych wyobrażeniach i/lub "anty-wiedzy" z internetu, a dwa, że ich Szacunek Do Kobiet nadal w nich jest i oporuje, sabotując nawet te nieudolne symulacje.




Komentarze

  1. Bardzo miło się czytało serie artykułów "Psychika uwodziciela" Czytam twojego bloga od 2012 roku, największym przełomem było dla mnie jak napisałeś oprócz "O (braku) szacunku do kobiet, Psychikę uwodziciela cz.1, jakoś wtedy odnowiłem kontakt z osobą ze studiów, która bzyka atrakcyjne laski zacząłem z nią wychodzić, nie miałem problemu z podejściem do kobiet, ponieważ na początku on sam przyprowadzał pod bar najlepsze sztuki z klubu czyli 7-8 brał dla siebie a mi pozostawała koleżanka były to laski 5-7 więc też się trafiały fajne. Czytanie kilkukrotnie psychiki uwodziciela a także innych artykułów oraz patrzenie jak kumpel szybko przyprowadza laski plus poznawanie przeze mnie nowych lasek dało w ciągu 3 miesięcy większe efekty niż wcześniejsze 5 lat! Dziś w zasadzie jestem w lepszej pozycji od kumpla bo on musi wypić i musi to być klub, a mi do poznania laski jest obojętny alkohol i miejsce. Załapałem mocno jak to jest i się mocno się zmieniła moja psychika, kolejne części Psychiki uwodziciela były już dla mnie takim potwierdzeniem moich obserwacji przemyśleń i dopełnieniem. Całego bloga przez te lata przeczytałem kilkukrotnie, mam wrażenie jako, że jesteś jakieś 10-12 lat starszy ode mnie jakbym miał starszego brata lub dobrego kumpla który pomógł mi się ogarnąć.

    Jeśli chodzi o bdsm, to ja gdzieś w wieku 10-13 lat miałem ogromną ochotę ciągnąć dziewczyny za włosy, macać, dotykać, napluć na tyłek, natomiast nie wiem czy to wina porno czy natury, raczej natury. Lekkie bdsm wprowadzałem tak jak Ty na większości kobiet, nigdy nie protestowały, w zasadzie od pierwszej sekundy załapywały tą grę i się im to podobało, a klapsy to już nigdy nie spotkałem kobiety, która by nie lubiła. Ja widzę bdsm jako naturalną oczywistość, raz jest dzień raz noc, raz jesteśmy głodni raz nie, raz uprawiamy normalny seks, raz ostrzejszy z lekkim bdsm. Po prostu bez lekkiego bdsm to nudy na dłuższą metę. Relacja Pan-suczka jest w każdym z nas, kto by nie chciał podejść do laski złapać za dupę powiedzieć jesteś moja i pójść piepszyć. A jeśli jakaś laska nigdy nie chciałaby być związana itd.itp to jest to możliwe tylko to jest wbrew naturze, tak jak można bardzo silnie wierzyć, że jak się wysadzi to pójdzie do nieba i będzie miał ileś tam dziewic, tak samo można wmówić kobiecie silnie, że taki seks to tylko zboczeńcy uprawiają i jest to chore.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Bardzo miło jest mi czytać taką pozytywną historię. :)

      "odnowiłem kontakt z osobą ze studiów, która bzyka atrakcyjne laski zacząłem z nią wychodzić (...) Czytanie kilkukrotnie psychiki uwodziciela a także innych artykułów oraz patrzenie jak kumpel szybko przyprowadza laski plus poznawanie przeze mnie nowych lasek dało w ciągu 3 miesięcy większe efekty niż wcześniejsze 5 lat!"

      <--- Gratuluję. :)

      I jednocześnie się nie dziwię, bo sam zaznałem MOCY długoterminowego wychodzenia z osobami, które JUŻ są dobre z kobietami. Ja w ciągu niecałego roku w liceum osiągnąłem więcej, niż większość ludzi osiąga w ciągu życia.

      Co do bloga, to mogę i szczerze, i kompetentnie powiedzieć, że jest to najlepsze znane, publicznie dostępne źródło informacji o uwodzeniu - nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Lecz informacje na blogu, aczkolwiek stoją na bardzo wysokim poziomie, są w dalszym ciągu informacjami "tekstowymi", przez co ich moc oddziaływania ma się nijak do regularnego wychodzenia z ludźmi dobrymi z kobietami.

      " Dziś w zasadzie jestem w lepszej pozycji od kumpla bo on musi wypić i musi to być klub, a mi do poznania laski jest obojętny alkohol i miejsce."

      <--- Miałem to samo, to znaczy w pewnym momencie wyszedłem poza ograniczenia moich kolegów z TIAN. Na pewnym etapie "świadome" uwodzenie zaczyna przewyższać "okazjonalne", "kontekstowe" uwodzenie imprezowe.

      "Jeśli chodzi o bdsm, to ja gdzieś w wieku 10-13 lat miałem ogromną ochotę ciągnąć dziewczyny za włosy, macać, dotykać, napluć na tyłek, natomiast nie wiem czy to wina porno czy natury, raczej natury. "

      <--- Też sądzę, że natury. Ja w ogóle nie wiem, czy obejrzałem jakiekolwiek porno BDSM zanim zacząłem robić BDSM. (to były inne lata, korzystanie z internetu inaczej wówczas wyglądało)

      "Lekkie bdsm wprowadzałem tak jak Ty na większości kobiet, nigdy nie protestowały, w zasadzie od pierwszej sekundy załapywały tą grę i się im to podobało, a klapsy to już nigdy nie spotkałem kobiety, która by nie lubiła."

      <--- Otóż to - moje i nie tylko moje wrażenie jest takie, że tego typu tendencje ma WIĘKSZOŚĆ kobiet, a nie jakaś mała grupka, jak się niektórym ludziom może wydawać.





      Usuń
  2. Dzięki za artykuł Milroh. Mam pytanie odnośnie BDSM i ostrego seksu. Czy według Ciebie takie połączenie, w którym uprawia się ostry seks(z lekką dozą przyjemnego bólu fizycznego) i dominuje laske, a potem jest się ciepłym i miłym jest tym co kobiete też może tak mocno rajcować jak czyste lekkie BDSM.
    Drugie pytanie jakie chciałem Ci zadać to odnośnie twoich relacji, a właściwie luźnych relacji. Ile trwała najdłuższa z nich? (Wspominałeś o tym, że byłem 3 lata w monogamicznym związku, a jestem ciekaw ile kobieta wytrzymuje w takiej luźniej relacji).
    Trzecie pytanie jak długo zajmuje Ci wprowadzenie elementów BDSM w relacji? Na pewno teraz jest to kwestia wprawy, ale taki zwykły facet ile na to potrzebuje czasu?
    Pozdrawiam i mam nadzieje, że w tym roku też nasz będziesz rozpieszczał swoimi artykułami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tak, jak najbardziej można łączyć dominację, ostry seks, a nawet elementy sadyzmu, i ogólnie BDSM po jednej stronie, a po drugiej bycie miłym, ciepłym, czułość i bliskość emocjonalną.

      Ja sam tak właśnie robię, bo taki w sumie jestem - z jednej strony mam ciągoty BDSM, a z drugiej jestem całkiem miłym i ciepłym facetem. I zresztą właśnie dzięki temu docieram ze swoim BDSM w "zręczny" sposób do wielu lasek, dla których stereotypowy "macho dominator" jest kimś odpychającym.

      2. Ja nie jestem 100% pewien, bo jedne relacje nakładają mi się na inne, ale w moim przypadku "luźna" relacja potrafi trwać kilka lat, na pewno ponad 2, może ponad 3. Ale mam kolegę, który w takiej relacji siedział chyba z 5 lat, bo miał (jedną z nich nadal ma) dwie stałe dziewczyny, które przez jakieś 4 lata z tych 5 o sobie wiedziały.

      Przy czym tutaj nie chodzi o jakąś sztuczną, sztywną barierę, tylko o to, jaka jest ta laska i jak dobrze ją obracasz.

      3. Na ogół wprowadzam elementy BDSM przy pierwszym, drugim czy trzecim ruchaniu. Ale czasami ma to miejsce już podczas pierwszej rozmowy, z laską której nawet jeszcze nie pocałowałem. Mam tu na myśli "psychiczne", werbalne aspekty, początki budowania relacji BDSM.

      Ale tu też nie jest to kwestia jakiejś sztucznej granicy, tylko tego, jaka to laska i jak mocno facet na nią działa.

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedzi na pytania :). Mam jeszcze jedno odnośnie relacji a dokładniej "luźnej" relacji. Jak to wygląda odnośnie prezentów na Gwiazdkę albo na urodziny? Kupujesz drogie prezenty czy bardziej macie zasadę zero upominków i prezentów?
      Jeśli masz relacje z dwiema laskami i spotykasz się z nimi co najmniej jeden raz w tygodniu to ile czasu spędzasz na podrywie nowych lasek? 1 2 dni w tygodniu?

      Usuń
  3. Rozpierdol ten artykuł Milroh - szacun. Jak czytałem te historie z laskami to na myśl przyszła mi taka forma "syndromu sztokholmskiego" tylko w lżejszej wersji. Jaki Ty musisz poziom reprezentować, że laski tak odpływają. Co do artykułów mógłbyś jakieś techniczne porady odnośnie podrywu wrzucić w stylu screeny z smsów i dialogi z podrywu i to co laski mówią Ci podczas podrywu i jak one odbierają facetów podrywających je.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o to "odpływanie" lasek, to z jednej strony ja mam bardzo wysoki poziom, ale z drugiej jest też tak, że BDSM naprawdę mocno działa na wiele lasek i w tych klimatach relatywnie łatwo jest uzyskać "odpływanie".

      Co do przekazywania, nauczania tekstów, to jest to dość problematyczne i ja mam do tego raczej negatywny stosunek.

      Moje uwodzenie opiera się nie tyle na jakichs "specjalnych tekstach", co bardziej na:

      1. Na ogarnięciu psychicznym. Które daje swobodę do sprawnego, płynnego działania i zarazem daje dobrą "energię".
      2. Na "Grze Aktorskiej" i dobrej "energii".
      3. Na obserwowaniu kobiety i dopasowywaniu działania do typu laski i do jej nastawienia do mnie w danym momencie, a także do stanu interakcji.
      4. Na mówieniu w sporej mierze NORMALNYCH rzeczy, tyle że bez obciążeń/zakłóceń wynikających z nieogarnięcia psychicznego (#1), odbieranych przez kobietę dobrze z przyczyn pozawerbalnych (#2) i dostosowanych do laski i do danego momentu w interakcji (#3).

      Wiele osób w większym czy mniejszym stopniu ma podejście koncentrujące się na "co mam powiedzieć? jaki tekst?", co jest niewłaściwym podejściem do uwodzenia. Bo należy zamiast tego opanować fundamentalne kwestie, a problem z "co mam powiedzieć?" i poczuciem, że potrzebne są jakieś "super teksty" zniknie sam z siebie.

      Usuń
  4. Milroh w najwyższej formie tego mi brakowało i czekamy na więcej Twoich przemyśleń.
    Pytanie: jakie praktyki BDSM masz na myśli oraz jakie zachowania seksualne masz na myśli pisząc o szmaceniu Lasek? Wymień kilka najbardziej popularnych i lubianych przez laski. Dziękuję
    2. Dużo tu zbieżnych obserwacji dotyczacych zachowania kobiet z ideologia red pill zobacz redpillersi.pl sposób w jaki kobiety traktują "leszczy" bardzo dużo elementów wspólnych. Jaka jest Twoja opinia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część 1/2


      1. Jeżeli chodzi o konkretne praktyki BDSM, o konkretne zachowania, to nie wiem na ile opisywanie tego jest dobrym pomysłem.

      Tak jak napisałem w artykule, dla mnie osobiście najważniejszy jest aspekt PSYCHICZNY, nie fizyczny. Z artykułu: "sednem tej zabawy jest jak dla mnie nie strona fizyczna, a strona psychiczna - odpowiednia relacja pomiędzy mną i kobietą, w której kobieta jest moją niewolnicą, suką, własnością, ofiarą, itd itp".

      Dla mnie to jest zasadniczo KOMUNIKACJA, EKSPRESJA - pokazuję lasce, że w głębi serca jest dla mnie suczką, która nie ma najmniejszego prawa być na jakiejkolwiek innej pozycji względem mnie, niż być u moich stóp, jako moja posłuszna suka, poddana mi niewolnica. I to nie jest coś na zasadzie "ok, zrobię sobie teraz na niej zabawę BDSM", ani tym bardziej "razem z nią zrobimy sobie teraz zabawę BDSM".

      To jest zachowanie mówiące coś w stylu:

      "Seksowna, kobieca, uległa, miękka, wilgotna SUCZKO, POCZUJ TO - wzbudzasz we mnie seksualną agresję, chcę Cię stłamsić, zmiażdżyć, sprowadzić do poziomu podłogi, gdzie będziesz się przede mną płaszczyć, co jest Twoją powinnością, Twoim obowiązkiem względem mnie. SUCZKO, POCZUJ TO - traktuję Cię jak moją własność, moją zdobycz, moją ofiarę. Nie masz już żadnych praw, nie wolno Ci posiadać żadnej, chociażby i najmniejszej godności. Masz obowiązek, SUKO, płaszczyć się przede mną w pokorze i uniżeniu, bo jestem Twoim Władcą, Twoim Właścicielem, Twoim Panem. SUKO, POCZUJ TO - jak moje ręce, moje zęby kontrolują Twoje ciało, jak zadają Ci ból. Ból, który znosisz nie tylko z pokorą, ale też z wdzięcznością i ulgą, bo czujesz, że uwalnia Cię to od nienaturalnego, krzywdzącego stanu, jakim jest dla Ciebie posiadanie wolnosci i godności. Bo żałosnym, smutnym w sercu stworzeniem jest bezpańska suka, co nie zna swojego miejsca. POCZUJ, SUKO, jak Twoje ciało nie jest już Twoje, bo należy do Mnie. I dobrze, bo Ty, Głupie Dziecko, i tak nie wiedziałaś, co z nim robić. Cała Twoja sucza istota należy do mnie, tak abym mógł Cię używać jak mi się podoba, dla mojej, a nie Twojej satysfakcji. Choć Ty i tak będziesz zadowolona, szczęśliwa szczęściem suczki, co zadowoliła swojego Pana. (i tak dalej i tak dalej)"


      Moim zdaniem jeżeli ktoś ma w sobie (na poziomie "Głębokim") takie nastawienie, takie spojrzenie na kobietę, to we właściwym momencie znajdzie sposób na wyrażenie, pokazanie, wykonanie tego na (już uwiedzionej) kobiecie.

      A jeżeli ktoś nie ma tego w psychice, to podawanie mu wskazówek technicznych może spowodować, że taka osoba będzie na siłę, "sztucznie", "topornie" wprowadzać to w życie, co może wyjść bardzo słabo i stać się potem źródłem pretensji, czy też błędnego myślenia typu "a może kobiety wcale takie nie są, a te klimaty BDSM są przereklamowane?".

      Inna sprawa, że rzeczy które robię nie są szczególnie skomplikowane - najczęściej jest to tylko werbalne upokarzanie laski, nakłanianie/zmuszanie jej do werbalnego auto-upokarzania ("jestem Twoją posłuszną suką", itd), a także lekka przemoc fizyczna - mocne klapsy, symboliczne duszenie czy uderzanie w twarz.

      Sporą rolę we wprowadzaniu tego i ogólnego klimatu mają u mnie niewielkie gesty sadystyczne/przemocowe - np. mocne złapanie laski za kark i delikatne nie tyle potrząśnięcie, co "zafalowanie" laską, takie jakby leciutkie, "faliste postrząśnięcie". Albo przerwanie całowania, złapanie laski jedną ręką za gardło, drugą za włosy i kontynuowanie całowania - tym razem kontrolując jej głowę i szyję. Przy czym moim zdaniem KAŻDY dotyk można wykonać na różne sposoby, w różnym "stylu" - moje wrażenie jest takie, że jeżeli celowo uczynię mój dotyk nieco sadystycznym czy brutalnym, to laska odbiera ten dotyk właśnie w taki sposób.

      Usuń
    2. Część 2/2

      2. Co do Red Pill, to jestem z tym zaznajomiony, ale oceniam to negatywnie, pomimo częściowych podobieństw. Zresztą w artykule w sposób "niejawny" odniosłem się do Red Pill (i do PUA), pisząc:

      "Wielu osób w jakimś stopniu zauważyło tę dynamikę i zdało sobie sprawę, że to jest jakiegoś rodzaju mechanizm, który można i należy opisać. Tylko niestety, te osoby były chyba mimo wszystko idiotami i opisały to w mniej czy bardziej poroniony, głupi, błędny sposób. Ja osobiście podejrzewam, że te osoby znały te mechanizmy głównie z tej "złej" strony, czyli były raczej ich ofiarami, niż beneficjentami. Te osoby chyba nie za bardzo wiedziały, jak to wygląda po tej "dobrej" stronie, to znaczy gdy facet czerpie z tego korzyści i ich opis tej "dobrej" strony jest nie tyle realnym opisem, co tym jak wyobrażają to sobie faceci sami będący leszczami.

      Przykładem tego jest tragiczny termin "Nice Guy", czyli "Miły Facet". Ten termin powoduje, że wielu ludziom wydaje się, że bycie miłym jest czymś jednoznacznie złym, a bycie chamskim czy szorstkim jest czymś jednoznacznie dobrym. A to jest wielka bzdura - tym większa, że wielu ostrych cwaniaków, drani, imprezowych ruchaczy jest na początku BARDZO miła i czarująca. Dlaczego? Bo to DZIAŁA. Ja też jestem miły dla kobiet - myślicie, że dlaczego? Tak w ogóle to czy myślicie, że nie wolałbym podejść do laski, złapać ją za włosy i powiedzieć coś w stylu "Suko, idziemy do mnie!", zamiast w ogóle bawić się w uwodzenie, rozmawianie, urabianie, itd? Jasne, że bym wolał. Tylko to tak po prostu nie działa.

      Mniej tragiczny, ale nadal głupi jest termin "Alpha". Przez ten termin ludziom wydaje się, że oni mają być jakimiś "przywódcami stada", "dominującymi samcami", itd. To jest żenujące, bo taki sposób ujmowania męskiej atrakcyjności wykluczałby wiele osób dobrych z kobietami, które takie nie są, bo np. prezentują typ wyluzowanego imprezowicza. "

      Ja uważam środowiska i Red Pill, i PUA za coś TOKSYCZNEGO, pomimo tego, że i jedni i drudzy mają w pewnych sprawach rację. Tylko co z tego, że mają rację w jednych sprawach, skoro w innych promują bzdury? Gdy jakiś nieuświadomiony człowiek trafi na jednych czy drugich, to najprawdopodobniej zostanie przez nich "skrzywiony", bo wepchną mu do głowy szkodliwe głupoty.

      Ja osobiście bardzo się cieszę, że gdy miałem 16 lat, to trafiłem do mojego licealnego TIAN (do naturali), a nie do PUA czy Red Pill (które chyba wówczas nie istniały). Pisałem już chyba na blogu o tym, że gdybym urodził się i dorastał później, to miałbym pewnie nikłe szanse na powtórzenie swojego sukcesu, bo w dzisiejszych czasach pewnie trafiłbym "w szpony" PUA i nie nie miałbym nawet 10% swojego sukcesu. W tym kontekście zamiast PUA można by równie dobrze podstawić Red Pill - trafienie na Red Pill to też "doskonała" okazja na WYKOLEJENIE, na spapranie sobie światopoglądu i psychiki.

      Usuń
  5. Dzięki za ciekawy tekst.

    W jaki sposób wprowadzasz elementy dominacji przechodząc z początkowego etapu znajomości na głębszy, ustawiający relację? Czy mógłbyś podać konkretne przykłady/techniki? Jak rozumiem bycie tym, którego szanują kobiety i który nad nimi dominuje to też pewna AURA, czy ENERGIA, która z Ciebie bije, ale zapewne masz też jakieś rutyny, żeby to wytworzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Co do wprowadzania, to najczęściej jest to "wprowadzanie dotykiem", tak jak opisałem to w komentarzu powyżej. A później, kiedy laska już jest fizycznie wprowadzona w klimat uległości, to zaczynam aspekt werbalny i mówię jej przykładowo, że jest wilgotną, napaloną suczką. Ona będąc podnieconą i już w sporym stopniu uległą przytakuje i już jest pierwsza werbalna akceptacja, a potem to idzie dalej.

      2. Jest "energia" w sensie komunikacji niewerbalnej, innego spojrzenia, wyrazu twarzy, itd. Trudno to wytłumaczyć, ale w jakimś stopniu po ludziach widać jacy są - nie w 100%, ale w pewnym stopniu tak. A laski generalnie są w tym względzie bardziej wyczulone, mają z reguły lepszą percepcję niż faceci.

      Natomiast co do "rutyn", to nie mam czegoś takiego - gdy dochodzi do odpowiedniej sytuacji, to "automatycznie" wkręcam się mocniej w "dominujący" stan psychiczny, bo ja generalnie tak reaguję na laski, szczególnie na nagie laski - mam ochotę je szmacić i dominować. To jest kwestia mojego ogólnego nastawienia do kobiet i moich doświadczeń z nimi, a nie jakichś technik.

      Usuń
  6. 1. Czy zwykle zdominowanie, ostry sex i “szamcenie” jej w lozku wystarczy zeby ten wspomniany wysoki poziom szacunku uzyskac?czy trzeba tez byc chujem w innych obszarach realcji?

    2.Jak mozna zdominowac laske zwiazkowo? Chcialbym laske zdominowac ale nie wiem jak, w jakich obszarach, jak to wyglada, jakie konkretne zachowania za tym plyna. W swoim artykule o zwiazkach poslugujesz sie duzym skrotem myslowym pt trzeba ZDOMINOWAC ja jakby to bylo dla nas w 100% naturalne... ale nie ma tam zadnych konkretow, co to oznacza w praktyce, jakimi zachowaniami sie to przejawia, w jakich konkretnych aspektach zwiazku? Czy chodzi o to ile robimy dla partnera ile on dla nas, czy chodzi o to jak bardzo sie troszczymy o druga osobe i zeby bylo jej dobrze, czy chodzi o to komu bardziej zalezy i kto jest bardziej zaangazowany itp itd. Jakbys mogl to rozwinac i podac konkretne przyklady bylbym bardzo wdzieczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. A. Na pewno nie jest tak, że "trzeba" być chujem w innych obszarach relacji.

      Jak najbardziej można traktować laski dobrze i być przez nie szanowanym, dobrze traktowanym.

      Nie jest też tak, że podążanie w kierunku dominacji/szmacenia jest jakąś "magiczną drogą", która pokonuje wszystkie przeciwności i rozwiązuje wszystkie problemy. Jest to bardzo fajna rzecz, która potrafi dawać dosłownie wspaniałe efekty, ale też nie jest to cudowny środek na wszystko.

      W realnym świecie (a nie w świecie durnych, prostackich, czarno-białych teoryjek rodem z PUA czy Red Pill), są różne kobiety, różni mężczyźni i masa różnych czynników, które łączą się bardzo różne kombinacje. I czy to dominacja/szmacenie, czy to bycie dobrym dla kobiety nie egzystują w próżni, tylko W TOWARZYSTWIE INNYCH CZYNNIKÓW - w tym czasami także w swoim wzajemnym kontekście, bo dominacja/szmacenie i bycie dobrym dla kobiety jak najbardziej mogą występować równolegle.

      Np:

      Jeden facet dobrze traktuje swoją kobietę i jest dobry w łóżku.
      Drugi facet dobrze traktuje swoją kobietę i jest słaby w łóżku.

      Czy te kobiety będą ich traktowały w ten sam sposób? NIE.

      Albo:

      Jeden facet ma dominujący/szmacący charakter, czyli coś trafiającego w głębokie potrzeby wielu kobiet. A do tego jest przystojny, bogaty, inteligentny, ciepły i opiekuńczy, buduje bliskość emocjonalną i dobrze się z nim rozmawia.
      Drugi facet ma dominujący/szmacący charakter, czyli coś trafiającego w głębokie potrzeby wielu kobiet. Ale jest też brzydki, biedny, mało inteligentny, ma nieprzyjazny i odpychający charakter, nie buduje bliskości emocjonalnej i trudno, nieprzyjemnie się z nim rozmawia.

      Czy w tym drugim przypadku dominujący/szmacący charakter w jakiś magiczny sposób "pokona" te wszystkie negatywne czynniki? Oczywiście, że NIE.

      Tak w ogóle to nie jest przypadkiem, że tytułowy Christian Grey z "50 Twarzy Greya" jest:
      1. Przystojny.
      2. Mega bogaty (własny helikopter i te sprawy).


      B. W artykule o związkach jest napisane między innymi:

      "Dominacja to nie tyle jakiś typ "towaru" czy "usługi", co POZYCJA NEGOCJACYJNA. To jest to, na ile jeden partner "wycenia" siebie i na ile "wycenia" drugiego partnera."

      i:

      "Powiedzmy, że mamy dwa związki oparte na pieniądzach faceta z jednej strony, a urodzie kobiety z drugiej. Pod względem atutów jest do dokładnie to samo, z jednej strony facet daje atut pt. "pieniądze", a z drugiej kobieta daje atut pt. "uroda". Ale w jednym związku facet nadskakuje kobiecie, spełnia jej zaścianki i pilnuje, aby nie urazić jej odczuć, a w drugim jest zupełnie inaczej. W drugim facet oznajmia kobiecie, co będą robić, co ona ma robić, a gdy ona próbuje walnąć focha, to on mówi, żeby dała sobie spokój, bo jemu się nie chce tego słuchać. Od strony obiektywnie istniejących atutów te związki są identyczne, ale od strony dominacji jest już zupełnie inaczej. W pierwszym przypadku to kobieta zdołała "wmówić" czy też "wynegocjować" to, że facet ma spełniać jej zachcianki, a w drugim było odwrotnie."

      (powyżej chodzi o dominację związkową, nie łóżkową)

      Co w tym zacytowanym opisie jest niejasnego?

      Usuń
  7. A ja uważam że baby to dziwki. I bardzo mi się podoba podejście Milroha do tematu. Wyjątkowych kobiet jest pewnie z 1% więc nie popełniamy błędu traktując pozostałe 99% jak dziwki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. :)

      Są wyjątki, ale zakładając, że kobiety to dziwki, mamy rację w większości przypadków - jest to więc słuszna reguła. :)

      Usuń
  8. Znaczy sie bym nie przesadzał... że 99 %. Bo może to być 100 % a może być to 85%.

    No bo powiedzmy kiedy kobieta zdradza... ? i co zalezy od tego czy zdradzi ?

    1. Czy jej facet jest wartosciow.
    2. Jej system wwartości
    3. Facet który próbuje ją uwieść. ( chyba nie muszę mówić że justin biber ma trochę większe szanse....?... niż np gruby Krzysiek z osiedla ? )
    4. Sprzyjające warunki.... domówka albo wyjazd zagraniczny jest sprzyjającą okolicznością.

    I teraz prawie 100 % kobiet zdrada, jeśli pojawią się powiedzmy 3 sprzyjające warunki z wyżej wymienionych przystojny koleś na wyjeździe nad morze + fajna atmosfera + to że jej obecny koleś jest średni.

    Ja myśle że część osob odbierze tekst milroha jak to że jak koleś ma luz psychiczny i jest dominujący w łozku i zyciu to już wygrał los na loteri.

    A moim zdaniem czasami na początku interakcji lepiej się dopasować do laski.. i nie wchodzić w drażliwe aspekty. Tak samo dobry wygląd może pomoc a zły wygląd czasami będzie barierą nie do przeskoczenia.

    Zak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bywa różnie, a na daną sytuację ma wpływ wiele czynników. Ta sama laska może zdradzić swojego chłopaka czy męża z jednym facetem, a innemu odmówić. W jednych okolicznościach zdradzić, a w innych nie itd itp.

      "Ja myśle że część osob odbierze tekst milroha jak to że jak koleś ma luz psychiczny i jest dominujący w łozku i zyciu to już wygrał los na loteri."

      <--- W moim odczuciu coś takiego jest pewnego rodzaju stałym problemem, stałym zagrożeniem związanym z tym blogiem. Mam tu na myśli to, że część ludzi ma problemy ze zrozumieniem mojej "nauki o uwodzeniu" na takim poziomie, na jakim ją opisuję - i dochodzi do wypaczania, "upraszczania" tego co przekazuję.

      Usuń
  9. Dzięki Milroh za artykuł, już nie mogłem się doczekać :)

    Zastanawia mnie kwestia kontaktu wzrokowego z laską, a mianowicie jak on ma wyglądać. Bo są różne opinie na ten temat.
    Bardzo często spotykam się z tym, że laski mówią mi nie patrz tak na mnie w klubie lub u sytuacjach bardziej intymnych. Gdy pytam o co chodzi to mówią, że jest on przeszywający, pożadający, jedna z dziewczyn powiedziała, że myśli wtedy tylko o jednym.

    Nie potrafię tego kontrolować, wydaje mi się, że gdy laska mnie pociąga to po prostu tak mam. Zastanawiam się czy "nie przesadzam" z tym wzrokiem i czy może nie powinienem starać się go trochę ograniczyć. Co o tym sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Trudno powiedzieć, bo jest to kwestia wyważenia, dostosowania tego - taki wzrok do pewnej granicy będzie czymś pozytywnym, a po jej przekroczeniu - negatywnym. A co gorsza, ta granica będzie znajdować się w różnym punkcie dla różnych lasek. :)

      Tak jak z wieloma innymi rzeczami w uwodzeniu - będziesz musiał sam nauczyć się wykorzystywać to w wyważony, dostosowany sposób.

      Usuń
  10. Hej Milroh, dzięki za artykuł. Jeśli chodzi o kontynuowanie pisania na blogu jaki będzie kolejny artykuł, czy zamierzasz kontynuować Psychike Uwodziciela a może masz jakiś inny pomysł na artykuł?
    Osobiście jestem ciekaw jak teraz radzisz sobie z młodymi laskami(o ile się nie myle masz teraz 38 lat). Czy to już jest problem jeśli chodzi o nie, czy podajesz, że masz w mniej lat niż w rzeczywistości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. 1. Planuję kontynuowanie serii o psychice - zrobiła się już dłuższa niż kiedyś planowałem, ale chciałbym ją dokończyć.

      2. Wiek jest problemem, ale dużo mniejszym, niż mogłoby się wydawać. Przy czym to też kwestia innych czynników - ja bardzo dobrze, elegancko się ubieram, wyglądam na kogoś bardzo bogatego i ze świetnym życiem. To powoduje, że młoda laska może ze mną być i jest to dla niej w jakimś stopniu społecznie akceptowalne, a nawet prestiżowe. I to jest tak naprawdę ważniejsze od tego, czy mówię prawdę, czy kłamię odnośnie wieku, czy też po prostu staram się unikać tego tematu.

      Usuń
  11. Bardzo dziękuję za ten cały tekst i za Twój czas, który musiałeś w to włożyć! Zrozumienie i uświadomienie sobie tego, o czym piszesz, wiele zmienia i jest cholernie istotne. Choć uważam, że i tak mały procent facetów z tego zrozumie prawdziwą naturalność w tym, że facet jest i ma być 'wyżej' od kobiety. Jeszcze raz, wielkie dzięki i pozdrawiam!
    Jacob,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też podejrzewam, że tylko pewien procent facetów naprawdę dobrze mnie zrozumie.

      Jedna rzecz, że części facetom trudno jest zrozumieć, czy też zaakceptować to, że wiele, moim zdaniem większość kobiet, w głębi serca pragnie być "poniżej" mężczyzny.

      Ale z drugiej strony, inna część facetów przesadza w przeciwną stronę i wierzy w oderwane od rzeczywistości brednie o "Samcach Alpha", o tym jak to rzekomo dla kobiety najważniejszy jest męski, dominujący charakter faceta, itd itp. Podczas gdy w realnym świecie jest tak, że dla kobiety ważniejszy jest np. wygląd i pieniądze - facet z dobrym wyglądem i kasą, ale z miękkim charakterem jest DUŻO bardziej atrakcyjny od brzydkiego i biednego faceta z dominującym charakterem.

      W przypadku mainstreamu społeczeństwa, ludzi spoza społeczności PUA, zdecydowanie przeważa pierwszy typ błędnych wyobrażeń o kobietach - czyli niedostrzeganie i/lub nieprzyjmowanie do wiadomości tej "BDSM'owej" strony psychiki kobiet.

      W przypadku ludzi ze społeczności PUA, przeważa ten drugi typ błędnych wyobrażeń - wiara w chore teorie o "Samcach Alpha" i w bzdury o tym, jak to niby kobietom najbardziej zależy na dominującym, męskim charakterze.

      Mało kto rozumie te sprawy, chociażby w przybliżeniu, teoretycznie - nie mówiąc już o praktycznym opanowaniu sprawnego wprowadzania tego w życie. Większość ludzi jest "ześwirowana" w kierunku czy to pierwszego, czy to drugiego typu błędnych wyobrażeń.

      Usuń
  12. Milroh, czy mógł byś się wypowiedzieć odnośnie radia "bracia samcy "
    https://www.youtube.com/watch?v=unjieogyVDg

    Z jednej strony facet porusza szaleni interesuje tematy. Tego że kobiety z odpowiednim facet zawsze zdradzają itp. Natomiast z drugiej stron mam wrażenie że słuchanie tego radia może być szkodliwe emocjonalnie to trochę tak jak słuchanie cały czas np o biedzie, nieszczęściu itp.

    Bo można podejść do prawdy w sposób "pełnym złości goryczy i żalu" a można podejść do tematu z miłością i zrozumieniem.

    Mam wrażenie że to środowisko delikatnie przesadza ukazują kobiety jako istoty obdarzone wrodzonym złem.

    A przecież z tego co pamiętam grube koleżanki z klasy często były przez ze mnie wyzywane tylko dlatego że są grube. Np we wtorek jakaś dała mi spisać matematykę a w piątek potrafiłem się zapytać czy nie boi się że się pod nią krzesło złamie. Czy to znaczy że mam wrodzone zło ?

    Moim zdaniem kolesie którzy dostają po dupie od kobiet często są; słabi w łóżku, bez energii, są needy, mało przystojni, w związku są problemy finansowe i nie potrafią nawiązać głębokiej nici porozumienia.

    Ja mam wrażenie że wielu facetów nie doświadczyło prawdziwej miłości kobiety, chodz jednak kobiety potrafią kochać.

    Jeżeli facet potrafi nawiązać "głęboka nić porozumienia" i jest dobry w łożku to laska jest w stanie go pokochać co w cale nie do końca wyklucza zdrady.

    2. Czy mógł byś podawać więcej przykładów cytatów jak należy zwracać się do kobiet. ? łatwiej mi zrozumieć twój sposób myślenia jeśli są tam prawdziwe cytaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część 1

      Link w tej chwili nie działa - konto Youtube zostało usunięte, ale było to nagranie Marka Kotońskiego.

      Jeżeli chodzi o Kotońskiego, to jego spojrzenie na kobiety zdaje się całkowicie pokrywać ze spojrzeniem amerykańskiej społeczności Red Pill. Co mi osobiście się nie podoba z dwóch względów:

      1. Moim zdaniem spojrzenie Red Pill samo w sobie to perspektywa frustratów, punkt widzenia facetów SKRZYWDZONYCH przed kobiety, którzy dorobili sobie do tego ideologię mówiącą, że to nie oni są słabi z kobietami, tylko kobiety są rzekomo złe i podłe (wszystkie).

      Mi jest tych gości żal, ale jednocześnie nimi pogardzam i potępiam to co robią.

      Jest mi ich żal, bo wiem o tym, że kobiety potrafią być okrutne i wielu mężczyzn dostaje od nich po dupie. Ja sam tego nie doświadczam, bo wiadomo jak wygląda moje życie seksualne, ale widzę co się dzieje u wielu moich znajomych, widzę też jak potrafią traktować swoich facetów kobiety które ich ze mną zdradzają. W tym kontekście im współczuję, bo za stworzeniem i propagowaniem Red Pill musi stać ogromna ilość cierpienia doznanego od kobiet.

      Jednocześnie jednak tymi ludźmi pogardzam, bo sorry, ale większość facetów jest nieogarnięta, słaba z kobietami i nie ma co do tego dorabiać ideologii. Nie ma co uogólniać, że kobiety źle traktują mężczyzn, bo ja np. czuję się bardzo dobrze traktowany, ale jest też wielu bardziej normalnych, ale całkiem dobrze traktowanych przez kobiety mężczyzn. A Red Pill dorabiają do swojej słabości ideologię i jeszcze dumnie oznajmiają, że jest to rzekomo najlepsza, całościowa wiedza o kobietach - podczas gdy w rzeczywistości jest to twórczość facetów słabych z kobietami, to znaczy nieznających się na kobietach, którzy dorobili pseudo-naukową teorię tłumaczącą to, dlaczego ich życie seksualne jest słabe.

      Potępiam Red Pill za to, że Red Pill szkodzi ludziom, wciskając im przesadnie negatywny, "złowrogi" obraz kobiet i relacji z nimi. To jest w pewnym sensie traumatyzowanie facetów, wywoływanie niechęci, lęku, nieufności przed kobietami.

      Z pozytywów - Red Pill zwalcza tradycyjny Szacunek Do Kobiet, uczy facetów, że tradycyjny, wyidealizowany obraz kobiety nie jest prawdziwy (tylko niestety Red Pill zastępuje jeden błędny obraz innym błędnym obrazem). Oprócz tego, Red Pill uczy, że kobiety jak najbardziej lecą na wygląd i kasę - co jest wielkim plusem szczególnie na tle bzdur PUA.

      Ale te pozytywy nie zmieniają FUNDAMENTALNEGO problemu z Red Pill - to jest punkt widzenia ludzi nie radzących sobie z kobietami, którzy dorobili do tego ideologię zwalającą na kobiety winę za ich niepowodzenia z nimi. I studiowanie Red Pill to po prostu uczenie się punktu widzenia frustratów tłumaczących sobie w ten sposób własne porażki - co dobrego może wyniknąć z nasiąkania taką perspektywą?

      Dlatego też oceniam negatywnie spojrzenie na kobiety i relacje z nimi przekazywane przed Red Pill - i w związku z tym oceniam negatywnie także praktycznie identyczne spojrzenie przekazywane przez Kotońskiego.

      2. Skrajnie wysokie podobieństwo materiałów Kotońskiego i Red Pill sprawia, że mam wątpliwości co do tego, jaką ilość doświadczenia i sukcesów z kobietami ma Kotoński.

      Mam tu na myśli to, że gdy widzę spojrzenie które wygląda tak, jakby zostało po prostu skopiowane od kogoś innego, to zaczynam się zastanawiać, czy autor pisze z własnego doświadczenia i to przypadek, że w praktycznie 100% pokrywa się to z tym co napisał ktoś inny, czy też autor po prostu przekazuje dalej teorię wziętą od kogoś innego. I ja niestety obstawiałbym ten drugi wariant.

      Szczególnie, że Kotoński ma problem z chorobą, która w dużym stopniu utrudnia mu normalne funkcjonowanie poza domem (czego autentycznie mu współczuję) - co moim zdaniem tym bardziej stawia pod znakiem zapytania to, jak wygląda jego doświadczenie z kobietami.

      Usuń
    2. Część 2

      "Z jednej strony facet porusza szaleni interesuje tematy. Tego że kobiety z odpowiednim facet zawsze zdradzają itp. Natomiast z drugiej stron mam wrażenie że słuchanie tego radia może być szkodliwe emocjonalnie to trochę tak jak słuchanie cały czas np o biedzie, nieszczęściu itp. "

      <--- Dokładnie. Na dłuższą metę słuchanie Red Pill/Kotońskiego może "zarazić" człowieka negatywnym, pesymistycznym, a nie realistycznym nastawieniem.

      Przy czym konkretne typy sytuacji, które opisuje Red Pill/Kotoński, jak najbardziej mają miejsce i jako takie są 100% realne - problemem jest to, że Red Pill/Kotoński przesadnie to UGÓLNIAJĄ na całość relacji damsko-męskich. To tak jakby właśnie mówić cały czas o biedzie i nieszczęściu - bieda i nieszczęście są 100% realne, ale NIE stanowią całości ludzkiej egzystencji, bo są też ludzie bogaci i szczęśliwi.

      "Bo można podejść do prawdy w sposób "pełnym złości goryczy i żalu" a można podejść do tematu z miłością i zrozumieniem."

      <----- Tzn może z tą miłością to bym nie przesadzał, ale na pewno można podejść do tematu w spoób pozbawiony goryczy, smutku, złości, oburzenia.

      Ja w tym kontekście widzę widzę dużą różnicę pomiędzy facetami takimi jak ja, którzy bardzo wcześnie KORZYSTALI z "dziwkowatości" kobiet i związku z tym złudzenia opadły im w "pozytywnym kontekście", a facetami którzy długo żyli złudzeniami i przejrzeli na oczy dopiero wtedy, gdy DOSTALI PO DUPIE, czyli złudzenia opadły im w "negatywnym kontekście".

      W tym przypadku facetów należących do tej drugiej grupy bardzo często jest tak, że ci faceci mają problem z poczuciem krzywdy, bólem bycia zdradzonym, rozżaleniem, smutkiem, złością, ogólną negatywnością - i to często zabarwia ich spojrzenie na kobiety negatywnością.

      To też powoduje, że do takich osób często silnie przemawia przekaz Red Pill/Kotońskiego - bo odwołuje się do znanych im negatywnych doświadczeń i znanych im negatywnych emocji.

      "Mam wrażenie że to środowisko delikatnie przesadza ukazują kobiety jako istoty obdarzone wrodzonym złem."

      <---- "Delikatnie"? :) Raczej hard corowo przesadzają, robiąc z tego centralny punkt swojego spojrzenia na kobiety.

      Przy czym jasne, wiele kobiet krzywdzi facetów. Ale też wielu facetów krzywdzi kobiety. A budowanie narracji typu "kobiety to zło" to taki sam debilizm, jak budowanie narracji "faceci to zło".

      To samo tyczy się bredni o tym, jak to rzekomo kobieta podąża w pełni za swoją biologiczną naturą i to jest "silniejsze od niej". To znaczy co, kobieta podąża, a facet nie podąża?

      W rzeczywistości obie płcie w pewnym stopniu podążają za biologią, a w pewnym stopniu za uwarunkowaniem wynikającym z cywilizacji, kultury, wychowania, wpływu otoczenia. Jeden facet jest ruchaczem i ma w życiu kilkadziesiąt, albo ponad 100 kobiet, a drugi ma w życiu np. 3 kobiety - tak jak napisałem a blogu, jest to kwestia głównie wpływu otoczenia. Ja sam przeszedłem w wieku 16 lat zmianę od "nieśmiały leszcz do "ruchacz", pod wpływem TIAN - przecież to jasne, że nie hormony mi się zmieniły, tylko dostałem się pod wpływ innego środowiska. I kobiety mają dokładnie tak samo - realizują różne wzorce wyniesione z domu, od koleżanek, z kultury masowej - biologia ma swoją rolę, ale wcale nie jest dominująca.

      Usuń
    3. Część 3

      "A przecież z tego co pamiętam grube koleżanki z klasy często były przez ze mnie wyzywane tylko dlatego że są grube. Np we wtorek jakaś dała mi spisać matematykę a w piątek potrafiłem się zapytać czy nie boi się że się pod nią krzesło złamie. Czy to znaczy że mam wrodzone zło ? "

      <---- No właśnie. Kobieta pogardza nieatrakcyjnymi facetami, a facet pogardza nieatrakcyjnymi kobietami.

      Obie płcie potrafią też być bardzo, bardzo miłe dla atrakcyjnych potencjalnych partnerów - faceci potrafią być bardzo słodcy i przyjaźni względem atrakcyjnej kobiety, a kobiety bardzo słodkie i przyjazne względem atrakcyjnego faceta.

      Później podczas związku często dochodzi do sytuacji, gdy dana traci zainteresowanie seksualne partnerem - partner może się po prostu znudzić, może się np. roztyć, albo mogą ujawnić się nawarstwiające się drobne urazy i różnice w charakterze. I w takiej sytuacji obie płcie potrafią zachowywać się źle względem swoich partnerów.

      Tylko sorry, gdzie tu "zło" tkwiace w kobiecie, skoro robią to obie płcie?

      "Moim zdaniem kolesie którzy dostają po dupie od kobiet często są; słabi w łóżku, bez energii, są needy, mało przystojni, w związku są problemy finansowe i nie potrafią nawiązać głębokiej nici porozumienia. "

      <---- DOKŁADNIE.


      Ja swoją drogą uważam, że "utajoną" przyczyną wielu przykrych sytuacji i zachowań ze strony kobiet jest to, że facet jest po prostu słaby w łożku.

      "Ja mam wrażenie że wielu facetów nie doświadczyło prawdziwej miłości kobiety, chodz jednak kobiety potrafią kochać."

      <---- Ja bym to ujął tak, że wielu facetów niespecjalnie wie, jak to jest być DOBRZE traktowanym przez kobietę. Jest wielu facetów, którzy stanowią dla swoich kobiet "wypełniacz" - te laski nie mają szans na związek z atrakcyjnym facetem, więc wchodzą w związek z facetem który średnio im odpowiada, żeby nie być same.

      Niezbyt atrakcyjne kobiety mają to samo - kobieta 5/10, czy co gorsza 4/10 ma niewielkie szanse na to, aby ktoś AUTENTYCZNIE postrzegał ją jako kobietę z którą naprawdę chce być, a nie jedynie jako "wypełniacz".

      "Jeżeli facet potrafi nawiązać "głęboka nić porozumienia" i jest dobry w łożku to laska jest w stanie go pokochać co w cale nie do końca wyklucza zdrady. "

      <---- Jasne. Bliskość emocjonalna plus dobry seks to już całkiem dużo. Większość facetów nie ma ani jednego, ani drugiego na dobrym poziomie.

      "2. Czy mógł byś podawać więcej przykładów cytatów jak należy zwracać się do kobiet. ? łatwiej mi zrozumieć twój sposób myślenia jeśli są tam prawdziwe cytaty."

      <---- Średnio to widzę. Po pierwsze ja mówię wiele całkiem normalnych rzeczy, a moja skuteczność opiera się raczej na innych czynnikach, jak dobra "Gra Aktorska", "energia", wyluzowanie, mówienie właściwych rzeczy we właściwym momencie, itd itp. I w tym momencie jeżeli mówię np. "Cześć", to co komu da opisanie tego? :) Druga sprawa, że część ludzi może zacząć mnie głupio naśladować, powtarzając "na sztywno" to co mówię - a tutaj nie o to chodzi.

      Moim zdaniem jeżeli ktoś chce skorzystać z tego bloga, to powinien nauczyć się MECHANIZMÓW, ZASAD, STRATEGII tu opisanych, a nie oczekiwać podanych "na sztywno" słów do powiedzenia.

      Usuń
  13. Jakiś czas temu gadałem z laską która sama mnie dodała na fb. Widziałem że była całkiem zainteresowana. Jednak jak chciałem ją zaprosić na spotkanie to zaczęła się wykręcać. Nie chciałem naciskać i już z nią nie gadałem.
    Natomiast jak ją spotkałem po jakimś miesiącu na mieście to ona znowu była bardzo uprzejma w stosunku do mnie.

    Troche tego nie rozumiem. Po co laska sama chce dodać mnie na fb skoro później spotkanie jest wątpliwie. A zainteresowanie jakie mi okazuje jest czymś więcej niż zwykła sympatią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę nie da się tego w pewny sposób zdiagnozować po opisie sytuacji.

      Mogło być np. tak, że w międzyczasie ona poznała innego gościa, albo wróciła do chłopaka, a Ty stałeś się "opcją #2".

      Usuń
  14. Cześć Milroh, chciałem zadać Ci kilka pytan :)
    Mam do Ciebie więc kilka pytań:

    Pytanie odnośnie promowania się w rozmowie
    1. W jaki sposób opowiadasz o swojej pracy? gdy laska pyta Cię gdzie pracujesz, mówisz jej od razu czym się zajmujesz czy bardziej trzymasz to w tajemnicy, czy może wymyślasz cos na poczet zwiększenia skuteczności uwodzenia? jak to u Ciebie wygląda?

    2.Takie techniczne pytanie odnośnie bliskości:
    Jak to jest u Ciebie z otwieraniem się na laskę? aby było to skuteczniejsze? czy starasz się od razu otwierać czy raczej starasz się zrobić tak, aby się ona otworzyła wtedy Ty też stopniowo zaczynasz się uzewnętrzniasz? czy może tylko gdy ona pyta o to? czy może jeszcze inaczej? jak to u Ciebie wygląda?

    3. Pytanie odnośnie logistyki:
    Jak ustawiasz laski? w sensie starasz się pierw zrobić parę spotkań na mieście, żeby potem jak wpadła do Ciebie wtedy i dała dupy na powiedzmy 3 spotkaniu?
    Czy może robisz to kalibrując do odpowiednich lasek, czyli np. biorąc numer po 5 minutowej gadce, proponuesz spotkanie i samodzielnie oceniasz czy laska jest gotowa dać dupy?
    Jaką masz skuteczność w ruchaniu lasek, które już przyszły na chatę, czy w ostatnim czasie, miałeś jakieś sytuacje, gdzie laska po przyjściu do Ciebie nie dała dupy? Czy raczej ten element jest juz tak u Ciebie dopracowany, że nie zdarza się takie coś? jak to u Ciebie jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Generalnie nie opieram na tym swojego uwodzenia i raczej unikam tego tematu, udzielając wymijających odpowiedzi. Wolę gdy ona widząc to jak dobrze jestem ubrany "dorobi" sobie do tego odpowiednią fantazję. :)

      2. Sam kieruję rozmowę na głębsze tory, gdy jest ku temu sposobność - pierwszym krokiem jest często zadanie jej pytania o to jak ona się z czymś/względem czegoś czuje, a potem wyrażenie (prawdziwe lub fałszywe) swoich odczuć na ten sam temat.

      Swoją drogą, czytałeś serię artykułów o bliskości emocjonalnej?

      3. Przychodzę na spotkanie i oceniam jaka jest sytuacja w dalszej części spotkania. Generalnie staram się doprowadzić do lizania się, przytulania, może nawet obmacywania jeszcze na randce.

      Co do tego, że laska przychodzi do domu i nie chce dać dupy, to mnie bardzo dziwią takie akcje, chociaż słyszałem, że wielu facetów ma z tym problemy. Moim zdaniem wynika to ze zbyt dużego nacisku na ciągnięcie laski do domu i albo "wymuszanie tego", albo osiąganie tego "podstępem" - i w efekcie wejście do domu z laską, która przyszła tam nie chcąc się ruchać.

      Według mnie jeżeli ktoś ma tego typu problemy, to powinien zwrócić uwagę na to, co się dzieje wcześniej, jaka jest jakość jego działania przed zabraniem laski do domu i czy przypadkiem po prostu nie ciągnie do domu laski która nie jest gotowa na ruchanie. Bo tutaj sednem sprawy raczej nie jest to, żeby laskę urabiać już w domu (chociaż tak też od biedy można), tylko to, żeby laska była "urobiona" już na randce. Przy czym jeżeli ktoś nie potrafi "urobić" laski na randce, to w domu też pewnie będzie miał problemy i vice versa - bo to jest zasadniczo ten sam zestaw umiejętności.

      Usuń
  15. swietnie caly artykul przeklada sie na rzeczywistosc. i ogolnie odkad zaczalem wdrazac w zycie wiedze z Twojego bloga to praktycznie nie mam problemow z laskami. tak Milroh, zmieniasz zycie prywatne mezczyzn ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba, ale cieszę się jeszcze bardziej, że masz z tego efekty - bo nieraz miewam wątpliwości, na ile do ludzi autentycznie, PRAKTYCZNIE trafia to co piszę. :)

      Usuń
    2. Pozwol ze sprecyzuje. Twoj blog pozwala na zmiane myslenia i nastawienia, co w wielu przypadkach juz wystarcza na doprowadzenie do zruchania laski. Z glebokimi przekonaniami juz jest trudniej, w pewnych sytuacjach pojawiaja sie „zgrzyty“ utrudniajace w pelni wyluzowana i plynna interakcje z kobieta. Ale ma sie przynajmniej SWIADOMOSC w danym momencie ze te „zgrzyty“ wynikaja z nieogarniecia na glebokim poziomie i poprostu pomimo tego dziala sie dalej.

      Usuń
  16. Heh , po przeczytaniu o psychice ,szanowaniu kobiet, o sieczce w głowie u facetów itp stwierdzam , być może błędnie że żeby to odkręcić najszybciej i najmniejszym wysiłkiem to wydać trochę kasy na płatny sex z ładnymi laskami. Oczywiści psycha też może siąść, to zależy,tylko do tego też trzeba NIE MIEĆ oporów:D.. To czysta teoria tylko ale może jakieś wyjście jak ktoś jest w ciemnej du...e w tym temacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to nie jest jakaś super skuteczna metoda - są goście, którzy bzykali wiele prostytutek, a mają mniejsze czy większe opory przed uwodzeniem normalnych lasek. Inna sprawa, że tacy goście najczęściej mają MNIEJSZE opory niż większa część męskiej populacji.

      Na pewno jest tak, że chodzenie na dziwki w jakimś stopniu pomaga naruszyć opory obyczajowe, w jakimś stopniu pozbawia faceta naiwności, zwiększa wyluzowanie i dystans względem kobiet. To może pomóc zobaczyć to, że kobieta i jej ciało to nie jest żaden "big deal".

      Czyi generalnie - to może pomóc, ale nie jest to żadna "super broń" przeciwko oporom.

      Usuń
  17. Moja myśl odnośnie DayGame. Czy naprawdę zrobienie 100 za przeproszeniem "chujowych" podejść jest odpowiednią drogą rozwoju? Jak zamiast tego można zrobić jedno bardzo dobre i mieć potem seks?
    Jakby nie patrzeć podbijanie do lasek w dzień jest znacznie trudniejsze niż domówki i działanie w klubach. Mimo to ludzie preferują ten sposób uwodzenia na początku, co według mnie jest po prostu głupie. Potem ludzie piszą posty odnośnie przełamywania etc. i sposobach przełamania etc. To akurat jest trochę smutne, bo taki facet zamiast się cieszyć z poznawania fajnej laski ze słodziutkim tyłeczkiem(i o tym jak przyjemnie by było w nim się spuścić) myśli o tym aby podejść bo założył się z kolegami i jak przegra to zapłaci im 100 zł.
    Według mnie dobrym miejscem jest poznawanie lasek w komunikacji miejskiej tzn. jak laska Cię widzi i patrzy na Ciebie co jakiś czas(zależy jak dobrze wyglądasz) a potem wysiadacie razem na przystanku i idziecie na kawe. Masz czas aby zaprezentować się lasce oraz by wymienić spojrzenia. Na pewno to jest znacznie lepsze od latania za laskami w galerii i zaczepiania je od tył czy z boku.

    OdpowiedzUsuń

  18. 1. Tak, robienie dużej ilości słabych podejść NIE JEST właściwą drogą rozwoju.

    Szczególnie dlatego, że robienie dużej liczby słabych podejść może być SZKODLIWE. Takie działanie powoduje utratę intencji wyruchania laski, przez co robią się z tego "puste" podejścia, które tak naprawdę nie są uwodzeniem - bo nie ma tam dążenia do zaruchania. Takie postępowanie może wykształcać i UTRWALAĆ ZŁE NAWYKI.

    2. Tak, jedno podejście zakończone zaruchaniem da więcej niż 100 słabych bez ruchania. Bo wbrew głupim mitom, w uwodzeniu człowiek uczy się przede wszystkim nie na porażkach, a na sukcesach.

    3. Tak, przełamywanie się nie jest zbyt dobrym pomysłem - na krótką metę może to komuś pomóc, ale w dłuższej perspektywie może to prowadzić do utrwalania się złych nawyków i złej "energii".

    4. Moim zdaniem to nie jest tak, że uwodzenie w dzień jest trudniejsze od klubów - to raczej zależy od miejsca, tego jakie ktoś wybiera cele itd. Natomiast na pewno i uwodzenie w dzień i uwodzenie w klubach jest trudniejsze od uwodzenia na domówkach - jeżeli ktoś ma tę ostatnią możliwość, to powinien najpierw zaruchać x lasek z domówek.


    5. Moim zdaniem to co opisujesz odnośnie komunikacji miejskiej to całkiem sensowny sposób działania. Ale "normalne" działanie na ulicy, w galerii, w sklepie, itd też może być sensowne - czego nie należy jednak mylić z typowym bieganiem i zaczepianiem lasek "na pałę".

    OdpowiedzUsuń
  19. Które podejście do pieniędzy robi lepsze wrażenie na kobietach czy oba są ok i to zależy od kobiety?
    1.Facet prezentuje się jako gość który pracuje i zarabia 10k, lubi i kupuje drogie ciuchy, dobry samochód je w restauracjach i nie ma nic przeciwko żeby ona sobie kupowała bardzo drogie ciuchy.
    2.Facet pokazujący się jako gość który dorobił się dużego majątku albo jest w trakcie dorabiania się. To ludzie i aktywa zarabiaja na niego i nie musi pracować ale pracuje bo lubi coś robić w życiu i rozwijać. Dla niego ludzie zarabiający 10k to zwykli niewolnicy którzy harują na mieszkanie i trochę dóbr luksusowych. Ceni dobry gust i styl w ubieraniu sie, ale mowi ze dla niego panny w torebkach i butach za 5k to głównie pozerki a nie kobiety jakie lubi. Ma swoje wyrobione zdanie o życiu i ludziach zna życie celebrytów ale jest ponad tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Nie do końca rozumiem, o co chodzi w tym zestawieniu.

      To znaczy punkt 1 jest jasny, ale punkt 2 już nie.

      "Facet pokazujący się jako gość który dorobił się dużego majątku albo jest w trakcie dorabiania się." ???

      Co to dokładnie ma oznaczać?

      Ma kasę?
      Czy też nie ma kasy, tylko wizje, wyobrażenia, obietnice?

      Generalnie lasek nie interesują specjalnie wizje i plany które mogą nie wypalić, albo mogą być w ogóle bajerowaniem. Je interesuje w pierwszej kolejności facet który ma kasę "tu i teraz".

      W praktyce oznacza to, że "tu i teraz" muszą być widoczne OZNAKI bogactwa, a laska raczej nie będzie tego sprawdzać, tylko po prostu uzna, że facet jest bogaty. (Przy czym poziom tych oznak bogactwa może zarówno zawyżać, jak i zaniżać poziom bogactwa mężczyzny)

      Nie rozumiem też o co chodzi z tym, że ten drugi facet uważa kobiety noszące drogie torebki za pozerki. Dla mnie to mieszanie dwóch różnych kategorii (zamożność, stosunek do luksusu), co jest mało sensowne, bo utrudnia porównanie.

      Ja powiem tak:

      1. Na krótką metę, najważniejsze są OZNAKI bogactwa, a nie wypowiadane słowa i wizje przyszłości.

      2. Na dłuższą metę laska zorientuje się mniej więcej, jaki jest FAKTYCZNY status finansowy faceta. I wtedy z kolei ten faktyczny status finansowy faceta jest ważniejszy od słów i wizji przyszłości. (inna sprawa, że jeżeli wcześniej zbudujemy dobrą chemię, bliskość emocjonalną, itd, to laska nam w większym czy mniejszym stopniu "wybaczy" to, że nie jesteśmy tak bogaci, jakby chciała)

      3. Jeżeli ktoś będzie roztaczał wizje pieniędzy, które ma jakoby zarobić W PRZYSZŁOŚCI, ale jak na razie ich nie ma, ORAZ będzie negatywnie oceniał kobiety pragnące luksusu, to moim zdaniem może wyjść na sfrustrowanego dziwaka, mocnego w gębie przegrańca życiowego, kogoś z bólem dupy względem świata topowych lasek i zapewniających im luksus bogatych facetów.

      Usuń
  20. Jak sobie radzić,gdy pachnie się jedną kobietą a idzie się do drugiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wiem, ja organizuję to tak, aby jakoś zmieścić pomiędzy prysznic.

      Usuń
  21. Od niedawna zacząłem się interesować tematem uwodzenia i Twój blog mnie coraz bardziej wciąga (świetna robota!). W związku z tym mam pytanie - czy istnieją jakieś materiały dobrej jakości, które polecasz? Czy większość to samo propagandowe gówno, nastawione na zarabianie pieniędzy? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że blog Ci się podoba. :)

      Natomiast co do materiałów, to niestety nie mogę niczego polecić. Część dostępnych materiałów to SKRAJNA "anty-wiedza", mocno poronione rzeczy. A część jest powiedzmy "średnia", bez wielkiej tragedii, ale jednak nie jest to na tyle dobre, abym mógł to polecić.

      Ja zresztą uważam, że na dłuższą metę informacja średniej jakości, umiarkowana "mieszanka" prawdy i bzdur, może być groźniejsza od informacji niskiej jakości, pełnej absurdalnych bzdur. Chodzi mi tu o to, że:

      1. O ile absurdalne bzdury są bardziej szkodliwe jeżeli ktoś w nie wierzy, o tyle ich absurdalność powoduje, że łatwiej zdać sobie sprawę z tego, że jest to coś wyssanego z palca.

      2. Informacje średniej jakości, umiarkowana "mieszanka" prawdy i bzdur, jest mniej szkodliwa gdy ktoś w nią wierzy, ALE jednocześnie danej osobie trudniej jest się zorientować, że coś jest w tym nie tak, bo całość wygląda lepiej, bardziej rzetelnie. Występuje tu taki paradoks, że w takiej sytuacji te lepsze informacje pośrednio szkodzą, bo stanowią "zasłonę dymną" dla tych gorszych.

      Przykładowo jeżeli jakiś "ekspert" opowiada hardcore brednie o tym, że np. "kobiety nie zwracają uwagi na wygląd mężczyzny, tylko na jego charakter", albo że "kobiety wcale nie lecą na kasę", to ludziom jest łatwiej się zorientować, że coś tu nie gra. Bo wielu ludzi widziało, jak kobiety lecą na przystojnych czy bogatych facetów i w tym momencie wystarczy odrobinka samodzielnego myślenia, żeby się zorientować, że przekaz który to neguje to sprzeczna z rzeczywistością "anty-wiedza".

      Ale jeżeli ktoś ma na pierwszy rzut oka rozsądny przekaz, ale opowiada bzdury na mniej oczywiste kwestie, to ludziom jest trudniej się zorientować i są ogromne szanse na to, że w te bzdury uwierzą. Na przykład często w środowisku PUA przewijają się bzdury typu "lęku przed podchodzeniem nie da się pozbyć, można się tylko nauczyć go pokonywać" - co jest nieprawdą, bo osoby dobrze ogarnięte psychicznie tego lęku najczęściej po prostu nie czują. Tylko inaczej niż we wcześniejszym akapicie, przeciętny człowiek najczęściej nie ma żadnych możliwości weryfikacji tego, więc może w tę bzdurę łatwo uwierzyć.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź :) a co sądzisz o szkoleniach z uwodzenia? Kosztuje to sporo hajsu, ale czy to naprawdę działa, bo w internecie można przeczytać sprzeczne opinie?

      Usuń
    3. Część 1

      Generalnie odradzam.

      Są tu dwa wielkie problemy:

      I. Pierwszy problem polega na tym, że zdecydowana większość ludzi prowadzących szkolenia z uwodzenia, w Polsce czy zagranicą, wcale NIE JEST DOBRA Z KOBIETAMI. To są w większości oszuści, którzy wciskają ludziom kit, bo na tym zarabiają.
      Wiele osób ze środowiska PUA, w Polsce czy zagranicą, zna danego "eksperta od uwodzenia" na stopie prywatnej, albo ma wspólnych znajomych, albo widziało go w akcji, itd itp. I prawie zawsze jest tak, że rzeczywistość jest DUŻO gorsza, a często wręcz DRUZGOCZĄCO gorsza od wizerunku, jaki kreuje marketing danego "eksperta".

      Zdarza się na przykład, że dany trener:

      1. Co prawda rucha sporo kobiet, ale są to kobiety o poziomie urody 6-7/10, czyli "ładne, ale nie bardzo ładne". A kobiet 8-9/10, czyli kobiet bardzo atrakcyjnych taki "ekspert" jakoś nie rucha.

      Moim zdaniem, osoba która rucha tylko 6-7/10, a 8-9/10 już nie, tak naprawdę nie jest żadnym "ekspertem". Bo przecież te laski 8-9/10 są ruchane, tylko przez kogoś innego. :)

      2. Opowiada ludziom o uwodzeniu lasek 8-9/10, czyli takich których NIE RUCHA.

      To już jest chamskie, centralne oszustwo - opowiadanie ludziom o robieniu czegoś, czego nie robi. I niby "nauczanie" ich tego - przecież nie nauczy ich tego, czego sam nie umie.

      3. Sam trener jest męskim fizycznym 6-7/10. Czyli ruchając kobiety 6-7/10, po prostu rucha kobiety odpowiadające mu atrakcyjnością. O czym nie mówi uczciwie swoim klientom.

      Moim zdaniem jeżeli ktoś samemu będąc 6-7/10 rucha laski 6-7/10, to nie jest dobry z kobietami, tylko co najwyżej średni.

      4. Rucha jedną kobietę na kilkanaście, czyli ma skuteczność poniżej 10%.

      W takiej sytuacji trudno mówić, żeby ktoś miał dobry Skill, dobre umiejętności - raczej można mówić o średnich (przy słabych to by była jedna kobieta na kilkadziesiąt czy ponad 100, jak się wielu ludziom ze środowiska PUA zdarza).

      To co opisałem powyżej to i tak wbrew pozorom całkiem dobra sytuacja. Bo bywa DUŻO GORZEJ. Na przykład tak, że "ekspert" znajduje się w stałym związku z mało atrakcyjną kobietą 5/10, albo nawet 4/10. Jest w związku z BRZYDKĄ laską. A na stronie ma napisane, jakie to on wspaniałe życie seksualne prowadzi i jakich to wspaniałych rzeczy naucza na szkoleniach.

      Usuń
    4. Część 2

      Ten problem zauważyło wielu ludzi zarówno w polskiej, jak i zachodniej społeczności (pseudo)uwodzicieli. W zachodniej społeczności Aaron Sleazy napisał nawet na ten temat książkę - on w pewnych kwestiach przesadza, ale i tak polecam tę książkę. Jest darmowa w PDF, ale niestety po angielsku:

      http://www.aaronsleazy.com/files/Aaron.Sleazy.Debunking.The.Seduction.Community.pdf

      Cytat podsumowujący problem:

      "Those people are not seducers but internet marketers"

      Dla nieznających angielskiego: "Ci ludzie nie są uwodzicielami, tylko marketingowcami internetowymi".

      Trafienie na takich ludzi jest tak naprawdę dużym ZAGROŻENIEM dla nieświadomej ofiary (klienta). I nie mam tu na myśli samego zmarnowania pieniędzy - to jest akurat mało istotne. Realnym zagrożeniem jest to, że klient wierząc oszustowi, przyjmie jako prawdę opowiadaną przez niego "anty-wiedzę", że da sobie wmówić fałszywy obraz uwodzenia. Co potrafi być BARDZO poważną szkodą - wielu ludzi z uporem, całymi latami wierzy w oczywiste bzdury np. typu "wygląd nie ma znaczenia", bo uznali za autorytet oszusta, który im to wmówił. Innymi słowy mówiąc, jeżeli idziecie do niekompetentnego trenera (a takich jest zdecydowana większość), to narażacie się na stratę DUŻO większą i co gorsza potencjalnie DUŻO BARDZIEJ TRWAŁĄ niż samo zmarnowanie pieniędzy.

      Swoją drogą, wielu ludzi ogląda i ekscytuje się nagraniami na Youtube, pokazującymi rzekomo to, jak wygląda uwodzenie w wykonaniu danego "eksperta". Problem w tym, że:

      1. Część tych nagrań to wyreżyserowane, USTAWIONE akcje, robione na podstawionych laskach. To bywają znajome, koleżanki a bywają też wynajęte prostytutki, aspirujące aktorki i modelki. W przypadku niektórych biedniejszych (polskich) trenerów częściej koleżanki i wynajęte prostytutki, ale niektórzy bogaci (zachodni) trenerzy preferują aktorki i modelki.

      2. Nawet te nagrania, które są autentyczne, najczęściej wcale nie pokazują realnego poziomu umiejętności "eksperta". Bo wygląda to tak, że "ekspert" idzie na miasto z kolegą która ma kamerę, chodzą po mieście kilka godzin, albo nawet kilka godzin codziennie przez kilka dni, "ekspert" robi kilkadziesiąt podejść, ale potem na Youtube ląduje nagranie JEDNEGO podejścia. Którego? Oczywiście tego wyselekcjonowanego najlepszego. Czyli nie widzicie np. 20 lasek, które dały mu kosza - widzicie tylko tę 21-szą, która dała mu raptem numer.

      II. Drugi problem jest taki, że nawet jeżeli trafisz na szkolenie kogoś, kto jest w miarę dobry, to pozostaje pytanie, ile się nauczysz w 1-3 dni szkolenia.

      Gdy ja kiedyś szkoliłem swoich kolegów, to wychodziliśmy regularnie, co najmniej 1 w tygodniu - a zanim pojawiła się jakas poważniejsza, realna zmiana, to minęło KILKA MIESIĘCY. I ja osobiście głęboko wątpię, aby ktokolwiek umiał uczyć tego w 1-3 dni.

      Z tego co mi wiadomo, to nawet u tych lepszych trenerów, ludzie realnie uczą się podstawowych rzeczy - uczą się się podchodzenia w jakimś podstawowym wymiarze, korygowane są co bardziej rażące i oczywiste, łatwe do załatwienia błędy. I jeżeli ktoś jest naprawdę słaby, to może mieć z tego jakąś zauważalną korzyść - ale niech nie liczy na to, że po 1-3 dniach stanie się dobry z kobietami.

      Usuń
    5. Czyli Ty jesteś zwolennikiem samodzielnego podchodzenia i uczenia się na własnych błędach?
      Nie myślałeś o tym, żeby założyć szkołę uwodzenia?

      Usuń

    6. Sprawa 1:

      "Czyli Ty jesteś zwolennikiem samodzielnego podchodzenia i uczenia się na własnych błędach?"

      <---- To jest bardziej skomplikowane.

      Ja tak naprawdę jestem zwolennikiem takiego modelu, w którym szukamy, poznajemy kolegów, którzy JUŻ są dobrzy z kobietami i zaczynami wspólnie z nimi imprezować. Nie raz, nie dwa, tylko regularnie, długoterminowo, przez miesiące czy lata.

      Ja sam stałem się dobry z kobietami właśnie w ten sposób - w liceum wkręciłem do paczki notorycznych imprezowiczów, ruchaczy. I reszta odbyła się w dużej mierze bezwysiłkowo, jakby "automatycznie" - stałem się jak oni na zasadzie opisanej przez stare przysłowie "z kim przystajesz, takim się stajesz".

      Opisałem to w tym artykule: http://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2012/02/jak-staem-sie-dobry-z-kobietami.html

      Gdy wiele lat później poznałem ludzi z PUA, to byłem ZSZOKOWANY tym, jak wiele wysiłku włożyli w uzyskanie mizernych rezultatów. Pracowali ciężko wiele lat, a byli słabi z kobietami. Środowisko PUA jest pełne takich historii, to reguła, nie wyjątek - ktoś zajmuje się PUA wiele lat, robi setki, ponad tysiąc, albo ponad 2 tysiące podejść, ale rucha około np. 1 kobietę na 200, czyli 0.5%. Wiem, że może być w to trudno uwierzyć, mi też było i nadal jest, ale takie są realia tej społeczności.

      Z kolei moi koledzy z PUA byli zdumieni i zachwyceni tym, że ja potrafię zaliczyć jedną laskę z co najwyżej kilku, bez biegania za kilkunastoma, czy też tym bardziej kilkudziesięcioma laskami. A mnie dziwiło ich zdziwienie, bo nie rozumiałem, jak ludzie zajmujący się wiele lat "uwodzeniem" mogą uważać coś takiego za coś niesamowitego.

      Z tego co mi wiadomo, to w społeczności PUA jest bardzo mało osób faktycznie dobrych z kobietami - kompletnie wbrew temu, czym teoretycznie ma być ta społeczność. Takich osób jest dużo więcej POZA tą społecznością - wśród imprezowiczów przekazujących dobre wzorce na zasadzie koleżeńskiej i "automatycznej".

      Dlatego też moim zdaniem NAJLEPSZYM rozwiązaniem jest poszukanie i znalezienie sobie odpowiednich kolegów, od których przejmie się autentycznie dobre wzorce w mniej czy bardziej automatyczny sposób. Tylko w tym kontekście wielkim problemem jest to, że wiele osób po prostu nie ma dostępu, nie zna takich ludzi.

      Samodzielne ogarnięcie siebie jest DUŻO trudniejsze i mniej efektywne - ale niestety to jest jedyna realna opcja, jaką ma do swojej dyspozycji większość ludzi.

      Natomiast co do szkoleń, to wielu ludzi nie dostrzega tego, że ta opcja to tak naprawdę JEST zasadniczo samodzielne rozwijanie się. Bo idziesz do trenera na 1-3 dniowe szkolenie, a potem i tak zostajesz z tym SAM. Jeżeli byłeś u dobrego trenera, to masz mniej czy bardziej ok wiedzę, na której musisz pracować sam. A jeżeli byłeś u niekompetentnego trenera, to nie tylko musisz pracować sam, ale w dodatku masz wtłoczone do głowy bzdury.

      Wiele osób w Polsce było na szkoleniach u 3 lub więcej różnych trenerów, a nadal nie ruchają, nadal są słabi z kobietami. I to, że stracili na tym jakieś 5, 10 tysięcy to nic - dużo gorsze jest to, że mają od tego sieczkę w głowie.

      Usuń
    7. Sprawa 2:

      "Nie myślałeś o tym, żeby założyć szkołę uwodzenia?"

      <--- Nie jestem tym zainteresowany.

      Jedna rzecz, że bardzo cenię sobie swoją prywatność. Nie chcę mieć tak jak co bardziej znani trenerzy uwodzenia, którzy idąc do klubu mają praktycznie pewność, że zostaną tam rozpoznani przez swoich "fanów". Co w łagodniejszym wariancie oznacza gapienie się, a w ostrzejszym podchodzenie do trenera na zasadzie "Cześć, nie znamy się, ale...". A w moim przypadku mogłoby to szybko urosnąć do dużo, dużo poważniejszych rozmiarów.

      Druga sprawa, że ja nie wyobrażam sobie, w jakiej formie miałbym to hipotetycznie prowadzić. Bo moim zdaniem warsztaty 1-3 dniowe to żenada, a ja nie mam ochoty wychodzić z jedną osobą wiele miesięcy.

      Usuń
    8. No faktycznie ciężko znaleźć kogoś, kto oprócz gadania rzeczywiście jest dobry z kobietami. W moim przypadku jest o tyle trudniej, że mam różne fobie społeczne, z którymi walczę, więc oprócz odpowiednich przekonań, które jeszcze jestem w stanie sobie "narzucić", to potrzebuję jakiś rutyn, technik, tak abym wiedział, w którym kierunku podążyć, żeby mieć jakieś rezultaty z kobietami. Mam 25 lat i jeśli bym się chciał samodzielnie rozwijać, to pewnie więcej czasu bym potrzebował, żeby wysnuć wnioski, które dobry trener czy kompan, który zna się na rzeczy zauważy od razu. Także mam dwa wyjścia:
      - Znaleźć kogoś, kto by mi pomógł, co jest w Kielcach praktycznie niemożliwe
      - Pójść na szkolenie do najlepszego trenera.
      Druga opcja jest zdecydowanie droższa, ale mimo wszystko łatwiejsza w realizacji, więc jeśli mógłbyś doradzić najlepszego trenera, który oferuje szkolenia byłbym wdzięczny.

      Usuń
    9. Mam przed tym lekkie opory, bo ktoś jeszcze może pomyśleć, że moja krytyka społeczności PUA to jakiś sposób na atakowanie konkurencji trenera z którym mam dobre relacje. Oczywiście tak nie jest - sytuacja jest autentycznie fatalna, pisze o tym wcześniej wspomniany Aaron Sleazy, zauważyło to wiele osób z polskiej i zagranicznej społeczności.

      Ale opory oporami - jeżeli uważasz, że najlepszym rozwiązaniem będzie warsztat i że tego właśnie potrzebujesz, to mogę Ci polecić Festa.

      Swoją drogą - polecam OSOBĘ Festa, natomiast w żadnym wypadku nie twierdzę, że 1-3 dniowe szkolenie z Festem (czy kimkolwiek innym, nawet hipotetycznie ze mną) diametralnie zmieni Twoje życie.

      Usuń
    10. Ja w ogóle nie liczę, że po szkoleniu wszystko się zmieni, bo potrzeba czasu i dużej pracy z mojej strony, ale potrzebuję kogoś, kto pokaże mi konkretnie jak robić, by uwodzić kobiety, wskaże kierunek, w którym mam podążyć, więc dzięki za polecenie tego Festa. Tak btw. to pisz częściej posty, bo bardzo przyjemnie czyta się Twojego bloga :)

      Usuń
    11. Zamiast na bardzo dobrym uwodzeniu i dużej pracy z twojej strony skup się na fundamentach czyli zebyś czul sie ok przy laskach na normalnej rozmowie z laskami, żeby fajnie, całkiem spoko wam się rozmawiało i byla otwarta droga na kolejne spotkanie i być może seks. Czyli wychodz z kumplem pijecie piwo przedstawiacie się laskom i gadacie to proste.

      Usuń
    12. "Zamiast na bardzo dobrym uwodzeniu i dużej pracy z twojej strony skup się na fundamentach czyli zebyś czul sie ok przy laskach na normalnej rozmowie z laskami, żeby fajnie, całkiem spoko wam się rozmawiało i byla otwarta droga na kolejne spotkanie i być może seks. Czyli wychodz z kumplem pijecie piwo przedstawiacie się laskom i gadacie to proste."

      <---- Podoba mi się Twój sposób myślenia. :)

      Mam na myśli to, że zamiast robić z tego dużą pracę, duży wysiłek, lepiej jest "unormalnić" uwodzenie, zrobić z tego element wypadów na piwo z kumplem.

      Usuń
    13. Próbuję tak rozmawiać i jak jest fajnie to jest fajnie hehe, problemy się zaczynają w momencie, kiedy rozmowa się nie klei, to próbuje jakoś ją zainteresować, zbudować więź, ale nie wychodzi, a z dziewczynami, z którymi rozmowa się klei to jakoś samo się dzieje. Także schody się zaczynają, kiedy nie wszystko idzie zgodnie z planem.

      Usuń
    14. Generalnie w uwodzeniu tak jest, że gdy coś się "nie klei", to jest to dużo trudniej zmienić, niż poprowadzić od zera udaną interakcję z laską, z którą od początku wszystko się "dobrze klei".

      Ja proponuję nie przejmować się zbytnio słabymi interakcjami i korzystać z tych dobrych. Tak naprawdę (wbrew obiegowym głupim opiniom) w uwodzeniu ludzie wcale nie uczą się najwięcej na błędach, na nieudanych interakcjach - tylko odwrotnie, na tych udanych. Bo to sukcesy dają najwięcej ogarnięcia psychicznego, a zwiększone doświadczenie z sytuacjami "klei się" moim zdaniem zaczyna się z czasem przekładać na zwiększoną umiejętność wywoływania tego "dobrego klejenia się".

      Usuń
  22. Ciekawi mnie czy ogólnie to co tutaj piszesz w artykule działa na jakieś konkretne kobiety, np. młodsze, starsze, a może inteligentne itp. czy uważasz że to uniwersalne? Ja przykładowo zawsze miałem problem dotrzeć do lasek mniej inteligentnych bo one często nie łapią prób flirtu i nie rozumieją tej "atmosfery"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem jest to uniwersalne, aczkolwiek ja preferuję i przyjemniej mi się uwodzi inteligentne laski, więc praktykowałem to głównie na takich.

      Usuń
  23. Wiele kobiet o urodzie 7-9 zamieszcza na swoim fb czy insta zdjęcie swoich facetów z bukietem kwiatów i najczęściej z markowymi ciuchami lub biżuterią w sensie, że prezent za 500zł-1k, przykład na zdjęciu https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/27858024_1632744716771828_8926526190118571182_n.jpg?oh=99c092b1f1d64ab9127476d5559d5c7b&oe=5B190931

    Chciałbym, żebyś się odniósł czy według Ciebie to jest dobre czy przesłodzone, zbyt lalusiowate?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie osobiście przesłodzone, szczególnie te baloniki, ale to nie znaczy, że to nie działa. Bo wbrew temu, co się opowiada w społeczności PUA, wiele lasek daje dupy bogatym lalusiom.

      Usuń
    2. W kwestiach prezentów na urodziny walentynki jesteś bardziej tradycyjny po prostu perfumy lub kolacja zamiast baloników i sukieneczek czy butów za 2k PLN?

      Usuń
    3. Ja w ogóle nie lubię kupować prezentów, wolę się normalnie spotkać z laską na obiad, a później na seks. Co nie znaczy, że kupowanie prezentów jest złe - ja po prostu tego nie lubię.

      Usuń
  24. Jesteś ogarnięty psychicznie i bardzo dobrze wyglądasz czy jest coś w twoim zachowaniu co odróżnia Cię od większości facetów? Może coś więcej na poziomie szczegółów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ile mi wiadomo, to nie. Na pewno jestem lepiej ubrany i bardziej wyluzowany, ale o tym już wspomniałeś. A tak poza tym, to wielu kolegów mówiło mi, że moje zachowanie wygląda w dużej mierze NORMALNIE. Wręcz "nieproporcjonalnie normalnie" względem efektów.

      Usuń
    2. Jeszcze mi się przypomniało - niektórzy ludzie twierdzą, że wyglądam jednocześnie na miłego, fajnego i na nieco ostrego kolesia - na poziomie np. spojrzenia. (ale jednocześnie mówią, że moje zachowanie wygląda całkiem "normalnie")

      Usuń
  25. Sądzisz że niekonwencjonalne zachowanie przesadne żarty lub pewność siebie mogą burzyć głębię emocjonalną ?

    Czasami faceci starają się być podrywaczami. A to nie o to chodzi... Tylko chodzi o to by być głębokim w rozmowie a na początku pokazać sie jak ktoś w mare atrakcyjny wyluzowany a później spiralnie przechodzić w głebsze tematy.

    Zak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, niekonwencjonalne zachowania, przesadne żarty lub przesadna pewność siebie mogą zaburzać, utrudniać tworzenie bliskości emocjonalnej. Kobieta najczęściej pragnie faceta w dość "klasycznym" wydaniu - nie dziwaka czy błazna imprezowego, ani nie oderwanego od rzeczywistości "mega macho", nie mówiąc już o "macho buraku".

      Wielu facetów, szczególnie ze środowiska PUA, nie rozumie powyższego, próbuje różnych dziwnych, przegiętych, GŁUPICH rzeczy, a potem nie rozumie dlaczego są z tego słabe efekty.

      Usuń
  26. https://www.youtube.com/watch?v=JZJRUb39D1w Milroh, jak oceniłbyś dopasowanie koszuli Festa i ogólną jej wizualną stronę w skali 1-10? : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chce mi się oceniać tego dokładnie, punktowo, ale mi się ta koszula niezbyt podoba. Jak dla mnie jest zbyt jasna jak na cerę Festa, a także wygląda na jakąś pomiętą.

      Usuń
  27. Tak to robimy w Warszawie:
    https://www.youtube.com/watch?v=rN16bjF69O0
    TotalGamePlan Warsaw infields.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty chyba żartujesz, ziomeczku. Te wszystkie internetowe wrzutki to wielka chujnia. Michał kilka komentarzy u góry fajnie to opisał. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Słabe to samo co 99% pua i uwo szkoleniowców w necie. Jak tak działałem to ciężko zaliczyć laskę 6/10 a co dopiero te lepsze.

      Usuń
    3. Poziom nagranej akcji nie jest zbyt zachwycający - aczkolwiek fajnie, że kończy się ona sukcesem w sensie pójścia na kawę/randkę.

      Usuń
    4. Dlaczego poziom nagrywanej akcji nie był zbyt zachwycający? Co byś poprawił w tym podejsciu? Jak oceniasz jego energię?

      Usuń
    5. Moim zdaniem jego poziom wyluzowania jest w miarę ok, to relatywnie najmocniejszy punkt, ale jego ogólna "energia" i sposób rozmawiania jest za mało charyzmatyczny czy też uwodzicielski - to jest generalnie "takie sobie".

      Usuń
    6. A wiesz gdzie mozna znalezc przyklad jak powinna wygladac dobra energia- charyzmatyczna i uwodzicielska?
      Mozesz napisac czym sie to charakteryzuje i na czym skupic sie, jesli bedzie cchialo sie ja wytworzyc?

      Usuń
    7. Jeżeli chodzi o przykład dobrej energii z praktykowanego przeze mnie stylu "poważnego", w którym humor nie jest głównym elementem (aczkolwiek może występować/występuje, tylko nie odgrywa głównej roli), to jest z tym ciężka sprawa, bo to prawie nigdzie nie jest pokazane.

      Jedynym dobrym przykładem jaki kojarzę jest ta scena z filmu - mam na myśli samą "energię", bo wypowiadane słowa są już dużo gorsze, zbyt udziwnione:

      https://www.youtube.com/watch?v=hUS_TMhFMFc

      Jeżeli chodzi o o styl komediowo-humorystyczny (inny od mojego), to jest występujący w amerykańskiej telewizji facet, Craig Ferguson, który ma dobrą "energię" w tym właśnie stylu - na Youtube jest wiele nagrań z jego udziałem, na których można to zobaczyć.

      Jeżeli chodzi o scharakteryzowanie dobrej energii, to jest to trudna sprawa - pewne rzeczy "po prostu widać", ale trudno się je opisuje.

      Jeżeli chodzi o uzyskiwanie dobrej energii, to ogromną rolę odgrywa ogarnięcie psychiczne - trudno jest mieć dobrą energię, gdy ma się w środku konflikt wewnętrzny, opory, napięcie. W drugiej kolejności, jeżeli ktoś juz ma dobre ogarnięcie psychiczne, to polecam tak zwaną Metodę Stanisławskiego - koncepcję, metodę sztuki aktorskiej.

      Usuń
    8. Ale jak widać gość jest ogarnięty psychicznie, albo na takiego wygląda, bo jest na luzie. I to już sporo daje.
      Metoda stanisławskiego polega na tym, aby wczuć się mocno w daną rolę, wyobrazić sobie jakbyś faktycznie ty tą osobą był? W jaką rolę wczuwać się na randkach? Jakiegoś milionera, czy jak?;)

      Usuń
    9. "Ale jak widać gość jest ogarnięty psychicznie, albo na takiego wygląda, bo jest na luzie. I to już sporo daje."

      <---- Tak.

      "Metoda stanisławskiego polega na tym, aby wczuć się mocno w daną rolę, wyobrazić sobie jakbyś faktycznie ty tą osobą był?"

      <---- To może na tym polegać, aczkolwiek możliwości jest więcej.

      Jedna rzecz, że to nie musi być "pełna rola" w sensie wczuwania się w inną osobę - to może być "element", "detal" roli - np. możesz wczuwać się w lekko zmodyfikowaną wersję samego siebie. Czyli np. w zależności od zapotrzebowania, odgrywać bardziej empatyczno-emocjonalny, albo bardziej konkretno-seksualny wariant swojej własnej osoby.

      Inna rzecz, że można też skoncentrować się na czymś zewnętrznym, np. na charakterystyce sytuacji. Czyli np. wchodząc do klubu, możesz wczuć się w określoną narrację odnośnie tego - np. typu "jestem ponad to wszystko, przyszedłem tutaj wyrwać atrakcyjną dziewczynę do wyruchania, a poza tym nic mnie nie interesuje".

      Generalnie można to scharakteryzować tak:

      1. Ustalasz jakiś element narracji - to może być coś tyczącego się Ciebie, albo sytuacji, albo laski.

      2. Wczuwasz się i DOŚWIADCZASZ EMOCJONALNIE tego elementu tak, jakby był prawdziwy. Kluczowe jest właśnie znalezienie takiego odczuwalnego w ciele "zaczepienia emocjonalnego". W tym sensie to się mocno rożni od "pustego" udawania, czy też od różnych wizualizacji czy afirmacji, itd. Tutaj nie ma być poczucia udawania czy wmawiania sobie czegoś - ma być poczucie, że doświadczasz czegoś realnego i REAGUJESZ na to emocjonalnie, intelektualnie, fizycznie (mowa ciała itd).

      W zrozumieniu tego może pomóc wczucie się w sceny i/lub postacie z ulubionego filmu czy serialu, albo też książki. Można wyobrazić sobie, że jest się w jakiejś określonej scenie - albo jako jeden z głównych bohaterów, albo jako my w roli "pobocznego świadka". I moim zdaniem większość osób łatwo odkryje, że jak najbardziej potrafi wywołać u siebie "namacalne" emocje i poczucie realności, wyobrażając sobie fikcyjne sytuacje.

      Usuń
  28. Bardzo fajna seria artykułów, ja natomiast mam pytanie troche z innej beczki, po tych wszystkich latach w uwodzeniu, po takiej ilosci doswiadczen z kobietami czym kierowalbys sie przy wyborze partnerki na stale? Powiedzmy do kilkuletniego zwiazku, jak rozpoznac to czy laska bedzie dobrym "wyborem zwiazkowym" jakich cech poszukiwac, na co zwracac uwage itp itd. Wiadomo ze bardzo dobry wyglad to oczywiste kryterium, chcoc z drugiej strony to tez moze oznaczac wiekszy potencjalny wybor ze strony partnerki, wieksza konkurencje z ktora trzeba bedzie sobie w zwiazku radzic, wieksza tendencje do zdrady z jej strony itp. Jestem cholernie ciekawy jakie ty masz spojrzenie na dlugoterminowe kryteria wobec kobiet, zwlaszcza ze na blogu nigdy ten temat sie nie przewijal.

    OdpowiedzUsuń
  29. No cóż, przy doborze laski do stałego związku, na pewno należy zwrócić uwagę na jej CHARAKTER. Szczególnie w kontekście tego, czy:

    1. Nie jest pierdolnięta.

    2. Nie jest egoistką, która tak naprawdę ma Cię w dupie i traktuje przedmiotowo, utylitarnie.

    Problem w tym, że często przez pierwsze miesiące, czy nawet lata znajomości, laska jest mniej czy bardziej ZAKOCHANA w facecie i ma to silny wpływ na jej stosunek, zachowanie względem niego - można powiedzieć, że operuje w "specjalnym trybie działania". A facet często myśli, że jej (dobre) zachowanie względem niego to jest to, jaka ona faktycznie jest. Jest dobrze, więc wiążą się ze sobą, zawierają małżeństwo, biorą wspólnie mieszkanie na kredyt, płodzą dziecko - a potem w pewnym momencie kobieta wychodzi ze "specjalnego trybu" i nagle okazuje się, że cudowna ukochana faceta to jakaś porąbana, egoistyczna jędza. A facet myśli "co się stało? dlaczego ona się zmieniła?" - a ona się nie zmieniła, zawsze taka była, tylko kiedy go poznawała, to weszła w "specjalny tryb" zakochania. Na to należy BARDZO, BARDZO uważać, bo potrafi to mocno zniszczyć życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli tak jak myslalem nie ma na to dobrego sposobu... Niewatpliwie jest tak jak powiedziales ze ogolnie ludzie zachowują się w zupełnie inny sposób kiedy sa w miłosnym rauszu i nawet laska bedaca na codzien zimna suka podczas zakochanai będzie słodkim aniołkiem... Sorry, ze ta draze temat, ale wydaje mi się ze jest on naprawdę wazny a pomijany. Moglbys dac jakies rady jak wychwycić "prawdziwa" twarz danej laski, ok z jedenj strony pewnie to przychodzi z ogolnym doświadczeniem i czytaniem kobiet, ale może masz jakies rady na jakie konkretnie konteksty zwracać uwagę. Ja osobiście np bedac z laska na randce obserwuje jej stosunek i jak się odnosi do obsługi lokalu, innych ludzi itp. Tez w moim mniemaniu dużo daje rozmowy o "ex" i to w jaki sposób o na o nim się wypowiada, bo istnieje wysokie prawdopodbienstwo ze mnie będzie traktować podobnie kiedy ta wspomniana "chemia" wygasnie..

      Usuń
    2. "Czyli tak jak myslalem nie ma na to dobrego sposobu..."

      <---- Tak, niestety w sporej mierze tak właśnie jest.

      "nawet laska bedaca na codzien zimna suka podczas zakochanai będzie słodkim aniołkiem..."

      <---- Tak. Jeżeli laska jest dobrą osobą, to ten spadek nie będzie aż tak wielki. Ale jeżeli jest wredna, to różnica będzie OGROMNA.

      To znaczy jeżeli z poziomu traktowania 9/10 ktoś zjedzie na poziom traktowania 6/10, to jeszcze nie jest aż taka wielka tragedia. Ale jeżeli ktoś zjedzie z 9/10 na 3/10, to już jest masakra.

      "Sorry, ze ta draze temat, ale wydaje mi się ze jest on naprawdę wazny a pomijany."

      <--- Ten temat jest BARDZO ważny, bo to niszczy życie tysiącom facetów.

      "ok z jedenj strony pewnie to przychodzi z ogolnym doświadczeniem i czytaniem kobiet,"

      <---- Tak.

      "ale może masz jakies rady na jakie konkretnie konteksty zwracać uwagę. "

      <---- Na pewno unikałbym lasek, które mają dziwnie mało znajomych, koleżanek, aczkolwiek na zdrowy rozsądek powinny mieć. Warto jest się przyjrzeć temu, czy jej koleżanki to fajne, dobre osoby, czy też jakieś zimne suki, karierowiczki, manipulantki, itd.

      "Ja osobiście np bedac z laska na randce obserwuje jej stosunek i jak się odnosi do obsługi lokalu, innych ludzi itp."

      <--- Na randce może być słodka dla wszystkich, z czego niekoniecznie musi coś wynikać. Tzn jeżeli jest suką dla obsługi to oczywiście źle, ale jeżeli jest słodka dla obsługi, to jeszcze o niczym nie świadczy. :)

      "Tez w moim mniemaniu dużo daje rozmowy o "ex" i to w jaki sposób o na o nim się wypowiada, bo istnieje wysokie prawdopodbienstwo ze mnie będzie traktować podobnie kiedy ta wspomniana "chemia" wygasnie.."

      <--- Jasne. W ogóle kiedy laska opowiada, że była z ex np. 3 lata i że to taki "potwór" i śmieć był, to najprawdopodobniej po prostu kłamie. I tak, gdy chemia minie, to są ogromne szanse, że ta sama nienawiść poleci w Twoim kierunku.

      Usuń
  30. Jebnięty jesteś chory fantasto-onanisto, a nie żadne tam "leżała u moich stóp". Megalomania, narcyzm to wyzwania XXI wieku, którym zagubiona toksyczna męskość ma stawiać czoła. U terapeutki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia o czym mówisz.

      Wiele kobiet reaguje dobrze na łóżkową dominację, poniżanie ze strony mężczyzny. To dlatego pozycje takie jak 50 Twarzy Greya czy 365 Dni są popularne wśród kobiet - ponieważ trafiają w ich wewnętrzne potrzeby. W codziennym życiu, w życiu publicznym tego nie widać, bo taka jest obyczajowość, ale to często wychodzi w sypialni, za zamkniętymi drzwiami.

      Jeżeli naprawdę interesuje Cię ten temat, to przyjrzyj się 50 Twarzy Greya i 365 Dni i zadaj sobie 2 pytania:

      1. Jak traktowana jest tam główna bohaterka?
      2. Jaka jest popularność tej pozycji wśród kobiet?

      Usuń
  31. Czy możesz Milroh podać swojego maila, bo chciałem czymś się podzielić i zadać parę pytań.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz