Bliskość Emocjonalna 10 - sytuacje randkowe



Powiedzmy, że rozmawiamy już z kobietą pewien okres czasu. Nie chcę określać tutaj sztywnych ram czasowych, ale chodzi mi o moment, w którym klimat naszej rozmowy zmienia się z klimatu "rozmowa po podejściu", na klimat typu "RANDKA".

To może być normalna, umówiona randka - kiedy dzwonimy do laski, umawiamy się, a potem idziemy do jakiegoś lokalu.


To może być "natychmiastowa randka", gdy po podejściu na ulicy czy w centrum handlowym, idziemy z kobietą do np. jakiejś kawiarni.

Ale to może być też interakcja w pubie czy klubie, gdzie nie ma elementu wejścia razem do (nowego) lokalu, ale rozmawiamy z laską ta długo, że zaczyna to przypominać randkę.

Co prawda może być różnie, ale generalnie jest tak, że tego typu sytuacje charakteryzuje wyraźne, jednoznaczne ZAINTERESOWANIE mężczyzną ze strony kobiety.

Dlaczego kobieta przychodzi na randkę? Najcześciej dlatego, że w jakimś stopniu jest zainteresowana facetem, jest zainteresowana byciem z nim. W przeciwnym wypadku mogłaby spokojnie odmówić, albo wykręcić się przez jakiś lipny powód.

To samo tyczy się randki "natychmiastowej", czyli pójścia razem np. na kawę po podejściu na ulicy czy w centrum handlowym. Przecież kobieta mogłaby spokojnie odmówić, "bo się spieszy", "bo ma chłopaka" (nawet jeżeli nie ma), itd itp. Dlaczego nie odmawia? Bo jest zainteresowana facetem.

Jeżeli laska w klubie spędza dłuższy czas w towarzystwie nowo poznanego faceta, to też wiadomo, że jest nim zainteresowana.

To zainteresowanie może być SILNE i mieć charakter JUŻ podjętej decyzji typu "chcę być z tym facetem".

To zainteresowanie może też być bardziej umiarkowane i mieć charakter typu "MOŻE chcę być z tym facetem, muszę go najpierw lepiej poznać".

To zainteresowanie może też być relatywnie małe i polegać na postawie typu "nie jestem zbyt zainteresowana, ale ZOBACZĘ jaki ten gość jest". Niemniej jednak nawet w tym przypadku, facet musi się kobiecie w jakiś sposób "minimalnie" podobać, przynajmniej nie być odpychającym.

Zdarzają się sytuacje, gdy kobieta idzie na spotkanie z facetem, który jest u niej praktycznie skreślony. Ale to ma miejsce najczęściej wtedy, gdy kobieta ma kolegę-leszcza, który ją namolnie o to prosi, robi podchody "na przyjaciela", itd itp. Ja nie mówię tu o takich sytuacjach, tylko o normalnym uwodzeniu.

Jeżeli robimy normalne uwodzenie i mamy sytuację "randkową", to oznacza to, że kobieta jest nami mniej czy bardziej ZAINTERESOWANA.


Co z tego wynika?

Wynika z tego to, że zasadniczym celem "randki" NIE JEST zainteresowanie sobą kobiety. Bo to JUŻ mamy, przynajmniej w jakimś stopniu - inaczej "randka" pewnie nie miałaby miejsca.

Zasadniczym celem "randki" jest ZBUDOWANIE RELACJI, zbudowanie Bliskości Emocjonalnej, stworzenie pewnego rodzaju "więzi", zaznajomienia, zbliżenia, BRAKU BARIER pomiędzy dwojgiem ludzi.

W tym kontekście występuje mechanizm, który jest w gruncie rzeczy bardzo prosty, ale którego wielu ludzi zdaje się nie rozumieć. Ten mechanizm tyczy się całego uwodzenia, całości stosunków męsko-damskich.

Mechanizm o którym mówię polega na tym, że gotowość kobiety to pójścia do łóżka z facetem zależy w ogromnym stopniu od kształtu RELACJI (emocjonalnej) między nimi, a nie jedynie od atrakcyjności faceta.

Wyobraźmy sobie, że mamy jakąś parę. Nazwijmy ich Maciek i Kasia. Oni są ze sobą od roku, poznali się przez znajomych. Obecnie dymają się jak króliki, okazują sobie czułość, czują się w sobie zakochani, piszą sobie sprośne SMSy, mają swoje własne określenia/nazwy na czynności seksualne i na swoje narządy plciowe. Istna sielanka-ruchanka.

Maciek ma określoną atrakcyjność fizyczną - powiedzmy, że jest to 6/10 i Maciek jest "lekko przystojny". Nieco później będzie to istotne.

Jak trudno jest Maćkowi uzyskać seks od Kasi? EKSTREMALNIE ŁATWO. Po prostu dzwoni i umawia się na seks. Być może mówiąc o tym używając wewnętrznej terminologii tej pary, w stylu np. "Kiciu, wpadnij do mnie, pomruczymy, pomiziamy się". I się spotykają, on się w nią spuszcza, przytulają się i ogólnie jest fajnie.

A teraz cofnijmy się w czasie. Tak jak napisałem, Maciek i Kasia są ze sobą od roku. Cofnijmy się o rok, do okresu w którym jeszcze NIE byli razem. Ten sam Maciek, ta sama Kasia.

Jak trudno jest Maćkowi uzyskać seks od Kasi? (w tamtym okresie czasu)

Czy Maciek może po prostu umówić się Kasią na seks? NIE. Zachowując się w ten sposób, wyjdzie na dziwaka, creepa, napalonego erotomana.

Wyobraźmy sobie, że Maciek dopiero co poznaje Kasię:

M: "Cześć, jestem Maciek".
K: "Kasia, miło mi".
M: "Mi też. Chodźmy do mnie do mieszkania NA SEKS".

Albo jeszcze lepiej: "Suczko, chodźmy do mnie, zerżnę Cię od tyłu".

Moim zdaniem większość ludzi rozumie, wyczuwa, że takie zachowanie jest słabym pomysłem. Ale dlaczego tak jest? Co jest INNEGO niż w sytuacji, w której Maciek i Kasia są parą, a Maciek na totalnym luzie umawia się z nią na seks?

To jest ten sam Maciek.

To jest ta sama Kasia.

Natomiast ich RELACJA jest zupełnie inna.

Oni po prostu NIE SĄ SOBIE BLISCY. I to wywołuje tę DRASTYCZNĄ różnicę w poziomie (nie)dostępności seksu.

Maciek jest 6/10 i ta atrakcyjność jest WYSTARCZAJĄCA na sypianie z Kasią - jednakże POD WARUNKIEM, że zostanie dobrze zbudowana relacja, bliskość. Jeżeli tego zabranie, to Kasia da Maćkowi kosza, a Maciek może wyciągnąć z tego różne błędne wnioski, typu np. "nie jestem dostatecznie przystojny" - podczas gdy tak naprawdę jego uroda by wystarczyła, jeżeli by to odpowiednio poprowadził.

Nie chcę jednak, aby ktokolwiek zinterpretował powyższe jako "wygląd nie ma znaczenia". Bo ma znaczenie i to ogromne - gdyby Maciek był np. 4/10, to najprawdopodobniej sprawa byłaby NIEPORÓWNYWALNIE trudniejsza i Kasia mogłaby nie dać uwieść nawet przy całkiem sprawnym działaniu.

Mi chodzi tutaj o to, że bardzo często facet jest wystarczająco atrakcyjny i potencjalnie mógłby uwieść, ruchać kobietę - POD WARUNKIEM, że zbuduje Bliskość Emocjonalną, relację. I bardzo często jej NIE rucha dokładnie dlatego, że nie jest w stanie, że nie potrafi zbudować Bliskości Emocjonalnej.

Wcześniej zestawiłem dwie skrajne sytuacje tyczące się Maćka i Kasi:

1. Sytuację w której dopiero się poznają i w której Maciek nie ma dostępu do seksu z Kasią.
2. Sytuację w której są już parą i w której Maciek na luzie ma dostęp do seksu z Kasią.

Jak wygląda "PRZEJŚCIE" z punktu 1 do punktu 2, na czym to polega?

Zasadniczo jest to ROZMAWIANIE ZE SOBĄ.

Oczywiście musi to być właściwy sposób rozmawiania, można to robić lepiej lub gorzej, itd, ale zasadniczo jest to rozmawianie ze sobą.

Przez (właściwe) rozmawianie ze sobą, ludzie się poznają, oswajają ze sobą, stają się sobie bliżsi - powstaje Bliskość Emocjonalna.

To mogą być klasyczne randki w kawiarni. Ale to mogą też być np. rozmowy po podejściu w klubie lub na ulicy. Albo jakieś rozmowy na korytarzu, "na papierosie" w pracy czy na studiach. Do tego też dłuższe rozmowy przez telefon. Ostatecznie nawet rozmowy tekstowe np. przez Facebooka.

Z punktu widzenia "klasycznego" uwodzenia z podchodzeniem do nieznajomych kobiet, najważniejsze są 3 typy sytuacji randkowych:

1. Klasyczna randka z umawianiem się.
2. "Natychmiastowa" randka, po podejściu na ulicy/w centrum handlowym/itd.
3. Klubowa "jakby randka" - kiedy facet i kobieta porzucają normalną zabawę w klubie, mniej lub bardziej olewają swoich znajomych i koncentrują się na sobie nawzajem.


Wielu mężczyzn zdaje się nie rozumieć tego, że sytuacje randkowe W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI powinny służyć do budowania Bliskości Emocjonalnej.

Często bywa tak, że w sytuacji randkowej facet próbuje "ZAIMPONOWAĆ" lasce, w jakiś sposób zbudować w jej oczach wspaniały obraz jego osoby. To samo w sobie jest/byłoby dobrym pomysłem, bo oczywiście dobrze jest, gdy laska postrzega nas w pozytywny sposób, ALE to nie powinno odbywac się kosztem/zamiast budowania Bliskości Emocjonalnej. Szczególnie, że jeżeli mamy do czynienia z sytuacją randkową, to najprawdopodobniej laska JUŻ jest nami zainteresowana, JUŻ jesteśmy w jej oczach mniej czy bardziej atrakcyjni.

Jedna sprawa, że nieumiejętne próby "zaimponowania" NISZCZĄ Bliskość Emocjonalną, bo facet wychodzi na kogoś w rodzaju pyszałka, pozera, itd.

Druga sprawa, że nawet jeżeli "imponowanie" samo w sobie jest zręczne i skuteczne, to może po prostu BRAKOWAĆ Bliskości Emocjonalnej. Po takiej randce kobieta może uważać, że facet wiele sobą reprezentuje, ALE jednocześnie czuć niedostatek jakiegos rodzaju OSOBISTEJ WIĘZI, EMOCJONALNEJ KOMPATYBILNOŚCI. Jest bardzo wiele takich sytuacji, w których facet chwali się sukcesem zawodowym, inteligencją, uprawianymi sportami i zainteresowaniami, itd, ale kobieta CZUJE, że czegoś tam brakuje. W takim przypadku może być tak, że kobieta pójdzie z facetem do łóżka, ale może być też tak, że nie pójdzie - wiele kobiet odrzuca z tego powodu atrakcyjnych mężczyzn.

Skrajnym przeciwieństwem powyższego jest "szalona licealna miłość" - gdy dziewczyna KOCHA chłopaka, który jest zwyczajnym licealistą i który niczego specjalnego sobą nie reprezentuje. Dziewczyna doskonale to wie, ale ona go KOCHA, uważa za swoją "bratnią duszę", itd itp.

Moim zdaniem to świetnie pokazuje pewną przewagę Bliskości Emocjonalnej nad "imponowaniem":

A. Imponowanie bez Bliskości Emocjonalnej - kobieta widzi, że facet wiele są reprezentuje, ale emocjonalnie ma go gdzieś. Może być zainteresowana w kontekście tego co sobą reprezentuje, ale nie nim samym jako osobą.

B. Bliskość Emocjonalna bez imponowania - kobieta widzi, że facet niczego specjalnego sobą nie reprezentuje, ale i tak jest on dla niej ważny emocjonalnie. Jest nim zainteresowana jako osobą, mniej czy bardziej "bezinteresownie".


Przy czym nie chcę, aby ktokolwiek zrozumiał powyższe w taki sposób, że "imponowanie" jest złe, czy też że wyklucza się jakoś z Bliskością Emocjonalną - jest dobre i jeżeli jest zręcznie wykonane, to nie wyklucza się. Po prostu przestrzegam przed podążaniem w kierunku samego "imponowania", z zaniedbaniem Bliskości Emocjonalnej. Niejeden facet opowiada na randce o swoich sukcesach, ciekawych hobby, świetnym życiu - i robi to na kobiecie jakieś wrażenie, ale jednocześnie czuć, że ta randka jest "nie taka jaka powinna być".

Innym rodzajem błędnego podejścia do sytuacji randkowych jest coś, co można nazwać randkowaniem "PUSTYM", "POGAWĘDKOWYM" czy też "PLE PLE PLE". To trochę trudno opisać, bo nie chodzi tu o coś jaskrawego, wyrazistego, tylko odwrotnie - o coś pustego, nijakiego, jałowego.

Randkowanie "PUSTE" polega na tym, że facet w sytuacji randkowej rozmawia z laską w nijaki, pogawędkowy sposób, z którego tak naprawdę nic nie wynika. Ta randka, interakcja podczas niej, jest MAŁO OSOBISTA, jest "PUSTA" z emocjonalnego punktu widzenia. Taka interakcja NIE ZBLIŻA do siebie mężczyzny i kobiety.

To jest o tyle zdradzieckie, że potrafi to wyglądać z pozoru całkiem przywoicie - mężczyzna i kobieta rozmawiają na jakieś tematy, może to sprawiać wrażenie dobrej rozmowy, itd itp.

Problem w tym, że oni rozmawiają w POWIERZCHOWNY, "towarzysko-koleżeński" sposób. Nawet nie w taki, w jaki się rozmawia z bliskim przyjacielem, tylko w taki, w jaki się rozmawia z luźnym znajomym.

Na poziomie werbalnym często przybiera to taką formę, że facet - nie wiedząc o czym powinien rozmawiać - zaczyna opowiadać o swoich zainteresowaniach/hobby. I np. papla lasce godzinę o jakimś pieprzonym nurkowaniu. Opowiada jej o głębokościach, o tym co widzi pod wodą, o różnych miejscach w których nurkował, itd itp. Tylko w jakim stopniu to ich faktycznie ZBLIŻA? Na ile dodaje to coś OSOBISTEGO do ich wzajemnych relacji? [Dla jasnosci: nie chodzi o to, że nurkowanie jest jakimś złym tematem - chodzi mi o to, że randka nie powinna się opierać na ciągłym paplaniu o jakimś hobby]

Lecz to ma też aspekt psychiczny i "energetyczny", co jest czymś dużo trudniejszym do wytłumaczenia.

Generalnie jest tak, że większość facetów jest emocjonalnie ZAMKNIĘTA na kobiety. Faceci są najczęściej spięci, boją się odrzucenia, negatywnej reakcji, porażki, upokorzenia - a to "ZAMYKA", "USZTYWNIA" emocjonalnie, co ma też wpływ na "energię".

Pisałem wcześniej na blogu o tym, że aby zbudować Bliskość Emocjonalną, należy się zachowywać w sposób ZGODNY z Bliskością Emocjonalną - w sposób pokazujący/sugerujący, że my JUŻ czujemy względem kobiety Bliskość Emocjonalną.

Może to brzmieć dziwnie, ale tak naprawdę jest to coś bardzo normalnego i naturalnego. Na podobnej zasadzie, jeżeli chcemy się z kimś ZAPRZYJAŹNIĆ, to powinniśmy zachowywać się w PRZYJAZNY SPOSÓB. Lub bardziej uniwersalnie: jeżeli chcemy mieć jakąś atmosferę, jakiś klimat emocjonalny X, to musimy zacząć go wprowadzać, "demonstrować" przez nasze zachowania i energię.

W przypadku zdystansowania, ZAMKNIĘCIA emocjonalnego i ucieczki w powierzchowną, gawędziarską rozmowę/energię "ple ple ple", działa to w taki sam sposób - prowadzi to interakcję w kierunku PŁYTKOŚCI, JAŁOWOŚCI EMOCJONALNEJ.

Bardzo często jest tak, że facet na randce stara się i rozmawia na tematy które nawet są ciekawe, ale są też emocjonalnie "jałowe", a do tego co gorsza ma zdystansowaną, "koleżeńsko-towarzyską" ENERGIĘ.

Efekt?

Adekwatny do jego zachowania. Lasce nawet ciekawie się z nim rozmawiało, ale ona NIE CZUJE niczego specjalnie dobrego, NIE CZUJE się z nim blisko. Ot, porozmawiała sobie z nim trochę jak z kolegą - jeżeli jest przystojny i/lub bogaty, itd, to może chcieć go na swojego faceta, ale od strony emocjonalnej nie ma to zbyt dobrej jakości - to jest trochę tak, jakby dobierała sobie "kolegę do związku" czy "kolegę do seksu". W takiej sytuacji oczywiście chłopak zarucha, ale zarucha nie dzięki dobremu bajerowi, a dzięki innym czynnikom - to jest ok, ale to nie jest dobre uwodzenie. W innej, trudniejszej sytuacji, ten brak dobrego bajeru doprowadzi do porażki.

Jeszcze innym rodzajem błędnego podejścia do sytuacji randkowych jest nieadekwatne pchanie się w seksualność. Mam tu na myśli POZBAWIONE WYCZUCIA, pozbawione zdrowego rozsądku próby budowania seksualnej atmosfery - poprzez werbalne seksualne aluzje, ciągłe dotykanie/macanie laski, a także przedstawianie siebie jako jakiegoś "ostrego ogiera" czy coś. To bardzo często wynika ze szkodliwego wpływu błędnej "anty-wiedzy" ze środowiska PUA, gdzie wciska się ludziom różnego rodzaju wizje mega-męskości, mega-seksualności, "bycia samcem alfa", itd itp. W rzeczywistości to jest FAŁSZYWY obraz tego, jak wygląda dobre uwodzenie. W realnym świecie takie zachowania prowadzą bardzo często do zrażenia do siebie laski, zostania zaklasyfikowanym w szufladce typu "obleśny napaleniec", itd.

Ja sam polecam wszystkim dążenie do seksu, ale REALISTYCZNE dążenie do seksu - takie, które rokuje jak największe szanse powodzenia. Robienie z siebie obleśnego napaleńca, erotomana bez wyczucia, takim dążeniem NIE JEST.

To trochę tak jak z jazdą samochodem, gdzie trzeba dostosowywać prędkość do warunków na drodze. Gdzie jazda z bardzo wysoką prędkością, typu 200 kilometrów na godzinę, najczęściej wcale nie jest sposobem na najszybsze dotarcie do celu, tylko sposobem na NIE dotarcie do celu i na zakończenie podróży poprzez wypadek. Podczas jazdy samochodem, chcą dotrzec do celu, jedziemy najczęściej kilkadziesiat kilometrów na godzinę - a gdy widzimy czerwone światło, to zatrzymujemy się. Zatrzymujemy się nie dlatego, że chcemy pozostać w tym miejscu, tylko paradoksalnie właśnie dlatego, że chcemy dojechać w inne miejsce.

W uwodzeniu jest podobnie - bardzo wysoka "prędkość" posuwania się do przodu prowadzi najczęściej do "wypadku", czyli do zrażenia do siebie laski. Czasami można ją rozwinąć, ale trzeba wiedzieć kiedy, a nie bezmyślnie pchać się do przodu. Gdy ochotę na to mają obie strony, to jest to SUPER, ale gdy ochotę na to ma tylko jedna strona, to jest to bardzo słabym pomysłem.

Bliskość Emocjonalna generalnie "OTWIERA" SEKSUALNIE - więc jeżeli kobieta ma opory, jeżeli nie czuje się komfortowo z pójściem w kierunku seksualności, to należy po prostu zbudować Bliskość Emocjonalną, a nie pchać się debilnie do przodu z łapami czy aluzjami seksualnymi, co najprawdopodobniej doprowadzi do "zgrzytu", albo wręcz ostrej "kolizji".


Bliskość Emocjonalna to tak naprawdę nie jest coś jednolitego, bo ma to wiele różnych aspektów, może to wyglądać różnie. Przykładowo może być tak, że kogoś lubimy, czujemy do tej osoby sympatię, ale nie do końca tej osobie ufamy, bo wiemy, że ta osoba to taki fajny, sympatyczny człowiek, ale odrobinkę krętacz. A może być tak, że np. mocno komuś ufamy, lubimy, ale nie mamy tego uczucia "nadawania na tych samych falach" - odbieramy kogoś jako dobrą i godną zaufania osobę, ale nasz poziom wzajemnego dogadywania się nie jest zbyt wysoki. Itd itp. Ja jednak dla ułatwienia będę pisał o Bliskości Emocjonalnej jako o jednej sile.


Bliskość Emocjonalna może mieć różne natężenia. Na potrzebę tego artykułu określę w przybliżeniu 4 poziomy, według FUNKCJONALNOŚCI, którą zapewniają:


1.Akceptacja sytuacji randkowej. Laska czuje się komfortowo z sytuacją randkową, ALE nie czuje sie komfortowo z całowaniem się, a tym bardziej z seksem. Jeżeli jesteśmy z kobietą w sytuacji randkowej, to JUŻ mamy ten poziom.

2. Akceptacja pocałunku. To jest pierwszy "podstawowy" cel.

3. Akceptacja seksu. To jest drugi "podstawowy" cel.

4. Silna fascynacja laski naszą osobą. To podnosi jakość interakcji, seksu, relacji z laską. Jest to dużo trudniejsze do uzyskania niż 2 i 3, a nie jest konieczne do zaruchania, więc nie będę się tym tutaj zajmował, a jedynie zaznaczam informacyjnie.

Jeżeli to jest nasza pierwsza randka/sytuacja randkowa, to zaczynamy w punkcie 1 i zasadniczo chodzi o to, aby dojść do punktu 2 i 3.

W tym kontekście bardzo często spotykanym błędem jest to, że ktoś zaczyna w punkcie 1 i POZOSTAJE w nim, bez poruszania się do przodu. Mam tu na myśli sytuację, gdy ktoś spędza z kobietą np. godzinę czy dwie, ale cały czas pozostaje to na poziomie "rozmowy luźnych znajomych". Może się wydawać, że to nic strasznego, ale to jest NIEWYKORZYSTANA SZANSA - a następną szansę możemy mieć, ale możemy też jej nie mieć.


Teraz przejdźmy do tego, JAK budować Bliskość Emocjonalną w sytuacjach randkowych.

Zasadniczo, są to dwa elementy:

1. Energia/mowa ciała.

2. Część werbalna, czyli słowa.


Napiszę teraz skrótowo o tych 2 elementach:

1. Jeżeli chodzi o Energię, to jak zwykle w uwodzeniu, ma ona OGROMNE znaczenie.

Te same słowa, wypowiadane z różną energią, mogą mieć zupełnie inny efekt.

Jeżeli chcemy zbudować Bliskość Emocjonalną, to nasza energia musi być ZGODNA z Bliskością Emocjonalną - tak, jakby JUŻ istniała między nami więź, a przynajmniej po naszej stronie.

Generalnie nasza energia powinna być CIEPŁA, PRZYJAZNA, jakbyśmy czuli względem kobiety pozytywne emocje. Zresztą zalecam faktyczne czucie względem kobiety pozytywnych emocji - jeżeli nie czujecie ich naturalnie, to spróbujcie wywołać je "sztucznie" Metodą Stanisławskiego.

Patrzcie się, mówcie do kobiety tak, jakbyś byli w niej mniej lub bardziej zauroczeni, zakochani. Albo jakbyście patrzyli, mówili do przesłodkiego szczeniaczka czy kotka.

Stopień powinien być dostosowany do sytuacji, do stopnia nakręcenia laski - tak aby nie wyszło to dziwnie/głupio. Co prawda można zaczynać od razu z wysokiego poziomu i to może zadziałać, ale ja raczej doradzam zaczęcie z niskiego/średniego poziomu, z takiej "miłości" ledwo wyczuwalnej w tle, a potem stopniowe zwiększanie efektu. "Intuicja" kobiety zacznie odbierać ten przekaz i będzie to miało wpływ na jej stan emocjonalny, będzie ją to "podgrzewać" emocjonalnie. Jeżeli robi to się z w wyczuciem, to wygląda to bardzo naturalnie i przyjemnie - kobieta ma wrażenie, że po prostu jesteśmy takim ciepłym, fajnym facetem, przy którym ona dobrze się czuje. W takim przypadku, ona odbiera efekt tego działania jako JEJ WŁASNE ODCZUCIA na nasz temat.

Niestety, to wymaga wyczucia. Bez tego może to nie zadziałać (brak efektu), albo co gorsza wyjść w jakiś sposób nieszczerze, dziwnie, creepy, itd.

Może być też tak, że osoba bez wyczucia może robić to mniej czy bardziej dobrze, ale nie dostrzegając SUBTELNYCH efektów tego działania, zacznie zwiększać jego intensywność, zacznie przesadzać, co skończy się tym, że zacznie to wypadać NEGATYWNIE. Taka osoba może potem dojść do wniosku, że to nie działa ani tak, ani tak.

Natomiast jeżeli ktoś wyrobi sobie wyczucie (przez doświadczenie i uważną obserwację), to jest to coś naprawdę łatwego i całkiem przyjemnego. Po prostu jesteśmy ciepli względem laski, a ona staje się coraz bardziej ciepła względem nas. To w sumie jest coś typowego dla uwodzenia - jeżeli ktoś to umie, to robi to nie tylko z dobrym efektem, ale i bez większego wysiłku.

Co się dzieje z budowaniem Bliskości Emocjonalnej w przypadku, w którym ktoś NIE MA dobrej Energii?

No cóż, "intuicja" kobiety, jej odczucia, BLOKUJĄ budowanie Bliskości Emocjonalnej.

To tyczy się nie tylko złej energii, ale też neutralnej, nijakiej. Bo w takim przypadku "intuicja" kobiety ustala "naturalny" poziom stosunków właśnie jako NEUTRALNY.

Jeżeli energia jest nieodpowiednia, to można mówić różne rzeczy, ale to po prostu "NIE WCHODZI". Z dobrą energią jest w dużej mierze odwrotnie - można mówić praktycznie cokolwiek, a będzie to dobrze działać. Oczywiście słowa też mają znaczenie, należy mówić "właściwe" rzeczy, ale podstawą jest energia.

Proponuję, abyście zrobili pewien eksperyment.

Wyobraźcie sobie, że jesteście na randce z jakąś laską, siedzicie w lokalu i wypowiadacie do niej jakieś określone słowa.

To mogą być np. słowa "Czy to miejsce Ci się podoba?", czyli pytanie o jej wrażenia odnośnie lokalu. (Jeżeli chcecie, możecie zrobić ten sam eksperyment na innych słowach)

Teraz mówcie te słowa na głos, starając się wypowiedzieć je na RÓŻNE sposoby, np:

- Całkowicie neutralnie, OBOJĘTNIE, jakbyście mieli kompletnie obojętny stosunek i do laski, i do lokalu, i do wszystkiego. Nie jesteście znudzeni, nie pogardzacie laską, itd - jesteście OBOJĘTNI.

- Cwaniacko. Tak by było słychać postawę, stosunek do laski typu "Jesteś głupiutka cizia, zbajeruję cię i wyrucham, hahaha!".

- Jak zestresowany leszcz, który chce dobrze wypaść w oczach laski, ale boi się, że wypadnie źle.

- Jak wyluzowany, ciepły, opiekuńczy facet, który pyta się dlatego, że autentycznie, bezinteresownie interesuje go to, czy kobiecie podoba się lokal i czy ona czuje się w nim dobrze.

Mam nadzieję, że większość z Czytelników, jeżeli spróbuje "odegrać" powyższe role, to USŁYSZY, że ich głos brzmi inaczej. Powinniście sami zauważyć, że w różnych rolach, sprawiacie różne wrażenie i macie różny poziom wiarygodności - wypowiadając dokładnie te same słowa.

"Energia" to ogólnie bardziej skomplikowana sprawa, bo oprócz tonu głosu w grę wchodzi także spojrzenie, mimika twarzy, a także inne sygnały. Do tego to wszystko może być tylko częściowo świadomie kontrolowane, bo w sporym stopniu stanowi to odzwierciedlenie tego, jak wygląda psychika danej osoby. Niemniej jednak, powyższy eksperyment powinien Wam pokazać, jak te same słowa, wypowiedziane przez tę samą osobę, mogą mieć zupełnie inny wydźwięk i zupełnie inny potencjał jeżeli chodzi o zbudowanie emocjonalnej więzi z drugą osobą.


2. Słowa generalnie są drugorzędne względem Energii (czego wielu ludzi nie rozumie), ale jak najbardziej MAJĄ ZNACZENIE.

Jedna sprawa, że rozmowa powinna być płynna, przyjemna, bez żadnych "zgrzytów" czy konfliktów. Kobieta powinna mieć wrażenie, że "nadajecie na tych samych falach" i pasujecie do siebie.

Druga sprawa, że ludzi mocniej, głębiej zbliżają rozmowy na WAŻNE dla nich tematy (ważne emocjonalnie).

Powiedzmy, że dwójka ludzi, facet i kobieta, rozmawiają ze sobą tę samą ilość czasu, np. 60 minut, na temat:

A. Ulubionych rodzajów jedzenia, ulubionych rodzajów alkoholu, o restauracjach, hotelach i miejscach, gdzie można polecieć na wakacje.

B. Jej trudności na studiach, w pracy, jej kontuzji podczas uprawiania sportu, itd. (kogoś może dziwić, że wymieniam tutaj negatywne tematy - ale ludzie rozmawiają o problemach właśnie z ludźmi, z którymi są BLISKO, a nie z obcymi)

C. Związków damsko-męskich, na temat tego, czego obie strony oczekują od płci przeciwnej, jakie są ich spostrzeżenia, doświadczenia w tym temacie.

Jest chyba rzeczą oczywistą, że opcja 60 minut przegadane na tematy C będzie znacznie bardziej osobistą, głęboką emocjonalnie rozmową, niż tyle samo minut przegadane na tematy A. Tematy A są po prostu POWIERZCHOWNE i mają niski potencjał budowania Bliskości Emocjonalnej. Z kolei B to taka "średni poziom" - te tematy nie są ani powierzchowne, ani bardzo głębokie.

Generalnie im bardziej głęboki, im bardziej osobisty/intymny temat zostanie omówiony (w udany sposób), tym więcej Bliskości Emocjonalnej.

To jednak (z reguły) nie powinno wyglądać tak, że startujemy od razu z maksymalnie głębokimi tematami. To by było dziwne/creepy, gdybyśmy usiedli na randce i wypalili od razu z pytaniem typu np. "Ok, to jakie są Twoje największe fantazje, pragnienia erotyczne?".

Z reguły należy stopniować tematy, od lekkich i powierzchownych, aż do ciężkich i głębokich. Co powinno być dopasowane do stanu interakcji, do zachowań i Energii kobiety.

Do stanu interakcji, zachowań i Energii kobiety powinna też w jakimś stopniu być dopasowana nasza Energia - ale tutaj to już wygląda inaczej niż w przypadku słów. Bo nasza Energia może i generalnie powinna mniej lub bardziej "wykraczać do przodu", być bardziej intensywna, głęboka czy "bliska" niż interakcja, zachowania i Energia kobiety. Tylko to też powinno być robione z wyczuciem, a nie w jakiś niezręczny sposób.


Nie traktujcie tego jako sztywnego schematu, ale to może wyglądać np. tak:

- Pierwsze około 30 minut randki - rozmowa na powierzchowne tematy (wcześniejszy punkt A), z lekką Energią przechodzącą w średnią. Co mniej więcej pasuje do ludzi, którzy są sobą zainteresowani, ale tak naprawdę dopiero zaczynają się poznawać.

- Drugie około 30 minut randki - rozmowa na średnie tematy (punkt B), ze średnią Energią przechodzącą w silną. Co mniej więcej pasuje do ludzi, którzy są na "średnim" poziomie bliskości.

- Trzecie około 30 minut randki - rozmowa na osobiste tematy (punkt C), z silną Energią przechodzącą w bardzo silną. Co mniej więcej pasuje do ludzi, którzy są już ze sobą blisko.


To nie jest żadna "sekretna, magiczna struktura randki", ani "magiczne tematy". Wręcz ODWROTNIE - to jest coś całkiem NATURALNEGO, zgodnego ze zdrowym rozsądkiem.

Ludzie tego nie robią, albo nie robią tego w udany sposób, bo mają w głowie BAŁAGAN, problemy ze słabą Energią, brak konkretnego podejścia do sprawy, brak umiejętności, itd itp.

Wiem z rozmów z innymi facetami, że potrafią oni przychodzić na randkę bez żadnego planu, bez żadnego konkretnego POMYSŁU na nią. Faceci często mają podejście typu "przyjdę, pogadamy, poznamy się, zobaczę jak wyjdzie, mam nadzieję, że się uda".

To jest mocno niekonkretne, "nieprofesjonalne" podejście, które OCZYWIŚCIE owocuje niższą skutecznością.

Jeżeli uprawiamy CELOWE działanie, które jest UKIERUNKOWANE na osiągnięcie określonych rzeczy, to OCZYWIŚCIE, że jest to skuteczniejsze od "rozproszonego", chaotycznego działania z mgliście określonymi celami.


CDN.






























































































Komentarze

  1. Trochę się w tym pogubiłem. Mam parę pytań co do tego bloga i 'cięzkiego rdzenia".
    1. Mówiąc o stopniowym zwiększaniu energii podczas randki masz na myśli stopniowe coraz bardziej pokazywanie lasce swojego zauroczenia na poziomie niewerbalnym? Czyli przy samym podejściu to też ma być "lekko wyczuwalna miłość", i potem od rozpoczęcia interakcji stopniowo się coraz zwiększać?
    2. Pisałeś, że ciężki rdzeń jest czymś bardzo przydatnym, dla osób które potrafią to wykonać. Pisałeś też, że jak komuś to wychodzi tylko wtedy, gdy Metodą Stanisławskiego się wprowadza w "seksualny stan", to powinien zmiksować to z tą pozytywną, delikatną energią. W takim wypadku również należy te energie (zmiksowaną) stopniowo coraz zwiększać podczas randki?

    Zrobiłbym to najchętniej twoim sposobem, bo wydaje mi się to dużo łatwiejsze, czyli intencja zaruchania + stopniowe zwiększanie swojej delikatnej energii, ale w tym wypadku nie wiem czy uzyskałbym efekt "cięzkiego rdzenia".

    3. Załóżmy też, że ktoś Metodą Stanisławskiego pominąłby całkowicie aspekt seksualny i operował tylko zwiększaniem delikatnej energii, tego zauroczenia. Jednak bajerując laskę miałby postawiony za cel jej wyruchanie. W takim wypadku nie wyjdzie się na "leszcza", ani "kolegę"? ( Chyba w poprzednim blogu pisałeś, że nie, ale wolałbym się upewnić)

    4. A jak ta sprawa ma się z imprezowymi, niegrzecznymi laskami? Czy na nie też warto używać tej delikatnej energii, czy może powinna być dużo mniejsza niż "standardowo", a zamiast niej stopniowo coraz zwiększać energię seksualną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "1. Mówiąc o stopniowym zwiększaniu energii podczas randki masz na myśli stopniowe coraz bardziej pokazywanie lasce swojego zauroczenia na poziomie niewerbalnym? Czyli przy samym podejściu to też ma być "lekko wyczuwalna miłość", i potem od rozpoczęcia interakcji stopniowo się coraz zwiększać? "

      <---- Tak.

      "2. Pisałeś, że ciężki rdzeń jest czymś bardzo przydatnym, dla osób które potrafią to wykonać. Pisałeś też, że jak komuś to wychodzi tylko wtedy, gdy Metodą Stanisławskiego się wprowadza w "seksualny stan", to powinien zmiksować to z tą pozytywną, delikatną energią. W takim wypadku również należy te energie (zmiksowaną) stopniowo coraz zwiększać podczas randki?"

      <--- Generalnie jest tak, że "ciężki rdzeń" powinien być zmiksowany z "miękką", ciepłą, przyjazną energią, tak, aby uczynić całość komfortową i łatwą do przyjęcia dla laski. Ciężki rdzeń całkowicie tego pozbawiony, to typ enegii "napalonego zboczeńca", coś mało przyjemnego.

      Można zaczynać od różnych poziomów, nawet z wysokiego poziomu - problem w tym, co ma jakie szanse powodzenia w wykonaniu danego faceta i na danej lasce. Opcja "zacznij umiarkowanie nisko i potem zwiększaj" jest moim zdaniem najbezpieczniejsza.

      Ogólnie całość może wyglądać bardzo różnie. Spójrz na ten raport: http://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2018/08/szatynka-z-ulicyprzejscia-dla-pieszych.html

      Tam najpierw było nieświadome, SKRAJNE niewerbalne uderzenie "ciężkim rdzeniem" o zabarwieniu BDSM. To była bardzo mocna akcja nawet jak na mnie, absolutnie nie zalecam prób naśladowania tego, natomiast chciałbym zwrócić uwagę na to, jak to prowadziłem później. Przy podejściu nie odrzuciłem całkowicie wcześniejszego "dorobku", lecz jednak to zmiękczyłem, złagodziłem, tak aby uczynić to bardziej komfortowym i akceptowalnym dla laski.

      "Zrobiłbym to najchętniej twoim sposobem, bo wydaje mi się to dużo łatwiejsze, czyli intencja zaruchania + stopniowe zwiększanie swojej delikatnej energii, ale w tym wypadku nie wiem czy uzyskałbym efekt "cięzkiego rdzenia"."

      <--- Może być uzyskał, to by zależało od Ciebie.

      "3. Załóżmy też, że ktoś Metodą Stanisławskiego pominąłby całkowicie aspekt seksualny i operował tylko zwiększaniem delikatnej energii, tego zauroczenia. Jednak bajerując laskę miałby postawiony za cel jej wyruchanie. W takim wypadku nie wyjdzie się na "leszcza", ani "kolegę"? ( Chyba w poprzednim blogu pisałeś, że nie, ale wolałbym się upewnić)"

      <--- W takim wypadku najczęściej pójdzie to w stronę powiedzmy "miłości", która potem i tak przejdzie w seksualność. To w pewnym sensie przypomina klasyczną "licealną miłość", gdzie ludzie najpierw "romantycznie się kochają", a potem dymają jak króliki.

      "4. A jak ta sprawa ma się z imprezowymi, niegrzecznymi laskami? Czy na nie też warto używać tej delikatnej energii, czy może powinna być dużo mniejsza niż "standardowo", a zamiast niej stopniowo coraz zwiększać energię seksualną? "

      <--- Różnie bywa, wiele niegrzecznych lasek reaguje na to dobrze. Źle reagują bardziej "specyficzne", "płytkie" laski imprezowe. Aczkolwiek na pewno ogólnie z niegrzecznymi laskami należy bardziej uważać co do tego, aby z tego klimatami nie przesadzić.

      Usuń
    2. Dzięki dobrze mi to wyjaśniłeś :)

      Napisałeś, że polecasz zaczynać z energią o natężęniu "niskim/średnim". Czyli w praktyce, ciężki rdzeń o takim natężeniu wygląda mniej więcej tak?
      https://www.youtube.com/watch?v=hUS_TMhFMFc&t=5s

      Z kolei w tym raporcie: http://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2018/08/szatynka-z-ulicyprzejscia-dla-pieszych.html

      uderzyłeś ciężkim rdzeniem, ale od razu z natężeniem wysokim/ bardzo wysokim?


      Jeżeli odpowiesz twierdząco na tamte pytania i jest tak jak myślę, to wcale mnie nie dziwi, że odradzasz stosowanie energii, którą wykonałeś podczas tej akcji. Po pierwsze nie każdy ma psychikę do tego, by wykonać "ciężki rdzeń" w wersji łagodnej, standardowej. Mam konkretnie na myśli, że nie każdy ma zdolną psychikę do tego, by działać nawet jako "obleśny zbok", by po prostu uzyskać sam efekt "napalenia". Według mnie zeby to osiąnąć, to trzeba pozbyć się całkowicie Osi Sexualnej Szacunku Do Kobiet.

      Przyjmijmy jednak, że nawet to komus to wychodzi, ma opanowany ciężki rdzeń w wersji "stonowanej". Mówiąc na własnym przykładzie, zwiększając intensywność cięzkiego rdzenia z poziomu niski/średni do poziomu wysokiego/ bardzo wysokiego bardzo łatwo stracić nad tym panowanie i wpaść w ramę "obleśny napaleniec".
      Moim zdaniem wywołanie "wampirzej seksualności" z opisywanego raportu, to jest coś bardzo trudnego - bo trzeba potrafić zmiksować cięzki rdzeń o poziomie intensywności wysokiej/ bardzo wysokiej z pozytywną, przyjazną energią.
      A w twoim konkretnym przypadku- poza samym napaleniem, zmiksowałeś to z elementami szmacenia, BDSM, więc jest to jeszcze bardziej utrudniona wersja.

      Dlatego po tamtej akcji Milroh jesteś dla mnie mistrzem, czapki z głów.

      Ja np z własnego doświadczenia jeszcze nie potrafię zmiksować wysokiego/ bardzo wysokiego poziomu intensywności ciężkiego rdzenia. Zbyt łatwo tracę nad tym panowanie. Z drugiej strony nie jest to aż tak palący problem - gdy laska jest dobrze urobiona, ewentualnie pod wpływem alkoholu, to zazwyczaj akceptuje taką energię i jest dla niej "zbyt późno", by się wycofać.

      Nawiasem dodam- czasami na mieście spotykałem moje byłe koleżanki ze szkoły. Jako ze byłem dla nich już znany, miałem zbudowany pewien kapitał Bliskości Emocjonalnej, to w ramach eksperymentu wykonywałem na nich Ciężki Rdzeń, ale silny/ bardzo silny, bez elementów łagodzących.
      Jedną spotkałem w autobusie , ona była bardzo grzeczna dziewczną, ale w ciągu kilku minut moim zdaniem udało mi się ją napalić, a mówiłem oczywiście w miarę ZWYKŁE rzeczy. Rozmawialiśmy na temat jej studiów itp. że sporo opuszcza zajęć, odpowiedziałem, że za czasów szkoły pamiętam ją jako grzeczną i poukładaną dziewczynę i że muszę na nią uważac, bo mnie zdegeneruje. Ona odpowiedziała, że jest "niegrzeczna", ale w taki sposób, który sugerował jakby hmm... że ona jest grzeczna, ale ma fantazję, ma pragnienia, by znaleźć faceta, który będzie potrafił wydobyć z niej tę "niegrzeczność" i dlatego mi o tym mówiła. No i potem wiadomo w jakim kierunku dalej ta rozmowa szła, a raczej w jakim kierunku ONA SAMA kierowała te rozmowę.
      Generalnie to o tym piszę, by pokazać też części czytelnikom , że mówiąc ZWYKŁE rzeczy, udało mi się napalić koleżankę.

      Drugi raz zastosowałem Ciężki Rdzeń w wersji "hardcore" ( bez zmiękczenia") na imprezie, gdzie koleżanka, z którą siedziałem w ławce w szkole była pod wpływem alkoholu. Tam już wiadomo jak się skończyło. Jednak gdybym zastosował to na kompletnie nieznajomej lasce, nawet na imprezie, to bardzo możliwe, że bym dostał zlewkę.

      Usuń
    3. Co do nagrania, to tak.

      Co do raportu z szatynką, to tak, z bardzo wysokim natężeniem.

      "Jeżeli odpowiesz twierdząco na tamte pytania i jest tak jak myślę, to wcale mnie nie dziwi, że odradzasz stosowanie energii, którą wykonałeś podczas tej akcji. Po pierwsze nie każdy ma psychikę do tego, by wykonać "ciężki rdzeń" w wersji łagodnej, standardowej. Mam konkretnie na myśli, że nie każdy ma zdolną psychikę do tego, by działać nawet jako "obleśny zbok", by po prostu uzyskać sam efekt "napalenia"."

      <---- Tak. Wielu facetów ma problem z seksualnością, z seksualną energią. Ich pragnienie posiadania kobiet to tak naprawdę w dużej mierze ASEKSUALNE pragnienie emocjonalne, nie różniące się wiele od pragnienia "chcę mieć fajny samochód i ładne mieszkanie". Ja sam lubię przyjemność emocjonalną z posiadania pięknych kobiet (taką jak przyjemność z ładnego mieszkania czy samochodu), to nie jest nic złego, ale ja OPRÓCZ TEGO mam też seksualną chęć zerżnięcia laski.

      Facetom z problemami z sekualnością może się wydawać, że są seksualni (bo nie rozumieją tych spraw), mogą mówić do kobiet różne rzeczy, dotykać ich, ale brakuje w tym autentycznej seksualnej energii. Im się często wydaje, że bycie seksualnym polega na jakimś macaniu, rozmawianiu o seksie, itd. Nie rozumieją tego, że w ich wykonaniu to jest "puste" energetycznie.

      Inna sprawa, że często gdy faceci chcą być seksualni i nawet jakoś im to wychodzi, to RAZEM z tą seksualnością pokazują też inne rzeczy - związane z tym napięcie, opory, przekonanie, że robią coś złego. Klasyką tego jest "świńska" energia seksualna, która sprawia wrażenie czegoś prymitywnego, brudnego, wulgarnego.

      "Według mnie zeby to osiąnąć, to trzeba pozbyć się całkowicie Osi Sexualnej Szacunku Do Kobiet."

      <---- Na pewno w dużym stopniu trzeba się tego pozbyć. Jeżeli nie w 100%, to w 95%.

      "Moim zdaniem wywołanie "wampirzej seksualności" z opisywanego raportu, to jest coś bardzo trudnego - bo trzeba potrafić zmiksować cięzki rdzeń o poziomie intensywności wysokiej/ bardzo wysokiej z pozytywną, przyjazną energią.
      A w twoim konkretnym przypadku- poza samym napaleniem, zmiksowałeś to z elementami szmacenia, BDSM, więc jest to jeszcze bardziej utrudniona wersja."

      <---- Na pewno bardzo mało kto potrafi robić tego typu rzeczy. Natomiast ja subiektywnie nie odbieram tego jako czegoś trudnego. To nie jest jakieś "miksowanie na siłę", tylko raczej przybranie określonej postawy, przybranie określonej "roli aktorskiej".

      "Dlatego po tamtej akcji Milroh jesteś dla mnie mistrzem, czapki z głów."

      <--- Dzięki :)

      "Generalnie to o tym piszę, by pokazać też części czytelnikom , że mówiąc ZWYKŁE rzeczy, udało mi się napalić koleżankę. "

      <---- Oczywiście, jak najbardziej da się. I jak najbardziej da się też zrobić rzecz odwrotną - zrazić do siebie laskę "energetycznie", mówiąc zwykłe czy nawet ponadprzeciętnie dobre rzeczy.

      Usuń
  2. Cześć Milroh

    Zrobiłem to ćwiczenie, o którym wspominałeś. Wymawiając to na różne sposoby jest duża różnica i tego można było się spodziewać. Jednak robiłem to przed kamerą i mówiąc to nawet w sposób ciepły itp wypadałem dużo gorzej niż mówiąc o tematach, w których jestem dobry, interesują mnie i mam o nich dużą wiedzę. Czyli moja energia była na dobrym poziomie tylko, gdy mówiłem o czymś co w żaden sposób mnie nie stresuje, czuje się w tym temacie swobodnie. Daje mi to ogromne wyobrażenie i świadomość jak chujowo wygląda moja energia z laskami. Po kilku próbach przed kamerą, w których wyobrażałem sobie, że podchodzę do laski i coś mówię było już znacznie lepiej. Wtedy też odniosłem wrażenie, że jeśli jest dobra energia, czyli mówię z uśmiechem, moduluję głos, pracuję nad mimiką twarzy to od razu ten gość przed kamerą wydaje się po prostu przyjemniejszy, fajniejszy itp. Wydaje mi się, że zrozumiałem też co masz na myśli mówiąc, że słowa nie są najważniejsze, bo jeśli mówiłem z tą dobrą (albo po prostu lepszą) energią słowa wydawały się być drugorzędne tak jakby płynęły obok i liczył się tylko kontekst, ogólne przesłanie, a nie dokładnie słowo po słowie. Zrozumiałem też chyba jak cholernie łatwo Tobie czy innym ruchaczom jest uwodzić w ten sposób laski. Jeśli podchodzisz do dziewczyny ze świadomością, że masz nad nią przewagę w takim sensie, że wiesz o tym, że rozmawiając z tą energią i w taki sposób najprawdopodobniej ją wyruchasz to wygląda to na piękny plan, z którego grzech nie korzystać.
    Największy problem to luz i energia w rozmowie. Jestem świadomy tego, że moje głębokie przekonania są gówniane i przeszkadzają mi w uwodzeniu. Jednak nie chce zaakceptować tego stanu i coś z tym zrobić. Czytam bloga i wiem, że najlepiej imprezować z odpowiednimi kolegami, ale jeśli nie trafiłem na nich do teraz to trudno liczyć, że nagle się to zmieni. Co mogę zrobić, żeby zmaksymalizować swoje szanse? Moim głównym atutem jest to, że jestem przystojny i to mi bardzo pomaga, bo przynajmniej nie jestem skreślany na początku za wygląd, a często są z tego większe plusy. Z kolei moją największą wadą jest rozmowa. Nigdy rozmowny specjalnie nie byłem raczej jestem introwertykiem i czasami prowadzenie rozmowy jest dla mnie kłopotliwe. Nie jest to może mega duży problem, z którym nie mógłbym sobie poradzić, ale czasami np. w klubie po prostu nie chce mi się rozmawiać, bo jest głośno plus jeszcze jakaś inna sprawa się nałoży i mam po prostu wyjebane, tracę ochotę. Nie chce, żebyś mi dawał jakieś skomplikowane rady tylko te najprostsze i najbardziej oczywiste, bo jeśli problem jest głęboko to pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tych podstawowych rzeczy. Dla przykładu alkohol, wiadomo niby, że duża ilość przeszkadza, mimo to naprawdę musiałem długo sobie tłuc do głowy, żeby pić w klubie mniej, bo takie miałem po prostu przyzwyczajenie.
    Będę nad uwodzeniem pracował, bo chce żeby dziewczyny były jednym z moich trzech "filarów" życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. "Jednak robiłem to przed kamerą i mówiąc to nawet w sposób ciepły itp wypadałem dużo gorzej niż mówiąc o tematach, w których jestem dobry, interesują mnie i mam o nich dużą wiedzę. Czyli moja energia była na dobrym poziomie tylko, gdy mówiłem o czymś co w żaden sposób mnie nie stresuje, czuje się w tym temacie swobodnie."

      <--- Widać tutaj, że (oczywiście) masz "fizyczną" zdolność do sprawiania dobrego wrażenia, tylko Twoja psychika nie zawsze na to pozwala.

      "Wtedy też odniosłem wrażenie, że jeśli jest dobra energia, czyli mówię z uśmiechem, moduluję głos, pracuję nad mimiką twarzy to od razu ten gość przed kamerą wydaje się po prostu przyjemniejszy, fajniejszy itp."

      <--- Tak, tak właśnie działa "energia". To też może działać w drugą stronę i wtedy facet zaczyna sprawiać słabe lub wręcz odpychające wrażenie, nawet jeżeli z jego wyglądem jest wszystko ok.

      "Wydaje mi się, że zrozumiałem też co masz na myśli mówiąc, że słowa nie są najważniejsze, bo jeśli mówiłem z tą dobrą (albo po prostu lepszą) energią słowa wydawały się być drugorzędne tak jakby płynęły obok i liczył się tylko kontekst, ogólne przesłanie, a nie dokładnie słowo po słowie."

      <---- Tak. Z tego powodu można uwieść kobietę mówiąc jej ZWYCZAJNE rzeczy. Przy czym przekaz werbalny może być lepszy lub gorszy, ja oczywiście wybieram opcję "lepszy".

      "Zrozumiałem też chyba jak cholernie łatwo Tobie czy innym ruchaczom jest uwodzić w ten sposób laski."

      <---- TAK. Większość ludzi tego nie rozumie, ma przekonanie, że kobiety, szczególnie te bardzo ładne, są w jakiś sposób "trudne", a chodzenie z nimi do łóżka jest, musi być ciężką sprawą. A nawet jeżeli dopuszczają możliwość istnienia jakiegoś rodzaju skutecznego uwodzenia, to pewnie wyobrażają to sobie w jakichś filmowych, "heroicznych" kategoriach.

      W rzeczywistości, jeżeli ktoś ma bardzo dobrą psychikę/energię, to uwodzenie jest BARDZO łatwe. Nie wymaga większego wysiłku i nie wygląda "filmowo". Kobieta od początku w mniejszym czy większym stopniu "intuicyjnie" CZUJE, że jest we mnie coś fajnego. Czasami w bardziej umiarkowanym, ale wystarczającym stopniu typu "ten facet ma w sobie coś fajnego, chętnie go poznam". A czasami w ostrej formie typu "On ma w sobie coś takiego, że chciałabym, aby zerżnął mnie jak ostatnią sukę. Co się ze mną dzieje?". To jest zupełnie inna sytuacja od typowej, w której kobieta ma odczucie albo "zwyczajny, przeciętny facet, nic ciekawego", albo wręcz "taki trochę leszcz".

      "Czytam bloga i wiem, że najlepiej imprezować z odpowiednimi kolegami, ale jeśli nie trafiłem na nich do teraz to trudno liczyć, że nagle się to zmieni. Co mogę zrobić, żeby zmaksymalizować swoje szanse?"

      <---- Niestety trudno jest coś tutaj doradzić. Na pewno trzeba działać, praktykować uwodzenie - z "otwartymi oczami", obserwując uważnie co się dzieje, szczególnie na poziomie energetycznym. Dobrze jest w ogóle być dużo między ludźmi, obserwować ich zachowania, szczególnie w pubach czy klubach.

      Usuń
  3. https://www.youtube.com/watch?v=14aNSPEDqd4 o tym że wygląd nie ma znaczenia :)

    zak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, laski lecą na wygląd i potrafią się "ślinić" na widok bardzo atrakcyjnego fizycznie faceta.

      Usuń
  4. Milroh
    Jak postepujesz w sytuacji gdy spotykasz się z laską i ona wspo,mina o swoim byłym, przy czym wyczuwalne jest ze cos do niego czuje bo np ją zostawił itp. Jak wtedy postępujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest delikatna sytuacja i nie jestem w stanie tego jednoznacznie określić nie widząc laski na żywo. Natomiast często jest tak, że rozmowa o byłym (prowadzona z wyczuciem) potrafi pomóc.

      Usuń
  5. Ile trzeba zarabiać na rękę, aby dla większości dziewczyn "dobrze zarabiać"? Czy to kwestia względna? Ja się spotkałem z tekstem od znajomej, że jej chłopak "jest ustawiony", bo zarabia 4k (ona jest z małej miejscowości). Czy to kwestia perspektywy, że dla kogoś innego to będzie 10k, a druga osoba powie 100k?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście to zależy od tego, gdzie mieszka i także od tego, w jakich kręgach obraca się laska.

      Nawet w obrębie Warszawy, dla jednej kobiety np. 10 tysięcy na rękę to masa kasy, a dla drugiej to "niezamożny facet". Bo ta pierwsza ma normalną pracę i normalnych znajomych, a ta druga obraca się wśród bogatych ludzi, miała facetów jeżdżących samochodami za kilkaset tysięcy, itd itp.

      Usuń
  6. Cześć, Milroh chciałem spytać czy łatwo rozpoznać czy dziewczyna jest zadowolona z seksu. Czy dobrze kojarzę, jak wspominałeś, że dziewczyny po seksie z Tobą chcą więcej albo są bardzo miłe, lub się przytulają? Czy takie są ogólne znaki zadowolenia? A po nieudanym seksie kobiety potrafią się obrazić na faceta albo od razu widać, że coś jest nie tak? Jeden z kolegów powyżej w komenatrzu, napisał, że go komplementują? Czy np. dziewczyna leży wyczerpana w łóżku jak kłoda i nie ma siły się podnieść to można uznać, że jej się podobało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie tak właśnie jest, ale problem w tym, że kobiety potrafią też UDAWAĆ te oznaki zadowolenia. To czyni ten temat dużo bardziej skomplikowanym.

      Często np. kobieta chce faceta, który jest słaby w łóżku, ale bogaty, na męża, tak aby mieć zapewnione luksusowe życie i nie musieć pracować. I będzie udawała, mówiła mu, że seks z nim jest świetny, nawet jeżeli jest to kompletna nieprawda.

      Dużo bardziej wiarygodne są oznaki bycie SŁABYM w łóżku - jeżeli kobieta unika seksu, używa odmawiania seksu jako karty przetargowej, jeżeli po pierwszym seksie jej stosunek do mężczyzny się pogarsza, itd.

      Przy czym jeżeli nie jesteś zamożny, to oznaki świadczące o tym, że kobieta jest zadowolona z seksu, są zapewne prawdziwe.

      Usuń
    2. Czyli raczej, jeśli dziewczynie się podobało i jest zadowolona to nie będzie robiła problemów przy następnym razem?
      Chyba jest podobnie też w przypadku minet i palcówek, że jeśli robi się to dobrze to nie będzie oporów z drugiej strony, bo przecież jest to przyjemne?

      Usuń
  7. Hej Milroh.
    Dzięki za artykuł a to ćwiczenie było zajebiste. Mam pytanie co do wprowadzania seksualnych tematów, widziałem, że masz w znajomych Markusa Wolfa z Ultimate Man Project, oglądam ich, czytam ich artykuły i wydają się bardzo spoko. Oni często mówią, że jednak lepiej seksualizować szybciej i potem kalibrować niż za wolno. Co o tym myślisz? Wklejam link do jego infielda z randki gdzie szybko wprowadza seksualne temat i dobrze mu to wchodzi. Pamiętam, kiedyś dobrze wypunktowałeś infield jakiegoś anglojęzycznego trenera, a tutaj coś Byś zmienił?
    https://www.youtube.com/watch?v=lrnBfmoOrRI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, kto to jest Markus Wolf. Na Facebooku dostaję zaproszenia od różnych osób - część nigdy się nie odzywa, część chce się o coś zapytać, a część próbuje wepchnąć mi jakiś produkt czy szkolenie. Z tego co widzę, to Markus Wolf wysłał zaproszenie, a potem się nie odezwał.

      Jeżeli chodzi o nagranie, to moim zdaniem to jest średni poziom. On tam buduje wizerunek doświadczonego, konkretnego, otwartego seksualnie faceta, świetnego materiału na fuck buddy lub jednorazową przygodę. Problem w tym, że:

      1. Wiele lasek wolałoby kogoś, kto sprawiałby jednocześnie wrażenie dobrego materiału na chłopaka. Kogoś, kto mógłby potencjalnei dawać im dobry seks w ramach związku, a nie kogoś kto sprawia takie wrażenie, że za chwilę pójdzie "rekreacyjnie" ruchać kolejną laskę.

      2. Wielu lasek, szczególnie tych bardzo ładnych, nie rusza to, że ktoś jest względem nich wysoce seksualny, że mówi o seksie, oferuje seks, itd. Dla nich to często bywa wręcz czymś żenującym, nudnym, na zasadzie "ja nie mogę, kolejny 'mistrz seksu' oferujący mi swoje usługi". To może występować jednocześnie z punktem 1, ale wcale nie musi. Bo są laski, które lubią "rekreacyjne" ruchanie, ale źle reagują na "oferty", bo kojarzy im się to z jakimś cwaniactwem czy topornością.

      Jak dla mnie ten gość w zbyt dużym stopniu stawia na werbalne prezentowanie siebie jako gościa do niezobowiązującego seksu. Robi to całkiem solidnie, konsekwentnie, itd, ale nie jest to jakieś szczególnie dobre uwodzenie. Natomiast zdecydowanie nie jest to dominująca w PUA żenada i głupota, to co robi ten gość ma jakiś sens.

      Usuń
    2. Dzięki :)
      No to fakt, że większość wolałaby chłopaka do związku. Jednak pewnie przy szukaniu szybkiego jednorazowego seksu może to być dobra metoda.

      Usuń
  8. Milroh,
    Jak być przysłowiowym "chujem" dla laski w związku? i czy uważasz, że to jest dobre? albo moze masz jakąś swoją definicję tego jak być dla kobiety takim draniem itp?
    Czy mógłbyś podać pare przykładów dla osoby która jest w związku, i jest bardzo miła dla kobiety ale czuje, że kobieta wchodzi mu na głowę i chce aby to facet więcej inwestował itp.
    Chodzi mi po prostu o dobre prowadzenie związku, nie mam na myśli przelotnych relacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisałem w poprzedniej notce, tylko odpowiedź jest ukryta z powodu przekroczenia limitu komentarzy. Trzeba wcisnąć mało widoczny przycisk "Wczytaj więcej..." pod komentarzami.

      Pisałem nie tak dawno o tym problemie technicznym w oddzielnej notce: https://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2019/09/notka-informacyjno-techniczna.html

      Usuń
    2. Szukałem tego komentarza, ale nie mogłem znaleźć. Czy możesz go skopiować i wrzucić tutaj?

      Usuń
    3. Milroh10 grudnia 2019 09:59

      Bycie "chujem" czy "draniem" potrafi wpływać pozytywnie na kobiety, ale to generalnie jest trudny, subtelny temat, podchodzenie do tego na zasadzie "czy mógłbyś podać pare przykładów" to słaby pomysł. Moim zdaniem do tego potrzebne jest doświadczenie, wyczucie, bez tego próby bycia "chujem" czy "draniem" łatwo mogą się źle skończyć.

      Oprócz tego, jeżeli kobieta JUŻ ma wyrobiony obraz Twojej osoby, to nagła zmiana w innym kierunku mogłaby wypaść dziwnie, nieautentycznie, itd.

      Usuń
    4. "Szukałem tego komentarza, ale nie mogłem znaleźć. Czy możesz go skopiować i wrzucić tutaj?"

      <--- To jest jakaś masakra, napisałem Ci, pod którą notką się znajduje i co trzeba zrobić, aby się pokazała. Jak widać powyżej, komuś innemu udało się to znaleźć.

      Usuń
  9. Chciałem spytać jak podchodzisz do spotkania się z wieloma kobietami naraz. Wspominałeś, że masz 2 dziewczyny. Czy zdarza Ci się jeszcze inną przy okazji zaliczyć albo czy robisz tak, że dziewczyna jest na tyle fajna, że parę razy z nią pójdziesz do łóżka, a nie tylko na raz?
    Jakby patrzeć z ekonomicznego punktu widzenia, jak się raz już udało to czy od razu porzucać dziewczynę, z którą można coś więcej zdziałać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, często idę do łóżka kilka razy.

      Natomiast jeżeli chodzi o "ekonomiczność", to rzecz w tym, że w ruchaniu nowej laski często chodzi o to poczucie nowości, świeżości, o "posmakowanie" nowej kobiety, o odmianę. Bo seks i inne rzeczy tak naprawdę to najbardziej "ekonomicznie" dostaję od swoich "stałych" kobiet.

      Usuń
  10. Co do tego ćwiczenia które opisałeś, czy uważasz że warto je praktykować, np mixujac energię ostra i łagodna, przed kamerami? Albo poprosić kolege, aby ocenił? Czy może np efekt który nie będzie mi się podobać może akurat zadziałać na laski?

    Nie chodzi o unikanie uwodzenia w sensie tylko ćwiczenia przed kamerami, ale po prostu o dojście do czegoś co może potencjalnie działać i potem to odtworzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czy może np efekt który nie będzie mi się podobać może akurat zadziałać na laski?"

      <---- Może tak być. I dlatego podałem to nie jako ćwiczenie mające na celu wyrobienie umiejętności, a jako "eksperyment", który uzmysłowi ludziom, że mogą powiedzieć tę samą rzecz na zupełnie różne sposoby, budując zupełnie inny "klimat" emocjonalny.

      Usuń


  11. Tak w ramach ciekawostki, sporo przyglądałem się energii. Nawet bawiąc się bez sytuacji uwodzeniowej, Zauważyłem, że w zależności od doboru, moje narządy inaczej reagują, ale chodzi tu o części ciała, których w żaden sposób nie mogę kontrolować.
    Dlatego ciężko mi to wytłumaczyć.
    Na przykład gdy próbuje "czystej" energii konkretnej, to czuję jakby takie lekkie "napięcie" znajdujące się dokładnie w gałkach ocznych.
    A gdy pójdę w kierunku bycia "czysto" bycia miłym i ciepłym , to czuję w gałkach ocznych rozluźnienie i "lekkość".


    Takie coś jest przydatne, bo dzięki temu mogę czuć w sobie mniej więcej jaka obecnie posiadam energię, w jakich proporcjach jest połączona, oraz kontrolować jej natężenie.

    Mimo wszystko jeszcze nie udało mi się uzyskać dobrej energii do podchodzenia, ale pracuje nad tym :)
    Dzięki za bloga.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że to czujesz.

      Na tym właśnie polega zjawisko "energii", że stan psychiczny (w tym także osiągnięty "sztucznie") wpływa na te części ciała, których nie da się bezpośrednio kontrolować.

      Oczy są w tym kontekście najważniejsze, dobre spojrzenie samo w sobie może bardzo dużo zdziałać.

      Chyba kiedyś pisałem w komentarzach, że dobrze jest czuć jaki jest stan naszego ciała, tak aby czując to i jednocześnie obserwując laski z którymi rozmawiamy, nauczyć się, co dobrze na nie działa.

      Potem można uderzać w znany już stan "psychiczno-fizyczny", wiedząc, że dobrze działa. Jest to coś bardziej konkretnego i bezpośredniego, niż celowanie jedynie w stan psychiczny.

      Usuń
    2. A mogę się Ciebie spytać, co ty konkretnie czujesz w swoich oczach, gdy wczuwasz się w energię? Czy jest tam wyczuwalne jakies napięcie, czy może bardziej ta "lekkość" i "rozluźnienie"?

      Usuń
    3. Bardziej lekkość i rozluźnienie, ale trudno to opisać.

      Usuń
  12. W ramach kontynuacji rozmowy w temacie moich zarzutów, w sprawie braku empatii i patologicznego stosunku do relacji, dalszą moją odpowiedz zamieszczę tutaj. Pod poprzednim wpisem na blogu również to zrobiłem, ale staje się to tam, przez nadmiar treści, trochę nieczytelne więc przekleję to tutaj. Mam nadzieję, że będzie wiadomo, o co chodzi.

    No właśnie nie trudno żeby kogoś obrzydzało coś co sprawia mu przyjemność. Wręcz przeciwnie - zdrowy człowiek nie będzie regularnie robił czegoś dla krótkotrwałej przyjemności, ze świadomością, że krzywdzi tym kogoś innego. Tak samo jak z tym "włączaniem" empatii - to paradoks, który zdarzyć się nie może. Dlatego właśnie moralność jest intuicyjna, a nie jest w 100% intelektualnym, świadomym wyborem. Trzeba być mocno odjechanym, żeby jedyną reakcją emocjonalna na celowe doprowadzanie do cyklicznych zdrad było rozbawienie i "poczucie wyższości". Głębiej rozkminiając ten temat, można dojść do takiego wniosku, że (bardzo możliwe) każdy z nas ma jedno życie do przeżycia. Taka zdradzona osoba, która układa sobie życiem z szlaufem opisywanym wyżej, nawet nie zdaje sobie sprawy, że jedna z najistotniejszych sfer jej życia pod którą układa często całą resztę, jest pustą wydmuszką, fałszem, co rujnuje sens właściwie całej egzystencji. To jedyne życie, którym każdy dysponuje, zostaje de facto rozjebane (niezależnie od tego czy ofiara tego wszystkiego zdaje sobie z tego sprawę). I to rozjebane dlaczego? Bo kobieta okazała się ścierą, która natrafiła na typa, który był tak "uświadomiony" jak działają relację, że postanowił to wykorzystać.I teraz ze świadomością tego wszystkiego, będąc ZDROWYM emocjonalnie człowiekiem, jak można normalnie funkcjonować, bez wyrzutów sumienia? Mało tego - robić to dalej przy kolejnej okazji? Żyć ze świadomością zniszczeń pozostawionych w czyimś życiu z powodu "chęci zaruchania". Rozumiem, że żeby być w stanie osiągnąć taki poziom patologii trzeba być "FACETEM Z OGARNIĘTĄ PSYCHIKĄ".
    Tak samo, co do, nazwijmy to, "obserwacji społeczeństwa" i "prawdziwego obrazu relacji", to tak jak pisałem wcześniej, obserwując odpowiednią grupę osób, w odpowiednim środowisku, można wysnuć absolutnie dowolny wniosek na temat natury ludzkiej. Żyjąc na odpowiednim obszarze Bliskiego Wschodu, można wyjść z żałożenia, że mężczyźni to w rzeczywistości agresywni fanatycy religijni, a ci z dużych miast Zachodu tłumią te zachowania bo im społeczeństwo nie pozwala. Natomiast proszę, tutaj mamy środowisko, gdzie ich prawdziwa natura się ujawnia, ale przygłupi ludzie z Zachodu tego nie widzą.
    I znowu, co do tej wydumanych, rzekomych 60%. W jednej z książek popularnonaukowych (nazwijmy to tak) dotyczących kobiecej seksualności, wszelkie "próbki" badań i zwierzeń pochodziły od kobiet właśnie, gdzie miały one zagwarantowaną pełną anonimowość. Mimo, że ich zakres działań dalece przekraczał odpowiadanie na pojedyncze pytanie w sposób TAK/NIE (tzn. czy kiedyś zdradzały, tak jak w przytaczanych często ankietach "niewiarygodnych" na temat wierności), to kobiety te nie miały problemów z dzieleniem się szczegółami swojego życia intymnego, często dziwnymi. Skoro więc były w stanie zdobyć się na szczerość przy czymś takim (a, z tego co pamiętam, liczba badanych kobiet wynosiła ok. 2 tysięcy, może więcej), to dlaczego zakładać, że ankiety, polegające na udzieleniu odpowiedzi tak/nie, miałyby być niewiarygodne? Nie mówiąc już o tym, że kobieta na ogół potrzebuje "zaplecza emocjonalnego" (na ogół) do seksu, co sam potwierdzasz pisząc kolejny wpis z serii bliskość emocjonalna. To już coś, w przeciwieństwie do mężczyzny, któremu wystarczy widok gołej dupy. Myślę więc, że trudno tu mówić o jakimś "zdeprawowaniu" ogólnym. Wciąż mnie też zastanawia co miałeś kiedyś na myśli z tym kurestwem i spierdoleniem emocjonalnym, o którym pisałeś, w odpowiedzi na komentarz kogoś tam wyżej. Dość intrygujące, że takie rzeczy cię irytują, biorąc pod uwagę treść tego bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TY niby WYŻEJ w rozwoju moralnym, duchowym czy jakim, zrozum, że KAŻDY człowiek jest jednak zwierzęciem: ma jasne i ciemne strony. Chce też eksplorować. Świat jest jednak dość brutalną grą. To o czym jest ten blog to bardziej BIOLOGIA niż duchowe pierdy.

      Usuń
    2. Do Twojego komentarza ciężko jest się odnieść, ponieważ nie ma w nim żadnego zaczepienia z rzeczywistością, realnym światem.

      "zdrowy człowiek nie będzie regularnie robił czegoś dla krótkotrwałej przyjemności, ze świadomością, że krzywdzi tym kogoś innego"

      "W tej całej zabawie poza krótkotrwałą przyjemnością jest też długotrwała satysfakcja.

      Taka zdradzona osoba, która układa sobie życiem z szlaufem opisywanym wyżej, nawet nie zdaje sobie sprawy, że jedna z najistotniejszych sfer jej życia pod którą układa często całą resztę, jest pustą wydmuszką, fałszem, co rujnuje sens właściwie całej egzystencji. To jedyne życie, którym każdy dysponuje, zostaje de facto rozjebane (niezależnie od tego czy ofiara tego wszystkiego zdaje sobie z tego sprawę). I to rozjebane dlaczego? Bo kobieta okazała się ścierą, która natrafiła na typa, który był tak "uświadomiony" jak działają relację, że postanowił to wykorzystać.I teraz ze świadomością tego wszystkiego, będąc ZDROWYM emocjonalnie człowiekiem, jak można normalnie funkcjonować, bez wyrzutów sumienia? Mało tego - robić to dalej przy kolejnej okazji? Żyć ze świadomością zniszczeń pozostawionych w czyimś życiu z powodu "chęci zaruchania""

      W realnym świecie występują oczywiście ciężkie traumy po zostaniu zdradzonym/zdradzoną, ale one stanowią margines. Zdarzają się w związkach "poważnych" tj. np. mających kilka lat albo takich, w które faktycznie coś się już zainwestowało w ramach budowania "wspólnego życia". Natomiast jeżeli chodzi o jakieś krótkie związki albo laski które miały jedynie nadzieję na związek, to one też oczywiście w mniejszym lub większym stopniu cierpią emocjonalnie po odkryciu że ich facet zamoczył gdzieś indziej. Nie jest to jednak cierpienie które adekwatnie opisują używane przez Ciebie ciężkie słowa typu "zrujnowany sens całej egzystencji" albo "rozjebane życie". Nie wiem co więcej tu dodać - po prostu przesadzasz.

      Nie masz też racji co do tego, że "niezależnie od tego czy ofiara tego wszystkiego zdaje sobie z tego sprawę"

      Ja wiem, że obserwowanie z boku sytuacji tego typu może być przykre, natomiast czysto technicznie rzecz ujmując, powiedzenie "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" jest prawdziwe.

      Poza tym wszystkim, Twój komentarz jest o jakimś statystycznym marginesie, bo zapewne mało kto ma na koncie "dużo rozjebanych żyć". Myślę że wśród tych kilkuset kobiet Milroha nie ma takich które po czasie miałyby przekonanie, że dosłownie "ROZJEBAŁ" im życie, a właśnie to sugeruje Twój komentarz, co jest po prostu śmieszne. Rozjebane życie to mogły mieć np. po Kalibabce.

      Oczywiście, uwodzenie nie jest poprawne etycznie, bo są w nim kłamstwa, manipulacje, ale nie jest też jakieś super naganne, bo nikomu tak naprawdę nie dzieje się większa krzywda jeżeli nie chce się jej wyrządzić intencjonalnie.

      Usuń
    3. "TY niby WYŻEJ w rozwoju moralnym, duchowym czy jakim, zrozum, że KAŻDY człowiek jest jednak zwierzęciem: ma jasne i ciemne strony. Chce też eksplorować. Świat jest jednak dość brutalną grą. To o czym jest ten blog to bardziej BIOLOGIA niż duchowe pierdy"

      Ciarki zażenowania na plecach.

      W świecie czysto biologicznym który tak Ci imponuje ruchają nie uwodziciele, a gwałciciele. Oprócz tego, ludzie zamiast pracować wolą kraść i rabować. Nie mają też problemu z jedzeniem ludzkiego mięsa - brak powszechnego kanibalizmu jest uwarunkowany kulturowo. Nie gloryfikuj natury, bo najprawdopodobniej gdyby nie "duchowe pierdy", to byś żył w dzikim świecie w którym wszystko dookoła Ciebie jest realnym, poważnym zagrożeniem.

      Mam takie wrażenie, że Twój komentarz to nawet nie jest komentarz człowieka wyrażającego swoją własną niezależną myśl, tylko człowieka zideologizowanego.

      Usuń
    4. Ja żyję w dzikim świecie. Wolę tak na to patrzeć. Ty wg mnie też jesteś zideologizowany ale czymś szkodliwym.

      Usuń
    5. Nie żyjesz w dzikim świecie bo chodzisz po ulicach bez poczucia że zaraz ktoś Cię pobije, zabije, okradnie albo zgwałci Twoją dziewczynę. To, co sprawia że ludzie tego nie robią to właśnie KULTURA ograniczająca tę dzikość, którą tak się podniecasz.

      Jak traktowanie na poważnie kultury która sprawia że ludzie nie są jak zwierzęta może być czymś szkodliwym?

      Usuń
    6. Kultura stwarza pozory. Z puli samców samica wybiera możliwie najlepszą "opcję." Zobacz to.

      Usuń
    7. Oprócz tego, że stwarza pewne pozory, ma też swoje realne, faktyczne pozytywne efekty.

      1) fakt że kobieta może sobie w ogóle jakiegoś WYBRAĆ jest pozytywnym, realnym efektem kultury
      2) nie zawsze wybiera "najlepszą opcję". Kobiety nie zostawiają swoich facetów ZA KAŻDYM RAZEM jak tylko pojawi się w ich zasięgu jakaś obiektywnie lepsza opcja, bo subiektywnie mogą woleć swojego aktualnego faceta z którym już mają zbudowaną jakąś więź (bliskość emocjonalna). To objaw kultury, nie biologii.
      3) jak wybierają "najlepszą opcję" to też nie ma w tym nic dzikiego, zepsutego, to całkowicie normalne. Nie stoi w sprzeczności z kulturą. Jedynie straumatyzowane, sfrustrowane, "mizoginistyczne" leszcze, które chcą być jak Milroh, a emocjonalnie bliżej im do romantyzmu i Wertera, tak myślą. :)

      Usuń
    8. Zabawny jesteś. Cieszę się że są na świecie ludzie tacy jak Milroh którzy mówią o realnym świecie, bliżej PRAWDY o nim, a nie koncentrują się na życzeniowych "koncepcjach." tj. pierdach. Inwektywy pod Twoim adresem sobie daruję.

      Usuń
    9. Ty jesteś zabawny bo jeżeli już mowa o Milrohu to, skoro jest dla Ciebie taki ważny, w tym co napisałem on najprawdopodobniej przyzna mi rację. W odróżnieniu od Ciebie potrafi myśleć niezależnie :) z takim zideologizowanym cynizmem który nie uwzględnia realnie kształtujących ludzi czynników kulturowych to na red pillu albo jakichś innych braciach samcach może byś znalazł uznanie :)

      Usuń
    10. Wiesz Twoje zdanie na mój temat mnie obchodzi. Pozdrawiam.

      Usuń
    11. Część 1

      1. Jeżeli chodzi o "wyłączanie" empatii, to ja w wielu aspektach jestem empatycznym i opiekuńczym człowiekiem, dbającym o innych. Nawet jeżeli chodzi o uwodzenie, to nie jestem wcale 100% draniem, bo w jakimś stopniu dbam o kobiety.

      Ty masz w tym zakresie strasznie "zero-jedynkowe" wyobrażenia, które rozmijają się z realnym światem. Przypuszczalnie dlatego, że te wyobrażenia mają swoje źródło w "teoretycznej" moralności, a nie w "praktycznej" obserwacji realnego świata.

      2. Jeżeli chodzi o to, że rzekomo "zdrowy człowiek" nie będzie robił takich rzeczy, to problem w tym, że w pewnym aspekcie jest dokładnie odwrotnie. Mam tu na myśli to, że męska seksualność generalnie taka jest, że popycha mężczyzn w kierunku nie tylko zaliczania wielu kobiet, ale także "seksualnej konkurencji", postrzegania tego jako współzawodnictwa z innymi mężczyznami, także jeżeli chodzi o partnerów zajętych kobiet.

      Jeżeli ktoś ma silną, zdrową biologiczną seksualność, z którą ma dobry kontakt, od której nie jest odizolowany, to ma właśnie takie impulsy. Ty możesz tego nie czuć, bo pewnie jesteś od tego odizolowany, ale jeżeli ktoś jest w dobrym kontakcie ze swoją seksualnością, to zaliczanie kobiet innych facetów jest dla niego czymś naturalnym i spełniającym.

      3. Jeżeli chodzi o zdradzanych facetów, to w ogromnej mierze dramatyzujesz. W praktyce to najczęściej wygląda tak, że ja rucham sobie dziewczynę lub żonę tego faceta, być może raz, a być może np. kilkanaście razy, a potem przestaję - on nigdy się o tym nie dowiaduje, więc nie cierpi.

      Pod tym względem, ja jestem dużo mniejszym zagrożeniem niż klasyczny romans z kolegą z pracy, który nie chce jej tylko wyruchać, a pragnie z nią związku i miłości. Tak się często rozpadają nie tylko normalne związki, ale i małżeństwa. Ja mam umiejętności pozwalające mi szybko i sprawnie uwieść kobietę, natomiast typowy kolega z pracy ma CZAS - będzie się miesiącami przymilał, będzie ciepły, miły, wspierający, itd itp, aż zbuduje Bliskość Emocjonalną. Chłopak/mąż kobiety nie będzie się starał tak bardzo jak na początku, do tego może też się pokłócą kilka razy o jakieś głupoty - a kolega z pracy będzie się cały czas starał i będzie 100% "ciepły". W pewnym momencie kobieta poczuje, że to kolega z pracy naprawdę ją docenia i jest jej prawdziwym życiowym przyjacielem (w atrakcyjnym emocjonalnie sensie tego słowa), a jej mąż to jakiś gbur, który jej nie docenia, itd itp. To może się skończyć jedynie "rekreacyjnym" ruchaniem, ale może też się skończyć sytuacją, w której kobieta odchodzi od chłopaka/męża i wiąże się z kolegą z pracy.

      Poza tym, to nie moja wina, że inni mężczyźni mają w głowach wyidealizowany, oderwany od rzeczywistości obraz kobiet, miłości i monogamii. Oczywiście, może dojść do bolesnej dla nich konfrontacji z rzeczywistością, ale kto im wmówił te bzdury? Przecież nie ja, tylko "wspaniałe" społeczeństwo. Tak jak już gdzieś pisałem na blogu - społeczeństwo mówi o moralności, a tak naprawdę samo postępuje w wątpliwy moralnie sposób. Społeczeństwo mówi o moralności, lecz jednocześnie wciska facetom nieprawdziwy obraz relacji damsko-męskich, obraz który jest dla nich generalnie szkodliwy.

      Usuń
    12. Część 2

      4. Jeżeli chodzi o to, ile kobiet zdradza, a także ogólnie o obraz relacji damsko-męskich, to moim zdaniem Ty nie rozumiesz pewnych rzeczy i chyba po prostu nie chcesz ich zrozumieć.

      Anonimowość ankiety wcale nie zapewnia pełnej szczerości, bo ludzie mają tendencje do emocjonalnego, irracjonalnego przedstawiania siebie w lepszym świetle. To się nazywa "social desirability bias", po polsku "efekt społecznych oczekiwań".

      https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_spo%C5%82ecznych_oczekiwa%C5%84

      I OCZYWIŚCIE, że w takich sprawach jak zdrada, ilość kobiet faktycznie dopuszczających się zdrady jest wyższa od liczby kobiet, które się do tego przyznają - nawet w anonimowej ankiecie. Bo takie są "oczekiwania społeczne". Dlatego część się przyzna, ale część nie.

      Do tego dochodzi np. to, że atrakcyjne kobiety zdradzają więcej, bo mają większe możliwości - większe powodzenie i bardziej atrakcyjnych potencjalnych partnerów do zdrady, a do tego są częściej celem "ataku" facetów mojego pokroju. Jaka by nie była "średnia" dla kobiecej zdrady, to atrakcyjne kobiety na pewno ją zawyżają, a brzydkie zaniżają. Więc jeżeli ktoś ma lub planuje posiadać atrakcyjną fizycznie partnerkę, to wygląda to jeszcze gorzej.

      Tak ogólnie, to ja zajmuję się uwodzeniem, kobietami, od ponad 20 lat. I ja mam w tym zakresie dużo lepsze rozeznanie, dużo lepsze wyczucie od ludzi nie mających takiego doświadczenia. Możesz w to nie wierzyć, możesz podważać moje obserwacje, ale tak naprawdę taka postawa uderza nie we mnie, a w Ciebie. Bo to Ty będziesz żył wierząc w nierealny, "życzeniowy" obraz świata, a nie ja.

      Usuń
    13. Inny komentujący:

      "Ja wiem, że obserwowanie z boku sytuacji tego typu może być przykre, natomiast czysto technicznie rzecz ujmując, powiedzenie "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" jest prawdziwe."

      <---- Tak.

      "Poza tym wszystkim, Twój komentarz jest o jakimś statystycznym marginesie, bo zapewne mało kto ma na koncie "dużo rozjebanych żyć". Myślę że wśród tych kilkuset kobiet Milroha nie ma takich które po czasie miałyby przekonanie, że dosłownie "ROZJEBAŁ" im życie, a właśnie to sugeruje Twój komentarz, co jest po prostu śmieszne. Rozjebane życie to mogły mieć np. po Kalibabce. "

      <---- Tak.



      Usuń
    14. "Oprócz tego, że stwarza pewne pozory, ma też swoje realne, faktyczne pozytywne efekty. "

      <--- Tak, oczywiście. Natomiast w pewnych sprawach kultura/społeczeństwo KŁAMIE - jednocześnie nawołując do szczerości i uczciwości. :)

      Ja nigdy nie twierdziłem, że kultura/społeczeństwo jest czymś złym - ja uważam, że jest czymś dobrym, potrzebnym. Natomiast posiada też "ciemną stronę", której nie zauważają ludzie wierzący w propagandę społeczeństwa.

      "Kobiety nie zostawiają swoich facetów ZA KAŻDYM RAZEM jak tylko pojawi się w ich zasięgu jakaś obiektywnie lepsza opcja, bo subiektywnie mogą woleć swojego aktualnego faceta z którym już mają zbudowaną jakąś więź (bliskość emocjonalna). To objaw kultury, nie biologii. "

      <---- Ogólnie tak, zbudowana więź, Bliskość Emocjonalna ma w tym kontekście działanie "ochronne". Inna sprawa, że ludzie często przeceniają siłę Bliskości Emocjonalnej (jakkolwiek by tego nie nazywali), jaką mają w danym momencie w związku. Często kobieta mówi facetowi "kocham Cię", a tak naprawdę jest w związku aby nie być sama, z przyzwyczajenia, z przyczyn finansowych, itd. Często kobieta mówi to, a jednocześnie zdradza faceta za jego plecami.

      Natomiast czy Bliskość Emocjonalna to objaw kultury? Moim zdaniem NIE. Zwierzęta też się przywiązują, ludzkie niemowlęta potrzebują dotyku, przytulania.

      Usuń
    15. Ja jestem mężczyzną i nie czuje się popychany do współzadownictwa z innymi mężczyznami na tyle, żeby próbować bez powodu włazić w czyjś związek. Poza tym, co to jest "zdrowa biologiczna seksualność?" Ktoś to jakoś określił, zbadał? Czym ma być postawienie jakiejś niejasnej cechy, jako dowód na naturalną słuszność swoich działań i uzasadnianie tym "impulsów"? Ja równie dobrze mogę powiedzieć, że mam dobry kontakt z moją sferą duchową, więc jestem ponad tym, żeby takie prymitywne impulsy odczuwać, a więc nie tyle jestem odizolowany od sfery biologicznej, co ją przeskoczyłem, wchodząc na poziom kontaktu z wyższą formą własnej świadomości, na której postępowanie jak wybrakowany emocjonalne psychopata staje się odpychające. Zakładam, że dla wielu zwierząt w momencie, kiedy są najedzone, a jednocześnie zaliczyły wiele samic, również jest to "naturalne i spełniające", jednak dla człowieka, będącego nieco wyżej w rozwoju nie tylko jest to niewystarczające, ale wręcz obieranie pewnych dróg do spełnienia tych potrzeb jest odstręczające. Nie czuje się mrówką, ani gołębiem, ani żadnym innym zwierzęciem, więc nie wiem jak ta zdrowa seksualność miałaby wyglądać.
      Tak samo, jak z tym niedowiadywaniem się przez faceta o zdradzie, i tym samym braku cierpienia. Ja wlaśnie pisałem o tym, że to jest gorsze niż wtedy, kiedy się dowiaduje, bo to właśnie wtedy układa sobie życie ze "szlaufem", nie zdając sobie sprawy, że tym samym sprawia, że całe jedno życie które ma, staje się jakimś rodzajem farsy. Nie chcę o tym drugim raz pisać, wyraziłem to już w poprzedniej wiadomości. Wyjaśniając to tym, że ktoś się o tym po prostu nie dowiaduje, pominąłeś cały sens mojej wiadomości.
      Z ankietami właśnie chodziło mi o to, że kobiety (a raczej ludzie po prostu) przyznają się do bardziej wyszukanych rzeczy niż proste stwierdzenie, że zdradzają bądź nie, opisują to itd., a nie o to, że kłamią bo przedstawiają się w lepszym świetle.
      Więc w sumie, w obu przypadkach sens mojej wypowiedzi się kompletnie zatracił.

      Usuń
    16. I kolejna sprawa, że z "rozjebanym życiem" nie miałem na myśli kobiet, tylko mężczyzn. Tu też sens mojego przekazu się kompletnie stracił, ale nie będę tego opisywał kolejny raz bo napisałem to już tam, sporo wyżej.
      Z byciem w związku z przyzwyczajenia itd., no może i zdarza się to "często", ale również często się zdarza, że jest inaczej. Tez nie uważam, żeby to był argument za czymkolwiek. Podobnie jak ze skutecznością jakichś działań, np. siłowe zastraszanie i agresja żeby wymusić decyzję na drugiej osobie również bez wątpienia jest często działaniem skutecznym i pokazującym, że wbrew temu co mówi społeczeństwo, warto to robić bo działa. Mimo to, większość ludzi z tego nie korzysta, może jakaś część temu, że są za to konsekwencje prawne, ale myślę, że większość nie robi tego dlatego bo czułaby się przez to po prostu paskudnie źle, i to wystarczy.

      Usuń
    17. Gdzie blogger wspomina o zastraszaniu, forsowaniu czegokolwiek? Ty chyba jesteś kolejnym miłym gościem, który gdzieś podświadomie stawia dobro kobiety, społeczeństwa etc. ponad swoje. Odnośnie życia jako FARSY, to farsą w Twoim przypadku jest założenie, że trzeba je brać bardzo poważnie, że ludzie nie kłamią i że pewnie pójdziesz po tym wszystkim do nieba.

      Usuń
    18. Nie wiem o co chodzi w tym komentarzu powyżej i nie mam pojęcia jak się to odnosi do tego co ja pisałem. Może wynika to z tego, że nie znasz całości rozmowy, która toczyła się już pod poprzednim wpisem na blogu, ale najprawdopodobniej objawia się u Ciebie rażący brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Jakie założenie, że ludzie nie kłamią, jakie pójście do nieba? W skrócie: ŻE CO KURWA? Ja przytoczyłem przykład zastraszania, żeby coś zobrazować, co opisałem w komentarzu. Natomiast cała reszta tego co napisałeś to jakiś abstrakcyjny twór, niemający nic wspólnego z treścią wcześniejszej rozmowy, więc nie dopowiadaj sobie jakichś niestworzonych rzeczy (pisze to ja, czyli "założyciel" tego wątku tutaj, w komentarzach - tak dla ścisłości bo łatwo się pogubić wśród tych wszystkich anonimowych komentarzy i czasami moze nie być jasne kto jest kim).

      Usuń

    19. 1. Moim zdaniem jest rzeczą oczywistą, że mężczyzna podlega wpływowi dwóch czynników - "biologii" i "cywilizacji".

      To biologia daje nam naszą podstawową seksualność, a cywilizacja głównie ją ogranicza. Można to ująć tak, że biologia mówi "kopuluj", a cywilizacja mówi "możesz kopulować TYLKO wtedy, gdy ".

      Mi chodziło o to, że mężczyzna który uprawia seks z cudzą partnerką, z biologicznego punktu widzenia jest absolutnie zdrowy, niezaburzony. Co więcej, uleganie społecznym ograniczeniom można w pewnym sensie uznać za zaburzenie naturalnego stanu rzeczy. Oczywiście z punktu widzenia funkcjonowania społeczeństwa lepiej jest, gdy te ograniczenia są, ale jednocześnie są one pewnego rodzaju SZTUCZNYM ograniczeniem, zaburzeniem.

      2. Jeżeli chodzi o to, że życie ułożone ze "szlaufem" jest farsą, nawet jeżeli facet się o tym nie dowiaduje i nie cierpi, to ja się z tym zgadzam - to jest farsa. Tylko co dokładnie ma z tego wynikać, jaki wniosek?

      Bo mój wniosek jest taki, że tak naprawdę winne w tej sytuacji jest społeczeństwo, które wcisnęło temu facetowi naiwny obraz relacji damsko-męskich. Społeczeństwo promuje wizję monogamicznego związku, miłości, wierności - nie ostrzegając należycie przed tym, że w praktyce z tą wiernością często bywa słabo i że raczej nie należy pokładać w kobiecie zbyt dużej wiary.

      3. Co do ankiet, to tak jak napisałem - część ludzi nie przyzna się do wstydliwych rzeczy nawet w anonimowej ankiecie.

      Link: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/stephens-davidowitz-jedna-trzecia-tego-co-mowimy-to-klamstwa-szczerzy-jestesmy-tylko/hyf9v7b

      "Wiele osób ukrywa w sondażach i ankietach swoje wstydliwe zachowania i myśli. Sondaże zwykle są anonimowe, chcemy w nich jednak sprawiać dobre wrażenie. Taką postawę określa się mianem „pragnienia atrakcyjności społecznej” [social desirability bias].
      (...)
      Mimo że ankiety były anonimowe, znaczna liczba pytanych podawała nieprawdę, kiedy chodziło o rejestrację w komisji wyborczej, głosowanie oraz wsparcie dla organizacji dobroczynnej."

      Jak Ci się wydaje - jeżeli ludzie potrafią kłamać w anonimowych ankietach w tak błahych sprawach jak rejestracja w komisji wyborczej czy głosowanie, to jak to wygląda w dużo bardziej osobistych kwestiach, takich jak np. zdrada małżeńska?

      Oczywiście są ludzie, którzy się przyznają - ale część się nie przyzna, przez co faktyczne rozmiary "wstydliwych" zjawisk są większe od tego, co wychodzi z anonimowych ankiet.

      Usuń
    20. Z biologicznego punktu widzenia zdrowy jest również mężczyzna, który codziennie obżera się pączkami i codziennie zostawia swoje nasienie w banku spermy. Mało tego że jest zdrowy - takie zachowanie to absolutnie najlepsze co może "zdrowy biologicznie mężczyzna" robić w swoim życiu i powinienem je tak organizować żeby się poświęcać tylko temu. Mimo wszystko, raczej stosunkowo niewiele osób to robi. Dodam też, że stosowanie antykoncepcji też jest sprzeczne z biologią, jednak ogromna część ludzi jest na tyle ponad nią, że myślenie takimi kategoriami jest zupełnie nieoczywiste i to jest poziom "wpływu społeczeństwa" który na ogół jest mocno rozpowszechniony. Siłą rzeczy to zaprzeczanie biologii na rzecz "wyższych wartości" idzie coraz dalej, a wpływ biologiczny staje się coraz mniej istotny. Nie bez powodu dobór naturalny tak kształtuje rozwój, że mechanizmy biologiczno-społeczne ewoluują i zaczynają się zazębiać. Nie miejsce tutaj na to, ale o ciągłe odwoływanie się do biologii przez społeczności uwodzicielskie jest mocno naciągane, a żeby argumentować swoje skrzywione zachowania czymś takim to trzeba być ostro zaburzonym człowiekiem.
      Wcześniej też pisałeś, że moje myślenie uderza we mnie bo wierzę w "życzeniowy świat". Skąd wiesz jakie jest moje myślenie? Nigdzie tego jednoznacznie nie przedstawiłem. Chyba że zakładamy, że ludzie na świecie dzielą się na "FACETÓW Z OGARNIĘTĄ PSYCHIKĄ" i całą resztę, bo taki w tym przypadku płynie wniosek z twojego zarzutu, a jeśli przyjmujemy taki czarno-biały, życzeniowy i nierealny obraz świata to faktycznie, w tym kontekście, w jakim ta pierwsza grupa jest tu opisywana (bawi mnie w ogóle dobór słów dla tej grupy społecznej, cóż za bezczelność żeby śmieć tak "was" nazwać), to nie chciałbym mieć z nią cokolwiek wspólnego. Tak więc, mamy dwuwymiarowe spektrum i pokuszę się o stwierdzenie, że nie jestem po żadnej z tych dwóch stron (jak raczej większość ludzi, wciąż uważam, że ta "nieprawdziwa wiedza o związkach, którą zna tylu ludzi" to wyolbrzymiony problem, który nie jest wart większej uwagi). I bycie nadmiernie romantycznym i idealizującym i bycie "FACETEM Z OGARNIĘTĄ PSYCHIKĄ" to nadmiernie posunięte w jedną bądź drugą stronę poglądy, oba oczywiście błędne, w czym ten pierwszy przynajmniej nie szkodzi nikomu (poza osobą która go wyznaje, ale to tylko czasami), natomiast drugi to toksyczny ściek, służący krzywdzeniu ludzi i tworzeniu ideologii typu "brak szacunku do kobiet". Historia zna już trochę takich narracji, często tyczących się rasizmu, ogólnie chodzi o to, że jakaś grupa ze względu na swoją "biologiczną" naturę jest gorsza, więc jak można twierdzić, że jest inaczej? Wielu "zdrowych biologicznie mężczyzn" oczywiście nie dało sobie tego wmówić i dzięki temu uskuteczniano takie wspaniałe procesy jak niewolnictwo, Holocaust itp. Teraz mamy internet, więc dostajemy tubę przez którą możemy siać swoją propagandę, a że tematyka tego bloga/tuby jest taka jaka jest, to wiadomo, że ogromna część ludzi, którzy tu trafią będą kiwać głowami i nawzajem w komentarzach sobie potwierdzać, jaki to mądry człowiek to wszystko pisze. To przecież takie ważne, żeby uświadamiać ludzi! Ciekaw jestem ilu faktycznie stało się chujowymi ludźmi, z powodu czytania tego bloga. Wierzę, że jednak sama lektura nie wystarczy i trzeba być po prostu psychopatą.

      Usuń
    21. Nie mówiąc już o specyfice ogromnej części ludzi interesujących się uwodzeniem. Takich stereotypowych "podrywaczy" można latwo rozpoznać w miejscach publicznych, szczególnie miejscach imprezowych. Ich obecność objawia się natychmiastowym przypływem zażenowania u normalnych ludzi i pogardą dla gatunku ludzkiego (paradoksalnie do mojej krytyki braku szacunku, ale wspominam tu o tym oczywiście z przymrużeniem oka). Nie twierdzę, że każdy taki jest, natomiast tłumaczenie czytelników tego bloga, tym że ty i twoi koledzy macie rozwinieta "etyke koleżeńską" (co też jest jakąś farsą biorąc pod uwagę całokształt) sypie się natrafiając na realne komentarze pojawiające się czasami tutaj. To jak co poniektórzy goście tego bloga radzą sobie z filtrowaniem i rozumieniem informacji, widać chociażby po odpowiedzi jakiegoś czytelnika kawałek wyżej na mój komentarz.

      Usuń
    22. Część 1

      Ja nie napisałem, że należy zawsze podążać za impulsami biologicznymi. Natomiast chciałem zaznaczyć, że te impulsy są czymś naturalnym, podczas gdy tłumiące je "wychowanie" kulturowe/społeczne jest czymś sztucznym i moim zdaniem pod pewnymi względami szkodliwym.

      Ty piszesz, że zachowanie uwodzicieli jest "skrzywione", podczas gdy tak naprawdę z biologicznego punktu widzenia jest właśnie w pełni naturalne i zdrowe. "Skrzywione" jest to co najwyżej z subiektywnego, kulturowego punktu widzenia. Ludzie wymyślili sobie jakieś zasady, ale tak naprawdę jest to tylko zbiorowa subiektywna opinia, a nie coś obiektywnie prawdziwego.

      Jeżeli chodzi o to, skąd wiem, jakie jest Twoje myślenie, to przecież w jakimś stopniu jest to widoczne w tym co piszesz. Jeżeli np. krytykujesz moją krytykę mainstreamowego obrazu relacji damsko-męskich, to wynikałoby z tego, że w mniejszym czy wiekszym stopniu uznajesz ten mainstreamowy obraz za prawidłowy. A obraz mainstreamowy to jest właśnie obraz "życzeniowy", który w dużej mierze prezentuje to, jakie kobiety i relacje z nimi "powinny" być zdaniem społeczeństwa, jako obraz tego, jakie rzekomo "są".

      Jeżeli chodzi o to, że Twoim zdaniem problem nieprawdziwej wiedzy o związkach to "wyolbrzymiony problem", a Ty i "raczej większość ludzi" nie jesteście po żadnej ze stron, to grubo się mylisz. W rzeczywistości większość ludzi i "mainstream" społeczeństwa ma poglądy, wyobrażenia, które są błędne, naiwne. I jeżeli Twoje poglądy są zbliżone do poglądów większości ludzi, to Twoje poglądy także są błędne i naiwne.

      Przeciętny facet, "typowy Kowalski", wierzy w nieprawdziwy obraz kobiet i relacji damsko-męskich, jego "optyka" jest skrzywiona w kierunku naiwności i nieświadomości. Taki facet co prawda zdaje sobie sprawę z istnienia pewnych zjawisk, takich jak np. zdolności kobiet to puszczalstwa i zdrad, ale nie zdaje sobie sprawy z ich skali, nie do końca dostrzega to wokół siebie. Takiemu facetowi często się wydaje, że jego spojrzenie jest realistyczne i wyważone, ale w rzeczywistości jego spojrzenie opiera się na "przeciętnym" poziomie wiary w propagandę społeczeństwa.

      Przeciętny facet przecenia poziom "cnotliwości" kobiet wokół siebie, a w szczególności swojej własnej partnerki. Co prawda wie o tym, że puszczalstwo i zdrady się zdarzają, ale wydaje mu się, że tyczy się to jakiejś mniejszości "złych kobiet", podczas gdy większość kobiet jest "porządna". Nie dostrzega tego, że większość kobiet udaje, że jest bardziej "cnotliwa", niż jest w rzeczywistości. Co tyczy się także kobiet z jego otoczenia, w tym najczęściej także jego partnerki, jego dziewczyny czy żony. Przeciętny facet najczęściej mocno przecenia poziom wierności swojej partnerki, nie dostrzega tego, że jej poziom wierności jest tak naprawdę niski. To niekoniecznie muszą być już dokonane zdrady, to może być sama GOTOWOŚĆ, OTWARTOŚĆ na to, gdyby pojawił się odpowiednio atrakcyjny kandydat i okazał zainteresowanie. Wiele brzydkich i przeciętnych z wyglądu kobiet jest "wiernych" w takim sensie, że nie zdradzają swoich chłopaków/mężów, bo atrakcyjni faceci, z którymi one byłby gotowe to zrobić, nie są nimi zainteresowani. A gdy poznają odpowiednio atrakcyjnego faceta, to zaczyna się "sondowanie" - delikatne okazywanie zainteresowania, tak aby ten facet poczuł, że ma "otwartą drogę", ale bez jednoznacznego wyjścia na szmatę.

      Usuń
    23. Część 2

      Jedna sprawa, że przeciętny facet często jest zdradzany, często jest "rogaczem", nie wiedząc o tym. Wielu facetów by się ostro zdziwiło, jakie akcje odstawiają za ich plecami ich rzekomo "kochające" i "wierne" partnerki. Tacy faceci często mają debilne myślenie typu "skoro nie widzę oznak zdrady, to moja kobieta mnie nie zdradza". A przecież to normalne, że kobieta robi to po kryjomu, właśnie tak, aby jej stały facet tego nie widział. "Przyłapania" zdarzają się głównie przez nieostrożność i np. ruchanie się z kochankiem w mieszkaniu, w którym kobieta mieszka ze swoim facetem, przez co mogą się na siebie natknąć. Jeżeli kobieta jeździ do mieszkania kochanka, to nie ma realnych szans, aby jej facet zdobył 100% pewność, że dochodzi do zdrady. Bo ona po prostu wchodzi do jakiegoś bloku, co samo w sobie nie stanowi na nic dowodu - przecież może równie dobrze koleżankę odwiedzać.

      Inna sprawa, że BARDZO CZĘSTO przeciętny facet nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego partnerka jest GOTOWA go zdradzać, a docelowo może i rzucić, jeżeli pojawi się inny, bardziej atrakcyjny kandydat, który będzie nią zainteresowany. Jej przeciętny facet myśli, że ona jest "porządna", że on coś dla niej znaczy - a ona poznając np. w pracy atrakcyjnego faceta, miałaby ochotę zamienić swojego faceta na "lepszy model". I zaczyna się "sondowanie", delikatne testowanie, czy "lepszy model" miałby na to ochotę. Co często kończy się tak, że "lepszy model" ją rucha, ale potem okazuje się, że nie ma wcale ochoty być z nią na stałe. I ona nadal jest ze swoim facetem, który nie ma pojęcia, że został zdradzony. Taki cykl może się powtarzać wiele razy, szczególnie w kontekście życia zawodowego. Niejeden facet ma dzieci, rodzinę, z kobietą która zdradziła go z KILKOMA kolegami poznanymi w życiu zawodowym, o czym on oczywiście nie ma pojęcia. Niemniej jednak już samo "sondowanie" świadczy o braku wierności i jest formą zdrady.

      Czy to jest poważny problem?

      Dla mnie NIE, mi to ODPOWIADA. Natomiast w świetle tego, co napisałeś o tym, że zdrada, nawet niewykryta, niszczy sens życia budowanego wokół związku z taką kobietą, wynikałoby, że Ty chyba powinieneś uznawać to za poważny problem. Tylko Ciebie "chroni" przed zdaniem sobie z tego sprawy błędne przeświadczenie, że ja przesadzam, a kobiety są bardziej cnotliwe niż mówię. Nie, nie są - i dla mnie to nie jest kwestia wiary, tylko kwestia wiedzy, kompetencji. Dla mnie uwodzenie to hobby, które praktykuję od ponad 20 lat, sam blog istnieje od około 8. Czy tak trudno zrozumieć to, że jeżeli ktoś praktykuje coś ponad 20 lat, to rozumie tę dziedzinę lepiej od przeciętnego człowieka?

      Co do tego, że według Ciebie do przyjęcia poglądów z tego bloga, czyli do stania się Twoim zdaniem "chujowym człowiekiem", potrzebne jest bycie psychopatą, to powiem tak - wielu, wielu facetów poszło w kierunku tego typu poglądów pod wpływem tego, co ZOBACZYLI w realnym życiu. Wielu facetów zauważyło, że w tej dziedzinie życia bycie "grzecznym" często nie popłaca, a kobiety często kochają drani, psychopatów. Przykładowo taki Kalibabka dostawał listy miłosne do więzienia - gdy już siedział za okradanie kobiet. Bardzo wiele kobiet ma takie tendencje i to takich kobiet, których przeciętny facet by o to nie podejrzewał. Ty możesz oszukiwać siebie, wciskać sam sobie kit - masz taką możliwość, nikt Ci nie zabroni. Natomiast nie jest to zbyt mądre, bo sam siebie możesz oszukać, ale świata nie oszukasz.

      Usuń
    24. Część 3

      Natomiast jeżeli chodzi o specyfikę większości ludzi interesujących się uwodzeniem i o to, że wzbudzają oni zażenowanie i pogardę, to ja jak najbardziej się z Tobą zgadzam. Ja generalnie oceniam społeczność PUA w BARDZO NEGATYWNY sposób.

      Bardzo wielu trenerów uwodzenia to oszuści, którzy sami nie są dobrzy z kobietami, ale udają takich, bo zarabiaja na naiwności innych facetów. Są znane przypadki, gdy trenerzy uwodzenia chodzą na prostytutki za pieniądze z "nauczania" innych facetów uwodzenia, albo gdy są prywatnie w związkach z brzydkimi kobietami. To środowisko mówi wiele błędnych, nieprawdziwych rzeczy, co ja nazywam "anty-wiedzą" na temat uwodzenia. Klasyczne przykłady to negowanie znaczenia wyglądu czy zamożności. Albo tworzenie mitów o "samcach alfa", którym rzekomo kobiety nie potrafią się oprzeć. Do tego dochodzą chore praktyki, jak prowadzenie np. 3 dniowych szkoleń, które mają niby nauczyć uwodzenia. Co jest absurdalne, bo to mniej więcej tak, jakby ktoś obiecywał, że w 3 dni nauczy kogoś języka obcego.

      Oprócz tego tam trafia w dużej mierze słaby materiał ludzki - często naiwni, zdesperowani faceci, z niską inteligencją emocjonalną i obyciem towarzyskim, czasami z poważniejszymi problemami, takimi jak choroby psychiczne czy zaburzenia seksualne. W społeczności PUA jest bardzo dużo głupoty, dziwnych przekonań i zachowań, itd itp. I jasne, gdy się widzi tych ludzi, to jest to żenujące. Natomiast dobre uwodzenie, takie o jakim piszę tutaj na blogu, nie wygląda żenująco - wygląda niepozornie, trochę tak, jakby ktoś spotkał na mieście znajomą.

      Usuń
    25. Twierdzenie że ludzie "wymyślili sobie zasady" i że jest to "subiektywna opina" to kolejny absurd wynikający z nieznajomości tematu jak sądzę. Jak pisałem już kilkukrotnie, wraz z rozwojem mechanizmy biologiczne i, nazwijmy to, społeczne zaczynają się zazębiać. Współistnienie w grupie, odczuwanie empatii i nieszkodzenie innym JEST następstwem wpływu biologicznego. Redukujesz całą wielopoziomość ludzkiego umysłu do płaszczyźny gadziego mózgu, którego jedyną "naturalną" potrzebą jest jedzenie i reprodukcja. Jest to o tyle dziwne, że nawet wiele gatunków zwierząt, głównie tych stadnych, jest ponad tym poziomem, nie mówiąc już o ludziach. Dość dziwne jest wizja, w której ktoś, jak sugerujesz, WYMYŚLIŁ sobie społeczne zasady, po czym gigantyczna ludzka populacja, mimo że jest to tak sztuczne, zaczęła się do tego stosować i ukrywać swoją "biologię". Zadziwiajacą uległość. Oczywiście, wielu ludzi jest "stłumionych" przez czynniki środowiskowe, ale to nie znaczy, że jest to w jakiejkolwiek formie złe, ani tym bardziej nie znaczy to, że czysta empatia i przyzwoitość jest czymś narzuconym z góry i nienaturalnym. Te zachowania, z racji na ludzką stadność i warunki w jaskich ewulował, są CAŁKOWICIE normalne i "biologiczne". Kolejna sprawa, że nie ma żadnych powodów, aby sądzić, że w biologii, takiej jaka jest w Twojej interpretacji, jest cokolwiek zdrowego.

      Usuń
    26. Jasne że moje myślenie jest w pewien sposób widoczne, natomiast jedyne co tutaj u mnie widać to zwykłą przyzwoitość i zdroworozsądkowe podejście. Plagą, chorobą wręcz ludzkiego myślenia, jest nakładanie etykietek grupom ludzkim, a nie rozpatrywanie pojedynczych przypadków. Na tym blogu jest to posunięte do granic, przy których standardowa nietolerancja, rasizm itp. się traci, bo tutaj promowany jest brak szacunku do płci stanowiącej większą część ludzkości. Nie wiem jakim cudem coś tak niedorzecznego może wymagać komentarza. Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nie wyznaje żadnej ideologii, żadnego zdziwaczałego dogmatu, opartego na ograniczonym, własnym doświadczeniu albo, co gorsza, na podejrzanych moralnie treściach znalezionych w Internecie. Śmiesne jest, rzucenie hasła "kobiety", po czym formułowanie twierdzenia, które jakoby dałoby się odnieść do ogólnej, kilkumiliardowej populacji. Żyje bardzo, bardzo wiele kobiet, których poziom intelektualny i stopień rozumienia rzeczywistości WYSOCE przekracza jakiejkolwiek wnioskowanie, które można znaleźć na tym blogu (chociażby temu że wszystko jest tu oparte o wąski zakres własnego doświadczenia, który absolutnie wykreśla obiektywność). Idąc tym tropem który dominuje tutaj, muszę uznać, że kobiety to wybitne osoby, jako że doświadczyłem ich elokwencji, natomiast "uwodziciele" gromadzący się na blogu (a przynajmniej część komentująca) to prymitywy reprezentujące płyciznę intelektualną i zerowy poziom autorefleksji. Na dodatek mój wniosek jest obarczony O WIELE mniejszym ryzykiem błędu bo nie mówię o kilkumiliardowej populacji, ale o bardzo wąskim gronie, może kilkudziesięciu osób.

      Usuń
    27. Mało tego, bodajże pod poprzednim wpisem, napisałeś komuś, że żeby zrozumieć Twoją ideologię, trzeba być odpowiednio "inteligentny". Bardzo śmiałe twierdzenie (od takich zresztą roi się na tym blogu). Ja wysunę w takim razie mniej śmiały wniosek, z pewnością jednak bardziej sprawdzalny, a mianowicie taki że czym ktoś bardziej inteligentny tym MNIEJ ma wspólnego ze sparszywiałą ideologią braku szacunku do kobiet. Ludzie tworzący systemy etyczne, zajmujący się nauką, sztuką itd. z reguły są osobą wysoce empatyzującymi, a przy okazji BARDZO inteligentnymi. Poczynię kolejne założenie, będacę naturalną konsekwencją wcześniejszego, że czym ktoś głupszy, tym łatwiej mu ulec Twojej ideologii, a czasami wręcz jest ona dla niego czymś normalnym. Brak szacunku do kobiet to raczej domena patologii i wszelkiego rodzaju żulerni, którą zresztą nietrudno spotkać. Gdzieś tutaj na blogu widziałem wzajemne poklepywanie się po plecach, że niby tutejsze środowisko tworzą osoby "elitarne" w uwodzeniu, "lepsze" niż gdzie indziej. Interesująca, trochę sekciarska teza, której potwierdzenia kompletnie nie widzę (zresztą popełniane są tutaj podstawowe błędy, które mają na koncie wyznawcy praktycznie każdej religii i ideologii, ciekawe). Na moje komentarze odpowiedziały dotychczach, poza Tobą oczywiście, bodajże trzy osoby jeśli mnie pamięć nie myli (o ile to nie była tak naprawdę jedna i ta sama osoba bo nigdy nie wiadomo). Na jakąkolwiek "merytorykę" siliła się jedna z nich, bardzo nieudaną moim zdaniem zresztą, natomiast tego co piszę nie zrozumiał, jak mi się wydaje, nikt. Być może byli za słabo wyposażeni pojęciowo żeby sobie uświadomić co jako tako mam na myśli, nie wiem, ale bycie bucem i oburzenie, że ktoś może się nie zgadzać z ich dogmatem było aż nadto widoczne. Śmieszne.
      Czytając komentarze można natknąć się oczywiście na liczne "cuda" nowoczesnej myśli uwodzicielskiej. Pod wpisem o bliskości emocjonalnej i podejściu, jeden komentujący, w odpowiedzi na pytanie innego, opisał swoją drogę akceptowania tutejszej ideologii. Jego radą było myślenie o tym przed snem i intepretowanie wszystkiego przez pryzmat tego, co można przeczytać na blogu. Jak sądze z treści, był on przekonany, że jest to droga dochodzenia do prawdy. Jego zdaniem pozyskiwanie doświadczeń i filtrowanie ich przez pryzmat JEDNEJ wybranej samemu sobie ideologii to ODKRYWANIE PRAWDY. Na dodatek, co kilka, kilkanaście linijek ogłaszał, że jest inteligentny albo twierdził, że żeby zrozumieć brak szacunku trzeba być inteligentnym. W międzyczasie stwierdził, że jemu do zmiany myślenia wystarczyło się "przelizać" z dwoma, trzema laskami! Oczywiście do tego zaznaczył ponownie, że jest inteligentny. Cóż za lotny intelektualnie sposób dochodzenia do prawdy! Oczywiście, mimo swojej niewątpliwej i podkreślanej odpowiednio często mądrości, nie pokojarzył, że intepretowanie wydarzeń przez pryzmat JAKIEJKOLWIEK ideologii sprawi, że zacznie dane doświadczenie postrzegać przez tenże pryzmat. I nie jest to żadne dochodzenie do prawdy, ale zwykłe programowanie się i autosugestia. Jest to tak oczywiste, że nie wiem jak mógł bezrefklesyjnie pisać coś takiego tuż po śmiałych stwierdzeniach, że jest inteligentny. Do wniosku, że "przelizanie z dwoma, trzema laskamki" nie może być rozpatrywane w kategoriach wyciągania wniosków na temat kilkumiliardowej grupy również nie doszedł.

      Usuń
    28. Oczywiście że każdy słyszy o róznych dziwnych zachowaniach ludzi, sam tego doświadcza itd. ale żeby formułować tak odważne wnioski na temat natury danej płci, na podstawie wąskiego zakresu własnych doświadczeń bądź czyichś relacji trzeba być głębokim ignorantem. Jak już pisałem kilkukrotnie, można sobie wybrać niemalże DOWOLNY zakres zachowań i wcześniej czy później znajdzie się dość przykładów potwierdzających to założenie. Nie mówiąc już o efekcie błędnego koła, który idelogia braku szacunku do kobiet wywołuje. Mimo różnych historycznych zaszłości i ciągłej wzajemnej walki, ludzie jak widać są w stanie wychodzić ze swoich patologicznych skłonności i założeń, rezygnować z rasizmu, z kanibalizmu, z niewolnictwa. Biorąc pod uwagę bogatą historię takich zarobaczonych ideologii, aż cięzko uwierzyć, że to co jest prezentowane tutaj, jest tak chętnie akceptowane. Chociaż z drugiej strony, może wcale tak nie jest. Nie wien ile osób wchodzi na bloga, ale zakładam że komentuje mniejszość. Więc może nie doceniam ludzkiej inteligencji i sporo osób które tu trafiają (i które w większości wypadków są związane jakoś z uwodzeniem skoro zaszły aż tutaj, a to o czymś świadczy) po prostu odchodzi stąd z niesmakiem.
      Jak to wspominasz, wierzę że wielu ludzi poszło w to o czym piszesz po tym co zobaczyli w normalnym życiu. Wielu ludzi też widzi różne, dziwne rzeczy, kompletnie absurdalne albo przesadzone. Mimo to zdobywają poklask wśród dosłownie milionów. To nie świadczy, że mają rację. Mogą ją mieć w pewnym zakresie (albo i nie) ale INTELIGENTNY człowiek wie, że jego osobiste postrzeganie jest obarczone ogromnym ryzykiem błędu.

      Usuń
    29. "wraz z rozwojem mechanizmy biologiczne i, nazwijmy to, społeczne zaczynają się zazębiać. Współistnienie w grupie, odczuwanie empatii i nieszkodzenie innym JEST następstwem wpływu biologicznego."

      --- Nie zaczynają się zazębiać w sensie społecznym, tylko plemiennym. Przed chrześcijaństwem moralność miała charakter etnocentryczny - wszędzie. Dobry wobec swoich, a ludzie "spoza plemienia" są albo obojętni, albo są do oskubania. Od razu zaznaczam, że nie mam tu na myśli "plemienia" w sensie jakichś dzikusów, tylko w sensie "swojej" grupy, z którą człowiek się utożsamia. Dopiero chrześcijaństwo, a dokładniej - katolicyzm, nadał moralności charakter uniwersalny. Oznacza to, że upowszechniająca się moralność to nie jest wpływ, jak sugerujesz, żadnej biologii ani ewolucji, tylko KULTURY. Czegoś, co można (choć nie trzeba) popychać ŚWIADOMIE w jednym lub drugim kierunku i patrzeć, jak efekty stosowanych socjotechnik dają owoce.

      "Redukujesz całą wielopoziomość ludzkiego umysłu do płaszczyźny gadziego mózgu, którego jedyną "naturalną" potrzebą jest jedzenie i reprodukcja."

      --- Milroh nigdzie nie zredukował ludzkiego umysłu do płaszczyzny gadziego mózgu. Wręcz przeciwnie - pośrednio krytykował ideologię The Red Pill redukującą ludzki (a konkretniej - kobiecy) umysł do gadziego mózgu.

      "Dość dziwne jest wizja, w której ktoś, jak sugerujesz, WYMYŚLIŁ sobie społeczne zasady, po czym gigantyczna ludzka populacja, mimo że jest to tak sztuczne, zaczęła się do tego stosować i ukrywać swoją "biologię". Zadziwiajacą uległość. Oczywiście, wielu ludzi jest "stłumionych" przez czynniki środowiskowe, ale to nie znaczy, że jest to w jakiejkolwiek formie złe, ani tym bardziej nie znaczy to, że czysta empatia i przyzwoitość jest czymś narzuconym z góry i nienaturalnym. Te zachowania, z racji na ludzką stadność i warunki w jaskich ewulował, są CAŁKOWICIE normalne i "biologiczne"."

      --- Nie rozumiesz jak działają ideologie. Nie, wszelkie społeczne zasady nie są "biologiczne", są uwarunkowane kulturowo, i TAK - ktoś je mógł w większości przypadków świadomie wymyślić. Czasem w innym celu niż ich główny skutek. To, że obcy Ci ludzie nie traktują się jako obiekt do zmanipulowania, pobicia, okradzenia, zgwałcenia i tak dalej - jest wynikiem kultury. Brak powszechnej kradzieży jest uwarunkowny między innymi tym, że dzieci w szkole na obowiązkowej religii muszą się nauczyć przykazań, wśród których jedno to "nie kradnij", a podobne nauki dają rodzice. Zauważ, że w rodzinach "permisywnych" gdzie dzieciom się nie wpaja żadnych nauk, zasad, wartości - wyrastają one na roszczeniowych pasożytów, którzy w swojej roszczeniowości, w większości przypadków, moim zdaniem, byliby w stanie w sposób niemoralny świadomie przywłaszczyć sobie czyjeś pieniądze gdyby były pewne, że uda im się to zrobić bez konsekwencji. To, że ktoś ma przed kradzieżą opory, to wynik jego uwarunkowania KULTUROWEGO, a nie biologicznego czy ewolucyjnego.

      "Plagą, chorobą wręcz ludzkiego myślenia, jest nakładanie etykietek grupom ludzkim, a nie rozpatrywanie pojedynczych przypadków."

      Taka jest rzeczywistość, ludzki mózg lubi kategoryzować i etykietkować. Ale: po pierwsze, etykietkowanie może być ADEKWATNE. Może. Po drugie: etykietkowanie nie wyklucza się z rozpatrywaniem pojedynczych przypadków. I Milroh poleca mieć JEDNOCZEŚNIE adekwatnie nałożone etykietki, jak i rozpatrywać pojedyncze przypadki.

      Usuń


    30. "Śmiesne jest, rzucenie hasła "kobiety", po czym formułowanie twierdzenia, które jakoby dałoby się odnieść do ogólnej, kilkumiliardowej populacji."

      --- Nie jest śmieszne. Gdyby to formułowanie twierdzenia odnosiło się do uwarunkowań KULTUROWYCH kilkumiliardowej populacji, to faktycznie mogłoby to być śmieszne, ponieważ wzorce kulturowe są bardzo różnorodne, można wręcz powiedzieć, że praktycznie potencjalnie nieograniczone, a do tego tworzą w różnych mieszankach różne mempleksy. Ale Milroh formułuje twierdzenia, które odnoszą się głównie do uwarunkowań BIOLOGICZNYCH tej populacji, a te są siłą rzeczy uniwersalne i tylko w śladowym, nieistotnym ani jakościowo, ani ilościowo stopniu zróżnicowane. Zapytaj Milroha, czy mógłby zamienić z czystym sumieniem na swoim blogu większość słów "kobiety" na "mężczyźni" i powiedzieć, że nadal jest rzetelny - prawdopodobnie mógłby. Ale jego blog jest o uwodzeniu kobiet, a nie mężczyzn. Natomiast co do swojego bardzo różnego podejścia do obu płci (brak szacunku do kobiet a jednocześnie silny etos koleżeński) - to on sam już kiedyś przyznał, że to jego takie uwarunkowanie wynikające z imprezowania z TIAN-em, jest subiektywne i nie rości sobie prawa do robienia z tego jakiejś obiektywnej słusznej zasady.

      "INTELIGENTNY człowiek wie, że jego osobiste postrzeganie jest obarczone ogromnym ryzykiem błędu."

      --- Wie, ale jednocześnie im inteligentniejszy, tym mniejsze jest to ryzyko. Swoją drogą, to zdanie które napisałeś o tym obarczeniu ryzykiem błędu jest czymś, czego bardzo nie lubię, a mianowicie pseudonaukową metodą na zabijanie w ludziach wiary w ich racjonalność i rozum. Często widzę coś takiego w lewicowych środowiskach. Nie wiem co czytasz, ale nie rób sobie krzywdy i nie daj sobie wmówić, że na podstawie własnych doświadczeń nie możesz wyciągać żadnych trafnych wniosków na temat rzeczywistości. Możesz. Gdyby było inaczej, to ludzie byliby chaotyczni i bezkonstruktywni, a nie są, czego najlepszym dowodem jest to, że w ogóle doszli do czegoś takiego jak "naukowe poznanie świata". Doszli do nauki bez nauki. Ludzkie poznanie naprawdę potrafi wiele (nie neguję tym samym istnienia błędów poznawczych, po prostu nie lubię kwestionowania zasadności korzystania z własnego rozumu).

      "Mimo różnych historycznych zaszłości i ciągłej wzajemnej walki, ludzie jak widać są w stanie wychodzić ze swoich patologicznych skłonności i założeń, rezygnować z rasizmu, z kanibalizmu, z niewolnictwa"

      Tobie zalecam zrezygnować z pseudonaukowości. To też jest patologia która ma mnóstwo negatywnych konsekwencji. Ludziom wystarczy zabić wiarę w ich własny rozum, wszczepić wiarę w koncept pseudonaukowości przedstawionej jako racjonalność, pokazać badanie statystyczne które wykazuje, że ludzie jedzący gówno są zdrowsi - a ci idioci zaczną jeść to gówno :)

      I wyluzuj, bo próbujesz zrobić z Milroha jakiegoś sekciarza siejącego ideologię którą porównujesz do rasizmu (XD) czy kanibalizmu (XD), a czytelników bloga zrównujesz z jego akolitami, podczas gdy to właśnie z Twoich komentarzy bije najbardziej "uwznioślone" oburzenie i intelektualna masturbacja. Wśród czytelników zawsze znajdzie się jakiś odsetek debili, tak będzie w każdej licznej, dobranej losowo grupie ludzi którą weźmiesz. Nie wiem jaki ma to związek z Milrohem i jego blogiem. Jak krytykujesz jego osobę i bloga, to krytykuj jego osobę i bloga, zamiast krytykować jego czytelników i jakieś swoje fałszywe projekcje na temat tego, co Milroh chciał przekazać.

      Usuń
    31. "Czytając komentarze można natknąć się oczywiście na liczne "cuda" nowoczesnej myśli uwodzicielskiej. Pod wpisem o bliskości emocjonalnej i podejściu, jeden komentujący, w odpowiedzi na pytanie innego, opisał swoją drogę akceptowania tutejszej ideologii. Jego radą było myślenie o tym przed snem i intepretowanie wszystkiego przez pryzmat tego, co można przeczytać na blogu. Jak sądze z treści, był on przekonany, że jest to droga dochodzenia do prawdy. Jego zdaniem pozyskiwanie doświadczeń i filtrowanie ich przez pryzmat JEDNEJ wybranej samemu sobie ideologii to ODKRYWANIE PRAWDY. Na dodatek, co kilka, kilkanaście linijek ogłaszał, że jest inteligentny albo twierdził, że żeby zrozumieć brak szacunku trzeba być inteligentnym. W międzyczasie stwierdził, że jemu do zmiany myślenia wystarczyło się "przelizać" z dwoma, trzema laskami! Oczywiście do tego zaznaczył ponownie, że jest inteligentny. Cóż za lotny intelektualnie sposób dochodzenia do prawdy! Oczywiście, mimo swojej niewątpliwej i podkreślanej odpowiednio często mądrości, nie pokojarzył, że intepretowanie wydarzeń przez pryzmat JAKIEJKOLWIEK ideologii sprawi, że zacznie dane doświadczenie postrzegać przez tenże pryzmat. I nie jest to żadne dochodzenie do prawdy, ale zwykłe programowanie się i autosugestia. Jest to tak oczywiste, że nie wiem jak mógł bezrefklesyjnie pisać coś takiego tuż po śmiałych stwierdzeniach, że jest inteligentny. Do wniosku, że "przelizanie z dwoma, trzema laskamki" nie może być rozpatrywane w kategoriach wyciągania wniosków na temat kilkumiliardowej grupy również nie doszedł."

      Ja jestem autorem komentarza, o którym piszesz. To, jak uprościłeś, wręcz sprymityzowałeś mój komentarz jest żenujące.

      Po pierwsze, używając zwrotów typu "droga akceptowania tutejszej ideologii" próbujesz stygmatyzować wszystkich, którzy sympatyzują z Milrohem i zgadzają się z treściami zawartymi na tym blogu. W tym momencie jakakolwiek dyskusja z tobą powinna się zakończyć, bo jesteś zwykłym przeintelektualizowanym bojownikiem w walce o zachowanie swojego przekonania, że kobiety to cnotki, dlatego możesz mi nawet nie odpowiadać, bo poza tym komentarzem nie zamierzam z tobą prowadzić żadnej rozmowy.

      Po drugie, nie "jego zdaniem pozyskiwanie doświadczeń i filtrowanie ich przez pryzmat JEDNEJ wybranej samemu sobie ideologii to ODKRYWANIE PRAWDY". Pozyskiwanie doświadczeń - tak, filtrowanie ich przez pryzmat różnych teorii - tak, ale RÓŻNYCH, a nie jednej wybranej sobie jakby "losowo". Ja swoje pierwsze pozytywne "zmiany w psychice" zaliczyłem przed poznaniem bloga Milroha, a zanim uznałem bloga Milroha za "dobrze opisujący rzeczywistość" to filtrowałem swoje doświadczenia przez pryzmat innych teorii, między innymi przez pryzmat mainstreamowej obyczajowości, przez pryzmat PUA i przez pryzmat The Red Pill. Wszystkie szybko odrzuciłem, bo rzeczywistość weryfikowała je negatywnie, co mogłem zauważyć właśnie dzięki temu, że jestem inteligentny, o czym faktycznie często wspominam (choć nie aż tak często jak próbujesz to przedstawić), no ale sorry, nie wstydzę się swojej inteligencji i nie zamierzam udawać, że nie widzę, jak masa ludzi DUŻO gorzej sobie radzi poznawczo ode mnie nie tylko w wyciąganiu wniosków odnośnie natury kobiet, ale i np. w nauce.

      Usuń
    32. "W międzyczasie stwierdził, że jemu do zmiany myślenia wystarczyło się "przelizać" z dwoma, trzema laskami!" Nie wystarczyło mi to do zmiany myślenia, tylko do odnotowania pierwszych istotnych mikro-zmian. Ale dla takiego pajaca jak ty takie szczegóły nie mają znaczenia, w końcu nie liczy się rzetelne przedstawienie komentarza, tylko stygmatyzacja jego autora.

      "Oczywiście, mimo swojej niewątpliwej i podkreślanej odpowiednio często mądrości, nie pokojarzył, że intepretowanie wydarzeń przez pryzmat JAKIEJKOLWIEK ideologii sprawi, że zacznie dane doświadczenie postrzegać przez tenże pryzmat." ty za to dzięki swojej niewątpliwej i często objawiającej się nieumiejętności czytania ze zrozumieniem i łączenia tego co przeczytasz z rzeczywistością nie zauważyłeś, że wcale nie napisałem, że interpretowałem swoje doświadczenia przez pryzmat tylko jednej rzeczy. Zaleciłem czytelnikom bloga Milroha jako osoba, która weryfikowała już różne źródła i negatywnie zweryfikowała wszystkie poza tym jednym blogiem. Chciałem komuś skrócić drogę, żeby zamiast robić z siebie pajaca po naczytaniu się PUA-bzdur, zaufał blogowi, który ja weryfikowałem na podstawie doświadczeń z KILKU LAT.

      I tak nie zrozumiesz. Dla ciebie reprezentatywne byłyby tylko badania na kilku miliardach kobiet, w których same z siebie przyznałyby, że są takie, takie i takie. Chociaż i tak pewnie byś to jakoś wyparł.

      Usuń
    33. Co do początku i zazębiania się mechanizmów: umysł od czasu ustanowienia chrześcijaństwa wciąż się rozwija, co prawda panowało takie przekonanie, że biologia "stoi" w miejscu od kilkudziesięciu tysięcy lat, ale bodajże zostało obalone i stwierdzono, że wciąż zachodzą pewne istotne zmiany wpływające na ludzkie zachowania, które stają się wrodzone. Już kilkumiesięczne dzieci odbierają pewne zachowania jako moralnie dobre bądź nie (wiadomo o tym dzięki badaniu ich reakcji na przedstawione "jednoznaczne" sytuacje w formie obrazkowej). Kolejna sprawa, że nawet biorąc pod uwagę plemienny charakter moralności, to wraz z rozwojem technologii "obszar oddziaływania" empatii staje się coraz większy i nie obejmuje już tylko swojej własnej, najbliższej "jaskini", ale, w dobie dzisiejszej globalnej wioski, rozlewa się na całą ludzkość. Przez ciągły kontakt i świadomość innych ludzi na całym świecie, własne podwórko przestało być jedynym emocjonalnym polem manewru dla większości ludzi. Więc nawet bez uwzględniania ulepszania biologicznej moralności, postęp kultury (czyli w tym przypadku technologii) pociągnął plemienne poczucie jedności poza własną, najblizszą i osobistą dla danej osoby grupę. I nie napisałem, że jest to efekt TYLKO biologii tylko właśnie zazębiających się tych dwóch mechanizmów. Ponad to, ludzie mają wbudowane intuicje moralne. Instynktownie czują niechęć do niesprawiedliwości dotykającej ludzi żyjących np. w innych częściach świata.

      Usuń
    34. Zasady społeczne również są efektem ewolucji, ale nie tyle w sensie biologicznym co ewolucji ludzkiego myślenia. Już w prymitywnych społecznościach tzw. "jaskiniowców" zaczęły się wytwarzać mechanizmy umożliwiające wspólne życie, zbyt dominujące samce były, wbrew stereotypom, zabijane z powodu zagrożenia, które zaczynali stwarzać dla reszty. W takim kontekście kultura staje się naturalnym przedłużeniem i następstwem biologii, a dokładnie stadnej natury ludzkiej. Zresztą nawet zwierzęta mają system "samoregulowania" wzajemnych zachowań. Mam tu na myśli perspektywę wielu pokoleń, w której niepożądane zachowania są eliminowane z puli genowe, jeśli zagrażają standardowemu funkcjonwaniu innych przedstawicieli gatunku. Rozwój plemiennych mechanizmów współpracy u ludzi z czasem rozwijał się dalej, w glówniej mierze przez kulturę, jednak musiał on jakoś wyrosnąc z biologicznych uwarunkowań bo inaczej żadna kultura by nie powstała. I oczywiście, że ideologie są świadomym tworem jednostek (o czym poniekąd też wspominałem). Natomiast nie zgadzam się z tym, że ogólna moralność jest czystym dziełem oddziaływania społeczności. Jak już wspomniałem, udowadniano że kilkumiesięczne dzieci ją odczuwają, a wychowanie kształtuje głównie to, jakich konkretnie aspektów życia będzie się ona tyczyć. Na dodatek udowodniono także, że świadome myślenie może tylko w zadziwiająco nikły sposób korygować wbudowane w mózg intuicje. Dlatego ludzie wiele rzeczy automatycznie odbierają jako złe, nie musząc się nad tym zastanawiać
      I też uważam, że na blogu słowo "kobiety" mogłoby być zamienione na "mężczyźni" bo, jak już dawno zauwazyłem, nie chodzi tak naprawdę o żaden brak szacunku do kobiet tylko o brak szacunku do ludzi po prostu. I tak, wzorce kulturowo/biologiczne w różnych częściach świata są różne, wszędzie natomiast występują intuicje moralne i, jak już wspominałem, od wzorców kulturowych danego regionu zależy, jakie aspekty życia intuicje będą mocniej akcentowały. I nie wątpię w jego "etos koleżenski". To bez wątpienia jakże "biologiczna" naleciałość, która niestety najwyraźniej nie wzniosła się ponad własną "jaskinię".

      Usuń
    35. OCZYWIŚCIE że można samemu dochodzić do prawd, samodzielnie myśleć itd., ale formułowanie prawd absolutnych na podstawie własnych zdemoralizowanych przeżyć i reklamowanie ich jako jedynej prawdy jest raz że niesmaczne, a dwa że mocno dyskusyjne. Właśnie dzięki ludzkiej racjonalności i rozumieniu innych ludzi różne zarobaczone ideologie zostały wyplenione i można wyjść z żałożenia, że jesteśmy już na takim poziomie, że tworzenie mizoginistycznych ideologii jest pozą jakąkolwiek akceptowaną formą publicznego dyskursu. Jak widać nie. Tym bardziej kiedy argumentem jest mocno niedookreślona "biologiczna seksualność" albo własne doświadczenie którego "mainstream" nie może pojąć. Z jednej strony mamy sugestię na blogu, aby traktować kobiety jako "obiekty do wyruchania", a z drugiej dość mocno potwierdzalną obecnie naukę etyczną według której kluczem do szcżęścia jest utworzenie szczęśliwych, opartych na empatii i miłości, związków z innymi ludźmi. I nie jest to domena tylko teoretycznej filozofii bo skoro szczęście i dobrostan jest zjawiskiem wywołanym przez określone czynniki chemiczne zachodzące w mózgu to zbadanie bodzców wywołujących długotrwale te czynniki jest jak najbardziej kwestią twardej nauki. Wszystko co dotychczas odkryto wydaje się przeczyć sensowności opierania szczęścia o powierzchowne relacje, a mocne "opatentowanie" wyżej wymienionych elementów szczęścia jest najprawdopodbniej tylko kwestią czasu.
      O rasizmie itd. wspominałem jako o innych ideologiach, które zalatują mi podobnym poniżanien ludzi, właściwie ot tak, jak brak szacunku do kobiet. Uważasz że nie wiem jak one działaja, ale kilka akapitów później wspominałem o ludziach "widzących dziwne rzeczy" i zdobywających poklask wśród milionów, co mieści sie w tym, o czym sam wspomniałeś. Nie wiem co w tym śmiesznego. I nie wiem co masz na myśli z moimi "falszywymi projekcjami". Moim zdaniem przekaz, że kobiety to "obiekty do wyruchania" i to, że dla kogoś to realna wizja rzeczywistości, którą nosi w głowie to bardzo jasny i zrozumiały przekaz. Ciekawe też na ile uczciwe stanowisko uwodziciele tego typu mają do swoich matek, sióstr, być może córek. W końcu to też kobiety więc rozumiem, że brak szacunku powinien i tutaj obowiązywać i to też są "obiekty do wyruchania". Jeśli nie, to nie rozumiem jak zdrowy człowiek, poznając kobietę i siłą rzeczy budując z nią bliskość emocjonalną, nie wyłącza jej spod tego dogmatu (o ile wcześniej go wyznawał). Tylko że wtedy cała koncepcja "braku szacunku" traci sens, a więc moim zdaniem, zakładając że normalni ludzie działają tak, jak to właśnie napisałem, trzeba albo być zidologizowanym albo psychopatycznie wyniszczonym emocjonalnie, żeby takie podejście do ludzi prezentować.
      Oczywiście że próbuję stygmatyzować. Dodam, że mam tu do czynienia z osobami, które otwacie piszą o "obiektach do wyruchania" więc nie wiem jak miałbym inaczej do tego podejść. Chyba ty mnie stygmatyzujesz sugerując, jakobym miał przekonanie, że "kobiety to cnotki". Znowu pojawia się tu czarno-biały podział świata na "FACETÓW Z OGARNIĘTĄ PSYCHIKĄ" i normalnych ludzi, o którym kiedyś wspominałem. Śmieszne.
      Co do przytoczenia twojego komentarza w moim wpisie to opisałem go tak, jak go zrozumiałem. I moim zdaniem, jest tak napisany, że wywołuje dokładnie takie refleksje, o jakich wspomniałem. Miło że nazywasz mnie pajacem, ja sobie darowałem tego typu bezpośrednie obelgi, mimo że twój komentarz który przytaczalem był, moim zdaniem, wręcz groteskowy. Ponad to myślę, że zachowuję i tak dość dużą kulturę, biorąc pod uwagę to z jaką ideologią mam do czynienia na blogu.

      Usuń
    36. Dziwny jest również podział na mainstreową obyczajowość, red pill, pua i bloga. Zakładam że istnieją inne sposoby odbierania płci przeciwnej niż "obyczajowość" i różne śmieszne szkoły podrywu. Być może nikt ich definicyjnie nie podał bo ludzie mają ciekawsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się czymś takim, stąd ideologiczne szkoły podrywu i "mainstream" (w który wchodzą ludzie o różnym podejściu, ale widocznie nie na tyle zdogmatyzowani żeby to ubierać w jakieś definicje i filozofie życiowe).
      Zresztą co usprawiedliwa bycie chujowym człowiekiem, tak jak jest tu zalecane? Chujowe zachowanie części innych ludzi? Umiejętność budowania bliskości emocjonalnej dla płytkiej relacji, wymienionej na inną jeszcze w trakcie trwania poprzedniej? Nawet zakładając absolutną zawodność związkową, jak można, będąc w miarę empatyczną osobą kierować się czymś takim? Wspominałem już kiedyś o tym, że wiele rzeczy można wymusić na ludziach przemocą, jednak raczej mało kto stosuje tę zasadę w życiu i nikt nie formułuje już ideologii o konieczności podporządkowywania sobie ludzi brutalnością.

      Usuń
    37. "umysł od czasu ustanowienia chrześcijaństwa wciąż się rozwija"

      --- Strzał w kolano. Z ewolucyjnego punktu widzenia czas który minął od początku chrześcijaństwa do dziś jest nieistotny. W tak krótkim czasie nie ma szans na to, żeby w biologiczności człowieka zaszły jakiekolwiek istotne zmiany. Nie rozumiesz jak działa ewolucja.

      "co prawda panowało takie przekonanie, że biologia "stoi" w miejscu od kilkudziesięciu tysięcy lat, ale bodajże zostało obalone"

      --- Tak dosłownie to w miejscu nie stoi, ale adekwatnym byłoby powiedzieć, że porusza się z prędkością bliską zeru, dodatkowo wcale nie wiadomo, czy w "dobrym moralnie" kierunku. Nasze mózgi są nadal przystosowane do przeżycia na Sawannie tysiące lat temu.

      "Już kilkumiesięczne dzieci odbierają pewne zachowania jako moralnie dobre bądź nie (wiadomo o tym dzięki badaniu ich reakcji na przedstawione "jednoznaczne" sytuacje w formie obrazkowej)."

      --- Jak się powołujesz na badania, to podaj źródło do nich. DO NICH, a nie do jakiegoś artykułu, który powołuje się na artykuł, który powołuje się na artykuł, który powołuje się rzekomo na te badania. Odnosząc się do tego, jak te badania zapewne wyglądały, kilkumiesięczne dzieci mogą reagować w określony sposób uwarunkowany kulturowo w czasie tego ich kilkumiesięcznego życia. Ich reakcja nie jest dowodem na żadną zmianę człowieka na poziomie biologicznym. Dodatkowo, reakcja "moralna" to zaniechanie działania złego lub aktywne działanie dobre, ewentualnie ocena obserwowanych działań innych ludzi jako dobre/złe. Reakcje dziecka typu płacz gdy widzi dwóch bijących się ludzi nie świadczy o tym, że jest moralnie dobre i negatywnie ocenia ich działanie, tylko o tym, że najprawdopodobniej samo czuje się zagrożone.

      "Kolejna sprawa, że nawet biorąc pod uwagę plemienny charakter moralności, to wraz z rozwojem technologii "obszar oddziaływania" empatii staje się coraz większy i nie obejmuje już tylko swojej własnej, najbliższej "jaskini", ale, w dobie dzisiejszej globalnej wioski, rozlewa się na całą ludzkość. Przez ciągły kontakt i świadomość innych ludzi na całym świecie, własne podwórko przestało być jedynym emocjonalnym polem manewru dla większości ludzi. Więc nawet bez uwzględniania ulepszania biologicznej moralności, postęp kultury (czyli w tym przypadku technologii) pociągnął plemienne poczucie jedności poza własną, najblizszą i osobistą dla danej osoby grupę. I nie napisałem, że jest to efekt TYLKO biologii tylko właśnie zazębiających się tych dwóch mechanizmów."

      --- Prosiłbym o dowód na te odloty dotyczące określania technologii jako źródła przemiany moralności etnocentrycznej na moralność uniwersalną, globalną. Akurat tak się składa, że odkąd technologia się zaczęła upowszechniać a procesy globalizacyjne postępować, to coraz więcej systemów wartości zaczęto kwestionować (mówiąc dosadniej: niszczyć), a moralność jako taka jest coraz bardziej relatywizowana.

      Usuń
    38. "postęp kultury (czyli w tym przypadku technologii)"

      --- To kultury czy technologii? Technologia to nie jest jakiś aspekt kultury. To są dwie zupełnie inne rzeczy.

      "Ponad to, ludzie mają wbudowane intuicje moralne. Instynktownie czują niechęć do niesprawiedliwości dotykającej ludzi żyjących np. w innych częściach świata."

      Proszę o dowód. To, że obserwujesz ludzi czujących niechęć do sprawiedliwości dotykającej ludzi żyjących w innych częściach świata i że odbierasz ją jako "instynktowną niechęć" nie oznacza, że niechęć ta ma swoje źródło w instynktach (czyli w biologii). Ty tą niechęć obserwujesz u ludzi DOROSŁYCH, czyli już wychowanych w idiomie pewnej kultury, a dodatkowo mówisz o osobach które widziałeś Ty, Europejczyk, Polak, czyli wychowanych na oparach jeszcze ledwie zipiącej, ale wciąż funkcjonującej kultury, na którą katolicyzm zdążył nałożyć swoją moralność.

      "Rozwój plemiennych mechanizmów współpracy u ludzi z czasem rozwijał się dalej, w glówniej mierze przez kulturę, jednak musiał on jakoś wyrosnąc z biologicznych uwarunkowań bo inaczej żadna kultura by nie powstała. "

      Nie wiadomo skąd wzięła się kultura, pierwszy człowiek kulturowy. Mówienie, że kultura "musiała" wyrosnąć z biologicznych uwarunkowań to pusty bełkot, bo nie istnieje człowiek pozbawiony uwarunkowań biologicznych, a to że może pojawić się wśród tych biologicznych ludzi kultura nie oznacza, że ma ona charakter naturalny. Wręcz przeciwnie - kultura z definicji jest czymś sprzecznym z naturą. Kultura to hamulec, ogranicznik od strony moralnej ORAZ motywator od strony twórczej, od strony pracy. Moim zdaniem najprawdopodobniejszym źródłem kultury jest sytuacja taka, że kiedyś silniejsi ludzie zmuszali do pracy słabszych (maksymalizowanie zysków i redukcja strat) i to w tych słabszych, poprzez wyrabianie różnych nawyków podczas pracy, zrodziły się pierwsze przejawy kultury, które musiały w pewnym procesie historycznym zacząć dominować "czysto-biologicznych" silnych osobników.

      "Na dodatek udowodniono także, że świadome myślenie może tylko w zadziwiająco nikły sposób korygować wbudowane w mózg intuicje. Dlatego ludzie wiele rzeczy automatycznie odbierają jako złe, nie musząc się nad tym zastanawiać"

      Tak, to prawda. I co z tego? Kultura kształtuje także "emocjonalną", odruchową, automatyczną stronę człowieka. Kultura to nie tylko "świadome myślenie". Ludzie odbierają automatycznie wiele rzeczy jako złe, i to jest przejaw ich wychowania w kulturze, a nie dziczy/patologii.

      Usuń
    39. "I też uważam, że na blogu słowo "kobiety" mogłoby być zamienione na "mężczyźni" bo, jak już dawno zauwazyłem, nie chodzi tak naprawdę o żaden brak szacunku do kobiet tylko o brak szacunku do ludzi po prostu. I tak, wzorce kulturowo/biologiczne w różnych częściach świata są różne, wszędzie natomiast występują intuicje moralne i, jak już wspominałem, od wzorców kulturowych danego regionu zależy, jakie aspekty życia intuicje będą mocniej akcentowały. I nie wątpię w jego "etos koleżenski". To bez wątpienia jakże "biologiczna" naleciałość, która niestety najwyraźniej nie wzniosła się ponad własną "jaskinię"."

      - Ten fragment to zwykły stek bredni, nawet nie chce mi się uzasadniać dlaczego. A stwierdzenie, że wzorce "kulturowo/biologiczne" w różnych częściach świata są różne już zupełnie rozwaliły system. Nie istnieje coś takiego jak wzorzec kulturowo-biologiczny, a jeżeli miałeś na myśli to, że ZARÓWNO wzorce kulturowe jak i biologiczne są różne w różnych częściach świata, to też odwaliłeś manianę, bo nie ma czegoś takiego jak "wzorce biologiczne", a jeżeli nawet miałbym już Twoje semantyczne niechlujstwo poprawić na "mechanizmy biologiczne" to NADAL jest to brednia tyle że przynajmniej poprawnie skonceptualizowana, bo mechanizmy biologiczne są uniwersalne dla całej ludzkości.

      "Właśnie dzięki ludzkiej racjonalności i rozumieniu innych ludzi różne zarobaczone ideologie zostały wyplenione i można wyjść z żałożenia, że jesteśmy już na takim poziomie, że tworzenie mizoginistycznych ideologii jest pozą jakąkolwiek akceptowaną formą publicznego dyskursu. Jak widać nie. Tym bardziej kiedy argumentem jest mocno niedookreślona "biologiczna seksualność" albo własne doświadczenie którego "mainstream" nie może pojąć."

      --- Ten blog nie jest mizoginistyczny. Bezrefleksyjne rzucanie przez Ciebie zwrotem "publiczny dyskurs" świadczy o tym, że 1) nie znasz znaczenia słowa dyskurs, 2) jesteś zideologizowany mempleksem neomarksistowskim, o czym nie masz pojęcia i o co podejrzewam Cię od samego początku. Używasz wiele różnych pojęć nie zastanawiając się nad ich prawdziwą treścią, a jedynie lecąc na automatach, które wgrali Ci, nomen omen, ideolodzy marksistowscy ze szkoły frankfurckiej. Rzucasz mi słowami takimi jak kultura, dyskurs, mechanizmy biologiczne, plemienność, moralność i wszystkie je rozumiesz dokładnie tak, jak życzyliby sobie tego tacy ludzie jak np. Habermas (tak a propos dyskursu). Tyle, że rozumienie tych pojęć w taki sposób, w jaki zostałeś zaprogramowany uniemożliwia Ci przeanalizowanie rzeczywistości w taki sposób, aby utworzyć sobie w głowie jej rzetelny obraz. A obraz ten jest tylko JEDEN, stąd też nie powinieneś unosić się tak od razu, że ktoś rości sobie prawo do mówienia o swoich obserwacjach potocznych jako o prawdzie - bo to oznacza, że ten ktoś jest racjonalny przynajmniej pod tym kątem, że uznaje obiektywną rzeczywistość i jej nie relatywizuje.

      Usuń
    40. "Z jednej strony mamy sugestię na blogu, aby traktować kobiety jako "obiekty do wyruchania", a z drugiej dość mocno potwierdzalną obecnie naukę etyczną według której kluczem do szcżęścia jest utworzenie szczęśliwych, opartych na empatii i miłości, związków z innymi ludźmi. I nie jest to domena tylko teoretycznej filozofii bo skoro szczęście i dobrostan jest zjawiskiem wywołanym przez określone czynniki chemiczne zachodzące w mózgu to zbadanie bodzców wywołujących długotrwale te czynniki jest jak najbardziej kwestią twardej nauki."

      --- Posiadanie przekonania "kobiety służą do ruchania" nie stoi w sprzeczności z tworzeniem szczęśliwych, opartych na empatii i miłości związków z innymi ludźmi. I to jest właśnie jedna z tych prawd, której Ty jako część wspomnianego przez Ciebie mainstreamu nie jesteś w stanie zrozumieć. A wspomniana przez Ciebie "twarda nauka"... no cóż, już zapytałem gdzie trzeba o dowody i źródła. Czekam.

      "Wszystko co dotychczas odkryto wydaje się przeczyć sensowności opierania szczęścia o powierzchowne relacje"

      --- No i mając "ogarniętą psychikę" jesteś w stanie tworzyć o wiele głębsze, empatyczne, lepsze relacje niż mając psychikę skażoną Szacunkiem Do Kobiet. Kolejna prawda, której jako mainstreamowiec nie jesteś w stanie zrozumieć. Mówię poważnie - to jest kwestia przeżycia etapu mainstreamowca, później przeżycia etapu mając "ogarniętą psychikę" i porównania możliwości w jednej i drugiej opcji. Ewentualnie, jeśli nie przez doświadczenie, to jest to kwestia intelektualnego zrozumienia. Ale do tego jest potrzebna, no właśnie, inteligencja. I myślę że nie tylko wysoka, ale BARDZO wysoka.

      "O rasizmie itd. wspominałem jako o innych ideologiach, które zalatują mi podobnym poniżanien ludzi, właściwie ot tak, jak brak szacunku do kobiet."

      Rasizm to kolejne pojęcie, które rzucasz jakoś tak bezrefleksyjnie. To pojęcie ma swoje bardzo bogate, głębokie uwarunkowanie historyczno-społeczne. Porównywanie rasizmu, czyli pojęcia, które mieści w sobie między innymi czarne niewolnictwo, z brakiem Szacunku Do Kobiet, czyli z brakiem posiadania OBIEKTYWNIE błędnych przekonań i wyobrażeń odnośnie kobiet, ich natury, ich uwarunkowania i ich uwodzenia jest po prostu kolejnym przejawem Twojego bezrefleksyjnego rzucania stwierdzeniami, które z pozoru wydają się być głębokie, inteligenckie i uzasadnione, a z rzeczywistością mają tak naprawdę zero punktów wspólnych. Kwintesencja zwrotu lingwistycznego, który niestety się dokonał w XX wieku.

      Usuń
    41. "I nie wiem co masz na myśli z moimi "falszywymi projekcjami". Moim zdaniem przekaz, że kobiety to "obiekty do wyruchania" i to, że dla kogoś to realna wizja rzeczywistości, którą nosi w głowie to bardzo jasny i zrozumiały przekaz."

      --- Nie wiesz, bo w temacie kobiet jesteś mocno dunningo-krugerowy. Efekt Dunninga-Krugera opisuje zjawisko, które sprawia, że niektórzy ludzie są, w jakimś konkretnym kontekście, w jakiejś konkretnej dziedzinie, zbyt głupi by dostrzec jak są głupi. Ba - nie potrafią również docenić prawdziwego poziomu kompetencji i umiejętności u innych. Efekt jest tym silniejszy, im niższe kompetencje danej osoby. Ludzie mający wyniki na poziomie 10% wyniku grupy potrafią przeceniać swoje kompetencje na tyle, by stawiać siebie w granicach 60% wyniku grupy.

      "Ciekawe też na ile uczciwe stanowisko uwodziciele tego typu mają do swoich matek, sióstr, być może córek. W końcu to też kobiety więc rozumiem, że brak szacunku powinien i tutaj obowiązywać i to też są "obiekty do wyruchania". Jeśli nie, to nie rozumiem jak zdrowy człowiek, poznając kobietę i siłą rzeczy budując z nią bliskość emocjonalną, nie wyłącza jej spod tego dogmatu (o ile wcześniej go wyznawał). Tylko że wtedy cała koncepcja "braku szacunku" traci sens, a więc moim zdaniem, zakładając że normalni ludzie działają tak, jak to właśnie napisałem, trzeba albo być zidologizowanym albo psychopatycznie wyniszczonym emocjonalnie, żeby takie podejście do ludzi prezentować."

      --- To nie jest dyskusja akademicka o wewnętrznej spójności systemu przekonaniowego. Można mieć różne przekonania w głowi jednocześnie, również "logicznie" sprzeczne i one funkcjonują.

      "Oczywiście że próbuję stygmatyzować. Dodam, że mam tu do czynienia z osobami, które otwacie piszą o "obiektach do wyruchania" więc nie wiem jak miałbym inaczej do tego podejść. Chyba ty mnie stygmatyzujesz sugerując, jakobym miał przekonanie, że "kobiety to cnotki". Znowu pojawia się tu czarno-biały podział świata na "FACETÓW Z OGARNIĘTĄ PSYCHIKĄ" i normalnych ludzi, o którym kiedyś wspominałem. Śmieszne.
      Co do przytoczenia twojego komentarza w moim wpisie to opisałem go tak, jak go zrozumiałem. I moim zdaniem, jest tak napisany, że wywołuje dokładnie takie refleksje, o jakich wspomniałem. Miło że nazywasz mnie pajacem, ja sobie darowałem tego typu bezpośrednie obelgi, mimo że twój komentarz który przytaczalem był, moim zdaniem, wręcz groteskowy. Ponad to myślę, że zachowuję i tak dość dużą kulturę, biorąc pod uwagę to z jaką ideologią mam do czynienia na blogu."

      --- 1) Próbujesz stygmatyzować i przyznajesz to otwarcie - po prostu wyjdź. Gadasz o ideologii, a sam próbujesz stygmatyzować ludzi za ich poglądy zanim w ogóle je ostatecznie podważyłeś, ba - zanim je spróbowałeś zrozumieć. To jest dopiero przejaw zideologizowania. Brzydzę się tym. 2) ponownie, efekt Dunninga-Krugera.

      Usuń
    42. "Dziwny jest również podział na mainstreową obyczajowość, red pill, pua i bloga. Zakładam że istnieją inne sposoby odbierania płci przeciwnej niż "obyczajowość" i różne śmieszne szkoły podrywu. Być może nikt ich definicyjnie nie podał bo ludzie mają ciekawsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się czymś takim, stąd ideologiczne szkoły podrywu i "mainstream" (w który wchodzą ludzie o różnym podejściu, ale widocznie nie na tyle zdogmatyzowani żeby to ubierać w jakieś definicje i filozofie życiowe)."

      Ubieranie rzeczy w definicje nie jest objawem zdogmatyzowania, tylko refleksyjności i kompetencji. Brak ubierania rzeczy w definicje nie jest objawem braku zdogmatyzowania, tylko bezrefleksyjności i braku kompetencji. Dlatego właśnie grupę większości ludzi z niesprecyzowanymi poglądami lub poglądami powszechnie występującymi i podobnymi do siebie w istocie nazywamy mainstreamem.

      "Zresztą co usprawiedliwa bycie chujowym człowiekiem, tak jak jest tu zalecane? Chujowe zachowanie części innych ludzi? Umiejętność budowania bliskości emocjonalnej dla płytkiej relacji, wymienionej na inną jeszcze w trakcie trwania poprzedniej? Nawet zakładając absolutną zawodność związkową, jak można, będąc w miarę empatyczną osobą kierować się czymś takim? Wspominałem już kiedyś o tym, że wiele rzeczy można wymusić na ludziach przemocą, jednak raczej mało kto stosuje tę zasadę w życiu i nikt nie formułuje już ideologii o konieczności podporządkowywania sobie ludzi brutalnością."

      --- Bycie, nie chujowym, tylko do pewnego stopnia egoistycznym* i ogarniętym* jednocześnie człowiekiem usprawiedliwia, tak jak napisałeś, ch*jowe zachowanie innych ludzi, umiejętność budowania bliskości emocjonalnej, ale niekoniecznie jak sugerujesz dla płytkiej, tylko dla każdego rodzaju relacji, plus różne inne bonusiki typu pozytywny bilans korzyści do strat zarówno po stronie męskiej jak i kobiecej. Te rzeczy usprawiedliwiają do wysokiego stopnia. Nikt nie twierdzi, że całkowicie usprawiedliwiają, ale do naprawdę wysokiego stopnia usprawiedliwiają. Jak pisałem już dawno w odpowiedzi na Twój komentarz - nikomu nie dzieje się w tej zabawie większa, długoterminowa krzywda. Z tego też powodu Twoje porównanie uwodzenia do wymuszania czegoś na kimś przemocą jest głupie, bo uwodzenie jest mało negatywne/neutralne, a często wręcz pozytywne dla obu stron w danej relacji, a wymuszanie przemocą czegoś na kimś jest czymś DUŻYM z perspektywy konsekwencji.

      Usuń
    43. To na ile ewolucja przystopowała jest kwestią dyskusyjną. Mutacje genetyczne występują w każdym pokoleniu. Rozwój kultury także pociąga za sobą zmiany w organizacji mózgu. Głównie to miałem tam na myśli. Jeśli chodzi o wyrastanie dodatkowych kończyn itp. to wiadomo, że nie, ale ewolucja to nie tylko to. Natomiast nie brakuje również hipotez, że rozwój kultury i społeczeństw jest tak ogromny i odczuwalny, że ewolucja w sensie biologicznym staje się obecnie pomijalna. I faktycznie, ludzie są raczej daleko od uporczywego dążenia do spełniania najbardziej prymitywnych potrzeb za wszelką cenę. Także reakcje wyzwalane przez różne bodźce są obecnie uruchamiane przez inne czynniki niż tysiące lat temu. Są to wrodzone moduły adaptacyjne, będące biologicznym „wstępem” do zachowań moralnych. Dzieci rodząc się nie są jedynie workiem potrzeb ograniczających się do jedzenia i wydalania. Dzięki tymże modułom są naturalnie „wyposażone” w tendencję do nabywania różnych odruchów i intuicji np. mają wrodzoną gotowość do łatwego nauczenia się strachu przed wężami (strach przed wężem nie jest wrodzony, ale gotowość do nauczenia się go – tak). Od samego początku zdają sobie na swój sposób sprawę też z pewnych fizycznych i SPOŁECZNYCH właściwości rzeczywistości. I nie, instynkty moralne nie są domeną tylko ludzi dorosłych, wychowanych w danej kulturze. Co do sytuacji z dziećmi to chodziło o eksperyment, w którym pokazywano im obrazki gdzie z pewnością nie było najmniejszego zagrożenia, które mogłyby realnie odczuć. Były to scenki na których postać pomagała drugiej wspiąć się na wzniesienie, a na drugiej zrzucała ją. Reakcje na te dwie sytuacje były kompletnie inne. Dzieci reagują również na nieuczciwość między sobą, we własnej grupie już przed ukończeniem trzeciego roku życia, więc najprawdopodobniej zanim kultura zdoła je „stłumić”. Znaczące są tu eksperymenty niejakiego Piageta, który między innymi wykazal zdolność dzieci do automatycznego zauważania niesprawiedliwości i chęć przeciwdziałaniu mu. Dodatkowo instynkty o których tu cały czas wspominam występują na całym świecie, a nie tylko w Polsce ani Europie z „nałożoną katolicką moralnością”.
      I sorry, ale nie mam ochoty wyszukiwać i podawać tutaj źródeł do badań naukowych ani wertować książek żeby znaleźć dokładne definicje tego, o co mi chodzi. To komentarz na blogu o podrywaniu, a nie publikacja naukowa. Zresztą są to dość szerokie tematy, ani nie czuję się na tyle kompetentny żeby je tu szczegółowo przedstawiać, ani nie ma tu na to miejsca, ani nie mam na to ochoty. Jeśli cię to ciekawi i koniecznie chcesz sobie jakoś lepiej uzmysłowić o co mi chodzi, to zostaw maila to ci podeślę tytuły książek gdzie takie rzeczy są opisywane.

      Usuń
    44. Nic nie wiem o tym żeby, ogólnie rzecz biorąc, „systemy wartości” były obalane. Raczej wydaje mi się, że jest dokładnie odwrotnie: wraz z postępem cywilizacyjnym systemy te przyjmują się coraz bardziej i są akceptowane i szanowane przez coraz większą liczbę ludzi. Akty przemocy, honorowych zemst itd. stają się coraz bardziej echem przeszłości i pozostałościami nagannych barbarzyńskich praktyk. Tak samo postęp technologiczny wymusza „świadomość istnienia” innych ludzi, globalną wymianę informacji, a tym samym globalną „wymianę współczucia”.

      Co do twardej nauki to już napisałem – poczucie szczęścia, dobrostanu itp. to elementy zalezne od reakcji zachodzących w mózgu, a tym samym „zmierzalne” przez naukę, jako naturalny proces będący efektem czynników zewnętrznych. Kwestią przyszłości jest zbadanie, które czynniki i w jakich zestawieniach powodują optymalny wzrost poczucia szczęścia. Tak też z łatwością nauka może oceniać wartości – co jest dobre, a co złe. Oczywiście są to rzeczy dość oczywiste już obecnie, osiągalne i zrozumiałe na etapie samych wbudowanych i naturalnych instynktów moralnych, ale myślę że wraz z rozwojem nauki elementy te staną się, jak już wspomniałem, całkowicie obiektywnie zmierzalne.

      Usuń
    45. Muszę w takim razie faktycznie nie wiedzieć czym jest „dyskurs” bo nie mam pojęcia dlaczego użyłem tego słowa źle.
      Tak samo zestawienie pojęć, że „kobieta służy do ruchania” i „miłość” to kwestia zupełnie wymykającą się mojemu jakiemukolwiek zrozumieniu. Pojawiające się przy tym słowo „empatia” zakrawa jak dla mnie już na jakiś niesmaczny żart. Nie mam pojęcia jakimi kategoriami tych słów operujemy ale to już dla mnie zupełna abstrakcja. Ciekawe jak empatia się ma do tutejszej ideologii. Jak już wspomniałem, osoby związane z nauką, sztuką są z reguły dość inteligentne i przy okazji wysoko empatyzujące. Może się mylę, ale wydaje mi się, że zajmowanie się czymś takim jak „brak szacunku do kobiet” w jakimkolwek sensie zwrotu „zajmować się” byłoby poza poczuciem godności większości ludzi ze środowisk tego typu. Tak samo przyjmowanie tutejszej ideologii - rozumiem że filtrowanie swoich przeżyć przez jej pryzmat z pewnością będzie skuteczne, kiedy ktoś już ją wstępnie zaakceptuje, jak to radziłeś (co prawda tyczy się to też każdego innego sposobu patrzenia na świat no ale cóż), a nadawanie sobie przymiotów BARDZO wysokiej inteligencji i nazywanie mnie „neomarksistowskim mempleksem” musi być satysfakcjonujące, to jednak nie wiem jak KTOKOLWIEK mający chociaż minimalny zmysł „empatyczno-społeczny” może chcieć wyznawać brak szacunku do kobiet i bezrefleksyjnie filtrować swoje przeżycia w ten sposób. Na dodatek prezentowane w tak prymitywny, wulgarnie wylewny sposób. Kolejna sprawa, że za przetwarzanie emocji itd. odpowiedzialne są konkretne obszary mózgu. Znane są przypadki gdzie po uszkodzeniu na skutek wypadku, osoba z przyzwoitej stawała się chamska i egoistyczna. Może klucz do braku szacunku do kobiet i do wyjścia poza ten mistyczny, nieokreślony „mainstream” to właśnie niewłaściwe funkcjonowanie odpowiednich partii mózgu. Pasowałoby to do psychopatycznego, instrumentalnego podejścia do ludzi sugerowanego tutaj. Tak samo posiadanie JAKIEGOKOLWIEK wykrystalizowanego wizerunku PŁCI to dla mnie choroba.
      Brak ubierania rzeczy w definicję to po prostu brak potrzeby myślenia o rzeczach, o których myśleć nie warto.
      I skąd wiesz komu się dzieje jaka krzywda? Masz jakiś wgląd w każdy indywidualny przypadek i w to, co kto czuje i jak to rzutuje na jego przyszłe decyzje i życie? Włażenie w czyjeś życie również może być czymś z dużym z perspektywy konsekwencji. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że czasami mocniej kształtuje i psuje jakość życia niż pojedynczy akt przemocy.

      Więc jeszcze raz na koniec – TAK - intuicje są wrodzone, i TAK – szczęście, dobrobyt i co jest dobre, a co złe jest możliwe jak najbardziej do zmierzenia i zbadania.

      Usuń
    46. 1. Nie rozumiesz ZUPEŁNIE jak działa ewolucja - już tłumaczyłem dlaczego
      2. Nie rozumiesz ZUPEŁNIE jak działa nauka - mówiąc o tym, że "nie brakuje również hipotez" albo o tym, że nie chce ci się "wertować książek"
      3. Albo rozmawiamy o widzimisię, albo rozmawiamy o faktach. Jeżeli rozmawiamy o widzimisię, to argumenty z doświadczenia potocznego musisz zaakceptować, a jeżeli rozmawiamy o faktach, to dawaj te źródła i te dowody których od ciebie oczekiwałem. Napisałeś dwie rzeczy, jedną śmieszną i jedną prawdziwą. Śmieszna: "Jeśli cię to ciekawi i koniecznie chcesz sobie jakoś lepiej uzmysłowić o co mi chodzi, to zostaw maila to ci podeślę tytuły książek gdzie takie rzeczy są opisywane". To chyba jakaś kpina, że mówisz o BADANIACH NAUKOWYCH, po czym chcesz mi podawać tytuły KSIĄŻEK i jeszcze na dodatek sam mam je sobie przeszukiwać żeby znaleźć jakieś wzięte z powietrza HIPOTEZY którymi się posługujesz. Napisałeś za to zgodnie z prawdą, ze stanem faktycznym, że "są to dość szerokie tematy, ani nie czuję się na tyle kompetentny żeby je tu szczegółowo przedstawiać". Zgadzam się w stu procentach.
      4. "Nic nie wiem o tym żeby, ogólnie rzecz biorąc, „systemy wartości” były obalane. Raczej wydaje mi się, że jest dokładnie odwrotnie: wraz z postępem cywilizacyjnym systemy te przyjmują się coraz bardziej i są akceptowane i szanowane przez coraz większą liczbę ludzi"

      --- Katolicyzm, Kościół Katolicki, czyli jedyna duża, poważna instytucja nakładająca hamulec na egoistyczne zapędy człowieka, jest obecnie stygmatyzowany, niszczony z każdej strony. Gdzie masz te systemy wartości obecnie? Coraz większe przyzwolenie społeczne na aborcję? Na eutanazję? Na kradzież, pasożytnictwo? A może coraz większe przyzwolenie na to, z czym, zdaje się, nie sympatyzujesz, czyli na taki egoizm albo na taki rozwiązły tryb życia? Jeżeli te rzeczy uznajesz za systemy wartości, to masz rację - są coraz bardziej powszechne i akceptowane, ale one NIE SĄ systemami wartości, bo mają charakter liberalizujący, a powinny mieć charakter ograniczający, "hamulcowy".

      "Akty przemocy, honorowych zemst itd. stają się coraz bardziej echem przeszłości i pozostałościami nagannych barbarzyńskich praktyk"

      --- Znowu rzucasz bezrefleksyjnie słowami których treści nie rozumiesz. Prawdziwe barbarzyństwo to się właśnie odgrywa na naszych oczach w postaci oswajania społeczeństwa z zabijaniem dzieci eufemistycznie nazywanym aborcją. Podobnie sprawa ma się z powszechną afirmacją tatuaży - czysta barbaria.

      Usuń
    47. 5. "Tak samo postęp technologiczny wymusza „świadomość istnienia” innych ludzi, globalną wymianę informacji, a tym samym globalną „wymianę współczucia”"

      --- O dowody na ten odlot już pytałem. W odpowiedzi dostałem drugi raz dokładnie ten sam odlot, z dokładnie takim samym materiałem dowodowym - zerowym.

      6. "Co do twardej nauki to już napisałem – poczucie szczęścia, dobrostanu itp. to elementy zalezne od reakcji zachodzących w mózgu, a tym samym „zmierzalne” przez naukę, jako naturalny proces będący efektem czynników zewnętrznych. Kwestią przyszłości jest zbadanie, które czynniki i w jakich zestawieniach powodują optymalny wzrost poczucia szczęścia. Tak też z łatwością nauka może oceniać wartości – co jest dobre, a co złe. Oczywiście są to rzeczy dość oczywiste już obecnie, osiągalne i zrozumiałe na etapie samych wbudowanych i naturalnych instynktów moralnych, ale myślę że wraz z rozwojem nauki elementy te staną się, jak już wspomniałem, całkowicie obiektywnie zmierzalne"

      --- Kolejne odloty z "nauka może oceniać wartości – co jest dobre, a co złe" na czele. Nie, nauka nie może oceniać wartości. Nawet gdyby potrafiła, tak jak piszesz, "całkowicie obiektywnie mierzyć" i pokazywać które wskaźniki są istotne przy optymalizowaniu poziomu szczęścia człowieka, to nie mogłaby z tego wyprowadzać jakichkolwiek zasad moralnych, bo nauka nie ma żadnych kryteriów do oceny tego co jest dobre, a co złe. Kryteria takie ma teologia, ma filozofia, ma etyka - ale nie ma nauka. Ba, to że ty sam uznałeś w ogóle (bezrefleksyjnie zresztą), że optymalizacja szczęścia sama w sobie jest jakimś obiektywnym "moralnym dobrem" to efekt tego, że po prostu tak zostałeś uwarunkowany przez taką a nie inną myśl FILOZOFICZNĄ, która bezpośrednio lub pośrednio dostała się do twojego systemu przekonaniowego. Ale to wszystko i tak przy założeniu, że potrafiłaby mierzyć te wskaźniki - bo na ten moment nie potrafi, i NIE - nie wiadomo czy będzie w przyszłości potrafić, twoje gadanie że to w sumie "kwestia czasu" jest nieuzasadnione (znowu). Najśmieszniejsze jest to, że tak naprawdę czysta nauka sama w sobie daje podstawy właśnie do egoizmu i działania w sposób niemoralny - bo daje narzędzie (wiedzę) za pomocą którego możemy jak najbardziej zwiększać zyski jednocześnie jak najbardziej redukując koszty - przecież cała ta obecna świadomość psychologiczna ludzi której kiedyś nie było jest wykorzystywana głównie np. w formie manipulowania innymi w biznesie. A te wszystkie coachingowe psychoterapie mają charakter typu "zapłać mi, egoisto w depresji, a ja ci powiem jak kręcić innymi dla własnego interesu i przyjemności, tylko ubierając to w ładne, INNOWACYJNE słowa". O czym my w ogóle rozmawiamy? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, na jakim świecie żyjesz?

      "Muszę w takim razie faktycznie nie wiedzieć czym jest „dyskurs” bo nie mam pojęcia dlaczego użyłem tego słowa źle"

      --- Nie napisałem, że użyłeś tego słowa źle. Napisałem, że użyłeś go nie rozumiejąc co ono znaczy. Tak naprawdę w ogóle nie powinieneś używać słowa dyskurs jako synonimu słowa dyskusja - no chyba, że zakładasz, iż nie istnieje prawda obiektywna do której dochodzi się wymieniając argumenty odwołujące się do faktów, a to, co uznaje się za prawdziwe, powinno być ustalane w drodze czysto subiektywno-emocjonalnego konsensusu (NIE kompromisu - żebyś znowu nie zaczął lekko podchodzić do używanych słów i mieszać je ze sobą). W sumie, biorąc pod uwagę twoje odloty... :)

      Usuń
    48. 7. "Tak samo zestawienie pojęć, że „kobieta służy do ruchania” i „miłość” to kwestia zupełnie wymykającą się mojemu jakiemukolwiek zrozumieniu"

      --- Całkiem sporo piszesz jak na osobę, której wszystko wymyka się spod jakiegokolwiek zrozumienia.

      "Pojawiające się przy tym słowo „empatia” zakrawa jak dla mnie już na jakiś niesmaczny żart"

      --- Biorąc pod uwagę to, jak lekko i bezmyślnie rzucasz słowami, których nie rozumiesz i np. traktujesz dwa słowa znaczące co innego jako synonimy - nie dziwi mi to. Może gdybyś wiedział, czym różni się empatia od sympatii, od zrozumienia, od współczucia, to by to nie zakrawało dla ciebie na "jakiś niesmaczny żart".

      "Nie mam pojęcia jakimi kategoriami tych słów operujemy ale to już dla mnie zupełna abstrakcja"

      --- Na litość boską, ty o niczym nie masz pojęcia, wszystko to dla ciebie zupełna abstrakcja, wszystko wymyka się twojemu zrozumieniu, może masz jakieś problemy poznawcze? Udaj się bezzwłocznie do neurologa, to może być coś poważnego

      "Ciekawe jak empatia się ma do tutejszej ideologii"

      --- Jest takie powiedzenie - "Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz". Tylko ostrożnie, bo jeszcze przy zaspokajaniu tej ciekawości zdarzy ci się postąpić niemoralnie na równi z rasistami robiącymi sobie niewolników z czarnoskórych i zaliczyć jakąś laskę - a wtedy adekwatnym stanie się powiedzenie "ciekawość to pierwszy stopień do piekła". :)

      8. "Jak już wspomniałem, osoby związane z nauką, sztuką są z reguły dość inteligentne i przy okazji wysoko empatyzujące. Może się mylę, ale wydaje mi się, że zajmowanie się czymś takim jak „brak szacunku do kobiet” w jakimkolwek sensie zwrotu „zajmować się” byłoby poza poczuciem godności większości ludzi ze środowisk tego typu"

      --- No i masz rację - wydaje ci się. Współcześni artyści dla zwiększonych wyświetleń seksualizują kobiety umieszczając je na teledyskach jako uprzedmiotowione seksbomby, naukowcy zaś potencjalnie mogą zajmować się WSZYSTKIM, łącznie z "brakiem szacunku do kobiet", ponieważ brak szacunku do kobiet, zarówno ten rozumiany tak jak się go rozumie powszechnie, jak i ten zdefiniowany przez Milroha, jest elementem rzeczywistości, a rzeczywistość jest obiektem badanym przez naukowców. A ty w dodatku napisałeś, że "w jakimkolwek sensie zwrotu „zajmować się”", co jest śmieszne, bo jeżeli w jakimkolwiek sensie tego zwrotu, to patrz choćby na gender pay gap statistics albo badania przywoływane w dyskusjach na temat feminizmu, wojny płci.

      Usuń
    49. 9. "Tak samo przyjmowanie tutejszej ideologii - rozumiem że filtrowanie swoich przeżyć przez jej pryzmat z pewnością będzie skuteczne, kiedy ktoś już ją wstępnie zaakceptuje, jak to radziłeś (co prawda tyczy się to też każdego innego sposobu patrzenia na świat no ale cóż)"

      --- Po pierwsze, nie ideologii. Po drugie - nie kiedy "ktoś już ją wstępnie zaakceptuje". Wcale tak nie radziłem. I tłumaczyłem ci to już, że wcale tak nie radziłem, ale widocznie twoje zdolności poznawcze są zbyt niskie żeby to odnotować. Pozwól, że powtórzę, skup się baaardzo uważnie, to może uda ci się zrozumieć: NIE zaakceptowałem wstępnie tego co pisze Milroh, tylko zinterpretowałem swoje doświadczenia przez pryzmat tego co pisze. Rozumiesz różnicę? Zinterpretowałem, i dopiero PO zinterpretowaniu, w wielkim uproszczeniu mówiąc, uznałem za prawdziwe. Podobnie zinterpretowałem swoje doświadczenia przez pryzmat tego, co mówili też INNI LUDZIE i INNE NARRACJE niż Milroh, ale wtedy już NIE widziałem punktów wspólnych pomiędzy tymi innymi narracjami a swoimi doświadczeniami. Czyli narracja Milroha w moim odczuciu ma zawieszenie w rzeczywistości, a inne narracje albo nie mają tego zawieszenia, albo mają, ale w ZDECYDOWANIE mniejszym stopniu. Dlatego też nieprawdziwe są dwie postawione przez ciebie tezy, że "[1] Tak samo przyjmowanie tutejszej ideologii - rozumiem że filtrowanie swoich przeżyć przez jej pryzmat z pewnością będzie skuteczne, kiedy ktoś już ją wstępnie zaakceptuje, jak to radziłeś [2](co prawda tyczy się to też każdego innego sposobu patrzenia na świat no ale cóż)".

      Mam nadzieję, że wytłumaczyłem wystarczająco łopatologicznie. Teraz, jak już wykazałem czarno na białym, jeden do jednego, na sto procent twój błąd, możesz przyznać mi rację. Zrobisz to? :)

      10. "nie wiem jak KTOKOLWIEK mający chociaż minimalny zmysł „empatyczno-społeczny” może chcieć wyznawać brak szacunku do kobiet i bezrefleksyjnie filtrować swoje przeżycia w ten sposób"

      --- Nie wiesz (haha) jak, ale wiesz, że bezrefleksyjnie. To już jakaś wyższa szkoła jazdy

      11. "Kolejna sprawa, że za przetwarzanie emocji itd. odpowiedzialne są konkretne obszary mózgu. Znane są przypadki gdzie po uszkodzeniu na skutek wypadku, osoba z przyzwoitej stawała się chamska i egoistyczna. Może klucz do braku szacunku do kobiet i do wyjścia poza ten mistyczny, nieokreślony „mainstream” to właśnie niewłaściwe funkcjonowanie odpowiednich partii mózgu. Pasowałoby to do psychopatycznego, instrumentalnego podejścia do ludzi sugerowanego tutaj"

      --- Ja na przykład kiedyś tego braku szacunku nie miałem, a teraz mam. W międzyczasie nie miałem żadnego wypadku. Może ty miałeś i dlatego tak bredzisz jak potłuczony? Faktycznie, to by pasowało.

      12. "Tak samo posiadanie JAKIEGOKOLWIEK wykrystalizowanego wizerunku PŁCI to dla mnie choroba"

      --- XDDDDDDDDDDDDDDDDD

      13. "Brak ubierania rzeczy w definicję to po prostu brak potrzeby myślenia o rzeczach, o których myśleć nie warto"

      --- Może jednak byłoby warto, żebyś w końcu zaczął o nich myśleć? Zwłaszcza, że próbujesz na ich temat dyskusow... dyskursować.

      14. "I skąd wiesz komu się dzieje jaka krzywda? Masz jakiś wgląd w każdy indywidualny przypadek i w to, co kto czuje i jak to rzutuje na jego przyszłe decyzje i życie?"

      --- Mógłbym zadać to samo pytanie tobie. Masz taki wgląd? Ja mam przynajmniej taki, że mam w tej dziedzinie jakiekolwiek doświadczenie, co przy twoim, zerowym bądź ledwo śladowym, stanowi bardziej uzasadnione i rzetelne źródło informacji.

      Usuń
    50. 15. "Włażenie w czyjeś życie również może być czymś z dużym z perspektywy konsekwencji. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że czasami mocniej kształtuje i psuje jakość życia niż pojedynczy akt przemocy"

      --- Biorąc pod uwagę to, co piszesz, jestem skłonny uwierzyć, że dla jakiejś laski akt seksualny z tobą byłby faktycznie bardziej traumatyczny niż akt przemocy.

      16. "Więc jeszcze raz na koniec – TAK - intuicje są wrodzone, i TAK – szczęście, dobrobyt i co jest dobre, a co złe jest możliwe jak najbardziej do zmierzenia i zbadania"

      --- Więc jeszcze raz na koniec - NIE - nie masz na to żadnych dowodów ani uzasadnienia, i NIE - nie masz na to żadnych dowodów ani uzasadnienia.

      Ciesz się, że mogłeś mieć styczność z takim omnibusem jak ja, z tak potężnym intelektem, poświęciłem ci tyle czasu tylko i wyłącznie dlatego, że mam zacięcie do dyskusji, ale nawet moja cierpliwość kiedyś się kończy. Jest to moja ostatnia odpowiedź na konwulsje twojego mózgu. Aż się jakiś niedojrzały przez ciebie poczułem, dlaczego ja wziąłem w tym udział

      Usuń
    51. Chodziło mi o książki, w których badania te są przywoływane i omawiane. Nie będę poświęcał takiej ilości swojego czasu żeby to odkopywać i ci udowadniać. I nie są to wzięte z powietrza hipotezy.
      Dobrostan człowieka zależy od zdarzeń zachodzących w świecie i procesów w mózgu. Obie te sfery są do zbadania przez naukę, a czym lepiej będą poznane to tym łatwiej oceniać ludzkie działania jako bardziej lub mniej etyczne i wpływające na jakość życia. Tak samo, póki wciąż nie ma narzędzi umożliwiających zmierzenie tych czynników to nie znaczy, że każde działanie można uważać za równoprawne. Bardzo pesymistyczne jest podejście według którego coś tak istotnego i mocno wpływającego na funkcjonowanie jednostek i całych społeczeństw pozostanie poza zasięgiem nauki biorąc pod uwagę jak szybko się ona rozwija. Jeśli twoim zdaniem znakiem moralnego zwątpienia społeczeństwa jest spór nad aborcją bądź na eutanazją to w takim razie jest to ponownie jakaś zupełnie inna płaszczyzna pojęcia „moralności” którą operujemy. Sam fakt, że ludzie to rozważają, a nie biernie akceptują już świadczy o rozwoju myślenia nad takimi zagadnieniami. Oczywiście to czy brak przyzwolenia na wcześniejszą śmierć osoby, której każdy dzień okupiony jest cierpieniem jest moralny, a przyzwolenie na nią nie, to sprawa BARDZO dyskusyjna. Tak samo z aborcją. To jakiś absurd żeby twierdzić, że pod jakimkolwiek względem etycznym dzisiejsze czasy są gorsze i bardziej barbarzyńskie od przeszłości. No chyba że „systemy wartości” rozpatruje się jako wyłącznie „hamujące”, a moralność jako zbiór kolejnych zasad, które mają ludziom coś uniemożliwiać. Ciekawe jest również rozpatrywanie Kościoła jako źródła historycznej etyki. Raczej przez większość swojej historii był to zbrodniczy aparat opresyjny, nijak nie przekładający się na realne rozumienie przez ludzi moralnych wartości. Dopiero idee oświeceniowe i świeckie pojmowanie dobra i zła zapoczątkowały wzrost koncepcji wzrastających z czasem i poważne umoralnienie społeczeństwa.
      Z akceptowaniem ideologii nie chodzilo mi o to, że ty tak sugerowałes tylko, że przedstawiona przez ciebie droga tej akceptacji może w ten sposób przebiegać, kiedy ktoś ją wstępnie przyjmie. Może nie dość precyzyjnie się wyraziłem.
      I irytuje mnie twoje chamstwo i arogancja. Staram się być kulturalny, ale to przywalanie się do wszelkich nieścisłości których uda ci się doszukać i trzepanie się samemu nad sobą jest niesamowicie drażniące. Przedstawiam pewne kwestie w nieco zawoalowany sposób bo raz, że zakładam że jednak ogólny przekaz jest taki, że wiadomo o co mi chodzi, a dwa, biorąc pod uwagę powyższe, nie chce mi się wchodzić w szczegóły bo nie jest to potrzebne, a i tak poświęcam na pisanie tutaj więcej czasu niż jest to zasadne. Denerwujące jest również utożsamianie zwykłej przyzwoitości z neomarksizmem i „szkołą frankfurcką”. Przywalasz się do zwrotów, które używam i interpretujesz je poprzez swoje skrzywienia polityczne. Nie należy oczywiście zapominać, że jesteś osobą, która uważa że doprowadzanie do zdrady i świadome i celowe psucie jakości czyjegoś życia bez powodu jest w porządku bo przecież druga strona się o tym nie dowiaduje. Cóż za usprawiedliwienie! Jak widać daleko można się posunąć w próbie poniżenia drugiej osoby, która nie chce się zgodzić z prawdami absolutnymi przedstawionymi na blogu.

      Usuń
    52. "Chodziło mi o książki, w których badania te są przywoływane i omawiane. Nie będę poświęcał takiej ilości swojego czasu żeby to odkopywać i ci udowadniać"

      --- Ale właśnie o to mi chodzi: nie interesują mnie jakieś książki, które wtórnie posługują się czyimiś badaniami, albo, co gorsza, powołują się na książki, które powołują sie na książki, w których było coś o badaniach. Interesują mnie SAME badania. To po pierwsze. Po drugie: poświęciłeś tyle czasu na wypisywanie tu tych swoich odlotów, a szkoda ci poświęcić chwilę czasu na to, żeby znaleźć źródła tego, na co się powołujesz?

      "I nie są to wzięte z powietrza hipotezy"

      --- Zabawne jest to, że naprawdę myślisz, że udowodnisz mi cokolwiek bez dowodu XD

      "Jeśli twoim zdaniem znakiem moralnego zwątpienia społeczeństwa jest spór nad aborcją bądź na eutanazją to w takim razie jest to ponownie jakaś zupełnie inna płaszczyzna pojęcia „moralności” którą operujemy. Sam fakt, że ludzie to rozważają, a nie biernie akceptują już świadczy o rozwoju myślenia nad takimi zagadnieniami"

      --- Nie, nie świadczy to o żadnym "rozwoju myślenia", tylko o tym, że ludzie są już tak zdemoralizowani, że nie są już pewni żadnych zasad moralnych. I to, że ty aborcji nie postrzegasz jako zła oczywistego, też świadczy o tym, że ty jesteś zdemoralizowany. Może inaczej: czy gdyby społeczeństwo zaczęło poddawać pod wątpliwość ZABIJANIE, zabijanie normalnych dorosłych ludzi ot tak, to przecież to świadczy o tym, że przestali "biernie" w coś wierzyć, a zaczęli "myśleć". Czy to oznacza jakikolwiek rozwój moralny z ich strony? Moim zdaniem nie, dla mnie jest to raczej objaw osłabienia ich kręgosłupa moralnego.

      Usuń
    53. "Ciekawe jest również rozpatrywanie Kościoła jako źródła historycznej etyki. Raczej przez większość swojej historii był to zbrodniczy aparat opresyjny, nijak nie przekładający się na realne rozumienie przez ludzi moralnych wartości"

      --- Ale się z ciebie w tym momencie wylało zideologizowanie XD

      1180 - legitymizacja własności prywatnej przez katolickich biskupów na zjeździe łęczyckim
      1537 - papież Paweł III wydaje bullę Sublimis Deus, która jest PIERWSZYM W HISTORII LUDZKOŚCI i JEDYNYM przez NASTĘPNE OKOŁO 300 LAT dokumentem otwarcie sprzeciwiającym się niewolnictwu JAKICHKOLWIEK LUDZI, NIEZALEŻNIE OD ICH RASY, WIARY, NARODOWOŚCI ITD. Oprócz tego, legitymizuje prawo WSZYSTKICH ludzi do własności prywatnej, a także uznaje KAŻDEGO człowieka za posiadającego godność.
      1891 - papież Leon XIII wydaje encyklikę Rerum Novarum. W czasie, gdy na świecie ludzie walczą za pomocą różnych ideologii o władzę i pieniądze (kapitaliści, komuniści, marksiści), katolicyzm, a dokładniej: katolicka nauka społeczna, jest JEDYNĄ liczącą się siłą, która stanowi UCZCIWĄ przeciwwagę dla tych wszystkich barbarzyńskich ideologii. W Rerum Novarum Leon XIII wchodzi między młot a kowadło - krytykuje zarówno socjalizm jak i kapitalizm. Twoje ukochane oświecenie zapoczątkowało sekularyzm i antyteizm, ale sprecyzowanie do antykatolicyzmu nastąpiło właśnie w wyniku tego, iż katolicyzm pod koniec XIX i na początku XX wieku był niewygodnym, bo uczciwym, dobrym moralnie, przeciwnikiem barbarzyńców, zarówno kapitalistycznych jak i komunistycznych.

      Oprócz tego, w fabrykach Forda, gdy Ameryka budowała swoją potęgę gospodarczą, pracowało najwięcej Polaków i Włochów - narody katolickie. Ford był znany z tego, że co prawda, dawał wysokie wynagrodzenia i miejsca mieszkania swoim pracownikom, ale jednocześnie wymagał od nich wysokiego poziomu prowadzenia się. Jak ktoś zaczynał pić - był wyrzucany z roboty. Nie płacił alimentów - tak samo. Prowadził dokumenty socjologiczne, w których pracowników z, jak to nazwał, z tego co pamiętam jakoś w stylu "dobrych okolic", czyli takich, w których pracownik prezentował wysoki poziom, kategoryzował między innymi także ze względu na narodowość. I oprócz tego, że katolickich Polaków i Włochów było wśród pracowników Forda najwięcej (poza Amerykanami oczywiście, ale oni też byli europejskimi imigrantami), to spełniali oni w dodatek w najwyższym stopniu fordowskie kryteria bycia z "dobrych okolic". Katolicy, zwłaszcza Polacy, przyczynili się w bardzo wysokim stopniu do rozwoju Ameryki, o czym nawet Trump wspomniał w jednej ze swoich przemów. Jak chcesz, to mogę Ci pokazać te dokumenty Forda. Ale warunek jest jeden: ty podaj mi wszystkie źródła, do których się odwoływałeś, tak jak wymagam. Jeżeli nie, to powiem ci tak jak ty mi powiedziałeś: znajdź sobie sam :) Aha, i w oświeceniu nie było jeszcze czegoś takiego jak "nauka" tak, jak ją dzisiaj rozumiemy.

      A teraz, prosiłbym o uzasadnienie do tego, że rzekomo katolicyzm był "zbrodniczym aparatem opresji".

      Usuń
    54. "Denerwujące jest również utożsamianie zwykłej przyzwoitości z neomarksizmem i „szkołą frankfurcką”. Przywalasz się do zwrotów, które używam i interpretujesz je poprzez swoje skrzywienia polityczne"

      --- Nie interpretuję zwrotów których używasz przez swoje "skrzywienia polityczne" (nawet nie wiesz, jakie mam poglądy polityczne), tylko przez wiedzę na temat ich źródeł i historii rozwoju. To, że nie rozumiesz prawdziwej treści słów którymi rzucasz tak lekko (jak większość ludzi dziś zresztą), to nie oznacza, że ja, naprostowując cię, "się przywalam". Przyznaj teraz uczciwie: znasz historię marksizmu i szkoły frankfurckiej? Ile przeczytałeś tekstów które powstały w instytucie badań społecznych we Frankfurcie nad Menem? Czytałeś np. Habermasa, żeby wiedzieć, jaka jest różnica między dyskusją a dyskursem? Czytałeś Horkheimera i Adorno? Znasz teorię krytyczną? Nie? To skąd możesz wiedzieć, jakie jest źródło i cel tego współczesnego kwestionowania wszystkiego co tradycyjne i konserwatywne przez tzw. "postępowców"? Może gdybyś przeczytał to byś nie uważał kwestionowania przez społeczeństwo postrzegania aborcji jako mordowania za jego "rozwój moralny", tylko, tak jak ja, za objaw jego zdemoralizowania. I ostatecznie: jeśli nie znasz historii marksizmu i szkoły frankfurckiej, to NA JAKIEJ PODSTAWIE, denerwujesz się, że przypisuję twoim poglądom i twojemu uwarunkowaniu ich bardzo wyraźny wpływ? Przecież nie jesteś w takie tego określić, jeśli nic z nich nie przeczytałeś, a prawdopodobnie nie przeczytałeś :) Tym bardziej bezczelne i debilne jest z twojej strony mówienie mi o jakichś moich rzekomych "skrzywieniach politycznych".

      "Jak widać daleko można się posunąć w próbie poniżenia drugiej osoby, która nie chce się zgodzić z prawdami absolutnymi przedstawionymi na blogu"

      --- "prawdy absolutne" to złośliwe określenie na stwierdzenia, do których nie podaje się uzasadnienia. Na tym blogu wszystko, co przeczytasz, ma swoje uzasadnienie. W moich komentarzach wszystko, co przeczytasz, ma swoje uzasadnienie. Jeżeli do czegokolwiek na tym blogu można podczepić złośliwe określenie "prawdy absolutne", to są to twoje komentarze, bo rzucasz arbitralnie stwierdzeniami, o których rozpisujesz się bardzo rozwięźle i zapewne zabiera ci to sporo czasu, ale jak się oczekuje od ciebie podania źródeł na które się powołujesz, jakiegoś uzasadnienia, jakichś dowodów - to stwierdzasz, że "nie chce ci się". Ba, ty nawet nie masz co pokazać, przyznałeś się przecież otwarcie, że nie rozumiesz jak działa nauka, pisząc mi o jakichś "książkach w których są te badania przytoczone i omówione" XDDDDDDDDD nie dość, że powołujesz się na jakieś wtórne teksty, najprawdopodobniej poprzerabiane po drodze od źródłowego, niezweryfikownego badania, przez 5 książek, aż do książki którą czytałeś ty, to jeszcze w dodatku każesz mi je samemu szukać, bo tobie się nie chce, mimo że chce ci się pisać rozległe teksty na blogu, to jeszcze w dodatku bezczelnie nazywasz treści na blogu "nieuzasadnionymi" XDD

      Usuń
    55. 1. "Twierdzenie że ludzie "wymyślili sobie zasady" i że jest to "subiektywna opina" to kolejny absurd"

      <---Jak widać Ty po prostu nie rozumiesz otaczającego Cię świata. A do tego nie zdajesz sobie sprawy z tego, że nie rozumiesz.

      OCZYWIŚCIE, że ludzie wymyślili sobie zasady. Dlatego w różnych kulturach mamy różne zasady, w tym zasady tyczące się kobiet i seksualności.

      Co więcej, zasady obowiązujące w danej kulturze zależą między innymi od tradycji religijnych - czyli od tego, w jaki "nadprzyrodzony" obraz świata wierzy lub wierzyła w przeszłości ludność zamieszkująca dany obszar. A to już jest ekstremalnie subiektywny i "uznaniowy" czynnik.

      2. "Natomiast jedyne co tutaj u mnie widać to zwykłą przyzwoitość i zdroworozsądkowe podejście."

      <---Twoje podejście nie opiera się na zdrowym rozsądku, tylko na ślepej, bezrefleksyjnej wierze w pewien zestaw przekonań.

      Natomiast co do przyzwoitości, to Ty nie rozumiesz, że ta kwestia jest subiektywna i dyskusyjna.

      3. "Plagą, chorobą wręcz ludzkiego myślenia, jest nakładanie etykietek grupom ludzkim, a nie rozpatrywanie pojedynczych przypadków. Na tym blogu jest to posunięte do granic, przy których standardowa nietolerancja, rasizm itp. się traci, bo tutaj promowany jest brak szacunku do płci stanowiącej większą część ludzkości. "

      <--- Jak widać, słabo to wszystko rozumiesz.

      Wpajany przez społeczeństwo zestaw przekonań, który ja określam mianem "Szacunek Do Kobiet" to właśnie jest nakładanie etykietki, to jest szanowanie bardzo szerokiej grupy, a nie rozpatrywanie pojedynczych przypadków. A opisywany przeze mnie "BRAK Szacunku Do Kobiet" oznacza zasadniczo odrzucenie pewnej grupowej etykietki.

      Inna sprawa, że pisząc o uwodzeniu, przekazując wiedzę z tego zakresu, oczywiście opisuję ogólne tendencje, generalizuję w użyteczny, korzystny dla odbiorcy sposób. To jest coś absolutnie normalnego, ludzie przekazujący wiedzę z innych dziedzin też opisują ogólne tendencje i generalizują.

      Usuń
    56. 4. "Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nie wyznaje żadnej ideologii"

      <--- Bzdura - wierzysz w pewien obraz świata, w pewne wartości, w pewną ideologię, która stanowi mainstream w naszym społeczeństwie. Mainstreamowa, dominująca w danym społeczeństwie ideologia to nadal ideologia.

      5. "Żyje bardzo, bardzo wiele kobiet, których poziom intelektualny i stopień rozumienia rzeczywistości WYSOCE przekracza jakiejkolwiek wnioskowanie, które można znaleźć na tym blogu"

      <--- Biorąc pod uwagę poziom tego co piszesz, to jak mało z tego wszystkiego rozumiesz, to Ty nie masz możliwości rzetelnego ocenienia tego, czy jakaś kobieta góruje intelektualnie nad tym blogiem, czy też nie.

      Swoją drogą, ja lubię i preferuję inteligentne kobiety, bo przyjemniej się z nimi rozmawia, ich wartość użytkowa jest wyższa. Ruchałem bardzo wiele inteligentnych kobiet, z czego część miała doktoraty, albo była w trakcie ich robienia. Żeby było śmieszniej, ruchałem kilka kobiet posiadających lub robiących doktoraty z psychologii. Ciekawiło mnie, czy w jakiś sposób "rozpoznają" mnie jako socjopatycznego ruchacza - nic takiego nie miało miejsca, miałem wręcz wrażenie, że są może nawet bardziej naiwne od przeciętnych kobiet. Ciekawiło mnie, czy mają jakąś ciekawą wiedzę na temat stosunków damsko-męskich, więc rozmawiałem z nimi o tym. Czekał mnie w tym kontekście kompletny zawód, nie usłyszałem od nich NIC ciekawego, same powierzchowne ogólniki.

      Ciekawi mnie to, kim są te kobiety, które Twoim zdaniem mają poziom intelektualny i stopień zrozumienia rzeczywistości "WYSOCE" przekraczający poziom tego bloga. Byłoby niesamowicie śmiesznie, gdybyś był studentem psychologii lub psychologiem z Warszawy i gdybyś znał, cenił psycholożki które ruchałem, uważał je za bardziej kompetentne ode mnie.

      Natomiast tak czy inaczej, Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wysoki poziom merytoryczny ma ten blog. To jest najprawdopodobniej najlepsze źródło wiedzy na ten temat na świecie. Na uczelniach nie ma solidnej wiedzy na ten temat, psycholodzy obojga płci niespecjalnie orientują się w tej dziedzinie.

      6. "Mało tego, bodajże pod poprzednim wpisem, napisałeś komuś, że żeby zrozumieć Twoją ideologię, trzeba być odpowiednio "inteligentny""

      <--- Na pewno jakiś poziom inteligencji jest potrzebny. Inna sprawa, że wiele też zależy od zdolności do samodzielnego, obiektywnego myślenia, gotowości do podważenia wiary w mainstreamowy obraz świata, itd itp. Znaczenie ma też to, jakie ktoś ma doświadczenia życiowe - generalnie im większe doświadczenie z kobietami, tym łatwiej zrozumieć sens tego co piszę. Są osoby, które przychodzą na bloga i dla nich to jest ujęcie w słowa, opisanie w tekście tego, co one już dawno zauważyły same.

      Usuń
    57. 7. "Oczywiście że każdy słyszy o róznych dziwnych zachowaniach ludzi, sam tego doświadcza itd. ale żeby formułować tak odważne wnioski na temat natury danej płci, na podstawie wąskiego zakresu własnych doświadczeń bądź czyichś relacji trzeba być głębokim ignorantem."

      <--- Ty po prostu tego nie rozumiesz. Jeżeli ktoś ma duże doświadczenie z kobietami, to z czasem zaczyna widzieć pewne prawidłowości w naturze, zachowaniu kobiet i orientuje się, że nie wszystko jest indywidualne, bo są pewne ogólne tendencje. Ogólne tendencje, które rozmijają się z tym, jaki obraz relacji damsko-męskich przekazuje społeczeństwo.

      8. "Jak już pisałem kilkukrotnie, można sobie wybrać niemalże DOWOLNY zakres zachowań i wcześniej czy później znajdzie się dość przykładów potwierdzających to założenie."

      <--- Jasne, tyle że w przypadku tego bloga nie chodzi o żadne "ganianie za wyjątkami", tylko o to, jakie są REGUŁY, ogólne tendencje.

      Ty próbujesz sam sobie wmówić, że ja się mylę, bo to co piszę jest dla Ciebie drażniące światopoglądowo. Ty po prostu CHCESZ, aby było inaczej niż mówię, abym się mylił. Natomiast tak naprawdę tego nie wiesz, bo powiedzmy sobie szczerze - nigdy nie miałeś szczególnie dużo sukcesów z kobietami. Ja wiem, że nie miałeś, bo gdybyś miał, to miałbyś też doświadczenia, spostrzeżenia, przemyślenia bardziej zbieżne z tym blogiem i to co piszę byłoby dla Ciebie mniej obce i oburzające.

      Ty po prostu nie wiesz jak to jest, gdy ktoś ma duże doświadczenie, duże kompetencje i dobre wyczucie w tej sferze życia. Wtedy widzi się rzeczy, których przeciętny facet nie dostrzega. Widzi się np. oznaki tego, że WIĘKSZOŚĆ kobiet w związkach jest otwarta na poznanie kogoś nowego, fajniejszego. Widać, że "cnotliwość" kobiet to w ogromnej mierze gra pozorów, PR, dbanie o reputację, a nie coś autentycznego. Ty sobie wmawiasz, że ja uprawiam przesadne uogólnianie, bo tak Ci pasuje (myślenie życzeniowe), a tak naprawdę nie wiesz, jak to wygląda, gdy patrzy na to ktoś kompetentny.

      W tej dziedzinie życia, tak jak w wielu innych, gdy ktoś posiada duże doświadczenie i duże praktyczne kompetencje, to widzi rzeczy, których osoba niekompetentna albo w ogóle nie dostrzega, albo dostrzega mgliście. Widzi też "ogólny stan dziedziny", widzi co jest regułą, a co wyjątkiem. Nie z idealną precyzją, ale widzi. Możesz to negować, ale tak naprawdę oszukujesz w ten sposób samego siebie.

      Usuń
    58. 9. "Ja wysunę w takim razie mniej śmiały wniosek, z pewnością jednak bardziej sprawdzalny, a mianowicie taki że czym ktoś bardziej inteligentny tym MNIEJ ma wspólnego ze sparszywiałą ideologią braku szacunku do kobiet."

      <---- To jest absurd. Jeżeli już, to inteligencja może komuś pomóc zorientować się, że moja "ideologia" jest bardziej realistyczna, lepiej dostosowana do rzeczywistości, niż podejście mainstream'owe. Przy czym tak jak pisałem wcześniej, ogromną rolę pełni zdolność do samodzielnego, obiektywnego myślenia oraz ilość, rodzaj doświadczeń życiowych.

      10. "Ludzie tworzący systemy etyczne, zajmujący się nauką, sztuką itd. z reguły są osobą wysoce empatyzującymi, a przy okazji BARDZO inteligentnymi."

      <---- Po pierwsze, w historii ludzkości kobieta często była traktowana jako ktoś gorszy, a w wielu krajach na świecie ma to nadal miejsce. Czy Twoim zdaniem ludzie tworzący te systemy etyczne też byli wysoce empatyzujacy i bardzo inteligentni?
      Po drugie, skąd wniosek, że systemy etyczne tworzą akurat ludzie zajmujący się nauką czy sztuką? To jest po części "zbiorowa pamięć" społeczeństwa, która przekazuje tradycje sprzed setek, a nawet tysięcy lat. Europejski stosunek do kobiet sięga korzeniami chrześcijaństwa i judaizmu, a także średniowiecznego etosu rycerskiego. Sztuka miała w tym swoją rolę, ale nauka niespecjalnie - prędzej była to religia.

      Po trzecie, moim zdaniem to jest dziwna idealizacja osób zajmujących się nauką czy sztuką. W praktyce np. wielu ludzi zajmujących się nauką to nie tyle osoby bardzo inteligentne, co bardzo pracowite i jednocześnie wysoce konformistyczne. Taki typ klasowego prymusa-lizodupa. Ma to szczególnie miejsce w dziedzinach humanistycznych.

      Z kolei jeżeli chodzi o osoby zajmujące się sztuką, to przynajmniej jeżeli chodzi o kobiety, można tam znaleźć wiele nieco zwichrowanych, rozwiązłych hedonistek, które potrafią się fajnie ruchać, ale raczej nie widzę w nich twórców systemów etycznych.

      11. "Brak szacunku do kobiet to raczej domena patologii i wszelkiego rodzaju żulerni, którą zresztą nietrudno spotkać. "

      <---- W pewnej mierze tak właśnie jest. Tylko nie ma to wcale związku z niską inteligencją. Po prostu osoby, które w jakimś stopniu żyją ogólnie "poza zasadami" mainstreamowego społeczeństwa, żyją też poza podzbiorem tych zasad tyczącym się kobiet.

      Patologiczność całościowo jest szkodliwa, ale ludzie z lekkim "rysem patologicznym" często czerpią korzyści z obniżonego poziomu Szacunku Do Kobiet. W tym kontekście wielu niepatologicznych ludzi zauważyło, że często typ "łobuza" radzi sobie z kobietami lepiej od normalnych facetów, szczególnie w okresie licealnym i studenckim, gdy kobiety myślą więcej o wyszaleniu się, a mniej o założeniu rodziny.

      Usuń
    59. Milroh: "psycholodzy obojga płci niespecjalnie orientują się w tej dziedzinie"

      --- to prawda, sam psychologii nie studiuję ale miałem w swoim życiu dużo do czynienia z ludźmi którzy ją studiują bądź studiowali i też zauważyłem, że ich poziom kompetencji w dziedzinie relacji damsko-męskich nie jest wyższy od poziomu innych ludzi. Wręcz zauważyłem, że mężczyźni studiujący psychologię którzy nie radzą sobie z kobietami potrafią lepiej, w bardziej przeintelektualizowany sposób się okłamywać. Brat mojej obecnej dziewczyny jest magistrem psychologii, często mówi jej (wiem, bo ona mi o tym opowiada), że mu smutno, że nie może sobie znaleźć dziewczyny. Jest prawiczkiem będąc bliżej trzydziestki niż dwudziestki na karku. Przyczyny dopatruje się w tym, że jest introwertykiem. Twierdzi też, że tej cechy zmienić się nie da więc "pogodził się już z tym, że mu pewnie nigdy nic z żadną nie wyjdzie". Oprócz tego uważa, że "zbyt szybko" mi się oddała. Ma też przekonanie, że najpierw trzeba się z kobietą zaprzyjaźnić (zaprzyjaźnić tak jak przyjaźń rozumieją mainstreamowcy, czyli to przyjaźnienie się ma zapewne trwać bardzo długo), a dopiero w następnej kolejności "zbliżyć". Jak widać - kompetentny to on nie jest :)

      Usuń
    60. Milroh: "Europejski stosunek do kobiet sięga korzeniami chrześcijaństwa i judaizmu, a także średniowiecznego etosu rycerskiego"

      --- Duży wpływ na europejski (i amerykański) stosunek do kobiet wywarły też wszelkiego rodzaju infantylne, głupawe filmy/seriale romantyczne i komediowe

      Usuń
    61. "Duży wpływ na europejski (i amerykański) stosunek do kobiet wywarły też wszelkiego rodzaju infantylne, głupawe filmy/seriale romantyczne i komediowe "

      <--- Tak, oczywiście.

      "to prawda, sam psychologii nie studiuję ale miałem w swoim życiu dużo do czynienia z ludźmi którzy ją studiują bądź studiowali i też zauważyłem, że ich poziom kompetencji w dziedzinie relacji damsko-męskich nie jest wyższy od poziomu innych ludzi. Wręcz zauważyłem, że mężczyźni studiujący psychologię którzy nie radzą sobie z kobietami potrafią lepiej, w bardziej przeintelektualizowany sposób się okłamywać."

      <--- Mi oni generalnie kojarzą się z przeintelektualizowaniem. Z intelektualnym powtarzaniem pewnych formułek, schematów i "klapkami na oczach" jeżeli chodzi o to, jak faktycznie wygląda świat. Z taką powiedzmy "UCIECZKĄ" w świat intelektualnego wałkowania formułek, "odcięciem" się od realnego świata.

      "Brat mojej obecnej dziewczyny jest magistrem psychologii, często mówi jej (wiem, bo ona mi o tym opowiada), że mu smutno, że nie może sobie znaleźć dziewczyny. Jest prawiczkiem będąc bliżej trzydziestki niż dwudziestki na karku."

      <--- "Piękne". Niby zna się na psychice, ale sam sobie nie potrafi dziewczyny znaleźć.

      "Oprócz tego uważa, że "zbyt szybko" mi się oddała."

      <--- No tak, oczywiście ma wysoki poziom Szacunku Do Kobiet. Jak przystało na prawiczka bliżej 30ki niż 20ki. :)

      "Ma też przekonanie, że najpierw trzeba się z kobietą zaprzyjaźnić (zaprzyjaźnić tak jak przyjaźń rozumieją mainstreamowcy, czyli to przyjaźnienie się ma zapewne trwać bardzo długo), a dopiero w następnej kolejności "zbliżyć". Jak widać - kompetentny to on nie jest :)"

      <--- To pięknie pokazuje, jak studia psychologiczne nic nie dają w tym zakresie.

      Ja mam przy tym wrażenie, że wśród psychologów mainstreamowe poglądy są ponadprzeciętnie silne, że wśród nich te poglądy są bardziej dogmatyczne i "zabetonowane" oczywiście błędnym przeświadczeniem, że oni się na tym znają.

      Usuń
  13. Milroh,
    Czy udaje Ci się ogarnąć laski w taki sposób, że są do Twoich usług? np. czy byłbyś w stanie jakąś "swoją" laskę namówić na to aby bzyknęła się z Twoim kolegą albo sytuacja wktórej np. laska ma jakieś swoje ambicje plany itp. ale ja zmienia specjalnie dla Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OCZYWIŚCIE, że moje laski generalnie są do moich usług.

      Przy czym nigdy nie interesowały mnie klimaty dzielenia się moimi kobietami z kolegami, jest to dla mnie wręcz coś odpychającego. Mogę się dzielić kobietą "zdalnie" z jej chłopakiem czy mężem, ale nie tak, że sam ją wpycham do łóżka innego faceta.

      Natomiast miały miejsce sytuacje, gdy koledzy dawali mi laski do ruchania i ja z tego korzystałem. Otwarcie przy tym mówiąc, że ja sam tego robić nie zamierzam i że nie mogą liczyć na wzajemność z mojej strony. To może zdziwi część Czytelników tego bloga, ale wśród moich kolegów, ja należę do stosunkowo "konserwatywnej" części towarzystwa. Czasami lecą żarty czy pół-żarty, że jestem "staroświecki" i typu "Michał, z Ciebie to jest prawdziwy gentleman".

      Moje laski wiele dla mnie robią, są na moje usługi, dostosowują się do moich potrzeb, itd itp - lecz ja korzystam tego w bardziej "konserwatywnych" ramach.






      Usuń
    2. Mi się na początku takie praktyki jak dzielenie swojej kobiety z innym facetem wydawały odrażające, ale kiedy moi koledzy swoje kobiety podsuwali mi, to zdawało mi się to być coraz bardziej normalne.
      Potem sam zacząłem się"dzielić" swoją kobietą, ale nie czułem i dalej nie czuje z tego frajdy, nawet mam problemy z erekcja, kiedy w pobliżu jest drugi facet.
      robiłem to tylko z sympatii dla kolegów.

      Usuń
    3. Aha i dodam że takie coś wychodziło mi nawet już przy drugim seksie z kolegą.
      Np 1 randka (z sexem) mogła wyglądać tak że kolega był gdzieś obok, np udawałem że muszę ugościć mojego kolegę w mieszkaniu, bo niespodziewanie przyjechał i jest wyczerpany, on udawał że śpi, a w trakcie seksu się budził, ale się nie dołączał.
      Drugi seks starałem się logistycznie też zorganizować żeby kolega był obok i praktycznie zawsze wtedy laska dawała też dupy mojemu koledze i wcale nie jest on przystojny, bo tylko 6/10.
      Jak tak na to patrzę, to rozwala mnie to, że udaje mi się już przy DRUGIM seksie namówić dziewczynę do dania dupy mojemu koledze.

      Usuń
    4. Sorry, pisałem w pośpiechu na telefonie i teraz widzę, że napisałem coś strasznie głupiego.
      "Aha i dodam że takie coś wychodziło mi nawet już przy drugim seksie z kolegą"

      Miałem na myśli, że udawało mi się podczas drugiego seksu z DZIEECZYNA namówić laskę do seksu z moim kolegą, gdzie kolega uczestniczył gdzieś obok na OBU spotkaniach.
      Natomiast napisałem to wcześniej w taki sposób, że mogło to zabrzmieć jakbym miał uprawiać seks z kolegą. Oczywiście nie o to mi chodziło i samą myśl o drugim facecie jest dla mnie odrazajaca.

      Usuń
    5. Żeby było śmieszniej, to kompletnie nie wiem jak ja to robię, że przy mnie laski godzą się na takie coś. Jak ktoś jest ze sobą w związku, to naturalnym jest to, że potem pary decydują się robić bardziej "hardkorowe" akcje, ale u mnie to dopiero drugi seks. Moi koledzy też się dziwią, a mi praktycznie zawsze to wychodziło.
      Nie wiem, może po prostu miałem farta?
      Nie mam w tym temacie też niewiadomo jak wielkiego doświadczenia, nie przeprowadzałem zbyt wielu prób, bo jak już mówiłem nie podnieca mnie takie dzielenie się swoją kobieta, robiłem to w celach eksperymentalnych, "jak daleko można posunąć się z kobietą" oraz/lub z sympatii dla kolegi.

      Czasami zdarzał się lekki opór, ale mówiłem coś w stylu, ze po prostu ma to zrobić, albo też , że mój kolega wygląda na bardzo wyczerpanego i musi mu jakoś dziewczyna zrekompensować te trudy podróży.
      Wiem że tekst może i jest głupi, ale u mnie to działało.

      Usuń
    6. :)

      Ja mogę powiedzieć tyle, że faktyczne granice kobiet (w różnych kierunkach) często DALEKO, DALEKO wykraczają poza to, co sobie wielu facetów wyobraża.

      Tzn może miałeś farta, może masz jakiś talent, może jedno i drugie. Ale też generalnie kobiety są bardziej "łatwe", niż się często facetom wydaje. :)

      Akurat dzielenie się kobietami z kolegami to nie mój klimat - ja w razie czego pomagam w uwodzeniu, zapoznaję z koleżanką mojej kobiety, itd. Natomiast zauważyłem, że często rzeczy, które w powszechnym mniemaniu są "wyższą szkołą jazdy", potrafią wyjść bardzo łatwo, bez wysiłku.

      Usuń
  14. Milroh,
    1.Czy doprowadzasz kobiety do orgazmu pochwowego stymulujac punkt G? czy z reguły tylko rogazm łechtaczkowy? podobno jest wiele kobiet, które nigdy nie osiągnęly tego orgazmu. Czy miałeś coś takiego, że kobieta Ci mowiła,że z Tobą pierwszy raz doszła w ten sposób?
    2. Jak zaczynasz z reguły seks? od klasycznego czy oralny amoże zaczynasz zawsze palcami?
    i czy zaczynasz od pieszczot łechtaczki czy dopiero pozniej?
    3. Czy dochodzisz pierwszy czy kobieta dochodzi peirwsza jak to u Ciebie z reguły wygląda?
    4. Jaką pozycję najbardziej preferujesz w seksie z kobietą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam w kontekście seksu specyficzną sytuację, która nie pasuje do "technicznego" podejścia do seksu.

      Mam do tego jakiegoś rodzaju naturalny "talent" i jestem w tym bardzo dobry, ale sam nie wiem o co w tym chodzi i nie jestem w stanie tego przekazać.

      U mnie to wyglądało tak, że nawet na samym początku, gdy nie miałem jeszcze żadnego doświadczenia, laski były zachwycone i mówiły mi, że jestem najlepszym facetem jakiego miały. Na początku niezbyt im wierzyłem i myślałem, że może po prostu chcą być dla mnie miłe - ale potem zobaczyłem, że ich zachowanie (mocne parcie na dalszy seks) odpowiada ich słowom.

      Ja nie wiem dlaczego tak się dzieje - z mojego punktu widzenia ja robię wszystko normalnie, nie robię żadnych "specjalnych manewrów", a laski są zachwycone, zarówno na etapie całowania/macania, jak i podczas zasadniczego seksu. One same też nie są w stanie powiedzieć nic konkretnego - po prostu czują ogromną przyjemność, ale nie są w stanie wskazać, co robię inaczej niż inni faceci. (Swoją drogą, są też kobiety które są świetne w łóżku, jest mi z nimi LEPIEJ, ale nie jestem w stanie powiedzieć, co dokładnie robią inaczej).

      Była o tym kilka razy mowa w komentarzach, przynajmniej jeden z Czytelników bloga napisał, że on też ma coś takiego :

      http://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2019/02/bliskosc-emocjonalna-czesc-8-podejscie.html

      https://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2019/09/notka-informacyjno-techniczna.html

      https://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2019/10/realne-praktykowanie-uwodzenia-vs.html

      Ten "talent do seksu" jest super z punktu widzenia mojego życia seksualnego, natomiast powoduje on, że ja absolutnie nie nadaję się do doradzania w tej kwestii.

      Inna sprawa, że moje doświadczenia, w tym także doświadczenia z kobietami o różnym poziomie "talentu", prowadzą mnie do wniosku, że "techniczne" podejście do seksu jest błędne. Moim zdaniem prawdziwa seksualność tkwi w psychice i jest chyba jakoś wyrażana podświadomie - a koncentracjach na aspektach technicznych to moim zdaniem niewłaściwa droga.

      Co do Twoich pytań:

      1. Nie koncentruję się specjalnie na żadnym punkcie, po prostu rucham.

      Swoją drogą, są naukowcy, według których punkt G w ogóle nie istnieje:

      https://menway.interia.pl/seks-i-zwiazki/news-orgazm-bez-punktu-g,nId,1533090

      2. Nie wiem czy to wliczasz do seksu, ale zaczynam od całowania, miziania się. Chyba zawsze jest jakiś element ręcznego masowania łechtaczki, czasami z wejściem palcami do pochwy i/lub pieszczotami oralnymi.

      3. Najczęściej dochodzi pierwsza kobieta.

      4. Nie mam ulubionej pozycji, lubię różne i nie mogę się zdecydować.

      - Lubię robić to od tyłu, ze względu na widok tyłka i pewnego rodzaju klimat "rucham moją suczkę"

      - Lubię pozycję od przodu ze stopami kobiety na mojej klatce piersiowej, albo jej nogami na moich barkach. Lubię to, bo mnie generalnie mocno kręcą nogi i stopy.

      - Lubię klasyczną "misjonarską", ze względu na zwiększoną bliskość z kobietą.

      - Lubię pozycje z kobietą siedzącą na mnie - to są "leniwe" pozycje, coś jak zrobienie mi laski.





      Usuń
  15. Krótkie pytanie. Czy postrzegasz umiejetnosc uwodzenia jako czesc ogolnej kompetencji spolecznej czy raczej wyodrebniona z niej specjalna zdolnosc? Ja porowbalbym to do umiejetnosci strzelania z broni. O ile ogolns kompetencja spoleczna jest podstawa obycia z bronia i strzelania z karabinu o tyle uwodzenie to specjalna zdolność snajperska. Niemożliwa jednak bez znajomosci ogólnej kompetencji. I w zwiazku z tym jeszczw jedno pytanie a mianowicie czy jestes typem faceta ktorego wszedzie pelno , duszy towarzystwa ( obsluga karabinu maszynowego) czy nie skupiajacym na sobie uwagi gosciem ktory uruchamia swoje umiejetnosci kiefy trzeba (snajper zabójca)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego co napisał "Unknown" wyżej, dodałbym jeszcze pytanie od siebie. Czy jesteś osobą, która w "zwykłym towarzystwie" (czyli w sytuacji w której nie planujesz uwodzenia) jest tą, która dominuje w rozmowie, w towarzystwie? Czy może siedzisz raczej cicho przez większość czasu i jesteś bardziej słuchaczem, postacią drugoplanową?

      Usuń
    2. To zależy od tego, o jakim stylu uwodzenia i o jakim elemencie umiejętności uwodzenia mówimy.

      Jeżeli chodzi o mój styl uwodzenia, to część umiejętności pokrywa się bardzo mocno z ogólnymi kompetencjami społecznymi. Mam tu szczególnie na myśli budowanie Bliskości Emocjonalnej - chyba pisałem gdzieś w artykułach, że to nie różni się aż tak bardzo od rozmowy z kolegą. Natomiast są też takie rzeczy, których nie ma w normalnych interakcjach - bo w normalnych interakcjach nie ma seksualności.


      Co do tej drugiej kwestii, to ja zdecydowanie nie jestem facetem którego wszędzie pełno, duszą towarzystwa. Natomiast też nie jestem tego przeciwieństwem - jestem pod tym względem w miarę normalny.

      Nie jestem kimś, kto dominuje w towarzystwie, zachowuję się normalnie.

      Moje uwodzenie w pewnym sensie jest NIEPOZORNE - to nie jest jakaś "eksplozja", coś widowiskowego. Słyszałem od kolegów, że gdyby nie wiedzieli, że to jest uwodzenie, to może by pomyśleli, że spotkałem znajomą.

      Generalnie moje zachowanie jest "normalne", wyważone i "poprawne" - nie jest w jakikolwiek sposób dziwne czy charakterystyczne, nie zwraca na siebie uwagi.

      Inna sprawa, że moja "Energia" różni się od "Energii" innych ludzi. Mam inaczej ukształtowaną psychikę i to jest wyrażane przez powiedzmy "mikro-sygnały" mojej mowy ciała. Nie każdy człowiek odbiera to w równie dobrym stopniu, przez co czasami różni ludzie odbierają mnie na mocno różniące się od siebie sposoby, wręcz tak jakbym był zupełnie inną osobą.

      To w sumie można podzielić na 3 obszary:

      1. Wyluzowanie. To jest uniwersalnie pozytywny czynnik, a jednocześnie taki, którego często ludzie nie zauważają w świadomy sposób. Chodzi mi o to, że ludzie często mają bardziej pozytywne odczucia względem kogoś wyluzowanego, ale nie identyfikują tego jako wyluzowania, tylko np. "ten ktoś jest spoko".

      2. Jestem w dużej mierze ciepłym, życzliwym człowiekiem. Co w połączeniu z punktem 1 daje wzmocniony efekt "spoko gość".

      3. W kontekście kobiet jestem też "draniem", jestem bezwzględny, "psychopatyczny", lubię "szmacić" kobiety, itd, itp. To powoduje, że mam też w sobie coś "OSTREGO", a laski to generalnie kręci. Czasami daje mi to "magiczne" sytuacje, gdy kobieta jest ROZWALONA odczuciami płynącymi z jej własnej "intuicji" na mój temat. Ten efekt ostrości jest "stabilizowany" przez punkt 1 i wygładzany, "cywilizowany", częściowo kamuflowany przez punkt 2.

      Usuń
  16. Może jakiś artykuł, który będzie pomocny dla osób niedoświadczonych bądź małodoświadczonych we wprowadzaniu seksualności/lub nawet takich, którzy nie byli w związku? Myślę, że takich osób sporo. Wiem, że TIAN itp ale jak gdy nie miało się takiej grupy, jak wtedy poznawać, chodzić na randki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie widzę sensu robienia czegoś takiego. Na blogu jest bardzo dużo informacji i wytłumaczone są bardzo różne rzeczy. Nie widzę sensu w pisaniu uproszczonych artykułów, bo jeżeli komuś zależy i jest ten ktoś jest inteligentny, to zrozumie to, co już jest napisane.

      Usuń
  17. Ostatnio bajerowałem laskę i rozbawiło mnie to, że w zasadzie sama doszła pośrednio do wiedzy przekazywanej przez ciebie. Oczywiście miała dużo mniejsze pojęcie o temacie, powiedziała to niedokładnie, ale to brzmiało jakoś tak:

    "Ci wszyscy mężczyźni, którzy są wierni, dobrzy, opiekuńczy itp ( zapewne chodziło jej z Szacunkiem Do Kobiet) to zazwyczaj jest tak, że nie podobają się"

    Swoją drogą, co byś odpowiedział w takiej sytuacji? Ja odpowiedziałem coś w stylu że na pewno często tak się zdarza, ale moim zdaniem zdarzają się wyjatki, tylko taki ch osób jest naprawdę mało, no i potem jakaś historia gdy miałem swoją dziewczynę, i inne mnie podrywały, ale ja mimo wszystko byłem wierny, oczywiście opowiedziane w taki sposob, by wyglądało na autentyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)

      Generalnie jest tak, że różni ludzie (obojga płci) w różnym stopniu zauważają lub nie zauważają rzeczy, o których piszę tutaj na blogu. To zależy od tego, w jakim środowisku się ktoś obraca, jakie ma doświadczenia, jakie ma informacje od znajomych, na ile jest spostrzegawczy i inteligentny, na ile ma wewnętrzną "wolność światopoglądową" pozwalającą mu przyjąć do wiadomość wnioski sprzeczne z dominującymi w naszym społeczeństwie przekonaniami i wartościami.


      Wielu ludzi ma spostrzeżenia mnie lub bardziej podobne o moich - w końcu obserwujemy te same procesy. Tylko w porównaniu z moimi, ich spostrzeżenia są uproszczone, częściowo nietrafione, zbyt ograniczone lub dla odmiany przesadzone, itd. To wynika między innymi z tego, że ja mam ponad 20 zajmowania się tym jako hobby, w skład czego wchodzi też obserwowanie i analizowanie tej sfery życia.

      Przykładowo wielu facetów dochodzi do wniosku, że kobiety "nie należy stawiać na piedestale". Co jest słuszne, ale ograniczone, bo tak naprawdę oznacza to unikanie silnych form Szacunku Do Kobiet. A dobrze jest też nie mieć umiarkowanych, a nawet lekkich form Szacunku Do Kobiet.

      Jeżeli chodzi o kobiety, to one często rozumieją te sprawy LEPIEJ niż faceci. Nie zawsze, bo one też mają głowy zryte wychowaniem/propagandą, co w jakimś stopniu "blokuje" im myślenie, tak samo jak facetom. Natomiast one jako kobiety widzą, co kręci je same, widzą co kręci ich koleżanki i mają jakąś większą czy mniejszą świadomość tego, że kobiety jako takie generalnie mają wiele "niegrzecznych" tendencji. Tylko one z reguły o tym nie opowiadają, to znaczy opowiadają tylko zaufanym osobom. A w pozostałych przypadkach udają grzeczniejsze niż są. Zresztą tak samo robią faceci - przeciętny facet pragnie ruchania seksownych lasek, ale w towarzystwie kobiet najczęściej udaje, że dla niego liczy się osobowość, inteligencja, itd itp.

      Co do sposobu reakcji na opisaną przez Ciebie sytuację, to moim zdaniem Twoja odpowiedź była dobra. Szczególnie to, że powiedziałeś, że dziewczyny Cię podrywały, a Ty byłeś wierny - to jednocześnie pokazuje dobre cechy na "kochanka" i na "chłopaka".

      Usuń
    2. A nie sądzisz, że zjawisko Szacunku do kobiet, w drugą strone też działa. Mam tu na myśli, kobiety, które chcą trafić w gusta faceta/w społeczny wzorzec kobiety i często pokazują się nie od tej prawdziwej strony. Często jest to bardzo trudno złamac, nawet ogarniętemu kolesiowi.

      Usuń
  18. Za dnia czuje się mniej ogarnięty niż w nocy. Potrafię podejść do laski, ale w zdecydowanie słabszy sposób. Np jak dziewczyna mówi że ma chłopaka, to często odpuszczam, a w nocy bym walczył dalej. Na pewno poprawi mi się to jak coś porucham, ale czy zaakceptować po prostu to że jestem taki mało konkretny za dnia i starać się poruchac żeby się to potem samo poprawiło , czy może jakos z tym walczyć i jak psychika będzie stawiała opór "czas odpuścić" to brnąć dalej jakby przełamując się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem mógłbyś spróbować TROCHĘ nad tym popracować, ale bez wysilania się. Często dana rzecz przychodzi wraz z odpowiednim doświadczeniem, a próby zbyt silnego "przyspieszania" często nie działają zbyt dobrze.

      Usuń
  19. I drugie pytanie jak często zdarza ci się zlewkowy auto pilot? Wiem że u mnie zlewki wynikają z tego że jestem mierny, ale ciekawi mnie jak to wygląda u kogoś naprawdę dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skuteczność to z pewnych względów trudny temat, ale powiem tyle, że można mieć skuteczność na poziomie kilkudziesięciu procent.

      Usuń
  20. wielkie dzieki za wszystkie artykuły, pomogły mi. Rok temu próbowałem zbajerować zajebistą laskę 8/10, ale mi nie szło. Po lekturze twojego bloga wyciągnałem wnioski, najbardziej pomogły mi twoje wskazówki "Bądź konkretny", oraz "Bądź miły", ale jak podałeś kilka gotowych tekstów w komentarzach i w artykułąch, to również mi to MEGA pomogło. Nie po to by ich uzywac, ale w głowie sobie wyobraziłem jak facet mówiący dane teksty się zachowuje. i w jakim stylu mówi.
    Dziewczyna Powiedziała, że mnie nie poznaje, że kiedyś byłem dziecinny i patrzyłem na wygląd ( za bardzo cwaniakowałem), ateraz jest mną zauroczona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SUPER :)

      Mógłbyś napisać coś więcej? Być może to pomogłoby innym Czytelnikom bloga.

      Usuń
    2. Nie wiem czy będę w stanie precyzyjnie to wytłumaczyć, ale spróbuję.

      Co od bycia miłym, to starałem się już kiedyś to robić, co mniej lub bardziej mi wychodziło, ale najbardziej chyba pomogły mi gotowe teksty. Przykładowo ktoś kiedyś w komentarzu się spytał co robić jak dziewczyna narzeka, że była na imprezie i czuła się staro, a ty odpowiedziałeś, że to zależy od sytuacji, ale można np odpowiedzieć, żeby się nie przejmowała, bo na pewno była i tak najśliczniejsza spośród wszystkich dziewczyn.

      Jak widać jest to bardzo sytuacyjny tekst, więc praktycznie żaden z czytelników nie może używać tego "kopiuj - wklej". Ale mi to dało do myślenia jak wazne jest bycie miłym dla dziewczyn. I teraz przykładowo ta dziewczyna mi się chwaliła że kupiła nowe buty na które długo polowała, a ja odpowiedziałem, że na pewno będzie w nich świetnie wyglądac, bo te buty praktycznie zawsze wyglądają dobrze na dziewczynach mające zgrabne nogi. Po tych słowach stało jej się bardzo miło, że doceniłem jej nogi i gust.
      Zacząłem też więcej komunikować, że naprawdę mi się przyjemnie z nią przebywa, że lubię jej charakter itp.

      Dało mi też do myślenia rózne PROSTE teksty pokroju "jesteś naprawdę śliczną dziewczyną". Fakt, mówiłeś wiele razy o tym by być miły, ale po prostu czytając to, wyobrażałem sobie w jaki sposób mówi dana osoba , oraz jaki jest "zakres słów" takiej osoby. Bo jak to przeczytałem, to ten ktoś mi się kojarzył z kimś szarmanckim, kimś ciepłym, więc myślałem potem o tym w kontekście " co by na ten tekst dziewczyny odpowiedział taki szarmancki, dbający o wyczucie facet, o którym częsciowo pisał Milroh?"
      To też oczywiście miało później znaczenie, w fazie budowania bliskośći emocjonalnej, gdize dziewczyna się żaliła itp.

      Co od bycia konkretnym, to tutaj nie am co wiele tłumaczyć- kiedyś miałem złą taktykę, pokazywałem siebie jako rozrywkoego gościa z super pracą (super!) ale mającego ambiwalentny stosunek do nauki, pracy. To było coś "Jestem bogaty, więc mogę imprezować i robić co mi się podoba, a na studia mam wywalone!", a po przeczytaniu artykułów po prostu starąłem się odgrywać kogoś z badziej dojrzałym podejściem.

      A dziewczyna moim zdaniem jest naprawdę "z wyższej półki" bo mega dużo osób stara się o jej względy. Byli to różni faceci - przystojni, bogaci, dresiarze itp.
      Byli to też jej ex Faceci próbujący na nowo zbajerowac, koledzy ze studiów podlizują się z robieniem zadań domowych, koledzy chcą z nią pójść wspólnie na zakupy, podjeżdzać pod nią samochodem itp. więc dlatego to że to akurat mi się udało, to jest dla mnie dodatkową frajdą :)

      Usuń
    3. Dzięki, może komuś to pomoże. :)

      A co do tego:

      "A dziewczyna moim zdaniem jest naprawdę "z wyższej półki" bo mega dużo osób stara się o jej względy. Byli to różni faceci - przystojni, bogaci, dresiarze itp.
      Byli to też jej ex Faceci próbujący na nowo zbajerowac, koledzy ze studiów podlizują się z robieniem zadań domowych, koledzy chcą z nią pójść wspólnie na zakupy, podjeżdzać pod nią samochodem itp. więc dlatego to że to akurat mi się udało, to jest dla mnie dodatkową frajdą :)"

      <---- Ja osobiście lubię ten efekt, gdy idę gdzieś z bardzo ładną kobietą, a inni faceci się na nią gapią. Może to jest płytkie czy coś, ale mi to daje satysfakcję. :)



      Usuń
    4. Wgl zapomniałem dodać, że udało mi się te dziewczyne ZAUROCZYĆ już za pomocą samych wiadomości tekstowych :)
      Do tego stopnia, że nie mogła spac, bo tyle myślała o mnie.
      Dla mnie to dobitnie pokazuje jak bardzo twoje blogi są pomocne - poprawiłem swoją werbalna stronę uwodzenia do tego stopnia, że ZAUROCZYLEM tak śliczna dziewczynę 8/10, która ma dostęp do praktycznie wszystkich facetów, z użyciem czystych i wydestylowanych słów :)

      Czyli kolesie starają się, odwalają za nie pracę na studia, wydają kasę itp itd...a mi wystarczył sam kontakt na odległość by zauroczyć :)



      Potem spotkanie to oczywiście była formalność :)

      Usuń
    5. Dla mnie to jest o tyle zabawna sytuacja, że ja jestem w 99.99% uwodzicielem działającym NA ŻYWO, a nie na odległość. :) Ale oczywiście, na żywo czy zdalnie, to są te same kobiety.

      Jeżeli chodzi o to, że świetnie Ci to wyszło i masz zauroczoną sobą bardzo ładną kobietę, to tak właśnie powinno to wyglądać. Na tym polega PIĘKNO uwodzenia, że można mieć bardzo ładną kobietę, która jest w dodatku do nas bardzo dobrze nastawiona i jest szczęśliwa, że może z nami być.

      Jeżeli chodzi o porównanie z innymi facetami i z ich nieproporcjonalnie dużymi, a zarazem nieskutecznymi wysiłkami, to jest to typowe. Bardzo często ta sama kobieta jest "trudna" czy "nie do zdobycia" dla wielu facetów, a ktoś inne bierze ją sobie łatwo i prosto. Ja często miałem takie akcje, że byli goście, którzy wiele miesięcy, albo nawet ponad rok starali się o jakąś laskę, a przychodził "chujek znikąd", czyli ja, i ruchał ją w ciągu 1-2 tygodni, albo co śmieszniejsze kilku godzin od poznania.

      A jeszcze co do Twojej akcji - to była jakaś Twoja "normalna" koleżanka, znajoma którą chciałeś poderwać? Czy też laska do której zdobyłeś kontakt podchodząc?

      Usuń
    6. No własnie ja też jestem uwodzicilem działającym praktycznie tylko i wyłącznie na żywo i dlatego na mnie to wywarło jeszcze większe wrazenie, że używając samych słów, pozbawionych energii udało mi się poderwać nie laskę 6/10, czy 7/10 ale 8/10. Ale to zasługa tego bloga,.
      Tymbardziej, że dotychczas Nie miałem większego doświadczenia z urabianiem lasek na odległość.
      Ta dziewczyna była czymś w rodzaju bardzo odległej koleżanki, takiej mieszkającej w zupełnie innym mieście, którą kiedyś próbowąem bezskutecznie zbajerowac na żywo. Miałem więc zbudowany pewien kapitał Blikości Emocjonalnej - był on mierny, ale zawsze był.

      Inna sytuacja byłaby gdybym zdobył ten kontakt podchodząc- wtedy prawdopodobnie albo dostałbym bardzo pewny numer, albo taki, który nawet mając obecne dosiwadczenie nic bym nie ugrał, bo po prostu by nie odpisywała :)

      Usuń
  21. "Co od bycia miłym, to starałem się już kiedyś to robić, co mniej lub bardziej mi wychodziło, ale najbardziej chyba pomogły mi gotowe teksty. Przykładowo ktoś kiedyś w komentarzu się spytał co robić jak dziewczyna narzeka, że była na imprezie i czuła się staro, a ty odpowiedziałeś, że to zależy od sytuacji, ale można np odpowiedzieć, żeby się nie przejmowała, bo na pewno była i tak najśliczniejsza spośród wszystkich dziewczyn."

    To ciekawe, że takie coś działa...ja w takiej sytuacji pewne był zareagował ironią i obśmiał to w stylu w stylu" no tak w Twoim wieku to już tylko Ciechocinek" albo coś podobnego , ale może to mój błąd....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tak jak zostało to napisane "zależy od sytuacji". Jeśli faktycznie dziewczynie jest przykro z tym że starzeje się , to moim zdaniem lepiej jest po prostu pocieszyc ja.
      To tak jakbyś ty mówił na jakiś przykry dla ciebie temat, a dziewczyna by zaczęła sobie z tego zartowac.

      Ja nigdzie nie napisałem że trzeba słodzić ile wlezie. Napisałem że w moim przypadku pomogło wczucie się w ciepłego i opiekuńczego faceta, a gotowe teksty pomogły mi nakreślić jego dobór słownictwa. To wymaga wyczucia.
      Ja poza tym że byłem miły i traktowałem ja z wyczuciem, to używałem również droczenia, więc w zależności od sytuacji byłem miły lub droczacy się, ale i to i to robiłem z wyczuciem i w odpowiedniej sytuacji.
      A było to moim zdaniem trudniejsze niż widząc dziewczynę na żywo, bo tam bym mógł ocenić jej spojrzenie itp.

      Usuń
    2. To ciekawe, że takie coś działa...ja w takiej sytuacji pewne był zareagował ironią i obśmiał to w stylu w stylu" no tak w Twoim wieku to już tylko Ciechocinek" albo coś podobnego , ale może to mój błąd...."

      <--- A dlaczego miałoby nie działać? :)

      Ludzie lubią być traktowani w miły sposób, lubią być doceniani, czuć się atrakcyjni. I z reguły lubią osoby, które lubią ich, które są ich sprzymierzeńcami, także na płaszczyźnie emocjonalnej.

      Droczenie się, docinanie może dobrze działać, ale większość facetów nie potrafi tego dobrze robić. Robią to zbyt szorstko, za mało śmiesznie, w sposób który tak naprawdę stawia ich w złym świetle. Jako takich nieogarniętych, trochę głupich, trochę gówniarskich leszczy. Leszczy razem z którymi można się chwilę pośmiać, ale nic więcej. I chyba właśnie ten chwilowy, tak naprawdę płytki i mało znaczący śmiech kobiety, wprowadza takich facetów w błąd odnośnie tego, jaki efekt ma faktycznie ich zachowanie.

      Tacy faceci w mniejszym czy większym stopniu tworzą klimat, budują sobie wizerunek typu "psychiczny gówniarz, który nigdy nie dojrzał".

      Bardzo często grupka pijanych licealistów czy studentów zachowuje się tak, że co chwila któryś rzuca jakiś szorstki żart, docina komuś w obrębie ich grupy. To jest ciągły klimat typu "Hahaha, ty masz krzywy ryj i laski cię nie chcą", "Twoja stara mówiła co innego", "To nie była moja matka, tylko twój ojciec, jemu się podobasz". I tak dalej, i tak dalej. Ciągłe szorstkie, docinające żarty. Każdy próbuje wyjść na tego bardziej ciętego i bardziej hard core'owego.

      Wielu docinających facetów w jakimś stopniu buduje tego typu klimat. Nie mówię, że w 100%, ale np. w 20-30% jest to klimat w stylu "pijany licealista". A to najczęściej ODPYCHA, a nie przyciąga kobiety. Mogą się chwilę pośmiać, ale nie pociąga ich wizja ruchania się z gościem typu "psychiczny gówniarz".

      Usuń
  22. w nawiązaniu do poprzedniego komentarza,, z tego co piszesz Milorh to po prostu kobietom trzeba słodzić i jeszcze raz słodzić...to dokładnie coś odwrotnego co przez 10 lat czytałem i słyszałem w środowisku PUA. Widzę że nie używasz też wcale tzw. kwalifikacji szeroko propagowanej w tym nurcie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tez zauważyłem te rozbieznosc. Kolejną jest to, że z tego co odnotowałem to Milroh zaleca dostosowanie się do dziewczyny jeżeli chodzi o parcie na seks, a nie bezwzględne ciśnięcie żeby jaknajszybciej do niego doprowadzic bez względu na nic jak zalecają PUAsi. I nie wiem ktora strategia jest lepsza ( a nie mam na tyle doswiadczenia zeby to zweryfikowac)

      Usuń
    2. Tak jak napisałem wyżej, w moim przypadku zalecało dostosowanie się do dziewczyny. I przykładowo te którą opisałem 8/10 urobiłem na odległość będąc bardzo miłym i traktując ją z wyczuciem, trochę droczenia, do tego mocno budując Bliskość emocjonalną, dodając przy tym, że jestem facetmem z wyższej półki, który miał kobiety tak ładne jak ona, albo i nawet ładniejsze.

      A równocześnie bajerowałem imprezową 7/10 na żywo, która była jej dosyć mocnym przeciwieństwiem z charakteru. Dla niej też byłem miły, ale dużo mniej niż do tej poprzdniej, za to częściej stosowałem Droczenie , w bardziej "hardkorowej" wersji, do tego pokazywałem bardziej swoją degenerację sexualną, np opisałem rózne swoje przygody typu trójkąt/ czworokąt, budjąc tym Bliskość Emocjonalną, ale tez troszeczkę związkowości dodałem, bo ona tego wymagała.
      To wymaga wyczucia i niestety nie da się tego wytłumaczyć zdalnie. Zalecam po prostu praktykować, i patrzeć uważnie co działa, a co nie na określony typ dziewczyny.

      Usuń
    3. "w nawiązaniu do poprzedniego komentarza,, z tego co piszesz Milorh to po prostu kobietom trzeba słodzić i jeszcze raz słodzić...to dokładnie coś odwrotnego co przez 10 lat czytałem i słyszałem w środowisku PUA. Widzę że nie używasz też wcale tzw. kwalifikacji szeroko propagowanej w tym nurcie"

      <--- Społeczność PUA to w ogromnej mierze PATOLOGIA. To jest dziwny i rozległy temat, ale główną osią funkcjonowania społeczności PUA wcale nie jest uwodzenie. Tam jest bardzo dużo różnego rodzaju pozerów, oszustów, mitomanów, a bardzo mało osób faktycznie dobrze radzących sobie z kobietmi. Ogromna większość "wiedzy" ze społeczności PUA to błędna, szkodliwa "anty-wiedza". Wiele osób, które poznało prywatnie (nie na szkoleniach) polskich i zachodnich trenerów uwodzenia, było MOCNO zawiedzionych ich faktycznym poziomem. Są znane przypadki, gdy trenerzy uwodzenia są prywatnie w relacjach z kobietami o urodzie poniżej średniej.

      Nie chcę być niemiły, nie piszę tego złośliwie, ale jeżeli jesteś w PUA 10 lat i nie zorientowałeś się co do natury tej społeczności, to sorry, ale chyba masz poważny problem.

      Jest darmowa książka (po angielsku) o społeczności PUA, z którą nie zgadzam się we wszystkich kwestiach, ale którą i tak polecam:

      http://www.aaronsleazy.com/files/Aaron.Sleazy.Debunking.The.Seduction.Community.pdf

      Polecam szczególnie ten fragment:

      "Due to the low if not nonexistent barriers of entry into the market, the seduction industry is fraught with people who cannot get laid themselves. Even many of the big names are a lot worse than you may think."

      W PUA opowiada się wiele bzdur na temat kobiet i uwodzenia. Wynika to zarówno z niekompetencji różnych osób, jak i z pobudek marketingowych, finansowych. Klasycznym przykładem jest wmawianie ludziom, że wygląd nie ma znaczenia, albo że ma małe znaczenie - co jest świetne marketingowo, bo pozwala zarabiać na myśleniu życzeniowym, na desperacji brzydkich facetów.

      W PUA często promuje się "konfrontacyjne", "szorstkie" postawy i zachowania, a krytykuje bycie miłym, co często ROZMIJA SIĘ z tym, co faktycznie działa na kobiety. Bo bycie miłym, "słodzenie" potrafi świetnie działać, to jest stara męska tradycja, którą praktykował przykładowo Kalibabka. Z kolei postawy "konfrontacyjne" co prawda potrafią działać dobrze, ale też mogą bardzo łatwo wywoływać problemy. Ludzie z PUA nie dostrzegają tego, że ich "genialne" zachowania często szkodzą, budują atmosferę mało sprzyjającą zbliżeniu, nastawiają kobietę konfrontacyjnie, przedstawiają ich jako dziwnych, niedopasowanych towarzysko ludzi.

      Ze słodzeniem można przesadzić, to nie jest tak, że wystarczy po prostu słodzić bez wyczucia. Gdyby było inaczej, to już dawno każdy facet słodziłby na maksa i każdy miałby mnóstwo kobiet. Niemniej jednak, dobrze wykonane słodzenie działa świetnie, a w społeczności PUA często opowiada się na ten temat brednie.

      Usuń
  23. Michale a czy masz tak, że kobiety
    które poznałeś albo ktoś z rodziny mama, ciotka mowią Ci, że dobrze potrafisz wyczytywać stan emocjonalny z mimki twarzy?
    Swego czasu spotkałem naturala, ktory powiedział mi, że twarz kobiety jest jak książka. Pytanie jest jedno, czy z tą umiejęrnościa się czlowiek rodzi nieświadomie, a potem odkrywa w życiu towarzyskim czy można jej się nauczyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, słyszałem takie rzeczy - zarówno od kobiet które poznałem, jak i od rodziny.

      Oczywiście, że twarz jest jak książka. Ze szczególnym uwzględnieniem oczu.

      Co do tego, czy ktoś się z tym rodzi, to podejrzewam, że są jakieś naturalne predyspozycje, niemniej jednak ja na początku NIE byłem w stanie dobrze "czytać" kobiet, wykształciło mi się to wraz z doświadczeniem.

      Usuń
  24. A dlaczego miałoby nie działać? :)

    Ludzie lubią być traktowani w miły sposób, lubią być doceniani, czuć się atrakcyjni. I z reguły lubią osoby, które lubią ich, które są ich sprzymierzeńcami, także na płaszczyźnie emocjonalnej.

    To prawda. Muszę zrezygnować z ironii przynajmniej w pewnym stopniu , nie dlatego, że jest gówniarska ale przeciwnie - wiele kobiet po prostu jej nie łapie - jest zbyt wyrafinowana - i koniec końców - wychodzę na tym źle.

    Ale z tym słodzeniem też chyba trzeba uważać - żeby nie wchodzić za bardzo w dupę ?

    Poza tym jest chyba jeszcze jedna sprawa. Jak ktođ jest ciągle miły to się staje nudne i przewidywalne więc warto żonglować emocjami. O wiele bardziej doceniamy komplet i miłe słowo od kogoś kto nie robi tego często

    Znowu przykład Kalibabki. On na początku był miły i czarujący. Kiedy już zdobył kobietę potrafił się zamienić w skurwysyna , po to tylko żeby na następny dzień przynieść jej kwiaty. Sam kiedyś mówił że kobiety to uwielbiają. Taką ambiwalencję, emocjonalny rollercoaster. Przy czym do tego trzeba już z ich strony pewnej inwestycji uczciwej,

    Znowu przykład

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Wyrafinowana ironia to generalnie słaby pomysł, bo nawet inteligentna kobieta może jej nie zrozumieć i możemy wyjść na kogoś dziwnego.

      2. Oczywiście, że słodzenie powinno być wykonywanie z wyczuciem, a nie "na pałę".

      3. "Poza tym jest chyba jeszcze jedna sprawa. Jak ktođ jest ciągle miły to się staje nudne i przewidywalne więc warto żonglować emocjami. O wiele bardziej doceniamy komplet i miłe słowo od kogoś kto nie robi tego często"

      <--- Nie, to tak nie działa. Dobrze wykonywane bycie miłym wcale nie jest nudne, nawet jeżeli trwa bardzo długo. I jak najbardziej jest to doceniane przez kobiety. Na podobnej zasadzie, na jakiej nie nudzi się nam nasz dobry kolega, którego znamy i doceniamy od wielu lat. Z którym po latach nadal lubimy rozmawiać i z którym chętnie pójdziemy po raz kolejny na piwo.

      To jest tak naprawdę skomplikowana sprawa, której wielu ludzi nie rozumie.

      1. Bycie miłym samo w sobie może być wykonywane lepiej lub gorzej.

      2. Byciu miłym często towarzyszą inne elementy, takie jak np. okazywanie uległości/podległości względem kobiety, bycie nudnym, itd.

      Często ktoś jest słaby w byciu miłym i/lub "zatruwają" mu to inne elementy jego zachowania, ale nie bierze tego pod uwagę i ocenia skuteczność bycia miłym przez pryzmat skuteczności jego indywidualnego wykonania.

      "Znowu przykład Kalibabki. On na początku był miły i czarujący. Kiedy już zdobył kobietę potrafił się zamienić w skurwysyna , po to tylko żeby na następny dzień przynieść jej kwiaty. Sam kiedyś mówił że kobiety to uwielbiają. Taką ambiwalencję, emocjonalny rollercoaster. Przy czym do tego trzeba już z ich strony pewnej inwestycji uczciwej"

      <--- Takie coś może dobrze działać, aczkolwiek ja osobiście wolę "statyczną" Bliskość Emocjonalną (czyli zasadniczo bycie miłym) i dominację.

      Natomiast najważniejsze tutaj jest to, że tak jak napisałeś, potrzebna jest ze strony kobiety jakaś inwestycja uczuciowa. Dlatego Kalibabka na początku był jednoznacznie miły i czarujący, tworzył sobie image idealnego faceta, "księcia z bajki", a dopiero później sobie "pozwalał". Każdy "toksyczny" facet którego znam ma tak, że zanim pokaże swoją "toksycznosć", to najpierw jest miły i czarujący, żeby laskę "wciągnąć", zaangażować.

      Usuń
    2. Milroh, czytając Twój blog i analizując temat bycia miłym, uprzejmym dla kobiet zaczynam się zastanawiać czy rzeczywiście nie wpadłem w pułapkę tej filozofii PUA promującej postawę autorytaryzmu, obojętności, sarkazmu w stylu James Bonda , tzw. kwalifikowania kobiety itp. oraz zasady "dont be a nice guy". Daje mi to tym bardziej do myślenia że często kobiety odbierają mnie jako "cwaniaka" czym strzelam sobie w kolano.

      Pamiętasz jak opublikowałem jakiś czas temu nagranie Vadima z kanału "Honest Signalz" którego podejścia bardzo Ci się podobały i oceniłeś go jako "relatywnie" super, zwłaszcza na tle innych tzw. guru uwodzenia? Ma on też vlog pt. The Alpha Nice Guy - Become Irresistible to Girls. Jego treść chyba mocno koresponduje z Twoim poglądem na temat bycia miłym i ciepłym względem kobiet. Link:
      https://www.youtube.com/watch?v=vM0D-BKjFe8

      Usuń
    3. Społeczność PUA szkodzi najprawdopodobniej (prawie) KAŻDEMU facetowi, który studiuje materiały z tej społeczności. W tym kontekście tu raczej nie chodzi o pytanie "czy zaszkodziło?", tylko o pytanie "jak bardzo zaszkodziło?".

      Ludzie tego nie zauważają, bo wchodzi im to w krew, staje się to dla nich normalnym zachowaniem. Ja widziałem/słyszałem - odrobinkę na żywo, więcej na nagraniach czy w zapisach rozmów tekstowych, jak ludzie z PUA zachowują się w drażniący, odpychający sposób i kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego, że coś jest nie tak. Mówię tu o "aktywnym" psuciu interakcji, gdy np. laska jest miła, zainteresowana facetem i rozmową, a on jej dopierdala, jest specjalnie niemiły, bo PUA go tego nauczyło. Laska wybacza mu powiedzmy jedno dopierdolenie, ale po drugim czy trzecim dochodzi wniosku, że on jest jakiś nieprzyjemny, dziwny, albo nawet ZJEBANY. Interakcja się psuje, ale "uwodziciel" nie rozumie dlaczego tak się stało i wydaje mu się, że musi się nauczyć lepiej dopierdalać kolejnym laskom. Więc dopierdala kolejnym i kolejnym, bardziej i bardziej zatracając kontakt z rzeczywistością.

      A to powyższe to jest tylko "aktywne" psucie interakcji, czyli obecność szkodliwych zachowań. Inną rzeczą jest powiedzmy "bierne" psucie, polegające na BRAKU korzystnych zachowań, które można by wykonać, ale "uwodzicielowi" one nawet nie przychodzą do głowy, bo są według niego "frajerskie", "beta", itd. Mam tu na myśli różne formy bycia miłym, ciepłym, empatycznym, od których kobieta poczułaby się miło, dobrze, ciepło, itd itp. To są takie powiedzmy "niewykorzystane możliwości", których nie da się bezpośrednio zaobserwować w interakcji, bo ich tam nie ma.

      Inna sprawa, że kobiety faktycznie lecą na "drani" i reagują dobrze na DOBRE "dopierdalanie". Ale to jest dużo bardziej skomplikowane i wygląda to inaczej, niż mówi się o tym w PUA. Porady z PUA prędzej zrobią z kogoś "dziwnego zjeba", niż "atrakcyjnego drania".

      Jeżeli chodzi o nagranie, to jak na PUA jakość tego materiału jest SUPER. Ewidentnie gość wie o tym, że "miłe" zachowania potrafią dobrze działać i że wielu ludzi z PUA się co do tego myli. To już stawia go powyżej powiedzmy 99% ludzi z PUA, przynajmniej jeżeli chodzi o trafność poglądów i dobry kontakt z rzeczywistością.

      Natomiast obejrzałem kilka fragmentów jego nagrań z podejść i jego poziom w działaniu nie jest zbyt dobry (ani zbyt zły). To jest taki w miarę normalny gość, który po pierwsze się nie boi, a po drugie nie psuje zbytnio interakcji głupimi zachowaniami.

      Usuń
  25. Milroh,
    Jak to jest u Ciebie z rodziną co myślą o Tobie? np czy przedstawiałeś którąś z lasek rodzinie? Albo czy Ciebie jakas laska przedstawiała swoim rodzicom etc?? zastanawia mnie to bardzo, albo np. jak masz w rodzinie jakąś impreze typu wesele kuzyna etc. to czy zabierasz ze sobą jakąś jedną ze swoich lasek? i jak rodzina reaguje gdy widzi laske pokroju modelki? bo ja mając 27 lat nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem i w rodzinie myślą sobie, że jestem stary nieśmiały kawaler z kolei kuzyni itp. są w podobnym wieku i większośc już po ślubie albo przed ślubem, a jeśli chodzi o mnie to rucham laski sporadycznie jak się coś nawinie i nie mam problemów z ogarnianiem ale też nie jestem jakiś wirtuoz i mam o wiele trudniej ogarnąć jakąś laske pokroju 7 i wyżej w dodatku moje zarobki są na poziomie 4 tysięcy i w większych miastach jak warszawa dla takiej laski po paru spotkaniach jestem zwykly leszcz co nie ma siana i to strasznie rujnuje moją wizje założenia rodziny, bo na poczatku mozna jeszcze troche posciemniać itp ale pozniej sie wszystko wali, nie spieszno mi do powaznych związków, trochę jednak mam wrażenie, ze zbyt przesiąkłem uwodzeniem i mam zbyt spaczony obraz kobiet, ciezko mam zaufać jakiejkolwiek wiedząć co się dzieje ogólnie na tym świecie i jak laski zdradzają i jak lecą na kasę i nie tylko, a wiele widziałem realnie i nie bazuję na tym co znalazłem w internecie, trochę się o to boję a podejrzewam, ze to na pewno jest wyczuwalne dla kazdej laski i ma duze znaczenie jesli bedzie wiedziała, że jej nie ufam, chociaż zauważyłem po znajomych uwodzicielach bo znam parę przypadków uwodzicieli, którzy trafili na odpowiednią laskę odcięli się zupełnie i cieżko ich poznać, zmienili zupełnie swoje poglądy, stali się trochę pantoflami ale też nie do konca, niektórzy już nawet na boku nie sa w stanie podupczyć (chociaż nie potępiam, bo lojalnosc wobec osoby z ktora chce sie spedzic reszte zycia tez jest w cenie, tak samo jak lojalnosc wobec przyjaciol) są też tacy, którzy dupcą na boku inne laski i uchodzi im to płazem a znam też takich co mają dziecko i nadal działają, jednak nie znam przypadku w którym ktos kto ma laske i dziecko cos poruchal na boku, jedynie przed dzieckiem (to też chyba ma duzy wplyw jesli jest dziecko)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część 1

      Ja mam mało intensywne życie rodzinne, nie lubię takich klimatów i albo nie lubię, albo średnio lubię większość osób z mojej rodziny. Tak naprawdę to mam dobre stosunki tylko z mamą, która widziała niektóre moje kobiety i mówiła mi, że powinienem się z którąś ożenić. Nie robi mi wielkich wyrzutów, ale uważa, że powinienem "wydorośleć", "ustatkować się", itd. Uważa, że są bardzo ładne i bardzo fajne.

      Mój zjebany ojciec, którego nienawidzę i którego uważam za gówno, też widział trochę, w jednym przypadku powiedział mamie, że:

      1. Myślał, że to będzie jakaś zwyczajna dziewczyna. (w sensie: a nie bardzo ładna)

      2. "Michał strasznie nią rządzi".

      Miałem przy tym wrażenie, jakby on uważał, że mi się w jakiś sposób "nie należą" tak ładne kobiety.

      Z resztą rodziny mało się widuję, większość z nich to straszne lamusy. Kuzyn ma żonę, która moim zdaniem ZDECYDOWANIE jest z nim dla kasy i pozycji jego rodziny. Ona jest 6-7/10, a on 3-4/10. Ta laska przy rodzinnej kolacji wykazywała mną zainteresowanie, które ja widziałem, ale oni nie widzieli. Przykra sprawa, ale co ja zrobię? Powiem kuzynowi, że jego ukochana jest szmatą, która rucha się z nim dla pieniędzy? Wyjdę na ostatniego chuja w rodzinie, na kłamcę który oczernia jest wspaniałą wówczas jeszcze narzeczoną? Ech...

      Ja mam tak, że ludzie mnie generalnie lubią, ale to potrafi się psuć, gdy zobaczą, jakie życie prowadzę i jakie mam kobiety. Inna sprawa, że czasami ktoś mnie lubi, ja jego w sumie też, ale nie mamy za bardzo wspólnych tematów, nie nadajemy na tych samych falach.

      Mój świat to koledzy i kobiety, a za rodzinę robi głównie mama. To w sumie tyle, jeżeli chodzi o moją rodzinę.

      Jeżeli chodzi o rodziców moich lasek, to raczej unikam ich poznawania, bo co oni sobie mogą o mnie pomyśleć? Ich przepiękna córka zadaje się z gościem starszym od siebie o 10+ lat. Ok, bardzo dobrze ubranym, lecz w takich sytuacjach rodzice woleliby kogoś młodszego i może z urodą bardziej na jej poziomie.

      Usuń
    2. Część 2

      Jeżeli o Twoją sytuację, to:

      1. Zarobki na poziomie 4 tysięcy są tak naprawdę poważnym życiowym problemem. Wiem o tym, że wielu ludzi takie ma i to jest "normalne", ale realnie patrząc, takie zarobki poważnie ograniczają możliwości. Za to można przeżyć, ale jeżeli ktoś chciałby kupić jakieś mieszkanie czy dom, założyć rodzinę - MASAKRA.

      Moim zdaniem jeżeli ktoś nie ma kasy, to jego PODSTAWOWYM priorytetem powinno być jej zdobycie. To jest ważniejsze niż uwodzenie, bo kasa pomaga w każdej dziedzinie życia - w uwodzeniu i nie tylko. Sytuacja odwrotna jest dużo rzadsza.

      Ja znam się na uwodzeniu, natomiast stronę finansową mam załatwioną głównie dzięki rodzinie w jakiej się urodziłem, itd, bardziej niż dzięki mnie samemu. Nie nadaję się zbytnio do doradzania w tej dziedzinie, są ludzie NIEPORÓWNYWALNIE bardziej obrotni ode mnie, natomiast chciałbym podkreślić, że moim zdaniem jeżeli ktoś nie ma kasy, to powinna być ona dla niego priorytetem. Nie mówię o jakimś pracoholizmie, ale o jakimś długoterminowym ukierunkowaniu się na to, co przynosi dobre dochody.

      2. Jeżeli chodzi o zaufanie do kobiet, to doskonale rozumiem ten problem. Sam przecież wiele razu ruchałem cudze dziewczyny i żony. Niestety nie jestem stanie wiele doradzić. Moim zdaniem Ty nie jesteś "uszkodzony" - moim zdaniem to "normalni", mainstreamowi faceci są "uszkodzeni", bo bezmyślnie pchają się do przodu, bez świadomości tego, jaką naturę mają z reguły relacje damsko-męskie. Ciebie tak naprawdę dręczy to, że wiesz więcej i masz świadomość potencjalnych problemów.

      Moim zdaniem mógłbyś na razie zająć się ogarnianiem finansowym, a później, jeżeli będziesz chciał się "ustatkować", to zrób sobie dziecko i pamiętaj o tym, że dziecko będzie Twoje nawet jeżeli Twoje relacje z jego matką się popsują.

      Usuń
  26. Udało mi się w większości pozbyć Szacunku Do Kobiet, ale za cholerę nie potrafię nauczyć się mieć dobrej energii :(

    To wygląda tak, że staram się wczuć Metoda Stanisławskiego w określoną rolę i poprzez praktykę nauczyłem sie czuć mniej więcej własne ciało. Doszedlem jednak do momentu że wchodząc w dana energię i czując określone odruchy w ciele, wiem że to nie zadziała, bo już wiele razy dostałem zlewke. Próbowałem więc na tej wyczutej "bazie" dokonywać modyfikacji, ale dalej wygląda to fatalnie, często dziewczyny mówią "mam chłopaka" albo " spieszę się" już na samym starcie.
    A niestety pomysły na naprawe tej energii skończyły mi się .


    Os seksualna Szacunku Do Kobiet praktycznie pozbyłem się w większości, a ta normalna jeszcze występuje przy podejściu , ale potrafię działać z tym. A wygląd również nie jest na pewno problemem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o tym że nie ma żadnej "magicznej" porady za sprawą której nagle będzie mi to wychodziło, więc sprecyzuje - co robić gdy czuje się już własne ciało, praktykuje od kilku miesięcy, lecz pomysły na (drobne ) modyfikacje już dawno się skończyły i nie czuje nic , co moglbym zmodyfikowac? To jest kwestia dalszego podchodzenia z otwartymi oczami?
      Bo ciężko się czegokolwiek nauczyć z porażek.

      Usuń
    2. Hmmm, zasadniczo nie wiem, ale do głowy przychodzi mi kilka rzeczy, których mogłbyś spróbować:

      1. Praktykować dalej (z otwartymi oczami) i poczekać np. pół roku. Może z czasem coś Ci "przeskoczy" w głowie i dostrzeżesz coś nowego.

      2. Poprosić kolegę o ocenę tego, jak to wygląda.

      3. Spróbować z innym KIERUNKIEM "energetycznym". W szczególności z byciem miłym, uroczym, nawet aż do przesłodzenia. Spróbuj odrzucić wszystko inne i skoncentrować się przez pewien okres czasu w 100% na byciu kontaktowym, miłym, uroczym gościem.

      Usuń
  27. Milroh w wiekszosci akcji opisywanych na blogu podrywasz laski tak zwanym directem, czyli w pierwszym, drugim zdaniu mowisz ze ci sie podoba i chcesz ja zabrac na kawe. Czy podrywanie indirectem tez ci sie zdarza? Jezeli tak to jak czesto i jak wyglada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z reguły preferuję direct, ale indirect też może dobrze działać, nie jestem jakimś "wrogiem indirectu". Stosuję indirect wtedy, gdy mam wrażenie, że direct byłby zbyt dużym obciążeniem obyczajowym - np. w większym towarzystwie, itd. Ale jeżeli ktoś chce stosować indirect jako swój główny sposób podchodzenia, to też jest ok.

      Usuń
    2. Milroh, załóżmy że jesteś w uniwersyteckiej kawiarni i widzisz grupkę 4 studentek siedzących ze sobą. Podoba Ci się jedna z nich. Jak wyglądałoby w takiej sytuacji Twoje podejście w stylu indirect od strony werbalnej? Ja właśnie w takiej kawiarni często sobie poznaję laski zaczynając rozmowę w stylu direct, ale tylko jak jakaś sensowna siedzi sama, natomiast stosowanie directu typu "hej, ślicznie wyglądasz" na jednej lasce siedzącej w grupce podczas gdy reszta patrzy się co ten obcy koleś chce wypada gorzej niż gdy laska siedzi sama. Chciałbym mieć jakiś pomysł na dobry indirect w takich okolicznościach, bo wiem że on może działać - czasem robię ankiety w takiej kawiarni i przy okazji wychodzi z tego uwodzenie indirect, bo jak już zacznę gadać z laskami to potrafię to przekierować w dobrym kierunku. Problem w tym, że nie umiem sobie wyobrazić jak od strony werbalnej mógłby wyglądać w takiej sytuacji i takich okolicznościach dobrze wykonany indirect.

      Usuń
    3. Ja również jestem bardzo zainteresowany jakimis przykładami jak Milroh zagadujesz do lasek w kawiarni czy restauracji. Tyle razy czytałem Twoje „raporty z akcji” ze czuje się dobrze zagadując na ulicy/klubie, czuje się tak jakby ktoś doświadczony w sensie Ty pokazywał mi juz się razy podejście na ulicy/klubie i wiem ze to działa i czuje się z tym dobrze, natomiast kawiarnia restauracja to dla mnie jakieś kłopotliwe miejsce.

      Usuń
    4. To jest faktycznie rodzaj sytuacji, w której mógłbym użyć indirectu, szczególnie jeżeli byłbym sam.

      Jeżeli chodzi o to, jakie słowa powiedzieć, to najpierw powiem o innej, KLUCZOWEJ kwestii.

      Chodzi o to, że tak naprawdę wszystkie problemy typu "nie wiem co powiedzieć", są w jakimś stopniu problemami PSYCHICZNYMI, a nie jedynie technicznymi. Bo tak naprawdę ludzie mają co powiedzieć, ale czują, że to jest niedostatecznie dobre i że oni muszą powiedzieć coś "dobrego", "nadzwyczajnego", albo wręcz "super". Tak naprawdę czują się psychicznie, emocjonalnie źle z wizją "ciężaru", jaki nakłada na nich interakcja i chcieliby mieć taki tekst, który będzie tak świetny, że całkowicie z nich ten "ciężar" zdejmie.

      To jest oczywiście błąd, który może skończyć się wiecznym poszukiwaniem "super tekstu", podczas gdy realnym problemem jest stan psychiki. To poszukiwanie "super tekstu" praktycznie zawsze prowadzi ludzi w kierunku indirectu, bo wydaje im się, że indirect może im dać "łatwy" dostęp do laski, bez większego "ciężaru", napięcia. W tym kontekście ma miejsce taka sytuacja, że o ile indirect sam w sobie nie jest zły, to ludzie bardzo często wybierają indirect ze złych powodów. Po prostu kombinują, jak uniknąć napięcia, z którym nie radzi sobie ich słaba psychika. I zamiast ogarnąć psychikę, to szukają indirectowego sposobu na "łatwy dostęp do laski", co najczęściej wypada słabo, bo towarzyszy temu słaba "energia".

      Tak naprawdę indirect jest ok wtedy, gdy jest robiony po to, aby zmniejszyć "ciężar społeczny" spoczywający NA LASCE (i na jej koleżankach), a nie na facecie.

      Dobry indirect nie opiera się na "super sprytnie dobranym tekście". Dobry indirect opiera się na tym samym, na czym opiera się dobry direct. W obu przypadkach facet ma być wyluzowany, najlepiej konkretny, musi płynnie i przyjemnie mówić, itd itp.

      Jeżeli chodzi o same słowa, to można powiedzieć chociażby "Cześć dziewczyny, co pijecie?". Bez specjalnego krycia się z tym, że jest to podryw. Bez udawania, że niby chciało się zapytać o coś obcych ludzi w kawiarni i "przypadkiem" padło na grupę dziewczyn.

      Jeżeli piją kawę, to można potem powiedzieć "jesteście abstynentkami, to jest straszne!". One wtedy mogą powiedzieć, że wcale nie są abstynentkami, na podstawie czego można ciągnąć dalszy dialog o alkoholu.

      Jeżeli piją piwo lub inny alkohol, to można rzucić coś odnośnie tego, np. "na tej uczelni nikt nie jest trzeźwy". Albo "a Wy macie tak, że upijacie się jednym piwem? czy też jesteście twardymi alkoholowymi zawodniczkami?".

      W tym kontekście można ciągnąć różne tematy "alkoholowe" - że one piją mało lub że one piją dużo, o tym jak ludzie chleją na uczelni, o tym że jakiś profesor jest chyba alkoholikiem i czasami prowadzi wykłady pijany, itd itp". To oczywiście powinno być dopasowane do lasek (studentki też bywają bardzo różne), do przebiegu interakcji, itd itp.

      Nie każdy student ma na to kasę, ale świetną metodą kontynuacji tego jest po prostu postawienie laskom piwa. Można też dosiąść się do nich bez tego (zabierając krzesło z innego stolika jeżeli u nich nie ma wolnego).

      Usuń
  28. Hm zaczynasz directem ale potem udaje ci sie rozmawiac z dziewczyna 10-20 min. Masz jakies sposoby na podtrzymanie gadki zanim wezmiesz nr czy pojdziesz na te kawe? Na jaki temat do niej rozmawiasz? I jeszcze jedno: rozumiem ze najlepszym rozwiazaniem i tym w co celujesz to tzw instant date? Dopiero jak widzisz ze to sie nie uda to prosisz o nr czy cos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pójście od razu na randkę (instant date) to najlepsze rozwiązanie. Czasami można dzięki temu wyruchać laskę tego samego dnia, kilka godzin od jej poznania. Albo przynajmniej ją pocałować, co już tworzy pewną "relację".

      Jeżeli chodzi o rozmowę po podejściu, to pisałem o tym tutaj:

      https://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2019/07/bliskosc-emocjonalna-9-wczesny-etap.html

      Usuń
  29. Jal czesto masz ochote zniewolic kobiete zamknac ją nagą e klatce lub przeżucić przez ramie i zabrać do mieszkania. Ale nie po to by ja bić tylko po to być z nią blisko :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Dla mnie ta dyskusja wyżej to jest jakiś absurd, osoba nie mająca doświadczeń z kobietami próbuje przekonać do swoich poglądów gościa, który jest w tej dziedzinie ekspertem. Niestety takie zjawisko jest regułą, a nie wyjatkiem.

    Swoją drogą poznałem niedawno gościa, który opowiedział akcje.
    jakaś dziewczyna zgubiła torebke wraz z dokumentami i portfelem, wystawił ja chłopak, do tego wychowywała się w bidulu itp. generalnie nieciekawie, a ten powiedział jej, że jak zrobi mu loda, to dostanie kasę na bilet do domu, może mało moralna akcja, ale myślę że gosc może być tianowcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dla mnie ta dyskusja wyżej to jest jakiś absurd, osoba nie mająca doświadczeń z kobietami próbuje przekonać do swoich poglądów gościa, który jest w tej dziedzinie ekspertem. Niestety takie zjawisko jest regułą, a nie wyjatkiem."

      <---- TAK, uwodzenie to taka dziedzina, w której takie coś jest regułą, nie wyjątkiem. :)

      "Swoją drogą poznałem niedawno gościa, który opowiedział akcje.
      jakaś dziewczyna zgubiła torebke wraz z dokumentami i portfelem, wystawił ja chłopak, do tego wychowywała się w bidulu itp. generalnie nieciekawie, a ten powiedział jej, że jak zrobi mu loda, to dostanie kasę na bilet do domu, może mało moralna akcja, ale myślę że gosc może być tianowcem."

      <--- Może być, ta historia sugeruje bardzo konkretne i rzeczowe podejście do kobiet.

      Inna sprawa, że ja osobiście chyba bym jej po prostu bezinteresownie pomógł. Naprawdę bezinteresownie, a nie w ramach jakiejś nadziei na późniejsze "względy" u niej. I "uniwersalnie" jako człowiekowi/żywej istocie, a nie jako kobiecie. :)

      Usuń
    2. To samo mu odpowiedziałem. Ale jego zdanie na ten temat było takie, że dziewczyna nic nie straci robiąc loda, a jeśli on może na tym zyskać, to czemu by z tego nie skorzystac.

      Usuń
    3. Moim zdaniem to mogłoby być dla niej obciążające, szkodliwe psychicznie. Oczywiście patrząc czysto obiektywnie, "fizycznie", zrobienie loda nie byłoby dla niej żadną stratą. Lecz ona subiektywnie mogłaby to postrzegać jako jakieś robienie z niej dziwki, a szczególnie ze względu na to, że ona już wcześniej czuła się źle, że miała te inne problemy, to ja osobiście nie chciałbym jej dodatkowo obciążać psychicznie.

      Natomiast rozumiem też Twojego kolegę, on w pewnym kontekście ma rację.

      Usuń
    4. Czyli można powiedzieć że ty ( i ja) w sumie jesteśmy dobrymi osobami na co dzień, jesteśmy w pewien sposób psychopatyczni względem lasek ale z pewnymi moralnymi granicami. Jak dziewczyna ma jakieś naprawdę przykre doświadczenia w życiu to po co dalej krzywdzić. Ty nawet mówiłeś, że starasz sie łagodnie kończyć związki.
      Natomiast ten mój kolega którego poznałem sprawia wrażenie kogoś bardziej bezwzględnego, pozbawionego skrupułów, wyrachowanego,przynajmniej względem dziewczyn.
      Nasłuchałem się trochę jego opowieści i mam nieodparte wrażenie,że porównując się do niego jestem ( i być może ty) jakimiś wrażliwymi romantykami :)

      Usuń
    5. Tak, ja ogólnie jestem dość dobrym człowiekiem, w ocenie nie tylko swojej, ale też w ocenie wielu innych ludzi. Nawet moja "psychopatyczność" w kontekście kobiet ma pewne granice.

      Natomiast ja poznałem w życiu wielu TIANowców i w obrębie tych ludzi, ja na pewno należę do najbardziej wrażliwych i ogólnie rzecz biorąc "dobrych". Jedna rzecz, że część poznanych przeze mnie TIANowców to byli po prostu CHUJE. Typ gości, którzy tylko patrzyli jak każdego wykorzystać, w tym swoich własnych kolegów. Druga rzecz, że ci TIANowcy, którzy są w porządku w sensie etyki koleżeńskiej, są mimo wszystko najczęściej mniej wrażliwi i "dobrzy" ode mnie. W jednym przypadku wygląda to tak, że mój bardzo, bardzo dobry kolega lubi bić kobiety - nie w sensie jakiegoś BDSM, tylko w sensie przemocy i sadyzmu. On po prostu lubi tłuc laski i gdy one przez niego płaczą. Swoją drogą, on wygląda na sympatycznego i porządnego gościa - i tak naprawdę to taki JEST, tyle że nie w tym kontekście. Lecz znacznie częściej wygląda to tak, że moi koledzy z TIAN prezentują jedynie powiedzmy "gruboskórność" i mają gdzieś problemy, odczucia osób spoza ich rodziny i kręgu znajomych, a ich do tych nie zawsze podchodzą ze szczególną wrażliwością. To ogólnie rzecz biorąc idzie w kierunku mniej więcej takiego klimatu, jaki Ty opisałeś w kontekście tego swojego kolegi pt. "zrobienie loda za bilet".

      Generalnie osoby "psychopatyczne" czy "socjopatyczne" mają łatwiej, bo mają mniejsze problemy z Szacunkiem Do Kobiet, jest im łatwiej odrzucić ograniczenia moralno-obyczajowe. A do tego kobiety lecą na "drani". Z tych samych powodów, faceci typu "grzeczny chłopiec mamusi", czy też inaczej "harcerzyk", mają generalnie trudniej.

      Lecz to też nie jest bezpośrednia zależność typu "psychopatia -> poziom w uwodzeniu". Ja jestem jak na standardy TIAN wrażliwy i "dobry", a jestem jednym z dwóch najlepszych uwodzicieli jakich znam i to raczej z przechyłem na moją korzyść. Ten drugi gość co prawda jest "gruboskórny" i jest "zimnym draniem", ale wcale nie jest jakoś skrajnie "zły". A są TIANowcy, którzy są totalnymi chujami, a nie są wcale bardzo dobrzy w uwodzeniu - ruchają dużo więcej od przeciętnego faceta, ale w porównaniu ze mną czy wcześniej wspomnianym kolegą, to wypada to bardzo blado jakościowo.

      Usuń
  31. Mam dwa pytania, które może już bezpośrednio Ciebie nie dotyczą, ale jestem ciekawy Twojego zdania.
    1) Jeżeli wiesz, że ktoś przed tobą przelizał na domówce jakąś laskę to zgodziłbyś się na całowanie z nią czy odpuszczasz? Ja jakoś nie chciałbym po kimś "poprawiać"
    2) Dziewczyna z ciała bardzo okej, twarz raczej brzydka, ale bardzo dobrze się rucha. Zostawiasz ją na jakiś czas do ruchania czy nie? Ty masz większy wybór wiadomo, ale w innym przypadku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Najprawdopodobniej bym odpuścił. Chyba, że byłaby WYJĄTKOWO piękna.

      2. Musiałbym zobaczyć konkretną twarz. Natomiast generalnie dla mnie uroda jest bardzo ważna i tyczy się to i twarzy, i figury - dla mnie obie te rzeczy muszą być na jakimś poziomie, inaczej czuję obrzydzenie. To znaczy dla mnie bardzo dobre ciało nie zastępuje twarzy, twarz musi spełniać jakieś minimalne standardy. Ja kilka razy w życiu zjechałem po pijaku do twarzy 5/10, a tak poza tym to zawsze było 6/10 lub więcej. Gdyby laska miała bardzo dobre ciało i nie miałbym innych opcji, to może zaakceptowałbym u niej jakąś leciutko brzydką twarz, coś w stylu 4.5/10.

      Usuń
  32. Milroh mam kilka pytań, ta gra aktorska to dla mnie jakaś nowość, zawsze u mnie podejścia wyglądały tak że widziałem w oddali fajna dziewczynę i myślałem sobie "alez bym ją ją wyruchał!" I czułem w głębi siebie taką radość, ale też ekscytację i z tym uczuciem podchodziłem, nigdy nie zastanawiałem się nad odgrywaniem czegoś. Chyba to mógł być błąd, co nie.?
    Nie mam też jakieś powalającej skutecznosci tym moim sposobem, to może po prostu zacznę robić to co zalecasz.


    Mam normalna energię, ale czasami, W skrajnym wypadku, nie wiem czy to normalne lecz jak zobaczę jakaś dziewczynę która np nosi obcisłe legginsy to mi bardzo szybko serce zaczyna bić i czuję jak wypełnia mnie od wewnątrz żądza ruchania. Jeszcze gorzej jak ona np siadła w autobusie i ja czekam aż wysiądzie, to czuję jak z czasem to uczucie się we mnie potęguje.
    po lekturze twojego bloga nie trudno wywnioskować że muszę to koniecznie ograniczyć, i skupić się na byciu milym.

    Robiłem juz tak kilka podejść skupiając się na byciu tylko miłym, ( zarówno gdy miałem normalna energię, jak i ta napalenca) niestety słaba skuteczność.

    Stąd mam pytanie, bo jednemu czytelnikowi polecales energię "wyruchaj ja dla jej dobra", albo po prostu wyruchaj ja ale żeby nie czuła że chcesz ją wykorzystać,
    ale w artykule napisałeś że ty podchodzisz skupiając się na byciu miłym, i nie było nic takiego że wczuwasz się że chcesz ją wyruchać. Tylko mówiłeś ze masz intencje zaruchania (rozumiem ze podświadoma,i instynktowna) i z racji twojej psychiki laska i tak czuje w robię drania, więc może nie musisz się wczuwać w to?
    Więc jak to w końcu robic?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tak czysto z ciekawości, czy obce dziewczyny, koleżanki, których nawet nie podrywasz a masz z nimi taki normalny kontakt, to również czują w tobie instynktownie ruchacza? Z tego co ci opisałem, sądzisz że mogę mieć podobnie?

      Usuń

    2. "Milroh mam kilka pytań, ta gra aktorska to dla mnie jakaś nowość, zawsze u mnie podejścia wyglądały tak że widziałem w oddali fajna dziewczynę i myślałem sobie "alez bym ją ją wyruchał!" I czułem w głębi siebie taką radość, ale też ekscytację i z tym uczuciem podchodziłem, nigdy nie zastanawiałem się nad odgrywaniem czegoś. Chyba to mógł być błąd, co nie.? "

      <--- Na pewno dobre odegranie zainteresowania kobietą jako osobą, czy też zainteresowania "związkowego", pomaga rozbrajać bariery obyczajowe typu "on chce mnie tylko wyruchać".

      "Nie mam też jakieś powalającej skutecznosci tym moim sposobem, to może po prostu zacznę robić to co zalecasz."

      <--- Generalnie polecam, ale też zaznaczam, że sama koncepcja to jedno, natomiast kluczową rzeczą jest jakość wykonania - a jeżeli nie masz doświadczenia w takim sposobie działania, to z tą jakością wykonania może być słabo.

      "Stąd mam pytanie, bo jednemu czytelnikowi polecales energię "wyruchaj ja dla jej dobra", albo po prostu wyruchaj ja ale żeby nie czuła że chcesz ją wykorzystać,
      ale w artykule napisałeś że ty podchodzisz skupiając się na byciu miłym, i nie było nic takiego że wczuwasz się że chcesz ją wyruchać. Tylko mówiłeś ze masz intencje zaruchania (rozumiem ze podświadoma,i instynktowna) i z racji twojej psychiki laska i tak czuje w robię drania, więc może nie musisz się wczuwać w to?
      Więc jak to w końcu robic?"

      <---- To można robić na różne sposoby, nie ma "jedynego słusznego sposobu". Tutaj zasadniczo chodzi o efekt, o rodzaj i jakość wizerunku jaki się pokazuje lasce. Większość lasek lubi, gdy facet jest mniej czy bardziej seksualny, a przynajmniej nie jest aseksualny, a do tego JEDNOCZEŚNIE wydaje się być ciepły, godny zaufania, itd itp. "Aktywne" wczuwanie się może pomóc w realizacji tych celów, ale realizacja tych celów nie jest "na sztywno" uzależniona od wczuwania się. Bo np. poziom naturalnej seksualności, która automatycznie wzbudza się na widok ciała laski, może być jak najbardziej wystarczający - ale też można próbować to aktywnie "podkręcać".

      Inna sprawa, że generalnie w uwodzeniu ogromną role odgrywa JAKOŚC WYKONANIA. Często ludzie testują koncepty, sposoby działania, a tak naprawdę nie mają psychiki czy umiejętności potrzebnych do tego, aby te koncepty/sposoby dobrze działały. I testują jeden koncept, drugi, trzeci, itd - kręcą się w kółko, nie rozumiejąc, że tak naprawdę cały czas mają problem pt. "słaba jakość wykonania".

      Usuń
    3. "Jeszcze tak czysto z ciekawości, czy obce dziewczyny, koleżanki, których nawet nie podrywasz a masz z nimi taki normalny kontakt, to również czują w tobie instynktownie ruchacza? Z tego co ci opisałem, sądzisz że mogę mieć podobnie?"

      <--- Jestem przekonany, że laski czują to co opisałeś. Tylko tutaj jest jeden problem - laski niekoniecznie odbierają podniecenie seksualne jako coś jednoznacznie pozytywnego. Podniecenie seksualne połączone ze wspomnianą przez Ciebie RADOŚCIĄ, to coś często kojarzonego z niedoświadczonym, "słabej jakości" facetem, tego czy innego rodzaju "NAPALEŃCEM".

      Laski w kontekście seksualności lubią, gdy od faceta emanuje doświadczenie, co jest kojarzone z brakiem przesadnego podniecania, cieszenia się.

      Usuń
    4. Ok, w takim razie będę uważnie działać, obserwować, mam nadzieję że to polepszy jakość mojego wykonania :)

      Generalnie ta radość to odczuwam podswiadomie, jest to coś bardzo silnego i czuję to całym swoim ciałem. Przejąłem to od gościa z Tian z którym się zadawałem i miał właśnie taki niezdrowy tryb napalenca. Zawdzięczam mu dużo, w końcu to on ułożył moja psychike. Jednak jest ona obłożona pewnymi wadami, które pewnie sam potrafisz sobie wywnioskować z tego co pisze. Dodatkowo zauważyłem że moja psychika jest nieco bardziej zwierzęca niż twoja- ja np nie widziałbym nic złego by przelizac laske, która niedawno ktoś się całował.
      To jest obrzydliwe, ale mój Tian potrafił nawet całować dziewczyny, które niedawno wymiotowaly, ja sam nie jestem aż tak bardzo spaczony i choć wiem ( z intelektualnego punktu widzenia) że to jest pojebane, to przez to że wiele razy to obserwowałem, to z punktu podświadomego zdaje mi się to być czyms mniej obrzydliwym., Niż faktycznie jest dla przeciętnego faceta, albo i Ciebie. Takie obserwacje odcisnęły pewne piętno na mojej psychice, całkiem możliwe że gdyby nie ten blog to całkowicie bym popłynął nurtem mojego kolegi. Dobrze że mnie nastawiłes na odpowiednie tory i pokazujesz jak naprawdę powinno przebiegać uwodzenie :)


      Wiesz, ta radość na szczęście tylko czasami mi się uaktywnia, to z reguły wtedy kiedy mam jakiś bodziec do napalenia się. Postaram się ją maskowac w tak razie . Ale nawet fajnie wiedzieć, że dziewczyny z którymi utrzymuje normalny kontakt, nie podrywam ich, to i tak bardzo możliwe że we mnie czują takiego drania. Wiem że ten efekt nie jest aż taki mega istotny, ( czytałem bloga o draniowatosci) ale otwiera mi droge do tych bardziej niegrzecznych lasek, a poza tym po prostu fajnie wiedzieć ze tak jest :)

      Usuń
    5. "Generalnie ta radość to odczuwam podswiadomie, jest to coś bardzo silnego i czuję to całym swoim ciałem. Przejąłem to od gościa z Tian z którym się zadawałem i miał właśnie taki niezdrowy tryb napalenca. Zawdzięczam mu dużo, w końcu to on ułożył moja psychike. Jednak jest ona obłożona pewnymi wadami, które pewnie sam potrafisz sobie wywnioskować z tego co pisze."

      <---- TIANy często przekazują "mieszane" wzorce, częściowo dobre, a częściowo niezbyt. Niemniej jednak, lepszy umiarkowanie dobry TIAN niż żaden.

      Swoją drogą, mój licealny TIAN, ten który mnie początkowo ukształtował, był BARDZO dobry jeżeli chodzi o spojrzenie na uwodzenie, ale też miał złe strony, bo np. jeden kolega będąc na przełomie liceum i studiów zmagał się z rozwijającym się alkoholizmem.

      "Dodatkowo zauważyłem że moja psychika jest nieco bardziej zwierzęca niż twoja- ja np nie widziałbym nic złego by przelizac laske, która niedawno ktoś się całował."

      <--- Ja ogólnie jestem dość mocno "higieniczny", bardziej od moich kolegów i chyba bardziej od większości ludzi. Mam tu na myśli także takie kwestie, jak np. dokładne mycie rąk, dokładne mycie naczyń, itd itp. Nie mówię, że to jest jakaś "właściwa ścieżka", po prostu ja tak mam. :)

      Co do zwierzęcości, to ja z jednej strony mam świetny kontakt ze swoimi instynktami, ale z drugiej strony jestem też bardzo "cywilizacyjny", wygodnicki i jak napisałem powyżej, "higieniczny". Z jednej strony mam silny instynkt dominacji nad kobietą i jestem naturalnie/intuicyjnie dobry w łóżku, a z drugiej jestem bardzo mało "pierwotny" i wcale nie jestem jakiś super męski - jestem może nawet nieco kobiecy. Mam wahania nastrojów, łatwo się wzruszam i przejmuję, strasznie brzydzę się pająków. Z tradycyjnych męskich zainteresowań w miarę pociąga mnie wojskowość, filmy wojenne są ok, natomiast samochody/motory czy też piłka nożna już nie. I znowu, nie mówię wcale, że to jest jakiś "jedyny słuszny wariant", tylko po prostu ja taki jestem.

      Usuń
  33. Podejrzewasz dlaczego moja bajera idzie dobrze tylko z (umiarkowanie) pijanymi dziewczynami, natomiast od trzeźwych dostaje zlewki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może po prostu Twój bajer jest niezbyt dobry, toporny. Pijane dziewczyny są łatwiejsze, mają większy zakres tolerancji na toporne gadki i zachowania.

      Usuń
    2. Jeszcze zauważyłem taka zależność że directem dziewczyny często nie są zainteresowane, natomiast jak podejdę indirectem, to po 10 minutach około udaje mi się wyjść z nimi na szybką randkę.
      Czyli coś źle robie przy pierwszych sekundach interakcji.

      Usuń
    3. Tak, na to wygląda.

      Usuń
  34. Czyli jeżeli dobrze zrozumiałem twój sposób myślenia to zapraszasz dziewczyny do siebie kiedy juz sa gotowe na sex i nie robisz zadnych podchodow. Czyli nie zapraszasz laski nigdy np. na film tylko po to zeby w polowie filmu sie do niej dobierac, nie rozkminiasz rzeczy w stylu brak miejsc do siedzenia w pokoju tak zeby musiala usiasc na twoim lozku zeby bylo latwiej sie zblizyc itp.? kiedy przychodzi to teoretycznie odrazu przechodzisz do rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze jedno pytanie, ktore teraz mnie naszlo: Czy zdażyło ci się kiedys celowo poznać dwie swoje dziewczyny, ktore wczesniej o sobie nie wiedzialy? wydaje sie to glupie/niepotrzebne ale masz ich tyle ze moglbys tak eksperymentowac.

      Usuń
    2. Tak, zapraszam do siebie dziewczyny wtedy, gdy moim zdaniem są już gotowe na seks. Dzięki temu pójście do mnie do mieszkania jest już prostą i przyjemną sprawą, dzięki temu unikam przykrej atmosfery "psychicznej przepychanki" i nakłaniania do seksu kobiety, która tak naprawdę nie jest na to gotowa.

      Nie zapraszam laski na film, proponuję np. "pójście do mnie" - wiadomo o co chodzi. Nie kombinuję z filmem, miejscami siedzącymi, itd. Czasami zaczynam się lizać z laską już w windzie. Czasami tuż przy drzwiach, tuż wejściu do środka. A czasami siadamy na kanapie i tam zaczynamy.

      Jeżeli chodzi o celowe poznawanie ze sobą kobiet, które o sobie wcześniej nie wiedziały, to nie, nie robiłem tego. Niektóre z moich kobiet się poznały, niektóre o sobie wiedziały bez poznania, ale generalnie nie działałem celowo w tym kierunku.

      Jeżeli pytasz się o to w kontekście trójkątów, to ja mam do tego specyficzny stosunek. Mi ten temat kojarzy się mocno z niezdrowym podniecaniem się ze strony innych facetów i dlatego nie lubię o tym rozmawiać.

      Usuń
  35. Czesto mowisz ze duza role w twoim podrywie gra bogaty ubior. Z tego co mowiles to jest on dosc klasyczny bez fajerwerkow i logo firm na pol klaty. Czy myslisz ze laska patrzac na ciebie jest wstanie ocenic czy twoja koszula jest za 1000 zl czy za 100 itp.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie jest tego w stanie ocenić. Czasami miewałem rzeczy z firm jak H&M czy Zara, na które kobiety reagowały ŚWIETNIE. Generalnie im droższa firma, tym większe szanse na znalezienie czegoś dobrego, ALE w ostateczności liczy się dana rzecz i to, jak wygląda na danej osobie.

      Usuń
    2. Mam takie same wnioski. Nieraz kolezanki dziwia sie jak im powiem ze jakas rzecz jest z H&Mu. A co myslisz o koszulkach typu polo? Zwlaszcza w lato jest to kusząca alternatywa dla koszul z dugim rękawem.

      Usuń
  36. Kiedyś napisałeś, że wychowałeś się na muzyce, która uwarunkowała Cię w kierunku myślenia typu "jestem fajny, ty jesteś fajna, chodźmy uprawiać seks, nie bądź dziecinna, przecież ludzie to robią". Czy uważasz, że w podlinkowanym niżej utworze jest coś w tym klimacie?

    youtube.com/watch?v=BwWzSyxNc9I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy komentarz do posta "Bliskość Emocjonalna 10 - sytuacje randkowe" dodany przez Milroh :

      Nie, ja nie wychowałem się na takiej muzyce. Słuchałem muzyki mówiącej bardziej o uczuciach, a nie o ruchaniu.

      Być może czytałeś to, co pisałem o wpływie muzyki "Nirvany" Kurta Cobeina na moje pokolenie. Tylko tam chodziło o pokolenie, a nie o mnie jako jednostkę.

      Być może czytałeś to, jak wypowiadałem się pozytywnie o muzyce rapowej, która generalnie mówi na temat kobiet więcej prawdy niż inne gatunki. Ja doceniam rap w tym kontekście, ale za bardzo nie słucham rapu, to muzycznie nie mój klimat.

      Co do tego utworu, to moim zdaniem jest on trochę bez wyrazu i bez treści, według mnie fajniejsze są ostre i treściwe kawałki rapowe.

      Ktoś mi kiedyś podesłał ten bardzo pouczający kawałek Peji:

      https://www.youtube.com/watch?v=Czch7O89aqM

      Usuń
  37. Pomimo tego że nadal nie jestem mistrzem rozmowy z kobietami to miałem ich więcej niż inni. Moich dwóch znajomych ma duży poziom szacunku do kobiet dla nich ważne jest to by ich nie ranić i nawet zareagowali pasywna agresją na to że ja mam wyjebane w to czy ja zranie czy nie. (Nie chcę nikogo ranić intencjonalnie i nie sprawia mi to przyjemności) tylko jak ludzie ruchają pracodawców i pracowników to dlaczego ja nie mogę ruchać kobiet bo społeczeństwo ma taki kaprys ?

    Zak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo często się zdarza, że osoby z Szacunkiem Do Kobiet przejmują się nieproporcjonalnie mocno, wyolbrzymiają znaczenie sytuacji, w których mężczyzna "traktuje niewłaściwie" kobietę, a nie przejmują się w równym stopniu chociażby sytuacjami, w których to kobieta "traktuje niewłaściwie" faceta.

      Szacunek Do Kobiet stawia kobietę na pozycji "księżniczki", o którą trzeba dbać bardziej niż o faceta, na pozycji "świętej krowy", itd itp.

      Usuń
    2. Pomimo calej swojej inteligencji uwodzenia jestes bardzo słabym czlowiekiem, pewnie takze naduzywajacym alkoholu , no i nie masz wyrzutow sumienia : jak je tłumisz ???
      ( Bo tutaj pokazujesz sie tylko jako czlowieka sukcesu w dziedzinie uwodzenia. )

      Trauma z dziecinstwa czy cos wczesniejszego, czy jestes gadem ?

      Doswiadczysz jak to jest bycie laska ruchana bez szacunku... karma wraca, moze doswiadczysz jako suka albo szympansica ???

      To jest prawie taka patologia jak u Szabelskiego ktory raz napisal ze dziewczynie mozna "postawic noge na twarzy" czy cos takiego. Obaj macie wycieta empatie i cechy psychopatyczne rozwiniete...
      Oczywiscie, followersi zakompleksieni sa Wami zachwyceni : chca miec autorytet, chca byc skuteczni za wszelka cene.

      Ty i on nie rozumiecie natomiast tego ze po prostu tworzycie takie ziarno ktore da Wam w przyszlosci cierpienie, a dodatkowo sam sobie krzywde robisz na poziomie psychiki.

      Pewnie tym wyczynowym ruchaniem leczysz sobie jakies kompleksy ? Gdyby to jeszcze wszystko byly wolne dziewczyny, to ujdzie taki "kalibabka".

      KALI YUGA , tak poza tym, Milroh...

      najlepiej badz nadal anonimowy, na tyle masz rozumu przynajmniej.
      Ale mysle ze kobiety sie ostrzegaja przed Toba, moze i zdjecia Ci kiedys zrobia i beda sobie wysylac jako ostrzezenie przed Toba, bo pewnie niejednej zaszkodziles...

      Radek

      Usuń
  38. A jak żegnasz sie z dziewczyna po wzieciu numeru? Przytulasz/calujesz/poprostu odchodzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, ale często po prostu podaję rękę. Moim zdaniem wielu facetów w zbyt dużym stopniu pokazuje, że zależy im na jakimkolwiek, nawet drobnym kontakcie fizycznym i kładzie przesadny nacisk na pocałunek w policzek czy przytulenie, co słabo wypada. Mam na myśli nie to, że pocałunek czy przytulenie to coś złego - tylko to, gdy po facecie widać, że mu na tym dziwnie zależy i forsuje to nawet wtedy, gdy nie pasuje to do atmosfery interakcji.

      Usuń
  39. jaką miałes największą róznicę wieku pomiędzy Toba a laską?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam dokładnie, ale to było chyba 17 lat. To znaczy 17 lat różnicy, bo laska miała bodajże 19, a ja 36.

      Usuń
  40. Często słyszę od kobiet na randkach słowa typu "Miły, pomocny, uczynny, troskliwy...masz w ogóle jakieś złe cechy?:) " w pozytywnym sensie, zastanawiam się jak można na to dobrze odpowiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli ona to mówi w pozytywnym sensie, to można np. pożartować mówiąc lasce, że tak naprawdę ukrywa się przed nią ponure i mroczne tajemnice.

      Usuń
  41. Halo czy ten blog jeszcze żyje?

    OdpowiedzUsuń
  42. Milroh co robić jak laska (na związek) ma małą ochotę na seks? w sensie kiedyś na początku znajomości robiliśmy to czasami po 2x dziennie kilka dni pod rząd, z czasem jakoś doszliśmy do momentu, że robimy to czasami 3-4 razy w tyg, a czasami 1x w tygodniu, zdarza się nawet, że jak ma okres to w ogóle nie robimy tego (to jestem w stanie przeżyć). Jak zrobić aby miała większa ochotę, może znasz jakieś naturalne metody? Może jakieś środki jestes w stanie polecic? czy uważasz, że może chodzi to o to, że nie pociągam jej wystarczająco? (dbam o siebie, dobra rzeźba, zapach, dobry ubiór, modna fryzura) laska (wydaje mi się) ,że jest we mnie zakochana po tym co mówi. (ale różnie to bywa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seler :)

      Pewnie zastanawiasz się teraz jak to sprzedać swojej kobiecie, żeby sama go spożywała w ogromnych ilościach ku twojej uciesze.

      Najcenniejsza informacja do wykorzystania: sok z selera ma działanie odchudzające. To fakt dowiedziony naukowo.

      Jak to sprzedać swojej kobiecie: "Kochanie, znasz tą moją koleżanke z pracy- Anię, no wiesz, tę grubą?"

      "Nie."

      "Aha, to wyobraź sobie, że ona schudła w przeciągu miesiąca 10 kg w ogóle nie ćwicząc i już nie jest taka gruba. Wszyscy się dziwią. Dasz wiarę?"

      "No co ty?"

      "Tak, do tego mówi że to przez to że piła dziennie dwie szklanki soku z selera. Mówiła, że była u jakiegoś dietetyka gwiazd i on jej zalecił właśnie tę metodę. I wyobraź sobie, że działa. Ja sobie nie wyobrażam picia takiego czegoś, po to tylko żeby schudnąć parę kg. A ty? Nie lepiej pochodzić na aerobik?".

      I w ten wredny sposób twoja luba ochoczo zacznie pić sok z selera.

      Dlaczego akurat ta metoda?
      Zawiera on witaminę A, witaminy B1, B2, B6, C, E, K, M., PP i tajemniczą witaminę U, która to wykazuje różne cudowne właściwości.

      Z uwagi na zawartość tych składników (do końca nie zbadano jeszcze tajemnicy selera) ma on działanie uzdrawiające, odmładzające i odchudzające. Sok z selera przedłuża młodość i "czyści krew", ma również właściwości przeciwbólowe, moczopędne, pomaga przy migrenie i przemianie materii.

      Lecznictwo ludowe zaleca go także przy niemocy płciowej, a to dlatego, że olej zawarty z bulwach posiada hormony seksualne.

      Jak to zadziała w praktyce? Tak samo jak na ciebie. Ty będziesz chodził pobudzony i ona dokładnie tak samo. Zgadnij jak to się skończy i czy mimo kiepskiego dnia ona pójdzie grzecznie spać?

      Ta metoda jest jedną z wielu, ale jest najprostsza do zastosowania, a daje najbardziej spektakularne efekty.
      Dodam na koniec, żeby taki sok mieszać najlepiej z marchwią albo z jabłkiem, bo sam może nie smakować.

      Usuń
  43. "Mam tu na myśli to, że męska seksualność generalnie taka jest, że popycha mężczyzn w kierunku nie tylko zaliczania wielu kobiet, ale także "seksualnej konkurencji",

    Ty pomimo calej swojej piekielnej inteligencji jestes po prostu niewolnikiem swoich chuci, Milroh... piszesz swietnie ,analitycznie, mogla by ksiazka z tego powstac : ale jestes amoralny bo tylko dla Twojego ego kolejny podboj sie liczy, mezatki tez dymasz bo przeciez dla Ciebie wyznacznikiem jest Twoja przyjemnosc :

    Ale pamietaj tez ( Zreszta skad niby mialbys to wiedziec , niestety ? ) ze jest samsara i mozesz po tym zyciu, wg swojej karmy ktora tworzysz takim dzialaniem, stoczyc sie do ciała w krolestwie zwierzat, tzn suki ktora bedzie ruchana przez kolejne psy...rozumiesz dlaczego ? Bo rozwijasz w tym zyciu swiadomosc PSA...chyba naprawde bycie psem bedzie wygodniejsze dla Ciebie ? Albo szympansem, moze przesadzilem haha.

    Jasne, teraz w swojej ignorancji mozesz to wysmiac : ale w sytuacji krytycznej /smierci twoje przywiazanie zaowocuje wielkim strachem...

    Notabene zdaje sie nie masz ani figury fit... ani wzrostu : sredniak jestes !
    Natomiast na poziomie zauroczenia jestes bez watpienia w stanie dzialac jak facet 9/10.

    Pozdro, jestes patolem ale z pewnoscia mozna sie sporo nauczyc z Twojego bloga, dzieki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz