Fotomodelki - ulica

Fotomodelki

Jest ciepły jesienny wieczór, dzień powszedni. Wychodzę na miasto z kolegą #2, ze ściśle sprecyzowanym zamiarem poznania nowych lasek. :)
Krążymy po ruchliwej ulicy w Centrum. Szukamy dwóch i dokładnie dwóch ładnych dziewczyn.
Ulica jest ruchliwa i po może 10 minutach natykamy się na odpowiednią parę lasek. Jedna z nich to wysoka, bardzo szczupła i zgrabna szatynka. Druga to średniego wzrostu całkiem szczupła i zgrabna blondynka. Obie bardzo ładne z twarzy.

Odzywa się ustawiczny, znienawidzony przeze mnie problem związany z poznawaniem lasek na ulicy. One szły w przeciwnym kierunku niż my i w momencie w którym zdążyliśmy je obejrzeć, one właśnie nas mijały i po chwili były za naszymi plecami. Odwracamy się do siebie i szybko uzgadniamy, który bierze którą laskę. Mi podoba się szatynka, według kolegi obie są świetne, więc dostaje blondynkę.
Idziemy za laskami. Nie cierpię "szarpania" dziewczyn od tyłu, tak więc staram się znaleźć dogodną sytuację do podejścia z boku, bez zabawy w "sprintera". Nadarza się okazja, jaką jest banalne przejście dla pieszych ze światłami, na którym zatrzymują się laski.

Podchodzimy do przejścia, a następnie uderzamy do dziewczyn. Są młode, więc proponuję im piwo, a nie kawę. Mówię coś w stylu "Cześć dziewczyny, chodźcie z nami na piwo". Szatynka jest pasywna, a blondynka odpowiada cierpko, że nie są zainteresowane lub coś podobnego.

Ja stosuję patent, który może być mi trudno wytłumaczyć w przystępny sposób. Patent można nazwać "drzwi obrotowe", ze względu na to, że takie drzwi można popchąć i one się poruszą, ale jednocześnie pozostaną w tym samym miejscu. W odniesieniu do kobiet chodzi mi o zachowanie, w którym jednocześnie ustępuję ("obrót") i nie ustępuję ("pozostanie w miejscu"). NIE MAM tu na myśli fizycznego obrotu czy pozostania w miejscu, mam tu na myśli "KLIMAT" mojego zachowania. Nie odchodzę od lasek i nie daję im spokoju, czyli nie ustępuję w pełni. Ale nie walczę z laską, nie staram się jej przekonać, nie staram się "okazać wyższości", ani jej dogryźć. Mówię coś w stylu "Masz rację, jesteście totalnie niezainteresowane" z lekkim, bardzo lekkim uśmieszkiem. "A przy okazji, mam na imię X". I podaję jej rękę.

Zrobiony właściwie, taki manewr jest rozbrajający. Ale jest to coś, co ciężko się tłumaczy. Dlatego odradzam próby zastosowania tego przez Czytelników bloga, chyba że naprawdę CZUJECIE, że wiecie jak to zrobić. Atmosfera wykonania ma być dwuznaczna, tak aby laska nie wiedziała do końca, czy się z nią zgadzacie, czy też sobie z niej żartujecie. Ustępujecie, ale nie ustępujecie.

Blondynka mięknie, obie dziewczyny chichoczą. Do akcji dołącza kolega i zaczyna koncentrować się na blondynce,  co nie jest zbyt dobre. Ustalony wcześniej podział był taki, że ja biorę szatynkę, a on blondynkę, ale wtedy nie wiedziałem, że szatynka będzie pasywna, a blondynka cierpka. Tworzy się przez to słaba atmosfera, gdy kolega "przejmuje" rozbrojoną przez mnie blondynkę, co jest z jej punktu widzenia irytujące. W tej sytuacji byłoby lepiej, gdybym ja kontynuował rozmowę z blondynką, a kolega jednak wziął szatynkę.
Zapala się zielone światło i idziemy razem, w czwórkę. Okazuje się, że szatynka to typ receptywnej, uległej laski, a blondynka to typ dominującej, nadętej przywódczyni. Co oznacza, że ja będę miał z górki, ale kolega będzie się musiał się napracować z blondynką.

Idziemy sobie i rozmawiamy, jest bardzo przyjemnie. Poruszam różne tematy i żartuję sobie, a szatynka wszystko ładnie przyjmuje. Dowiaduję się, że obie dziewczyny są fotomodelkami, rozmawiamy też o jej i moich gustach kulinarnych, zabawowych, poglądach na życie. Prowadzę rozmowę na dużym luzie, śmiejąc się i nabijając się z niej, ale w przyjazny sposób. Wydźwięk całej rozmowy jest taki, że jestem fajniejszy od niej i że mam lepsze życie, ale jestem dla niej miły. Taki klimat dobrze do niej przemawia, z jej punktu widzenia jestem bardzo fajnym facetem.

Mój kolega męczy się z blondynką, która koniecznie chce pokazać, jaka to ona nie jest mądra czy cośtam. To typ laski której wydaje się, że jeżeli zrobi pod górkę, to będzie fajniej. To niestety jest też typ laski, która może "uziemnić" całą sytuację, bo coś jej odbije. Zobaczymy, kolega sobie poradzi albo nie. Widzę, że kolega się męczy i ma jej dosyć, ale działa dalej. Co tu dużo mówić, laska jest irytująca, ale bardzo ładna.
Przechodzimy koło pubu. Ok, czas spróbować usadowić towarzystwo. Proponujemy dziewczynom piwo w środku. Szatynka od razu się zgadza, co było do przewidzenia. Blondynka zaczyna myśleć i już myślę, że zaraz powie coś głupiego, ale w końcu się zgadza. Wow, była na tyle miła, że wyłączyła swój durny mózg w odpowiednim momencie.

Siadamy przy stoliku, laski siadają obok siebie naprzeciw nas. Nie lubię normalnych stolików, wolę kanapy, ale niewiele mogę zrobić. Zamawiamy piwo, co jest bardzo dobre, bo laski po alkoholu będą łatwiejsze. Wcześniej rozmawiałem głównie z idącą obok mnie szatynką, teraz rozmawiamy bardziej w czwórkę. Blondynka jest irytująca i chce nam udowodnić, jaka to ona nie jest fajna. Szatynka mówi mało, ale chętnie słucha.

Mija może 30 minut i 2 kolejki piwa. Dziewczyny są już nieco wstawione. Rzucamy propozycję krótkiego spaceru, po którym odprowadzimy je do domu. Na spacerze przestajemy rozmawiać w obrębie całej czwórki, ja rozmawiam głównie z szatynką, a kolega głównie z blondynką. W odpowiednim momencie biorę szatynkę nieco na bok i uderzam w bardziej intymny, romantyczny ton. Ona tak jak poprzednio ładnie na to reaguje i widzę po niej, że wchodzi w emocjonalny,  czuły stan. Kolega widząc co się dzieje odwraca uwagę blondynki, a ja patrzę się szatynce w oczy i delikatnie ją całuję. Jest bardzo słodka, wilgotna i ciepła. Potem zbliżamy się do siebie bardziej i przytulamy, przechodzą mnie przyjemne dreszcze i czuję, że naprawdę lubię tę dziewczynę.

Odprowadzamy dziewczyny pod ich dom, ale nie próbujemy się wprosić. Bierzemy numery i idziemy sobie. Moja dalsza historia z szatynką jest miła, słodka i bezproblemowa, udaje mi się z nią przespać na drugiej randce. Kolega męczy się z blondynką, na czwartej randce trafiają do niego do mieszkania, gdzie ona robi mu loda, ale nie daje mu dupy. Aby nie kompromitować kolegi, nie będę pisał na której randce udało mu się ją wreszcie zaliczyć w sposób klasyczny.

To była całkiem przyjemna akcja. Dla mnie, bo kolega musiał się użerać z "trudną" laską. Moja laska była natomiast miła, uległa i receptywna, to była dziewczyna z serii "zero problemów". Najtrudniejszym momentem był początek, gdy blondynka próbowała nas spławić. Potem pozostał już tylko niepokój, że blondynce coś odbije i że rozwali całą akcję.

Ciekawą rzeczą był kontrast pomiędzy nastawieniem obu dziewczyn. Obie były bardzo ładne, ale szatynka była miła i przyjemna, a blondynka mocno irytująca. Co więcej, szatynka była nawet bardziej atrakcyjna od blondynki, bo była zauważalnie bardziej zgrabna. Ile jest lasek mniej atrakcyjnych od szatynki, ale bardziej "trudnych"? Większość. I to jest jeszcze jeden powód dla którego warto celować w atrakcyjniejsze kobiety. Wcale nie jest powiedziane, że muszą być trudniejsze od tych bardziej przeciętnych.

Komentarze

  1. fajne spostrzezenie co do atrakcyjnosci i uleglosci kobiet.
    mozesz napisac w jaki sposob jeszcze reagujesz na odzywki typu "nie jestesmy zainteresowane", albo "nie poznaje ludzi w ten sposob"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam 30 sposobów, stosuję po prostu "drzwi obrotowe". :)

    Inne sposoby jakie znam są moim zdaniem mniej skuteczne. "Drzwi obrotowe" mogą być trudne do opanowania, ale są skuteczne.

    NATOMIAST "drzwi obrotowe" nie są w żadnym wypadku magicznym sposobem na uniknięcie każdej zlewki. Zresztą większość zlewek na świecie ma przyczynę po stronie faceta, na ogół facet zachowuje się beznadziejnie i nie potrafi o siebie zadbać. Zlewki spowodowane przez kobiety to mniejszość, a spośród tych część to przypadki nieuleczalne, a część to przypadki uleczalne poprzez zastosowanie tego manewru. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a wiec "drzwi obrotowe" to mniej wiecej cos takiego, ze ironicznie, z lekkim usmiechem na ustach, zgadzasz sie z oporem kobiety, ale dalej robisz swoje, tak? czyli np.:
    - mam chlopaka
    - jasne ze masz ;) chodzmy na piwo

    OdpowiedzUsuń
  4. Można to tak MNIEJ WIĘCEJ ująć, ale kluczowe jest to, jak dokładnie to robisz. Ta akcja opiera się na odpowiednim wyważeniu, jeżeli tego wyważenia nie będzie, to będzie to już coś innego.

    Przy tego typu sytuacjach ("mam chłopaka") są trzy podstawowe warianty:

    1. Facet odpuszcza i sobie idzie.

    2. Facet próbuje przekonać laskę. "Ale może jednak poszlibyśmy na kawę, tu obok jest kawiarnia".

    3. Facet próbuje rozegrać akcję na macho. "Oj nie gadaj, pójdziemy razem na piwo i będzie fajnie".

    Laska ma zautomatyzowane reakcje na wariant 2 i 3, bo spotkała się z nimi wielokrotnie. I ona wchodzi pod ich wpływem w "tryb walki", w którym traktuje Ciebie jako przeciwnika.

    Ta akcja rozbraja laskę, wypycha interakcję poza obszar działania jej zautomatyzowanych reakcji i jednocześnie rozśmiesza.

    To może wyglądać tak:

    Laska: Mam chłopaka.

    Milroh: Masz chłopaka.

    (Uśmiech jest delikatnie ironiczny, ale jest to też uśmiech zachwyconego dziecka, tak jakbym nie wiadomo dlaczego był szczerze zachwycony tym co ona powiedziała.)

    Milroh: A ja jestem Michał.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Odzywa się ustawiczny, znienawidzony przeze mnie problem związany z poznawaniem lasek na ulicy. One szły w przeciwnym kierunku niż my i w momencie w którym zdążyliśmy je obejrzeć, one właśnie nas mijały i po chwili były za naszymi plecami. Odwracamy się do siebie i szybko uzgadniamy, który bierze którą laskę. Mi podoba się szatynka, według kolegi obie są świetne, więc dostaje blondynkę.
    Idziemy za laskami. Nie cierpię "szarpania" dziewczyn od tyłu, tak więc staram się znaleźć dogodną sytuację do podejścia z boku, bez zabawy w "sprintera". Nadarza się okazja, jaką jest banalne przejście dla pieszych ze światłami, na którym zatrzymują się laski."
    Dlaczego nie robisz tego trochę na pałę tzn. (podbiega i zatrzymuje z przodu, albo szybko podchodzi z boku i lekko łapie za przedramię itd), tylko starasz znaleźć się dogodną sytuacje. To zwiększa skuteczność?

    "Statyczne" sytuacje (laska stoi) są chyba prostsze bodajże, nie?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz